Czerwony Kapturek - prawdziwa historia (parodia)

Proszę nie zwracać większej uwagi na godne pożałowania rymy, zgrzyty przy rytmie czy absurdalną "fabułę" i humor nie najwyższych lotów. Po prostu podejdź do tego, drogi czytelniku, z (bardzo) dużym przymrużeniem oka. Z góry dziękuję XDD

-------------------

 

Razu pewnego Kapturek młody,

Wybrał się do babci bez rodziców zgody,

Wiedział on bowiem, że ojciec go zruga,

Gdy wyjdzie na jaw, że chodzi o szluga!

 

Babka, co dziwne, zawsze przy groszu,

Fortunę trzymała w wiklinowym koszu,

Strzegła go jednak jak oka w głowie,

Dylemat więc miała co swej babce powie.

 

Jak jej wyjaśnić, że związku z tym nie ma?

Historię dość mądrą wymyślić by trzeba.

A może po prostu powie, że rabusiem,

Był sąsiad co uciekł szkolnym autobusem?

 

Ach, dziewczę pozbawione ogłady!

"Dobre to" - myśli Kapturek rady,

A babka stara, ślepa i przygłucha,

Naiwna taka, więc wnuczki posłucha!

 

Pędziła więc dziewka przez bory, przez lasy,

Aż w pędzie tym dzikim obdarła kulasy.

Lecz nic sobie z tego zbytnio nie robiła,

Pewna, że właśnie interes ubiła.

 

Tymczasem babunia gościa przyjmowała:

Wilka, z którym układy złote miała,

I razem współpracą zbijali fortunę,

Handlując koką, zielskiem i piołunem.

 

Wyjęła z ust fajkę i łypie na Wilka,

"Liczę, Marian, jeszcze tylko chwilka"

I dalej banknoty na kupki rozkłada,

Forsa nie miłość - poważna sprawa.

 

Wilk - niecierpliwy osobnik wyjątkowo,

Zamachnął ogonem, warknął gardłowo,

I z nudów i nerwów sam kreskę ułożył,

Jeden z banknotów zaś w rureczkę złożył...

 

I nagle - ło Jezu! Pukanie do drzwi!

Oboje podnoszą pod sufit swe brwi.

Bestia jednym susem do okna doskoczyła,

W nim zaś Kapturka nieszczęsnego obaczyła.

 

"Kto to?!" - wrzeszczy babka, pieniądze chowając.

"Dziwka, mnie się widzi, bo przecie nie zając!

Niby nie najbrzydsza, ładną ma dupkę,

W sumie tą kurewkę z chęcią sobie chrupnę!"

 

"Marian, cholera, weź ty się opanuj!

Zamknij lepiej pyska lub mą wnuczkę szanuj!

Żadna ladacznica, to jeno Kapturek,

Tego by nie zoczył tylko zwykły burek!

 

Wilczy masz apetyt, lecz to sprawa twoja,

Jesteś w czyimś domu, tutaj moja wola!"

"Co mam tedy robić, kiedy twoja mała,

Wejdzie tu do środka, wyjdzie prawda cała!"

 

Babka kręci głową, myśli intensywnie,

Faktem jest, że musi działać ofensywnie.

"Chowaj się do szafy, bieraj dupę w troki,

Już dochodzą mnie tu z holu wnuczki kroki!"

 

Wchodzi dziewka młoda, zaraz się rozgląda,

Ze zdziwieniem wielkim babci wciąż wygląda.

"Gdzie jesteś babuniu, czekam niecierpliwie,

Bym tu stała dłużej jest niesprawiedliwie!"

 

Wyszła zaraz stara, kości swe prostuje,

Widać schorowana ból znów w kościach czuje.

Wkłada okulary, mamle coś pod nosem,

Po czym mówi do niej bardzo cienkim głosem:

 

"Witaj ma dziecinko, co cię tu sprowadza?

U mnie taki nieład, wszędzie kurz i sadza..."

"Nic to babciu miła, mnie to nie przeszkadza."

Babcia się uśmiecha, zaś w środku ją rozsadza.

 

"Zaraz mam zastrzyki, lekarz tutaj przyjdzie,

Tak to nie wypada, niech wnuczusia wyjdzie..."

"Tedy mu pomogę!" - rzecze dziewka szybko,

W miedzy czasie ciągle rozgląda się za skrytką.

 

Stoją tak w milczeniu, bacznie się lustrują,

Obie coś dziwnego w powietrzu wyłapują.

"Może babciu moja, pójdę do pokoju?

Przed doktorem dobrym trochę dam spokoju?"

 

"Idź więc dziecko moje, tylko już nie wychodź,

Kiedy cię zawołam wtedy do mnie przychodź."

Zniknął więc Kapturek za sypialni drzwiami,

Nie żegnając babci zbędnymi słowy.

 

"Wychodź prędko, Marian!" - babka krzyk podniosła.

Skandal, że w ogóle musi kryć tego osła.

Ale ciągle cisza, wilka nigdzie nie ma,

W starej niepojęty gniew się za to wzbiera.

 

"Wyłaź mi, łajdaku! I spierdalaj prędko!

Byłoby głupotą gdybyś już nie zemkną!"

Patrzy dookoła, nagle - nie dowierza,

Przecie ona w szafie miała tego zwierza!

 

Szafa zaś w sypialni, nie ma wątpliwości,

Znowu los cholerny robi jej po złości.

Idzie więc w tę stronę, wnuczki swojej szuka,

I podchodząc do drzwi - wchodzi, kto by pukał?

 

"Babciu! Co ty tutaj...?! Cóż za niespodzianka!

Myślałam, że w tym koszu ta ładna jest firanka,

Co ją mi ostatnio ciągle zachwalałaś,

Widzę jednak, że tu oszczędności swoje miałaś..."

 

Babka na to z krzykiem, cała jest czerwona,

"Kłamstwo! To z pewnością z wilkiem była zmowa!

Gdzie żeś go ukryła? Mówże dziewko głupia!

Zaraz zamiast wnuczki będę miała trupa!"

 

Kaptur przerażony, za głowę się łapie,

Nie spodziewał się bowiem, że ktoś go przyłapie.

Taka to trochę kiepska sytuacja,

Na kradzieży złapana - istna wariacja!

 

"Pieniądze mi chciałaś ukraść dziewucho!

Niech ja Cię dorwę, wytargam za ucho!

Spiorę ja ciebie jak zwykłego gnoja,

Bo bachor z ciebie, nie żadna dziewoja!"

 

To powiedziawszy chwyta za kapcia.

"Ratunku! Pomocy! Jędza nie babcia!"

"Niech gen czy krew ci nie daje nadziei,

Bo w mojej rodzinie nie ma złodziei!

 

Wybiję ja ci prędko kradzieże ze łba,

Wpadłaś ty bowiem w istną paszczę lwa!"

Na to Kapturek cały czerwienieje,

Niby przytomna, lecz nie wie co się dzieje.

 

Nagle - impuls. Chwyta za donicę.

"A rzuć tym tylko, to jak cię zara chwycę!"

Dziewczyna zaś uśmiech na usta przybiera:

"Zobaczymy kto kogo zaraz sponiewiera."

 

I to powiedziawszy rąbnęła ją w głowę,

A ciało staruchy opadło na podłogę.

"Mogłaś siedzieć sobie w fotelu bujanym,

Być archetypem babci, wszystkim dobrze znanym.

 

Ty wolałaś pieniądz, interesy brudne,

Te całe teatrzyki były już zbyt nudne."

Rozglądnęła się znowu po pustym pokoju.

Trzeba ukryć zwłoki dla własnego spokoju.

 

Otwiera tedy szafę, by ciało tam schować,

A potem najlepiej mebel zamurować.

Do środka więc zagląda i nagle truchleje,

W środku zaś wilk w twarz jej się śmieje.

 

"Ładnie załatwiłaś staruchę zrzędliwą,

Ja jak do tej pory brałem cię za ckliwą -

Za słabą i nudną jak z olejem flaki,

Patrzyłem znudzony, a tu koniec taki!

 

Nie zjem cię tedy, mała sokolico,

Więc nie drżyj ze strachu, rozpromień lico.

Dam ci ja za to propozycję niecodzienną:

Pierdol to wszystko i ucieknij ze mną!"

 

Milczy kapturek, na wilka spogląda.

W domu i tak tylko gotuje i sprząta,

Dla starych pewnie mała to strata,

W końcu ma jeszcze młodszego brata.

 

"Dobrze!" - powiada uradowana,

Myślę, że będzie z nas zgrana para.

Idźmy do ogrodu, wyciągnij pazury

I babkę wrzuć do wykopanej tam dziury.

 

Wspólnymi siłami ukryli zwłoki,

Tej skąpej, zrzędzącej, starej wywłoki

I wziąwszy pieniądze z babcinej kryjówki,

Uciekli."Wakacje" to były wymówki.

 

"Lecz co z nimi dalej?" - zapytasz słuchaczu,

Oni gang mafijny stworzyli po cichaczu

I wspólnie fortuny się wielkiej dorobili,

A potem... ich dłużnicy po zmowie zabili.

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Pan Buczybór 04.11.2016
    Świetne. Idealna interpretacja klasycznej baśni. 5
  • Ewoile 04.11.2016
    Haha, dzięki XD
  • Zdzisław B. 04.11.2016
    No dobra :) Nie patrzę, nie zwracam uwagi, nie poprawiam, tylko czytam... i się śmieję z aktualnej wersji bajki :) 5.
  • Ewoile 04.11.2016
    Haha, cieszę się, że udało mi się Cię rozbawić ;))
  • katharina182 04.11.2016
    Ha. Twoja wersja bije na głowę oryginal;) masakra... Ale się uśmiałam. Leci 5 ode mnie: )
  • Ewoile 04.11.2016
    Haha, dzięki wielkie!! ;D
  • KarolaKorman 05.11.2016
    Ha, ha, ale fajne :) Piąteczka się należy więc wstawiam :)
  • Ewoile 06.11.2016
    Dziękuję pięknie, Karolko ^^
  • Numizmat 05.11.2016
    Dobre, uśmiałem się. Zgrabnie wymyślona historyjka xD A rymy mi się tam podobały ;)
  • Ewoile 06.11.2016
    Haha, wielkie dzięki, miałam nadzieję, że wzbudzę śmiech a nie zażenowanie, także cel osiągnięty XD

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania