Poprzednie częściCześć,jestem Greg! #2

Cześć,jestem Greg! #1

Jak zwykle musiałem sprzątać w domku Hermesa, taka rola nie uznanych boskich dzieci. Mieliśmy gorzej od innych. Większość zostawała uznana po maksymalnie miesiącu, ja czekałem już dwa i nadal nic. Jestem Greg, dwa miesiące temu trafiłem do Obozu Herosów (zresztą to bardzo interesująca historia, ale nie dziś wam ją opowiem). Mam krótkie czarne włosy, jasną karnację i niebieskie oczy. W domku Hermesa zajmowałem prycze przy oknie obok innych nieuznanych dzieci, większość z nich zmieniała się statystycznie co tydzień, bo zostawali uznani przez boskich rodziców. Ciekawiło mnie dlaczego mój tata bądź mama nie dali jeszcze o sobie znać i tak jestem sierotą, jak większość osób w tym Obozie. Sprzątałem właśnie łazienkę gdy podszedł do mnie mały Harley z domku Hefajstosa i powiedział o nowym treningu przygotowanym specjalnie przez Chejrona dla wszystkich herosów. Chejron jak nikt inny lubiał przygotowywać herosów do walki poza granicami obozu, bałem się co mógł wymyślić tym razem. W zeszłym miesiącu musieliśmy się zmierzyć z prawdziwym lwem nemejskim! Ubrałem zbroję i wziąłem miecz z zbrojowni. Wszyscy herosi byli już w pawilonie jadalnym i słuchali instrukcji Chejrona.

-...wtedy domek Aresa będzie miał za zadanie podłożyć miny anty piechotne. Greg! W końcu się zjawiłeś,czekaliśmy na Ciebie ze specjalnym zadaniem. Przed treningiem rozejrzysz się na trasie czy aby napewno wszystko zostało dobrze przygotowane. Wyruszysz razem z Kalie i Jackiem.- Kalie córka Afrodyty i zarazem grupowa, jest bardzo piękna(pewnie odziedziczyła urodę po mamie). Jack to syn Aresa, nie przepadałem za nimi. Dumni i przeceniający swoje możliwości chodź odwagi im nie brakowało. Z tłumu wyłoniła się dwójka wspomnianych herosów i ruszyła ku mnie. Kalie w swoich rozwianych blond włosach, zielonych oczach ubrana w grecka zbroje. I Jack obcięty na łyso osiłek.Zamieniliśmy kilka słów i ruszyliśmy w stronę lasu. Las był najbardziej niebezpiecznym miejscem w jakim można odbywać trening, dlatego działo się to bardzo rzadko. Razem z Kalie i Jackiem przeszliśmy przez pierwsza granice drzew i obóz zniknął za konarami. Szliśmy wytyczoną nam trasą nie napotykając żadnych niebezpieczeństw. Postanowiłem trochę rozluźnić atmosferę.

-Podoba wam się plan treningu w lesie?- spytałem, by rozwiać niezręczna ciszę.

-Chejron wie co robi, widocznie wybrał najbezpieczniejsza drogę przez las.-odparła Kalie.

-Żadna droga nie jest tu bezpieczna- odparł Jack rozglądając się nerwowo.-Tak poza tym zostałeś już przydzielony?- to pytanie skierował do mnie, zabolało mnie to, ponieważ cały obóz miał mnie za wyrzutka z właśnie tego powodu.

-Nie, ale mam nadzieje ze niebawem się to stanie.- powiedziałem to w sposób taki żeby nie było słychać smutku w moim głosie. Niestety dzieci Afrodyty odrazu wyczuwają takie rzeczy.

-Nie martw się, napewno niedługo twój rodzic da jakiś znak.- pocieszyła mnie Kalie. Rzadko kiedy dzieci Afrodyty mnie pocieszały, zazwyczaj słyszałem od nich słowa pogardy.

-Mam taka nadzieję- odparłem krótko z chęcią zmiany tematu, lecz takiej nie dostaliśmy. Na środku ścieżki pojawiła się postać. Wyglądała jak mężczyzna w średnim wieku. Ubrany był w pełny starożytny grecki strój( tunika,sandały).

Z jego piersi lał się złoty płyn, ichor krew nieśmiertelnych. Nasze wzroki spotkały się, wyciągnęliśmy powoli miecze i postać przemówiła.

-Tak się gości olimpijczyka w obozie herosów?- po czym postać upadła. Szybko ruszyliśmy ku niemu. Podnieśliśmy go i zaprowadziliśmy spowrotem do Obozu.

Jakiś czas później

-Odsunąć się!! Wszyscy się rozejść, to jest rozkaz!- krzyczał zdenerwowany Chejron, herosi podekscytowani nową sytuacja niechętnie się rozeszli. Ja też mialem taki zamiar. - Wasza trójka zostaje- powiedział wskazując na mnie Kalie i Jacka. Byliśmy przy łożku szpitalnym na którym leżał nieznany nam przybysz. Odzyskał świadomość o spoglądał na nas z zaciekawieniem.-Czego tu szukasz Hermesie, i co u licha Ci się stało?- spytał mężczyzny Chejron.

-Jego- powiedział wskazując palcem w moja stronę. Nogi się pode mną ugięły, czego bóg mógłby ode mnie chcieć.

-Nie bój się, jestem tu w pokojowych zamiarach, przysłał mnie twój ojciec.-dodał po chwili widząc na mojej twarzy cień strachu. Nie mogłem wydusić słowa, w końcu dostaje jakiś znak od boskiego rodzica.

-K-t-t-o jest moim ojcem?- zapytałem podenerwowany.

-Ohh,naprawdę nie wiesz? Chłopcze twoim ojcem jest Zeus, pan Olimpu....

Ciąg dalszy nastąpi!!!!

-

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania