Nigdy w życiu :Prolog

Prolog

 

-Musisz mu powiedzieć, rozumiesz? Póki nie jest zapóźno. Leć do niego i mu powiedz.

 

-Czyś Ty zwariowała? Nigdy mu nie powiem. On mnie wyśmieje.

 

-Ja Ciebie zaraz wyśmieje. Dla twojego dobra idź i mu powiedz- stwierdziła miną mówiącą zrób to bo inaczej pożałujesz.

 

-Dobra powiem, ale jutro.

 

-Niee!! Dziś i teraz idziemy.

 

-Ty ze mną?- zapytałam się zdziwiona.

 

-No ja, a kto inny ma iść z tobą. Jestem twoją najlepszą przyjaciółką. Rusz tyłek i idziemy do twojego Mateusza.

 

Wstała wzięła mnie za ramiona oraz popchnęła w stronę drzwi od swojego pokoju. Kiedy tylko wyszliśmy na korytarz Michalina poszła zapewne do swojej mamy. Po chwili stała koło mnie.

 

-Lecimy do twojego ukochanego. W końcu twoje dzieci muszą mieć ojca a ty męża.

 

-Dobrze, dobrze już idziemy. Spokojnie bo zejdziesz jeszcze na coś. Momentami się zastanawiam jakim cudem tylko wytrzymałyśmy w tej zwariowanej przyjaźni- odparłam żartem do dziewczyny.

 

- Bo dogadujemy się jak nikt inny. A teraz mi powiedz,jak chcesz wyznać uczucia twojemu Mateuszowi.

 

-Jeszcze nie wiem. Może powiem mu wprost, na prawdę nie wiem- mam aktualnie mętlik w głowie mentalnie nie jestem przygotowana na wyznanie miłości. Owszem dużo razy wyobrażałam sobie jak mówię mu o swoich uczuciach. Jednak po chwili uderzała mnie codzienność, że ten chłopak tylko traktuję mnie jako znajomą ze szkoły nic więcej.

 

- Najlepiej powiedz mu wprost, że chcesz żeby był ojcem twoich dzieci i po kłopocie i odwzajemni twoje uczucia, innej wersji nie przyjmuje. Jasne?

 

Ruszyłyśmy w stronę kamienicy gdzie mieszkał ciemno blondyn. Przez drogę układałam słowa które mu wypowiem. Coraz bliżej kamienicy to mam co raz większy strach.

 

- I jak gotowa? -zapytała się dziewczyna. Właśnie czy jestem gotowa.

 

-Chyba tak muszę dać radę, prawda?

 

-Ależ oczywiście, pamiętaj co tam się nie wydarzy zawsze będę z tobą.

 

-Dziękuję - przytuliłam się do brunetki.

 

-Nie masz za co dziękować, po to jestem. Dobra chodźmy- skręciłyśmy w ulicę gdzie znajduje się szara kamienica. Wychodzę za drzew i widzę jak Mateusz rozmawia z jakimś mężczyzną. Poznaje go. To biskup. Tylko co on robi z Mateuszem. Zdziwiona jestem.

 

-Co sam biskup tu robi?- zapytała się towarzyszka.

 

-Żebym ja to sama wiedziała.

 

-O nie, to nie może być prawda żebym się myliła.

 

-Co się stało?

 

- Nie, lepiej żeby to nie była prawda.

 

-Ale o co Ci chodzi? - zapytałam skołowana.

 

- Obawiam się że biskup przyjechał do niego aby zaproponować miejsce w seminarium jako ksiądz - powiedziała zszokowana dziewczyna. Nie to nie mogła być przyczyna jego przyjazdu, błagam żeby to się okazało innym powodem. Tak to znaczy że nigdy z nim nie będę. Poczułam jak łzy zbierają mi się w kącikach oczu.

 

-Nie, to nie może być prawda - szepnęłam.

 

-Podejdźmy i się go zapytamy.

 

-Tyś chyba zwariowała ja nigdzie nie idę.

 

-A chcesz się dowiedzieć czemu Biskup gadał z nim?

 

-Tak.....

 

-Więc musimy iść.

 

-Proszę sama podejdź do niego, ja schowam się za drzewem.

 

-No dobrze, ić się schowaj, a ja podejdę do niego- zaczęłam kierować się po kryjomu za drzewo które stało jak najbliższej chłopaka oraz jego rozmówcy. Wsiadł do samochodu i w tym czasie podeszła Michalina.

 

-Hej Mateusz- przywitała się dziewczyna.

 

-Cześć Michalino, co tu robisz?

 

-A przyszłam do kolegi. Co już nie można przyjść?

 

-Ależ można, można.

 

- Widziałam że ksiądz biskup był u ciebie, zauważyłam jak szłam do ciebie- jak tylko to usłyszałam nogi miałam jak z waty oraz wstrzymałam oddech.

 

-Racja był u mnie. Zaproponował mi miejsce w seminarium. I się zgodziłem. Pomoc ludziom, sługa Panu to moje powołanie- słysząc te słowa łzy zaczęły lecieć po policzkach. Dlaczego akurat musiał się zgodzić? Dlaczego wcześniej nie zabrałam się by powiedzieć co czuję do niego? Dlaczego? Dalej nie słyszałam co gadali tylko czułam na ustach słony posmak własnych łez. Mój świat się zawalił. Ksiądz? Chce być księdzem. To koniec moich marzeń. Chęć założenia z nim rodziny. Wszystko rozpadło się. Padłam na kolana i dalej płakałam. Po chwili poczułam ramiona mnie obejmujące. Wybuchłam jeszcze mocniejszym płaczem.

 

-Csiii już, jestem przy tobie. Damy ze wszystkim radę.

 

Nie mogłam żadnego słowa z siebie wydostać. Tak go kocham.

 

Po kilku godzinach, minutach nie wiem. Ruszyłyśmy do domu Michaliny. Smutek i rozpacz to jedyne uczucia które na daną chwilę odczuwam. Dobrze że przynajmniej ją mam. Dlaczego Bóg wybrał moją miłość na pełnienie roli księdza. Nigdy nie darzyłam taką miłością. To moja pierwsza w życiu miłość. I możliwe że jedyna. Jedynie co mi zostało to mama, dziadkowie oraz ona moja przyjaciółka.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania