Daj ostatni łyk powietrza, proszę...

Siedzę w zatęchłym, starym, brudnym pokoju. Śmierdzi, ale ja tego nie czuję, przyzwyczaiłem się. Przyzwyczaiłem się, by ten śmietnik, ten gnijący kokon, to gniazdo brudu i wszelkiej odrazy nazywać domem. Nie widzę odpadającego tynku, niekończących się wzorów pleśni, grzyba i nieznanej ohydy. Nie widzę już od lat. Moje oczy są ślepe, białe i mgliste, jak u zwłok. Tak. Jestem truchłem, rozpadającym się trupem. Gniję, umieram. Moja skóra, cienka jak pergamin, szara jak kurz zalegający na owocach tego świata, przypomina brudną szybę, przez którą patrzę na swe słabe organy, ledwo pracujące tętnice. Patrzę, dobre sobie, raczej wyczuwam. Tych pare kosmków włosów, ktore mi pozostały, oblepiają mi twarz. Przez tę podziurawioną firanę widać bladą czaszkę i wynędzniałe oblicze. Moje oblicze, oblicze świata, którego jestem dzieckiem.

Trzymam w dłoniach swój najcenniejszy skarb. Moją twarz zakrywa gumowa maska, której rura biegnie do szklanej kuli, gdzie schowany jest mój skarb. Mała, zielona roślinka.

- Oddychaj kochana, oddychaj - szepczę głosem zniekształconym przez gumę maski, delikatnie gładząc powierzchnię szkła palcami, których spora część to strupy - Jak ty oddychasz, to i ja oddycham.

Jeżeli te spazmatyczne ruchy mojej wklęsłej klatki można nazwać oddechem. To raczej rozpaczliwe pochłanianie kolejnych sekund egzystencji. Ze ślepych oczu zaczynają płynąć łzy.

- Tak bardzo chciałbym cię dotknąć. Babcia opowiadała mi, że kiedyś wystarczyło wyjrzeć przez okno, by was zobaczyć. Gdzie jesteście? Dlaczego nas opuściliście?

Odwracam głowę i patrzę na widok za własnym oknem. Zgliszcza, śmierć, popiół, piach, poprostu nic. Nic tam nie ma, a było tak wiele.

- Nie uciekliście... To my was przepędziliśmy. Przepędziliśmy własną matkę. Jak mogliśmy?

Nie powininem płakać, zużywam za dużo drogocennego tlenu. Robi mi się ciemno przed oczami, świat zaczyna wirować, nagle przewracam się wzmiecając tumany kurzu. Może powinienem umrzeć? Przecież jestem tylko pasożytem dla mojego skarbu. Mój skarb... Najcenniejszy... Utracony...

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Haruu 12.08.2015
    Ładne, 5 c:
  • Chris 12.08.2015
    To co chciałem przedstawić nie jest ładne... :)
  • NataliaO 12.08.2015
    nie czuję się jak pasożyt, ale jak istota, która jest zmęczona i zastanawia się właśnie nad tym czy powinna umrzeć... Nostalgiczne, ciekawe opowiadanie; 5:)
  • NataliaO 12.08.2015
    ps. tytuł mi się podoba
  • DuŚka ^.^ 12.08.2015
    Jak Ty potrafisz pięknie pisać :") piękne w swym smutku, 5
    Niech Twoja roślinka nie przestaje oddychać,byś i Ty mógł przeżyć
  • Prue 12.08.2015
    Ładny tekst. Wywołuje nostalgię. Dam 4
  • KarolaKorman 13.08.2015
    Ładnie napisane, ale czegoś mi zabrakło 4
  • Marzycielka29 13.08.2015
    Bardzo dobre! Doskonale ujełeś ogromny problem. Pokazałeś uczucia, 5;)
  • Ktokolwiek 13.08.2015
    bardzo dobre przedstawienie bardzo poważnego problemu. Niewielu to widzi. Jeśli ludzkość nie przestanie być na ziemi pasożytem, możemy właśnie takiej przyszłości się doczekać.
  • Ronja 13.08.2015
    Nie śmiecę na ulicy i segreguję plastik, czy to się liczy? ;)
    A tak na poważnie - eko-tematy to nie moje klimaty, aczkolwiek problem, jak zawsze u ciebie, ujęty z klasą :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania