Dave I. Kain - Z cyklu - Świąteczne Opowieści

Spotkałem wczoraj Świętego Mikołaja! Tak, Świętego Mikołaja! Co się może wydać niesamowite i dziwne, zaproponował mi że spełni jedno z moich marzeń, co tylko zechce, powiedział.

- Hola, hola! Święty Mikołaju - odpowiedziałem zaskoczony. - Czy pan jesteś złotą rybką czy świętym Mikołajem? – szczerze zapytałem.

- Drogie dziecko, a wyglądam jak złota rybka?

- Nie chodziło mi i pański wygląd, czy ubiór, którym odbiega pan od norm magicznych stworzeń oceanicznych. - Wyraziłem z siebie niczym ostatni bałwan.

- Zatem jestem świętym Mikołajem i chce spełnić jedno twoje życzenie drogie dziecko.

Tutaj nastąpiła chwila zastanowienia, między moimi najskrytszymi marzeniami, a piątym czymś co potocznie nazywamy klepką.

- I spełni pan każde moje życzenie, nawet to najskrytsze?

- Tak drogie dziecko, ale tylko jedno. Zatem czy coś sobie życzysz?

Wtedy usłyszałem głośne bicie ratuszowego dzwonu, wybijającego już bardzo późna godzinę. Wzdrygnąłem i spojrzałem wstecz przez ramię. Przypomniałem sobie że, właśnie mam wypowiedzieć najskrytsze życzenie. Rozpromieniony od środka, najszczerszą na świecie radością, spojrzałem na świętego Mikołaja którego już przede mną nie było... Natomiast tuż u moich stóp, leżał czerwony list, a na nim napisano:

" Drogie dziecko, nie każdy ma zaszczyt spotkać świętego Mikołaja. Przypominamy że święty Mikołaj spełnia marzenia wszystkich dzieci każdego roku 6. Grudnia. Jeśli tylko były grzeczne" Podpisano Elf.

Wtedy się skapnąłem że dzwon przed chwilą wybił północ z 6 na 7 grudnia...

Przeklęte elfy pomyślałem.