Daily Terribles 1

Daily Terribles

 

Tak się składa, że w dobie poświątecznych wyprzedaży wybrałem się do pobliskiego sklepu z wysokimi obcasami, żeby zobaczyć, czy nie znajdę czegoś dla żony - kolczyki były trafionym prezentem, ale warto byłoby i na nowy rok coś ładnego jej sprezentować. Tak ciężko pracuje, dziewczyna, mogłaby ciężko pracować w ładnych butach przecież.

Wybrałem się do Galerii.

I wyszło na to, że szybko kupiłem pierwszą parę, która wpadła mi w oko. Potem zaś zawiesiłem się nieco, bo stałem w sklepie i obserwowałem, co też przymierzy taka paniusia, która stała z nastoletnią córką w czapce z wielkim pomponem i jakimś facetem, zachowującym cichą, niemalże refleksyjną powagę w obliczu okoliczności. Babeczka, cała w skórzanej czerni i połyskującym gdzieniegdzie srebrze klamer i guzików, do spółki z facetem (również w czerni) stanowili niejako oazę majestatu w sklepie, do którego wbiegł właśnie rozszalały tłum panienek, które najwyraźniej kończyły pierwszą zmianę w przygaleryjnym burdeliku i przybyły tu, by jak my wszyscy, upolować coś dla siebie. Dziewczyna z pomponem tupnęła z wysokiego obcasa na matkę, ale przez ogólną wrzawę ledwo usłyszałem.

Musiałem zatem zrobić krok bliżej.

Dziewczyna miała na sobie czarne leginsy, ledwo opinające jej dosyć chude, niekrągłe jeszcze kształty, ogromną, zieloną kurtkę z gatunku tych, które w opowiadaniach o starych ludziach i morzu ci pierwsi wieszają na kołku po powrocie z długiego, samotnego spaceru. A na stopach miała połyskujące lakierem szpile, wyższe nawet niż te na nogach mamusi. I narzekała okropnie.

— W takich butach to chociaż mnie w szkole zauważą.

— Nie — skwitowała zawodzenie matka, stojąc tak, by jedna noga na lekkim ugięciu pozwalała dostrzec kawałek nieco zdartej, trójkątnej podeszwy. Facet zezował w tamtym kierunku.

— Ale mamo, żaden chłopak się za mną nie ogląda, a za tobą tak!

I ta blondynka z ciasno upiętymi włosami spojrzała na córkę, na tę chudą ludzką żyrafę w okularach, jeszcze niegotową na życie w świecie dorosłych i mówi:

— Jestem dyrektorką szkoły, słonko, muszą na mnie patrzeć. Muszą się bać — powiedziała, odwracając lekko głowę i stojący obok facet (zakładam, że ojciec dziewczynki) pokiwał głową. Nieco zbyt ochoczo, ale szybko się opamiętał.

Mała nie dawała za wygraną, przecież skoro rodzice weszli już do sklepu, to znaczy, że jest szansa na ugranie czegoś, zasada stara jak świat.

— Przecież to nie muszą być takie jak twoje, mamo, przecież nie chodzi o to — zniżyła głos i pochyliła się konspiracyjnie, spoglądając na mnie spod lekko zmarszczonych brwi, co uczyniła i jej matka — żeby kręcili się wokół mnie jacyś... fetyszyści.

Ojciec pokręcił głową, matka zassała przez zęby powietrze tak, że cofnąłem się o krok i zainteresowałem parą gejów, którzy mierzyli właśnie kozaki do kręcenia się na rurze. Na ich ledwo przykrytych białym spandeksem sterczących penisach widniało jakieś znajome logo.

— Fetyszystami się nie przejmuj, dziecko — powiedziała matka, bawiąc się łańcuszkiem. Spodziewałem się, że to łańcuszek od torebki, ale nigdzie jej nie widziałem. Pomyślałem wtedy, że może facet schował pod tą skórą, w którą był obleczony. Albo dziewczynka pod płaszczem ma. Wydało mi się to dziwne, ale patrząc na blondynkę ze związanymi włosami uznałem, że może taką bardzo drogą w tym dzikim sklepie pod kurtkę schowały na czas przymierzania, na przykład żeby nikt nie zajebał.

— Idź, kup jej te buty — powiedziała i facet oddalił się z pudełkiem.

Obserwowałem, jak tam w tłumie półnagich, trajkoczących, pachnących oriflejmem i tequilą kobiet, spędza dobry kwadrans, czekając grzecznie w kolejce. W tym czasie jego córka (tak myślę) przymierzała kolejne, coraz wyższe buty, stając się coraz wyższa, coraz bardziej krzykliwa, aż dotarło do mnie, że nie widzę już tych jej okropnych okularów, tej kurtawy starego poławiacza śledzi ani tej ogromnej czapy z jeszcze większym pomponem, tylko widzę ją za kilka lat, jak wokół niej i jej matki orbituje stadko mężczyzn, gotowych spełniać wszystkie ich życzenia. Na początek tylko wobec matki, ale coraz śmielej i śmielej, również wokół piękniejącej z dnia na dzień dziewczyny.

Aż mi się od tego ciepło zrobiło i włożyłem palec pod chustę, za pomocą której osłaniam szyję od zimna. Wszak koniec grudnia, nikt nie chce spędzić sylwestra w otoczeniu kichających i smarkających dzieci i babć w przychodni, słuchając o strasznych chorobach nieznajomych. Ani mi się śni. I w międzyczasie ta bardzo szczupła żyrafa w okularach, lekko niezgrabnym jeszcze krokiem osoby nienawykłej do przemieszczenia środka ciężkości i dodatkowych centymetrów podeszła do stojącego grzecznie w kolejce ojca i bez słowa wręczyła mu kilka kolejnych pudełek.

Staliśmy tak, zamknięci w niewielkiej bańce tu i teraz (tam i wtedy): Młoda w kurtce, teraz wyższa już ode mnie, pod piętą pewnie już nie -naście, a -dzieścia ileś. Mama, cała w skórach i biżuterii, cicha, poważna, oszczędnymi gestami wskazuje kolejne pary do przymierzenia lub zaobserwowania przez młodą, która równie oszczędnymi ruchami głowy potwierdza lub zaprzecza. Ja, stojący nie dalej niż trzy metry od nich, cichy świadek i mimo wszystko współuczestnik tej sceny, oparty o regał z przeceną. Po mojej prawej wybrzuszenia majtek wyginających się gejów z umalowanymi oczami. Nieco dalej zaś kasa, od której powoli i ostrożnie szedł już facet w czerni. Dziewczynka czegoś nie usłyszała, gdy matka poklepała ją lekko po plecach, dając drugą ręką znak facetowi, żeby podszedł.

— Co mówiłaś?

— Powiedziałam: masz rację. Fetyszystami się nie przejmuj — dodała, rozwijając podłużny łańcuszek. Na końcu było małe kółeczko z gatunku tych, jakie mają alpiniści. Przypięła je facetowi do szyi. Musiał pewnie mieć obrożę, której nie zauważyłem. — Są niegroźni.

— Nie ma się czym przejmować — dodała, po czym cała trójka przedefilowała przez sklep i skierowali się ku wyjściu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (23)

  • Pan Buczybór 29.12.2018
    Taka spokojna, codzienna scena, z pewnym drobnymi, specyficznymi szczegółami. Przede wszystkim napisane świetnie i czytanie tego to czysta przyjemność. Bardzo, bardzo fajne opko.
  • Okropny 29.12.2018
    Dzięki, Bucz. Planowo chcę pisać dziennie jeden tekst w tym stylu, wiesz, zawziąć się, godzina dziennie ;]
  • Neurotyk 29.12.2018
    Spokojny, drobiazgiwy opis pełen obserwacji i wniosków, które autor Okropny nie poddał większej, subiektywnej ocenie- pozostawił to czytelnikowi.

    Stylem Marka Nowakowskiego- mały realizm.

    Lektura, jak pisało Buczysko, lekka, ale nie głupia. Mądra bez madrowania.

    Jak innych odsłon twoich nie czulem, tak teraz jo.

    Baj

    5
  • Okropny 29.12.2018
    Dzięki, Neuro. Doceniam, żeś wpadł i przejrzał :]
  • Kapelusznik 30.12.2018
    No Okropny....
    Mam Tobie... Panie Kolego, jedno tylko do powiedzenia
    HAHAHAHAHAHAAHHAHAHAAH!
    DOBRE!
    No to się nazywa scenka z życia!
    Piąteczka
    Pozdrawiam
    Kapelusznik
  • Okropny 30.12.2018
    Dzięki za salwę śmiechu, Kapeluszniku. Pozdrawiam również.
  • Canulas 30.12.2018
    "Dziewczyna z pomponem tupnęła z wysokiego obcasa na matkę, ale przez ogólną wrzawę ledwo usłyszałem.

    Musiałem zatem zrobić krok bliżej." - ach, stalking w najczystszej postaci.


    "— Nie ma się czym przejmować — dodała, po czym cała trójka przedefilowała przez sklep i skierowali się ku wyjściu." - nioe wiem czy nie lepiej "skierowała się"

    Spoko scena. Końcówka każe zapytać: "ale, że naprawdę?"
  • Okropny 30.12.2018
    Naprawdę, naprawdę.
  • Bardzo ciekawy kawałek tekstu. Byłem czytałem i zostawiłem co się należ!
  • Okropny 30.12.2018
    Dzięki, Maurycy. Cieszę się, że przyjąłeś pozytywnie :)
  • 00.00 30.12.2018
    Okropny jesteś, tak wnikliwie obserwować, nieładnie. :)
    Czy to był na pewno zwykły obuwniczy? :)
    Z pazurem, dystansem, po prostu udane.
  • Okropny 30.12.2018
    Szu, to zdecydowanie nie był zwykły obuwniczy ;-)
    Dzięki za wizytę :-)
  • Dekaos Dondi 30.12.2018
    W sensie subiektywnym, bardzo w moim guście. Żadne okropne! Aż musiałem skomentować. Pozdrawiam→5
  • Okropny 30.12.2018
    Wdzięczny jestem i doceniam te odwiedziny i komentarz :-) pozdrØ
  • stefanklakson 30.12.2018
    Dobrze napisany tekst, Okropny! Pozdrawiam, Stefan.
  • Okropny 30.12.2018
    Dzięki, Stefan :-)
  • Agnieszka Gu 30.12.2018
    Witam,
    Masz zdolność opisywania prostych, nieomal codziennych historyji w interesujący i bardzo lekki sposób ;))
    Ale to już wiesz... ;))
    Pozdrowionka :))
  • Okropny 31.12.2018
    Ahoj, Agu :-) Dzięki za wizytę i komentarz :-)
  • AniazKalisza 31.12.2018
    Już wiem czemu podskórnie nienawidzę galerii handlowych i myśli o posiadaniu dzieci xD
  • Okropny 31.12.2018
    Boisz się, że córka ci wyrośnie na nosicielkę?
  • AniazKalisza 01.01.2019
    Okropny raczej na nastolatkę która tupie nóżkami kiedy jest niezadowolona xD
  • maciekzolnowski 14.07.2019
    Jestem zawzięcie za Twoim zawzięciem się!
    "Planowo chcę pisać dziennie jeden tekst w tym stylu, wiesz, zawziąć się, godzina dziennie".
    Uwielbiam "obyczajówki", takie, a do tego - świetnie napisane! :)
  • Okropny 14.07.2019
    Nie jest łatwo robić to i inne rzeczy, więc trochę te moje daily teksty poszły w odstawkę (projekt książka pochłania 1/3 mojej doby, plus odgrzewam mój komiks internetowy) - ale i tak miło mi, że zajrzałeś, i że Ci się podobało. Z pozdrowieniami :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania