Czwarty szereg

Deszcz bębnił o moją zbroję, jak i moich towarzyszy. Wiatr owiewał mnie z wszystkich stron. W odległości dwóch kilometrów widziałem konnice wroga. Brązowe ogiery, ubrane w blaszane napierśniki i nazadniki, ustawione w szeregu gotowe do odbycia swej pierwszej szarży. Czerwono-czarne kopie i lance wyglądały z tej odległości jak wykałaczki. Mimo, że ubrany w ciężką zbroję powinienem czuć się bezpiecznie, wcale tak nie było. Jeżeli powstanie wyłom w drugim szeregu będę martwy, zgniotą mnie. Połamane żebra, zgruchotana miednica, czego chcieć więcej. Ruszyli. Od połączenia wody, chłodnego wiatru i koni galopujących prosto na mnie zrobiło mi się niedobrze. Jednak wizja biegania i walki z wymiocinami pod brodą nie przemówiła do mnie. Rozpędzają się. Pierwszy szereg stanowiły żółtodzioby dzierżące wielkie, drewniane tarcze. Mam wrażenie, że mają tak ciężkie i grube zbroje, że nawet jakby chcieli, nie będą mogli się ruszyć. Nie mówiąc już o ucieczce. Drugi szereg stanowiły również żółtodzioby, z tym że oni trzymali trzy i pół metrowe piki. Mieli założony również ciężki pancerz, w prawej ręce trzymali pikę około półtora metra od grotu, w lewej, opartą o ziemię grubą pawęż. Pozostało około kilometra. Trzeci szereg stanowili ludzie po dwóch lub trzech bitwach. To oni celowali piką. Pięćset metrów. Niech to będzie sen, niech to będzie sen. Dzisiaj w nocy miałem sen, ale raczej tych z rodzaju spadania ze schodów i lądowania na twardej posadce. Ziemia pod moimi stopami drżała. Niektóre elementy mojego uzbrojenia także drżały. Twarda posadka zbliżała się nie ubłaganie. Sto metrów. Zamknąłem oczy. Otworzyłem. Trzydzieści metrów. Pikinier przede mną podał mi końcówkę piki. Miałem popchnąć do przodu, ale nie zmieniać ułożenia drzewca. Znowu zamknąłem oczy i znowu otworzyłem. Serce biło mi szybciej niż, drgała ziemia pode mną. Usłyszałem komendę i pchnąłem pikę do przodu. Grot przebił przebił nakarczek, później szyję konia. Pika przeleciała na wylot i przebiła również jeźdźca. Tarcie tarcz, dźwięk pękających kości, krzyki i jęki ludzi, ale ja nie naruszony. Koń przygniótł żołnierza w mojej kolumnie, w pierwszym szeregu. Z tyłu usłyszałem o wyjęciu mieczy. Kurz, dawał widoczność co najwyżej do piętnastu metrów. Pikinier z prawej, nie miał tak dobrego oka, co żołnierz stojący przede mną. Dwóch żółtodziobów w drugim szeregu zostało przygniecionych przez czarną, nie żyjącą już klacz. Po szarży kawalerii, straty nie były tak duże jak oczekiwano. Spojrzałem się w tył. Około dziesięć metrów ode mnie, z lewej strony powstał wyłom. Konie przedarły się do szóstego szeregu. Poczułem drżenie gleby. Na twarzy piechura za mną zobaczyłem przerażenie, a w jego przyłbicy odbicie nadjeżdżającej kawalerii. Piach podniesiony po pierwszej szarży opadł. Śmierć była blisko. Uformowaliśmy szyk od nowa. Przypominał mi płot na moim podwórku, z licznymi dziurami przez które wychodziły ciekawskie kury lub wchodziły głodne lisy. Znowu odliczanie, rozkaz do pchnięcia piki, tym razem pikinier chybił. Koń zmiażdżył żółtodziobów w pierwszym i drugim szeregu. Rycerz przebił kopią pikiniera przede mną. Odchyliłem się do tyłu, co uratowało mnie przed wystającym z pleców mężczyzny ostrym grotem, lecz nie uchroniło mnie przed zwłokami pikiniera. Ciało mężczyzny przygniotło mnie. Leżałem na błotnistej glebie, wśród trupów ludzi, których nie znałem. Nade mną widziałem pochmurne niebo. Już nie padało.

Na kilka chwil straciłem przytomność. Odepchnąłem ciało pikiniera na bok. Kawaleria zniknęła. Z trudem podniosłem głowę i rozejrzałem się wokół siebie. Linia armii przesunęła się około piętnaście metrów w tył. Z lewej widok przysłaniało mi wielkie sadło brązowego konia. Jakiś piechur w pierwszym szeregu zobaczył, że się ruszam. Zawołał i podbiegł do mnie. Pomógł mi wstać i wziął pod ramię.

- Możesz walczyć?- zapytał

- Tak - odpowiedziałem, lecz sam w to nie wierzyłem. Strach już całkowicie opanował moje ciało.

Dostałem uzbrojenie po jakimś zmarłym żołnierzu. Dosyć duża, okrągła, drewniana tarcza i lekki miecz jednoręczny. Dostałem miejsce znowu w czwartym szeregu tuż przed łucznikami. Stałem przed wysokim blondynem ubranym w czarną kolczugę. Strzelec dzierżył długi łuk z bukowego drewna. W odległości około jednego kilometra kroczyło pięć batalionów ciężkiej piechoty, oddalonych od siebie około dziesięciu metrów. Za nimi około ośmiu batalionów piechurów.

Jeszcze przed szarżą konnicy było nas trzy tysiące, ale sądząc po trupach przed pierwszym szeregiem, straciliśmy od pięciuset do tysiąca ludzi. Rozpogadzało się. Bataliony armii wroga oświetlały mocne promienie letniego słońca. My staliśmy jeszcze w cieniu. Na długości około jednego kilometra na wzniesieniu, po prawej stronie, widziałem mały bór sosnowy. Z lewej rozciągała się linia armii Jutungu. Armii do której ja należałem. Armii do której miałem obowiązek dołączyć, żeby pokazać, że jestem patriotą. Nienawidzę tego kraju i nie chce być patriotą. Nie cierpię polityki tego państwa, ani żadnej zapchlonej uliczki ukochanej przez króla, stolicy. Od urodzenia jestem rolnikiem, odziedziczyłem po ojcu, który też był rolnikiem, mały kawałek ziemi niedaleko Wielkiej Zatoki. Moja prababka, od strony matki mojej matki, podobno była Pierwszą Tarczowniczką u Wielkiego Eda. Matka nauczyła mnie wywijać dwoma tarczami, a ojciec orać pole. Umiejętności nauczone przez mamę, były dobre do obrony przed bandytami, którzy najczęściej kradli ziemniaki, zaś dzięki tacie mogłem utrzymać moją małą ojczyznę. Poczułem popchnięcie z lewej. Zapatrzyłem się w zielony las po prawej, tymczasem od frontu zbliżał się legendarny batalion Sol’niger, do którego rekrutowano najlepszych żołnierzy całego królestwa Brientu. Nosili czarne tuniki, na które mieli ubrane grube, zielone kolczugi. Na trójkątnych, stalowych tarczach mieli namalowane czarne słońce na zielonym tle. Za Sol’niger z lewej i z prawej strony ciągnęły się pięć batalionów ciężkiej piechoty.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Violet 20.09.2017
    Dobrze opisana bitwa od środka. Przeczytałam z ciekawością, ale końcówka nieco zawiodła, oczekiwałam czegoś więcej.
    Proponowałbym zmienić nazwę maści koni, ponieważ mocno zgrzytają i na pewno nie dodają profesjonalizmu. Brązowy koń to maść kasztanowata( jeśli jest cały brązowy) lub gniady( czarna grzywa i ogon, reszta ciała bązowa), maść kara występuje wtedy, gdy koń jest czarny.Daję 4+ .
    Pozdrawiam.
  • Mnichov 21.09.2017
    Opowiadanie nie jest skończone, dziękuję za pozytywną opinię dodającą motywacji. Końcówka zawiodła bo nie ma zakończenia, czy zacząłem wprowadzać jakieś nazwy własne? Konie poprawię. Dzięki
  • Pasja 21.09.2017
    Logistyka i taktyka świetnie dopracowana. Walka trwa. Konie zawsze towarzyszyły ludziom w codziennym życiu. W czasie wojny i po. Dzisiaj te zwierzęta to już trochę stereotyp na wsi. Opowieści o konnicy zna z ust mojego dziadka, który był w ułanach i ponoć siedem razy w ataku. Koń był jego przyjacielem i wybawcą. Patriotyzm? Cóż to jest w dzisiejszej rzeczywistości. Puste slogany. Ja już też nie chcę słuchać o martyrologii naszego narodu. O tym kto jest dobry, a kto zły. Bardzo mocne przesłanie i bardzo dobrze napisane. Rozumiem twój patriotyzm na siłę. Ale czy nie powinniśmy powiedzieć dość. Tylko kto nas usłyszy. Chyba tylko konie. Pozdrawiam serdecznie 5)
  • Mnichov 22.09.2017
    dzięki :D
  • A.E.Black 22.09.2017
    Och, wow, wyśmienicie opisana bitwa! Nie powiem, poczułam się nią zainspirowana ;-)
    Poza tym znalazłam parę błędów.

    "Mimo, że..." --> spójników złożonych się nie rozdziela.

    "nie ubłaganie", "nie naruszony", "nie żyjącą" --> "nie" z rzeczownikami, przysłówkami i przymiotnikami piszemy łącznie ;-)

    "z licznymi dziurami przez które" --> przecinek przed "przez które".

    "Armii do której" --> przecinek przed "do której".

    "Nie cierpię polityki tego państwa, ani żadnej..." --> przecinek przed "ani" jest zbędny.

    "Możesz walczyć?- zapytał" --> kropka po zapytał.

    To chyba tyle. Czekam na inne opowieści. Miłego wieczoru!
  • Mnichov 22.09.2017
    dzięki, za wypisanie błędów :) co mogę powiedzieć czasem się zdarza zapomnieć :P

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania