Daily Terribles 67
U nas w sklepie w lodówce z energetykami zagnieździły się dzisiaj kurczaki, zbiegłe z pobliskich ferm. Dotkliwie podziobały czterech kierowników sklepu, burmistrza i pana Stacha, który ponoć na kurach zna się jak mało kto. Jego podziobały najbardziej, bo to właśnie pan Stach został przez wszystkich oddelegowany do załatwienia sprawy z kurczakami, polubownie.
Kurczaki nie dawały się wynieść, na próby przemieszczenia lodówki reagowały szatańskimi dźwiękami, aż proboszczowi z kościoła naprzeciwko zamknięta w szafce monstrancja podskoczyła i urwała zawiasy w drzwiczkach. Dopiero na prośbę miejscowej blond-seksbomby kuraki przeniosły się na dział mięsny, gdzie wprowadziły rządy na miarę N'dranghety. Tam teraz dzieci z papierosami w ustach i palcami na spustach maszynówek patrolują ladę nabiału i dział pieczywa, nic sobie nie robiąc z polityki firmy, kierowników i klientów w coraz dłuższych kolejkach.
Największym poszkodowanym w tej sprawie oczywiście znowu jestem ja, gdyż musiałem gołymi rękami sprzątać lodówkę, inhalując się ptasim gównem. Tyle dobrego, że mogłem zacząć po tym, gdy już kierownicy przestali się dookoła plątać z rękami w kieszeniach firmowych polarów i rozeszli się do domów.
Komentarze (13)
Bardzo fajne.
Dośpiewałem se trochę, thanks man
Krótkie, ale treściwe i obrazowe. I o dziwo dosyć życiowe.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania