Czy warto być głupim?

Filip- tak ma na imię. Czy można go nazwać moim przyjacielem? To może byłyby za duże słowa. Ale kolegą jest na pewno.

 

Znam go już długo, gdyż chodziliśmy razem do podstawówki. Już wtedy był jakiś inny niż reszta. Chyba myślał intensywniej niż inni, ale bez wątpienia częściej. Gdy po lekcjach szliśmy do parku, on zamiast gonić kaczki siedział, na ławce i myślał. Tak samo było na przerwach. Nie chciał się z nami bawić w Muminki -Ninja, lecz wolał towarzystwo własnych myśli. Czytał dużo książek i komiksów oraz trochę rysował.

 

Miał szczęście, że chodził do szkoły w Śródmieściu. Na Woli, Mokotowie czy Pradze (jeśli ktoś nie wie, to pod tą nazwą kryją się trzy dzielnice, z których jedna nawet nie nazywa się Praga) miałby codziennie spłuczkę. Myśmy go jednak tolerowali, a nawet lubili. Był poza tym potrzebny. Kiedyś z kolegami chcieliśmy wysadzić kibel szkolny w powietrze, ale nie wiedzieliśmy jak to uczynić. On wiedział i skonstruował nam bombę. W podziękowaniu dostał od każdego z nas po butelce Frugo.

 

Uczył się dobrze, ale czasami miał problemy. Gdy nauczycielka na przyrodzie zapytała go ile jest planet w układzie słonecznym, to odparł:

 

-Ale łącznie z Plutonem czy bez?

 

Kiedy indziej podpadł na polskim, gdyż przy omawianiu „Tomka u źródeł Amazonki”, porównał go do Kapuścińskiego. Przez takie jazdy nauczyciele obniżali mu stopnie.

 

Naprawdę był zły tylko z wf-u. W czwartej klasie groziło mu niezdanie z tego przedmiotu. Dostał jednak zwolnienie lekarskie. Nie pamiętam na co ono była ani ile kosztowało.

 

Po podstawówce ukończył najlepsze gimnazjum i najlepsze liceum, a maturę zdał na 90%. Potem poszedł studiować dziennie filozofię, wieczorowo chemię, a zaocznie archeologię.

 

Cały czas jednak myślał. Tak był zajęty tymi myślami, że nie raz wpadł na latarnię.

 

Miewał też dziwne przygody. Kiedyś, stojąc na mostku w Łazienkach, zobaczył w oddali dwie dziewczyny. Postanowił nie schodzić z mostka, póki one nie pójdą sobie. I stał tak pół godziny. Okazało się, że one postanowiły stać, dopóki on nie zejdzie z mostu. Już nie pamiętam, kto ustąpił.

 

Ja lubiłem z nim gadać o tym i o owym, gdyż miał dużą wiedzę i fajne przemyślenia. Był jednak oderwany od rzeczywistości. Bardziej niż ja. Nawet bardziej niż moja siostra.

 

Nie pił, nie palił i nie ćpał. Tylko czytał, czytał i czytał. A co najważniejsze, rozumiał co czyta. Dla porównania moja mama czyta Paulo Coelho, ale nie rozumie, o co w tym chodzi, chociaż jest tą twórczością zainspirowana.

 

Pamiętam jak kiedyś spotkaliśmy go z Bidonem przy warszawskiej Nike. Ubrany był tego dnia w czerwoną muszkę i shorty. To była ważna rozmowa, więc warto ją opowiedzieć.

 

-Napijesz się, Filipie? -spytałem podawszy mu piwo.

 

-Przecież wiecie, że nie pijam. - Odmówił.

 

-A zapalisz chociaż? - wtrącił się Bidon.

 

-To też nie dla mnie. W ogóle to muszę już lecieć. W domu chcę posłuchać bluesa.

 

-Ja tam wolę punka. - Powiedział Bidon.

 

Ja zaś rzekłem:

 

-Może, jednak, byś został z nami. Wyglądasz na przybitego.

 

-Jak tu nie być smutnym?- jego głos był naprawdę markotny.- Ja nie pasuję go tego świata. Nienawidzę dwóch rzeczy, które nim rządzą. Po pierwsze chamstwa.

 

-Chamstwo, świetna rzecz! - Bidon nie krył swojego zażenowania, a wręcz oburzenia.

 

-Po drugie głupoty.- kontynuował Filip, nie zwracając uwagi na tego głąba- ja jak Pitagoras pragnę być mądrym.

 

-A jakie są korzyści z bycia mądrym?- Bidon był chyba zaintrygowany.

 

-A jakie są korzyści z bycia głupim?- Filip odwrócił pytanie. Potem się oddalił.

 

-Ale pojeb!- powiedział mój kolega. Sam nie wiem czy do mnie czy, do siebie samego.

 

Czas miał jednak pokazać, że warto być mądrym. Filip, poszukując ludzi na swoim poziomie, zapisał się do elitarnego klubu filmowego.

 

Pierwszego dnia przyjął go profesor.

 

-Widzisz młodzieńcze, nas interesują tylko najlepsze filmy. Będziemy ci pożyczali same perełki. Kontakt z tymi dziełami sztuki sprawi, że zyskasz szacunek wśród ludzi.

 

Filip nie chciał się przyznać, ale miał poważne wątpliwości. Doświadczenie mu mówiło, że szacunek zdobywa się za chlanie, narkotyki i bójki. Sztuki większość ludzi bynajmniej nie ceni.

 

Wziął jednak od profesora trzy filmy i włożył je do reklamówki z napisem: „Sprzątaj po swoim psie”.

 

Gdy wracał do domu było już ciemno. Znienacka stanęło przed nim trzech, może czterech typów. Takie ni to skiny, ni to gity, ni to dresy. Niezbyt miły widok dla niskiego okularnika w muszce w grochy.

 

-Pokaż, co tam masz mały! - powiedział, a właściwie wydał rozkaz jeden.

 

Filip nie miał wyboru. Drżącą ręką podał reklamówkę.

 

Byczek wyjął DVD.

 

-Hmm, Romper Stomper, Symetria, Mechaniczna pomarańcza. Spoko, szacun!

 

Oddali mu filmy i pozwolili przejść.

 

Uradowany i zaskoczony zarazem Filip, pomyślał sobie:

 

-Nie wierzyłem, a jednak Profesor miał rację. Dzięki tym filmom zyskałem uznanie.

 

Chyba teraz przyznacie sami, że lepiej być mądrym niż głupim.

 

Marek Adam Grabowski

 

Warszawa 2018

Zapisać Marzenia

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (26)

  • Canulas 09.02.2019
    "-Napijesz się, Filipie?-spytałem podawszy mu piwo.



    -Przecież wiecie, że nie pijam. - odmówił.



    -A zapalisz chociaż? - wtrącił się Bidon.



    -To też nie dla mnie. W ogóle to muszę już lecieć. W domu chcę posłuchać bluesa.



    -Ja tam wolę punka. - powiedział Bidon." - w pierwszym bra spacji. W drugim i piątym niepotrzebne kropki. W piątym jeszcze po drugiej kropce brak wielkiej litery.

    Dużo takich detali, do tego tekst straszliwie rozenterowany. Źle się czyta.
    Przemyślenia - w sensie sama fabuła - całkiem ok. Życiowa nieprzesadzona historia. Rozbija się jednak o detale techniczne.
  • Poprawię te błędy. Wolę jednak żeby oceniano mnie za treść, a nie jak to ująłeś "dekale techniczne". Pozdrawiam!
  • Canulas 09.02.2019
    Marek Adam Grabowski, to sorry, ale dla mnie te rzeczy są zespajalne, zbieżne, nierozłączne. Trafiają się czasem niuanse, na które przymyka się oko, ale jeśli lwią częścią opowiadania jest dialog, ten dialog musi być napisany poprawnie.
    Nie bardzo leży mi estetyka rozstrzelania wersów (rozenterowanie), ale to akurat kwestia gustu, więc tu faktycznie możesz się nie zgodzić. Jeśli jednak idzie o technikalia – werdykt mam, jaki mam.
    Pozdrox
  • Poprawiłem. Sorry, że dopiero.
  • Poprawiłem. Sorry, że dopiero.
  • Klower Luin 09.02.2019
    Sorki, ale za cholerę nie mogę zrozumieć o co chodzi w tej historii. To znaczy o przekaz za nim idący. Cała sytuacja, w której gość spotyka trzech typków, którzy postawiają go nie okraść i jeszcze oddają fanty tylko ze względu na filmy w reklamówce? WTF. Sorki, ale cała historia się po prostu nie klei.
  • Gdyż nie znasz tych filmów. Poczytaj o nich w necie, a zrozumiesz. Pozdrawiam!
  • Klower Luin 09.02.2019
    Marek Adam Grabowski znam doskonale te filmy i takowe środowisko :) Sorki, ale nikt w nim nie bawi się w "ą ę", bo to jeszcze gorzej i działa zwykle, jak płachta na byka. Poza tym nawet literatura musi w pewien sposób odzwierciedlać rzeczywistość, bo w momencie, kiedy jest zbyt abstrakcyjna, świat przedstawiony w opowiadaniu staje się nie wiarygodny, a to właśnie na owej wiarygodności powinno ci zależeć. Nawet jeżeli piszesz o orkach czy elfach, czytelnik musi uwierzyć w świat, który mu przedstawiasz, w przeciwnym razie jest to zwyczajny kicz.
  • Ale ja nigdzie nie twierdzę, że ta historia jest realne? Finał to zwykły żart i tyle. Przepraszam, że zasugerowałem ci niewiedzę.
  • Ale ja nigdzie nie twierdzę, że ta historia jest realne? Finał to zwykły żart i tyle. Przepraszam, że zasugerowałem ci niewiedzę.
  • GrzybySąSpoko 09.02.2019
    ein
  • NihiluśSmurf 09.02.2019
    Daję na razie pięć za tytuł. Postaram się później wrócić do tekstu.
  • Ale kredyt zaufania!
  • NihiluśSmurf 09.02.2019
    A to nie wiedziałem, że tak to potraktujesz, no ale skoro już wziąłeś, to może opowiem Ci o oprocentowaniu?
  • Marian 09.02.2019
    To wieczorne wydarzenie to było takie uliczne science fiction. Lubię takie zaskoczki w zakończeniu. W sumie fajny tekst.
  • Bardzo mi miło. Dzięki!
  • Florian Konrad 09.02.2019
    młodzi ludzie ,a w tym tekście mówią językiem pożyczonym od wielmożnych państwa z czasów Prusa... Napijesz się, Filipie? - mówi znajomy do znajomego? - wiesz, ze nie pijam... trzeba jeszcze dodać - wielmożny panie, bom abstynent :))) sztuczny, archaizujący niepotrzebnie język dialogów
  • Akurat zdanie napijesz się słyszałem 10 0000 razy u młodych ludzi.
  • Florian Konrad 09.02.2019
    ale Filipie? Tak protekcjonalnie mógł mówić guwerner w XIX wieku do młodego panicza. "Napijesz się, Filip?" - powiedziałby niegramatycznie, ale potocznie prawie każdy młody. albo ,,chcesz browca?"
  • Tu masz racje; ale ja bardzo lubię używać wołacza.
  • Tu masz racje; ale ja bardzo lubię używać wołacza.
  • Kim 09.02.2019
    Florian Konrad Może to są sebixy, które stylizują się na arystokratów i autor zrobił to celowo. xD
    -Napijesz się, Filipie?
  • NihiluśSmurf 11.02.2019
    Przeczytałem. No, ja nie przyznam, bo to pewnie zależy od sytuacji. Dodatkowo jeszcze dochodzi opcja tzw. "rżnięcia głupa", która niejednemu pewnie i nieraz życie uratowała. Sama historia podoba mi się. Przeczytałem jak to się mówi "jednym tchem". Przypomniał mi się przy okazji mój kumpel z podstawówki, który na zaczepki osiedlowych kiboli w stylu "Za kim idziesz?" odpowiadał ponoć "A która drużyna tutaj dominuje?"
  • Dzięki. Bardzo mi miło.
  • Dekaos Dondi 5 miesięcy temu
    Marek Adam Grabowski↔No... taki jakby życiowy tekst.
    "Tylko czytał, czytał i czytał. A co najważniejsze, rozumiał co czyta".→fajne!!
    Sądzę, iż "Mechaniczna pomarańcza" mogła zaważyć na przepuszczeniu.
    Taki "inny film"
    Już sam początek, z taką właśnie muzyką... :)↔Pozdrawiam🤣
  • Marek Adam Grabowski 5 miesięcy temu
    Dekaos Dondi Miło mi, że ktoś zagląda jeszcze do takich staroci. Ten cytat to parafraza Stalina. Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania