Poprzednie częściDaję ci siebie #1

Daję ci siebie #4

♪ https://www.youtube.com/watch?v=5rrv0TUMWaM ♪

 

Umbria z pewnością byłaby piękna, gdyby nie przywitała nas krajobrazem po trzęsieniu ziemi. Część zniszczeń została już usunięta, ale ta część Włoch stanowczo nie przypominała siebie jeszcze sprzed tygodnia. Patrząc na to, czułam ucisk w gardle. Nigdy nie mogłam pogodzić się z faktem, że choć Włochy były pięknym krajem, posługującym się tak uroczym i melodyjnym językiem, wciąż były narażone na trzęsienia ziemi, które zawsze pociągały ze sobą ofiary.

Gdyby Sebastian tu zginął, nigdy bym sobie nie wybaczyła… sama nie wiem, czego. Tego, że z nim nie poleciałam, czy może, że nigdy w pełni nie powiedziałam mu, ile dla mnie znaczył? Zakochałam się w tym człowieku. Nie wiedziałam tego, dopóki nie wyjechał, dopóki nie rozbił mojego serca na kawałki.

Czułam ulgę, że powiedziałam jego mamie o moich podejrzeniach. Kiedy na jej twarz wpłynęło zrozumienie, pomyślałam sobie, że może nie do końca zwariowałam i jednak miałam rację. Jeśli ktoś tu miał wariować, to chyba była Laura. Fragment o tabletkach zabrzmiał bardzo niepokojąco i choć już nie poruszałam tego tematu, łamałam sobie głowę nad słowami Shirley. Laura była chora? I wszystko to zmyśliła? Czy Sebastian dalej z nią będzie, kiedy się dowie?

Do szpitala dostałyśmy się taksówką. Wszędzie było pełno ludzi. Trochę trwało, zanim zdołałam się dogadać z Włochem na recepcji. Mój zasób słów był wciąż ograniczony i nie byłam w stanie mówić wszystkiego bez zastanawiania się. W końcu jednak zdołałam zrozumieć, gdzie leżał Sebastian i wraz z Shirley czym prędzej się udałyśmy do wskazanej sali. Serce waliło mi w klatce niczym młot.

Na jego widok Shirley głośno wciągnęła powietrze, a ja przygryzłam wargę. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Zmizerniał, miał mnóstwo siniaków i zadrapań, był też podłączony do kroplówki. Wyglądał bardzo słabo i widać było, że krzywił się przy każdym oddechu – zapewne złamane żebra sprawiały mu dużo bólu. Ale żył. Żył i to było najważniejsze. Chyba spał, ale gdy usłyszał szmer, otworzył oczy i zamrugał.

Shirley rzuciła się, by go uściskać. Jego twarz rozświetlił blady uśmiech i usłyszałam, jak mówi do mamy, by nie ściskała go za mocno. Poleciały łzy, gorączkowe szepty, a ja dalej stałam w jednym miejscu, walcząc sama ze sobą. W momencie, gdy chciałam odwrócić się i wyjść, oczy Sebastiana spoczęły na mnie. Wydawał się zaskoczony, że mnie widzi, ale przywołał mnie do siebie gestem ręki. Podeszłam i opadłam na małe krzesełko stojące obok. Miałam wrażenie, że kamień spada mi z serca.

- Vanessa – szepnął i wykonał nieokreślony ruch ręką. Złapałam ją, nawet nie zdając sobie sprawy, co robię. Ścisnęłam mocno jego rękę, starając się nie dotknąć żadnego siniaka ani rozcięcia. Bałam się, że Sebastian od razu spyta, gdzie jest Laura i że nie będzie chciał mnie widzieć, ale widocznie ryzyko śmierci zmieniło wszystko.

Ze szpitala wyszliśmy dopiero po paru godzinach. Sebastian dalej był słaby, a kroplówka dostarczała mu leki przeciwbólowe oraz przeciwzapalne. Nie miał ochoty nic jeść, więc musiałyśmy go zmusić. Chodził powoli, nogi miał opuchnięte. Powiedział, że zważając na to, że przygniotła go ściana domu, to wcale nie było takie najgorsze. Usiłował żartować, ale szybko się męczył. Sebastian nadal wymagał opieki i być może dalszej konsultacji ze strony lekarzy, ale chciał już wracać do domu i wszystko załatwiać gdzie indziej. Prawdę mówiąc, ja też – komunikowanie się w obcym języku w zakresie medycyny nie było najłatwiejsze.

Parę kolejnych godzin później, weszliśmy wszyscy do samolotu. Sebastian zasnął niemal natychmiast, podobnie jak jego mama, wykończona nerwami i całą sytuacją. Siedziałam pomiędzy nimi, nieświadomie dalej trzymając Sebastiana za rękę. Chwyciłam go za nią, gdy pomagałam mu siadać, a on mnie nie puścił. Ja też nie miałam zamiaru tego robić. Splotłam delikatnie nasze palce i wsłuchiwałam się w jego oddech, wdzięczna, że w ogóle oddycha. Kiedy samolot wzniósł się w powietrze, zaczęłam zastanawiać się nad kolejną sprawą – czy powiedzieć Sebastianowi o tym, co zrobiła Laura?

Nie chciałam go martwić. Nie chciałam ryzykować, że się rozzłości i straci tę resztkę energii, która mu została. Bałam się, że nawet mi nie uwierzy – ale bałam się też momentu, gdy wróci do domu i nie będzie miał świadomości, co działo się pod jego nieobecność. Być może i tak się na mnie rozzłości, że nic mu nie powiedziałam. Ponownie biłam się z myślami, bo nie miałam pojęcia, co tu będzie właściwe, a co nie.

Wkrótce zgłodniałam. Starając się jak najmniej ruszać, prawą ręką sięgnęłam do torby i zaczęłam szukać w niej kanapki z szynką. Kiedy ją znalazłam, próbowałam odwinąć z folii, ale było to trudne, bo lewą ręką dalej trzymałam Sebastiana. Nagle poruszył się i otworzył oczy.

- Poczułem zapach – powiedział słabym głosem. Wyprostował się odrobinę. – Chyba zaczynam robić się głodny.

- Mam drugą kanapkę w torbie – poinformowałam go cichym głosem. – Chcesz?

Pokiwał twierdząco głową, więc tym razem puściłam jego rękę i wymacałam w torebce drugą kanapkę. Podałam mu i chwilę później oboje w milczeniu gryźliśmy bułkę. Dalej zastanawiałam się, co zrobić. Kusiło mnie, by mu powiedzieć wszystko, by wiedział, co zrobiła Laura, by w końcu ją zostawił i pozwolił sobie na uczucia do mnie. Czułam się winna, że tak myślałam, ale… czy to grzech, że w końcu chciałam być szczęśliwa? Zwłaszcza wtedy, gdy Laura tak potwornie wmanewrowała Sebastiana w kłamstwo? Nie mogłam przestać wyobrażać sobie, że Sebastian ją zostawia, a potem stopniowo zbliża się do mnie.

- Sebastian – szepnęłam.

- Myhmm? – wymruczał między kolejnymi gryzami kanapki. Wydawał się taki beztroski, kiedy zachłannie gryzł kanapkę jak małe dziecko… a ja miałam zamiar to zepsuć.

- Muszę ci coś powiedzieć. – Odłożyłam swoją niedokończoną kanapkę do torebki. – Nie będzie to miłe. Prawdę mówiąc, będzie okropne. – Nie miałam pewności, czy na pewno mnie słuchał, ale ciągnęłam dalej: - Mówię ci to, bo uważam, że powinieneś wiedzieć. Laura…

Urwałam, speszona, bo nagle stracił zainteresowanie kanapką i utkwił we mnie wzrok.

- Tak? – zachęcił mnie, ale głos mu zlodowaciał.

Zerknęłam na Shirley, upewniając się, że dalej spała, po czym pochyliłam się w stronę Sebastiana i wyszeptałam:

- Kiedy Laura wróciła po odwiezieniu cię na lotnisko, była w okropnym stanie. Pobita, w poszarpanych ubraniach. Płakała i powiedziała, że… - Zastanowiłam się, jak to ładnie ująć, ale nie istniał taki sposób. – Powiedziała, że ją zgwałciłeś – dokończyłam. Na twarzy Sebastiana odmalowało się zdumienie i przerażenie.

- To nieprawda – warknął, zaciskając dłoń w pięść. Szybko ją chwyciłam.

- Wiem – zapewniłam go.

- Jak to: wiesz? – Znowu był zdumiony.

Po raz kolejny opowiedziałam o wszystkich moich podejrzeniach, ale jeszcze nikt nie miał takiego wyrazu twarzy, jak Sebastian. Widziałam na niej jednocześnie wściekłość, zdziwienie i martwienie się.

- Ale uwierzyłaś jej – powiedział nagle. – Na samym początku, gdy jeszcze nie wiedziałaś, że kłamie. Uwierzyłaś jej.

- Ciężko było jej nie uwierzyć… - odparłam niepewnie, nie wiedząc, o co mu chodzi. – Wróciła do domu cała we łzach i siniakach, ubrania miała porwane. Wszyscy jej uwierzyliśmy.

- Myślałaś, że jestem w stanie zrobić coś takiego? – Sebastian grzmotnął ręką w swoje udo, po czym jęknął cicho z bólu. – Myślałem, że mnie znasz.

- Cały czas mówiłam sobie, że to nieprawda – zaoponowałam. – Myślisz, że chciałam w to wierzyć? Że chciałam wierzyć, że choćby na chwilę stałeś się potworem?

Nie odpowiedział. Zastanowiłam się, czy powinnam – i czy chciałam – kontynuować ten temat, ale stwierdziłam, że skoro już zaczęłam, to dociągnę to do końca.

- Twoja mama wspomniała, że… - Zacięłam się, ale ciągnęłam dalej: - Że Laura przestała brać tabletki. – Obserwowałam jego twarz, na której nagle pojawiła się rezygnacja. – Sebastian, o co tu chodzi? Możesz mi powiedzieć – dodałam delikatnym głosem.

Bałam się, że go rozzłoszczę tym pytaniem. Byłam już przygotowana na warknięcie, że to nie moja sprawa, żebym się nie interesowała życiem Laury i ich związkiem, ale widocznie Sebastian nie miał już sił na dalsze nerwy. Wziął mnie delikatnie za rękę, tak, że ledwo to zarejestrowałam. Nagle wylał się z niego potok słów:

- To wszystko zaczęło się jakiś czas temu. Laura miała siostrę bliźniaczkę. Miała na imię Leila. Zginęła w wypadku samochodowym. Laura zabrała ojcu samochód, kiedy nie miała jeszcze prawa jazdy. Nie potrafiła prowadzić, choć wmówiła sobie, że da radę. – Przetarł wolną dłonią oczy. Słuchałam go z zapartym tchem. – A raczej Leila jej to wmówiła. Nie była najlepszą siostrą. Prawdę mówiąc, była często wredna. Czasami wymuszała na Laurze różne okropne rzeczy. Kradzież kluczyków i auta była jedną z nich. Nawet nie pojechały za daleko. Leila zginęła na miejscu. Zdążyła jedynie powiedzieć Laurze, że to wszystko przez nią. Zaraz potem umarła.

Słuchałam ze łzami w oczach. Nie sądziłam, że usłyszę taką historię.

- Wtedy Laura kompletnie się załamała – ciągnął Sebastian szeptem. – Nagle straciła umiejętność odróżniania dobra od zła. Miała wyrzuty sumienia, że zabiła siostrę, ale potem przypominała sobie, jaka Leila była dla niej okrutna i na koniec sama już nie wiedziała, co powinna czuć. Nie chcę mówić, że zwariowała od tego… - Przycichł na chwilę. – Ale jej psychika tego nie wytrzymała. W końcu dostała leki, bo bez nich naprawdę nie dawało się z nią wytrzymać. Potrafiła płakać przez minutę, a potem wybuchnąć szalonym śmiechem i śmiać się tak przez godzinę. Raz obwiniała siebie, a za chwilę szła do pokoju Leili i go demolowała, krzycząc, że zasłużyła na to. Kompletnie zatarły się jej wszystkie granice, wszystkie pojęcia…

- A więc dostała leki – powiedziałam cicho.

Sebastian skinął głową.

- Po nich było dużo lepiej. Znowu była taka jak kiedyś, może jedynie nieco bardziej przesłodzona. Nagle zaczęła wszystkich traktować jak przyjaciół, odnosić się do nich tak serdecznie, jakby znała ich od lat – ciągnął, a ja czułam, jak wyrzuty sumienia spadają na mnie niczym kamienie. Tak nabijałam się z tego, jaka Laura jest serdeczna i przyjacielska, a tymczasem okazywało się, że to był tylko efekt uboczny leków, dzięki którym była normalna… - Denerwowało mnie to nie raz i nie dwa. Nie tylko mnie, oczywiście, ale wszyscy woleli ją taką niż tę jej zwariowaną wersję. – Przełknął ślinę. – Raz zdarzyło się, że przestała brać proszki. Zwyczajnie miała dość. Mówiła, że da sobie radę bez nich. Rzeczywistość pomieszała się jej z przeszłością. Wmówiła sobie, że nie dość się nacierpiała po wypadku i chciała poczuć więcej bólu, żeby należycie pożegnać pamięć o Leili. – Usłyszałam gorycz w jego głosie. – Obudziła mnie kiedyś w środku nocy i powiedziała, że mnie zdradziła i mnie zostawia, bo nie zasługuję na kogoś takiego, jak ona. Po jakimś czasie okazało się, że wszystko zmyśliła. Znowu wszystko wróciło do normalności, gdy zaczęła na nowo łykać tabletki. A teraz… - mruknął. – Wszystko wróciło.

Ścisnęłam go mocno za rękę, niezdolna powiedzieć cokolwiek.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Julsia 03.10.2017
    Dopiero 4 część, a ja już wrażenie jakbyś miała kończyć :D XD 5 i czekam na kolejne <3
  • candy 04.10.2017
    Nie no, jeszcze chyba nie skończę :D dzięki <3
  • Lady_Makbet 04.10.2017
    dawaj następną część :D
  • candy 04.10.2017
    Napisać się musi ;(((
  • Paradise 06.10.2017
    no się wyjaśniło w końcu :D cieszy mnie to bardzo, tak samo jak to, że trzymają się za ręce :D 5 i lecę dalej :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania