Cztery ściany absurdu -28- Cd.- Hotele

Skok, unik i przysiad jednocześnie. Pięść Jamesa wystrzeliła na to w samoobronie, ale otarła się jedynie o głowę przybysza, a wyprowadzenia ciosu drugą ręką nie potrzebował- w oczach mężczyzny wyczytał bezbłędnie: „No, bez takich!”, a gdy już równie szybko zostały zamknięte drzwi, padło wyjaśnienie dla przyczyny gwałtownego zachowania przybysza.

— Kobieta, którą pan tak wnikliwie oglądał, bosmanie.

— Kto to?

Pytanie zostało uznane za niewypowiedziane.

— Daleko stąd? — spróbował James z innej beczki.

— Obok — padła odpowiedź. Wypowiadający najwidoczniej uznał, że nie ma to większego znaczenia.

— Ona mi się podoba... — poinformował na to James, patrząc na swego gościa spode łba i tonem oznajmiającym, że w tym starciu są rywalami.

Rozmówca nie dał się zwieść. Teraz to on parsknął.

— Wiem, że pracuje pan dla Nathley'ów — oświadczył.

— Sporo pan o mnie wie...

— Nieszczególnie, ale... — Nieznajomy uśmiechnął się. — Uprzedzono mnie, na szczęście, że potrafi pan to i owo...

— I znakomicie pan sobie poradził. — James lekko skłonił głowę. — Proszę mi mówić: James. A panu...?

— Już powiedziałem.

— Agent numer dwa?

Mężczyzna ponownie nie potrafił ukryć nieprofesjonalnego uśmiechu. Ale dzięki temu wydał się Jamesowi zwyczajny i ludzki.

— A kto jest numerem jeden?

— Domyśl się pan...

— Domyślam — Agent numer dwa powiedział to z przekąsem. — Ale w takim wypadku dwójka do mnie nie pasuje. Jestem zbyt nisko.

— Że pod poziomem? — zakpił James. — Jakieś zero albo i dwa, i coś...?

— I coś — zgodził się agent. — A teraz się zbierajmy. Pan pierwszy, ta kobieta nie może mnie zobaczyć.

James już nie oponował. Zbyt wiele się zgadzało, aby mógł dłużej nie uznawać, że mężczyzna jest tym, za kogo się podaje. Wyszedł na korytarz śmiało, zrobił kilka kroków i zatarasował sobą zapobiegawczo sąsiednie drzwi.

A one się otworzyły.

Agent natychmiast wycofał się i zamknął w pokoju Jamesa.

— Słucham pana? — padło spokojne pytanie z ust kobiety.

James nie od razu odpowiedział. Badając jej twarz i nie dostrzegając żadnej obawy, postanowił takową wywołać.

— Hrabia...?!

Wzruszyła ramionami.

— Chciałbym, żeby mi pani powiedziała, co ją z nim łączy!

— A jeżeli nie...? — widać było, że złowrogi ton, nie robi na niej większego wrażenia.

Naparł na nią delikatnie, zmuszając, żeby się cofnęła. Złośliwy uśmiech wykwitający na jego twarzy, nie jej wprawdzie dotyczył, bo wyobrażenia sobie reakcji agenta na tę samowolę, ale ona nie mogła tego wiedzieć. Zacisnęła zęby, a oczy błysnęły złowrogo i ostrzegawczo.

— Pracuję dla hrabin Nathley — oznajmił James, uznając to wyjaśnienie za konieczne. W kobiecie narastało napięcie i wziął pod uwagę możliwość użycia przez nią jakiejś broni. Wolał zapobiec awanturze, podczas której mógłby kobietę skrzywdzić. I z punktu widzenia śledczych, i jak już rozumiał, tajnych służb. — I nie podoba mi się jego zachowanie...

— Gorylątko hrabin...? — Nie odprężyła się do końca, chociaż błyski w oczach sugerowały rozbawienie.

James wszedł do końca i zamknął drzwi.

— Opiekun domu.

— Z zasadami, jak widać... — zakpiła, zatrzymując się i pozwalając, aby do niej podszedł. Była sporo niższa i tylko dzięki temu nie dotykali się nosami. Patrzyła do góry, a on na dół, prosto sobie w oczy.

— Nie aż tak — zaprzeczył. — Jednak irytują mnie żonate gnojki, obnoszące się publicznie ze swoją nieprzyzwoitością.

— W naszych kontaktach nie ma niczego nieprzyzwoitego, panie...?

— Tager. James Tager. A pani?

— Jenevie Manon.

— Francuska...? — Jamesowi udało się udać zdumionego głupka.

— Francuska — potwierdziła w tonacji ironicznej.

— I mam uwierzyć...?

— Mężczyźni mnie nie interesują — ucięła.

— Szkoda... Jest pani bardzo atrakcyjna, a... Cóż, hrabia, w przeciwieństwie do mnie, jest stary...?

— O! Fuj, panie Tager! — zakrzyknęła oburzona, z kłócącym się z tym, wyraźnym rozbawieniem w oczach. — To się nazywa czarny pijar, a ja... Ja się śpieszę. — Szybko oblekła się w powagę. — A żeby już nie przedłużać... Jestem lesbijką, jeżeli jeszcze pan nie zrozumiał.

James się cofnął. Nie dlatego, że to go odrzuciło, bo już widywał lesbijki, a z jedną ciekawską spędził nawet noc. Cofnął się, ponieważ kobiecie uwierzył. I był w kropce, bo nie mógł także jednoznacznie jej określić. Niby się uśmiechała, niby w oczach nie widział chłodu, ale potrzebował bliższego ciału dowodu, chociaż wiedział, że to również nie pozwoli na stuprocentową pewność.

— Pański hrabia jest bezpieczny — dodała, ciągle czekając na jego ruch.

— Proszę — zdecydował się i wykonując półobrót, wskazał drzwi.

Kiwnęła głową i ruszyła. Zrównując się z nim, przystanęła i spojrzała mu w oczy. Odpowiedział tym samym, po czym oboje, bez żadnego sensownego powodu, uśmiechnęli się do siebie i pocałowali. Głęboko, lecz krótko, bez obejmowania siebie nawzajem.

Bliskość przerwała ona, a po chwili już była na korytarzu. James, nieco oszołomiony miękkością jej ust, zaraz się do niej przyłączył i zamknął drzwi.

— Smakuje pani, jak kobieta — wyrzucił z siebie genialne spostrzeżenie. W jego głosie zabrzmiała nieukrywana pretensja. Rozbawił tym kobietę, lecz komentarza nie wywołał. Podszedł do drzwi swojego pokoju. Na to zareagowała.

— Tutaj pan mieszka?! — Głos minimalnie zdradził niepokój wywołany tym faktem.

— Na wypadek, gdyby zmieniła pani orientację — zażartował. A kiedy nie zareagowała, dorzucił. — Gdybym tu nie mieszał, nie mogłaby pani spotkać mnie pod swoimi drzwiami.

— Przechodził pan...? — nie do końca mu uwierzyła.

— Dokładnie. — Wzruszył ramionami, wiedząc, że właściwie nie kłamie. — Ale może wpadnie pani do mnie na drinka albo...

— Proszę... — zaczęła, z niejaką bezradnością i zniecierpliwieniem, stosowanymi zazwyczaj wobec namolnych indywiduów.

— Muszę znaleźć porządne ubranie ­— oznajmił, przerywając jej. — A potem wybieram się w pewne miejsce. Nie wiem do końca, jakie to miejsce, ale za godzinę się dowiem. To jakaś bibka szlachecka, więc może...?

— Nie, dziękuję — odrzekła zdecydowanie. — Pozwoli pan...?

>>><><<<

— Czy ja dobrze słyszałem? Chciał ją pan zabrać z nami? — naskoczył na Jamesa agent, jak tylko uchylił drzwi.

— A gdzie, dziękuję? — ten odparował. — Zamiast włóczenia się za panią po wertepach miasta, miałby ją pan pod ręką... A poza tym, chyba wyraziłem się jasno i chcę jej dla siebie...

— O tym, że ona woli kobiety, też wiemy... — Agent miał minę, jakby nie dowierzał, że James jest tak głupi. Ten to spostrzegł.

— Jak na starego wyjadacza, niewiele pan wie o kobietach — odciął się złośliwie.

Trzydziestolatek nie podjął wyzwania, wyjrzał na korytarz, a dwie minuty później obaj wsiadali już do dorożki.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Canulas 18.04.2018
    Na początku to CI powiem, że potrzebowałem 15sekund, by se przypomnieć. Dobrze więc by było, żeby choć jedna na tydzień wpadała.

    "— A jeżeli nie...? — widać było, że złowrogi ton, jakiego użył, nie robi na niej większego wrażenia." - wydaje mi się to dookreślenie ("jakiego użył") nie jest konieczne. - obadaj.

    "W kobiecie narastało napięcie i wziął pod uwagę możliwość użycia przez nią się jakiejś broni." - ca co tu robi "się?"

    "— Gorylątko hrabin...? — Nie odprężyła się do końca, chociaż błyski w oczach sugerowały rozbawienie." - ładnie ujęte.

    "— Z zasadami, jak widać... — zakpiła, zatrzymując się i pozwalając, aby się do niej zbliżył." - nie podoba mi sie bliskie sąsiedztwo "się"
    Może: "— Z zasadami, jak widać... — zakpiła, przystając i pozwalając, aby się do niej zbliżył. - pod rozwagę.

    "— Smakuje pani, jak kobieta — wyrzucił z siebie genialne spostrzeżenie." - a to z kolei świetne.

    Część spoko. Jest klimat, tylko przyrdzewiałem trochę. Pisz częściej. Nie tak na chama, że dwie dziennie, ale jedna na 6 dni chociaż.
    Ciao.
  • Felicjanna 18.04.2018
    popoprawiano, a pisanie... robota mnie zawaliła
    Pozdrówka
  • Canulas 18.04.2018
    No się domyślam, domyślam.
    Trzymaj się.
  • Pasja 19.04.2018
    No proszę czyżby inna orientacja? Czy tylko na odczepne powiedziane. James umie przycisnąć kobiety do muru. Jednak ta kobieta zostawiła go z niedomówieniami i z pocałunkiem na ustach.
    Pozdrawiam
  • Felicjanna 21.04.2018
    no nie wiem, może tak, może nie. Jak się potem napisze. Serio, nie wiem, czy pani gra czy prawdę gada
    Pozdrówa
  • Ritha 23.04.2018
    „Skok, unik i przysiad jednocześnie. Pięść Jamesa wystrzeliła na to w samoobronie” – dobry start

    „— Z zasadami, jak widać... — zakpiła, zatrzymując się i pozwalając, aby do niej podszedł. Była sporo niższa i tylko dzięki temu nie dotykali się nosami. Patrzyła do góry, a on na dół, prosto sobie w oczy” – cała scena bardzo obrazowa i w stylu Jamesa

    „— Mężczyźni mnie nie interesują — ucięła.
    — Szkoda... Jest pani bardzo atrakcyjna, a... Cóż, hrabia, w przeciwieństwie do mnie, jest stary...?
    — O! Fuj, panie Tager! — zakrzyknęła oburzona, z kłócącym się z tym, wyraźnym rozbawieniem w oczach. — To się nazywa czarny pijar, a ja... Ja się śpieszę. — Szybko oblekła się w powagę. — A żeby już nie przedłużać... Jestem lesbijką, jeżeli jeszcze pan nie zrozumiał” – no pięknie (czarny pijar :D)

    „— Smakuje pani, jak kobieta — wyrzucił z siebie genialne spostrzeżenie” – chyba go deczko oszołomiło ;)

    Ok, lecę do ostatniej.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania