Daltra - miasto rozczarowań i smutku cz. 1

Jest środa. Kolejny dzień wszechobecnego lata. Przeciągnęłam się leniwie, słysząc w oddali dźwięk dzwonów, ogłaszający, że myśliwi wrócili z polowania. Wstałam, z radością witając się z moją dajmoną, potężną pumą o imieniu Enyo. Otworzyła swoje złotobrązowe ślepia, mrucząc gardłowo w odpowiedzi. Spojrzałam na przeciwległą część pokoju. Ran, moja siostra bliźniaczka, siedziała już na podłodze bez powodzenia starając się ubrać skomplikowanie uszytą suknię, charakteryzującą ją, jako wyrocznie.

- Pomóc? Spytałam miękko, podchodząc do niej i kładąc jej rękę na ramieniu. Ran opuściła ręce z rezygnacją, pozwalając, bym ja ją ubrała.

- Jak to jest, mam tą suknię od czterech lat, a nadal mam problem z założeniem jej. - Stęknęła, gdy niechcący pociągnęłam ją za długie, czarne włosy.

- Masz mnie zawsze do pomocy. - Poprawiłam kołnierz, po czym nałożyłam jej, leżący na biurku naszyjnik ze srebrnych pereł. Jedyną pozostałość po jej dajmonie. Automatycznie go dotknęła, gładząc każdą cząstkę z osobna. Podniosła na mnie wzrok, jej oczy przykryte bielmem, wyrażały ból i smutek.

- To już cztery lata, Ate. - Wyciągnęła dłoń, złapałam ją bez wahania, kładąc ją na zgięciu łokcia.

- Tak, Ran. Już cztery lata nie ma Apate. I od czterech lat jesteś wyrocznią. - Zaczęłam prowadzić ją do wyjścia, powoli, by siostra się o nic nie potknęła. Enyo, do tej pory drzemająca na materacu w kącie, wstała i lojalnie i bezszelestnie podążyła za mną.

 

 

Gdy zeszłyśmy do jadalni, matka już szykowała dla ojca wieczerzę tak, jak miała w zwyczaju robić, po udanym polowaniu.

- Oh, już wstałyście? - odezwała się z uśmiechem, nawet na nas nie patrząc. Właśnie chciałam po was posłać Ritę. - Tu wskazała na śpiącego serwala.

- Mam do ciebie prośbę, Ate. - Zwróciła się do mnie, a ja w tym czasie pomogłam siostrze zasiąść do stołu.

- Tak, mamo?

- No, bo jak sama widzisz, jestem zajęta... Czy mogłabyś pójść odebrać listy? Byłabym wdzięczna.

- A kiedy przyjdzie ojciec? - Spytałam, chcąc być obecna, kiedy tu wejdzie.

- Dopiero za czternaście kwartałów. - Ran zamknęła oczy, używając swych specyficznych zdolności. - Zanim tu przyjdzie, odbędzie rozmowę z czterema, fałszywymi księżniczkami. - Spojrzałam na nią zaniepokojona.

- Dlaczego? - Matka prześcignęła mnie tym pytaniem. Rozmowa z księżniczkami, prawie zawsze oznaczała coś groźnego. Ran tylko wzruszyła ramionami - czas jej wizji się skończył.

- Spokojnie, to na pewno rutynowa kontrola... - powiedziałam cicho, wiedząc, że głos mi drży. - No dobrze. To ja, polecę po te listy. - rzuciłam, szybko wybiegając z domu. Nie musiałam się oglądać, by wiedzieć, że Enyo biegnie wiernie za mną.

Po parunastu minutach biegu, mój oddech stał się cięższy i płytszy. Nie chcąc się zatrzymywać, rzuciłam do podążającej obok mnie, pumy.

- Enyo, pumo zrodzona z mych żądzy. Proszę cię, o użyczenie swej siły. - Zalało mnie znajome uczucie lekkości, mą sylwetkę otoczyła rdzawa mgiełka. Wydłużające się kości zatrzeszczały, ciało bez problemów przyjmowało zachodzące zmiany. Dotąd luźna, lekko nadszarpnięta bluzka, nagle się napięła, sylwetka nabrała kształtów. Zamknęłam oczy, kocie źrenice potrzebowały chwili do dostosowania się. Z koniuszków palców, wyrosły długie, zadbane i mordercze szpony. Były cieniutkie, ale za to niesamowicie ostre. Mgiełka opadła, a ja wciąż biegłam tyle, że szybciej i dużo sprawniej niż wcześniej. Wyczulony słuch zarejestrował czyjś krzyk, po mojej prawej stronie. Zaintrygowana, zatrzymałam się, starając się dojrzeć spomiędzy tłumu źródło owych nawoływań.

Dziecko, najwyraźniej zmiennokształtne, złapane przez straże i ciągnięte do zaklętej klatki. Gdy tylko go ujrzałam, przecisnęłam się przez tłum gapiów, natrafiając na jego zawodzącą, psią matkę. Obok niej leżał skulony cały miot.

- Proszę go nie winić! Chciał tylko wykarmić naszą rodzinę! - Ich ojciec jako jedyny z trudem zachował ludzką postać, szarpiąc się w stronę swojego pojmanego syna. W tym czasie z jednego z powozów, wysiadła jedna z czterech fałszywych księżniczek, zwana inaczej jako Limos. Przy pomocy straży, podeszła do dzieciaka, wyrywającego się z krzykiem, dwóm, rosłym wilkołakom.

- I co? Było warto kraść, dla takich małych osiągnięć? - spytała, łapiąc go za podbródek. Chłopiec spojrzał w jej oczy z dziką żądzą buntu.

- Było! To moja rodzina, muszę ją chronić!

- Ty smarkaczu! - Limos poczerwieniała ze złości, unosząc ramię obleczone szatą, by go uderzyć. W tej chwili rozlega się potężny ryk lwa, a z tłumu wychodzi rosły młodzieniec, o kasztanowych, długich włosach,w królewskim stroju. U jego boku stoi równie majestatyczny, biały lew. Patrzyłam na niego, z niedowierzaniem. Mężczyzna okazał się być księciem, Esscakiem, jednym z niewielu Legendarnych na tych ziemiach. Nastała cisza, księżniczka ze zdumieniem patrzyła na niego, zupełnie się go nie spodziewając. Ten natomiast, odezwał się tonem nie znoszącym sprzeciw.

- Puść go, Limos. Czyżbyś nie wiedziała, że właśnie łamiesz prawo?

 

~ To moje pierwsze opko fantasy, więc proszę o litość ^^' ~

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Emi Ayo 29.03.2017
    Jak ja się cieszę, że napisałaś jakieś fantasy :D Podobają mi się te dajmony. Są takie fajne :D Ciekawe, co dalej :D Zostawiam 5 <3
  • Oia 29.03.2017
    Dziękuję że tak często czytasz moje opowiadania XD Za ocenkę też podziękuję~
  • Emi Ayo 29.03.2017
    Oia Czytam wszystkie, bo je uwielbiam <3
  • Oia 29.03.2017
    Emi Ayo No ja wiem <3
  • Yonadellarose 30.03.2017
    Ooo zaciekawiłaś :D Zostawiam ocenę i liczę na jeszcze! <3
  • Oia 30.03.2017
    Rany, naprawdę się cieszę <3 i Dziękuję!
  • Tanaris 30.03.2017
    Litość nastała, bo przybył Esscak xD 5
  • Oia 30.03.2017
    Pewnie xD Dzięki za ocenkę~
  • Mrocznaa 01.04.2017
    Ciekawie napisane :D Napewno będę czytać następne części , a teraz daję 5 :)
  • Oia 01.04.2017
    Dziękuję :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania