Poprzednie częściDawno, dawno temu.... Rozdział 1

Dawno, dawno temu.... Rozdział 6

Dzisiaj mam dzień próbny w komisariacie jako sekretarka, więc wstałam o godzinie 4 rano, by się ogarnąć. Zeszłam na dół, by zrobić sobie kawę. Zauważyłam, że kawa leży na blacie. Dziwne, przecież odkładałam wczoraj kawę na swoje miejsce, kiedy przyszła Mary i Emma na spotkaniu przyjaciółek. Patrzyłam na nią niepewnie, ponieważ coś mi tutaj nie pasowało. Piję taką samą rozpuszczalną. Wzięłam ją ostrożnie w rękę i od razu wypuściłam rozbijając ją na podłodze. Moja dłoń, chociaż nie ma wbitego szkła, była cała czerwona od krwi. Czarna sosna, mój wróg. Przeszłam ostrożnie do kranu i umyłam delikatnie dłoń. Mam pewne podejrzenia, kto to mógł zrobić. Ktoś, kto uprzykrzał mi życie od pierwszego dnia w Zaczarowanym Lesie. Mroczny. On jedyny wie, gdzie to rośnie. Pierwsza na świecie Mroczna to zasadziła. Każdy Mroczny na początku tej drogi zna drogę do tej sosny. Spojrzałam na swoją dłoń i został delikatny czerwony ślad, jakbym się poparzyła. Nałożyłam rękawiczki i zaczęłam sprzątać.

Po 2 godzinach wyszłam z domu i poszłam dość szybko na komisariat, ponieważ byłam trochę spóźniona. O tej godzinie było mało osób na ulicach. Widziałam tylko z daleka Mary i jakiś pan w okularach, który prowadził na smyczy dalmatyńczyka. To Pongo. Pomachałam Mary i szłam dalej. Nie mam czasu na rozmowy, ale ten mężczyzna był kiedyś świerszczem i najlepszym przyjacielem Gepetta. A Pongo to piękny dalmatyńczyk, który uciekł od wstrętnej Cruelli de Mon. Tak, z tą wiedźmą też miałam pod górkę. Ona, Czarownica i Urszula. Królowe Ciemności, czyli oczy szeroko otwarte i nieprzespane noce dla mnie i moich przyjaciół, których wybrałam na Strażników. Zamrożeni w czasie....Uwolnię ich, choćbym miała zginąć.

Weszłam na komisariat i zobaczyłam, że Emma przegląda jakieś dokumenty.

- Hej, to chyba moja robota - przywitałam się z uśmiechem.

- Hej. Przepraszam, ale musiałam znaleźć jakiegoś faceta. Niejakiego John Doe.

Spojrzałam na nią pytająco.

- To ten facet, co był w śpiączce - przypomniała mi robiąc mi miejsce obok siebie.

- Aha, już kojarzę. Co z nim? - spytałam zaciekawiona.

- Obudził się ze śpiączki, ale niczego nie pamięta. Próbowałam go znaleźć w bazie danych, ale nic z tego. Graham przyjdzie dzisiaj później, ponieważ...musiał coś załatwić. Kazał przekazać, że powinnaś posegregować papiery w szafce alfabetycznie i posprawdzać parę osób w bazie. I tego mężczyznę. Taka malutka prośba ode mnie - dodała.

- Ok, już się robi. - odparłam - A Graham.....Czy ty coś wiesz....

Westchnęła wściekła i podała mi jakieś dokumenty.

- Widziałam jak ucieka przez okno Reginy.

Zrobiłam zniesmaczoną minę. Przecież on nie ma serca, bo ona mu wyrwała i od tamtego momentu jest jej kochankiem. To jest wręcz obleśne.

- Fuj. Dobra, lecę do roboty.

Wstałyśmy i poszłyśmy do biura sekretarki. Kiedy otworzyła drzwi, to się załamałam. Wszędzie leżały rozwalone papiery. To jest wręcz koszmarne.

- Też się przeraziłam. Powodzenia. O 12 przyjdę z kawą i ciastem.

- Dzięki - odparłam niemrawo.

Wyszła z pomieszczenia, a ja zaczęłam powoli wszystko ogarniać. Przedtem odłożyłam torebkę na krzesło i zaczęłam teatrzyk bez użycia czarów. Zajęło mi to prawie godzinę. Usiadłam przy biurku i uruchomiłam komputer. I to dość dobrej generacji. Na monitorze były przyczepione dwie karteczki. Jedna miała numery telefonu do Reginy i Golda, a drugi to liścik, na którym były zapisane osoby, które musiałam znaleźć. Było ich 10 osób. Pora do roboty. Tego mężczyznę, którego mam znaleźć dla Emmy, to David, mąż Mary. Czyli muszę znaleźć jej ojca. Tylko jak on się tutaj nazywa? Dobre pytanie. Podejrzewam, że Regina zostawiła jego prawdziwe imię, ale jakie nazwisko? Dobra, pora wziąć się do roboty. Też pisałam dla siebie na osobne kartce, jak NAPRAWDĘ się nazywają, by lepiej zapamiętać i odkryć, kim tutaj są i jak im pomóc. Po godzinie wszystko było przyszykowane, więc wstałam i chciałam zanieść te dokumenty do biurka Grahama, ale ktoś otworzył drzwi. To był Graham, który wyglądał masakrycznie. Spocony, blady, duże siniaki pod oczami.

- Graham, dobrze się czujesz? - spytałam z troską pomagając mu usiąść.

- Tak, dobrze. Tylko jestem trochę chory. Chyba dopada mnie grypa - odparł - Zrobiłaś to, co napisałem ci na kartce?

- Tak, zrobiłam - odparłam nalewając mu zimnej wody - Chciałam ci zanieść papiery na biurko.

- Dziękuję, Emily.

Kiedy powiedział moje prawdziwe imię, to zamarłam. Czyżby wracała mu pamięć czy tylko się przesłyszałam.

- Jak mnie nazwałeś? - spytałam zainteresowana podając mu wodę.

- Emily. To nie jest twoje prawdziwe imię?

- Drugie - odparłam siadając koło niego - Chyba ostatnio się przepracowujesz - zauważyłam - Może pojedziesz do domu i odpoczniesz, a my zajmiemy się sprawami?

- Nie, dam radę. Gdzie zrobiłaś sobie ten tatuaż? - spytał wskazując na mój prawy nadgarstek.

Spojrzałam na niego i niczego nie zobaczyłam. Pojawi mi się tatuaż z lwicą, gdy zostanie ściągnięta klątwa.

- A co widzisz? - spytałam zainteresowana.

- Lwicę stojącą na tylnych łapach. I też dziwne znaki na szyi. Kiedy zdążyłaś to zrobić?

On mówi o znakach królestw, którym pomogłam. Miałam ich tyle, że obie ręce to za mało, więc bogowie zaczęli je robić na szyi i plecach. Jest tylko jeden sposób, by dowiedzieć się prawdy.

- Graham, posłuchaj. Jesteś przemęczony. Może odwiozę cię do domu? - zaproponowałam dotykając jego dłoni.

Wtedy pojawiła się delikatna złota mgiełka, która pokazywała mi to, co się stało. Emma pocałowała go pocałunkiem prawdziwej miłości i powoli wracała mu pamięć. Teraz Regina będzie próbowała się go pozbyć. Mgiełka zniknęła i wszystko wróciło do normy. On tego chyba nie widział, ale miał jakieś przeczucie, co robię.

- Pomożesz mi? - wychrypiał ze łzami w oczach.

Westchnęłam cicho i uśmiechnęłam się do niego delikatnie.

- Od tego tu jestem, Łowco.

Popatrzył na mnie zaskoczony. Kiwnęłam głową, że go rozumiem.

- Jedyny sposób, byś był sobą, to musimy zdobyć serce.

- Moje serce - mruknął dotykając dłonią pierś.

Kiwnęłam głową, że tak. Napisałam na kartce do Emmy, że muszę pomóc Grahamowi i te dokumenty musi uzupełnić.

- Dobra, musimy do mnie pojechać. Tam tylko jesteś bezpieczny - powiedziałam poważnie biorąc torebkę i telefon - Musisz mi zaufać. Tylko w ten sposób przeżyjesz.

Bez słowa wstał i szybko wyszliśmy, gdzie po drodze zostawiłam te dokumenty. Wyszliśmy z budynku i wsiedliśmy do jego auta i pojechaliśmy.

- Byłem u Henry'ego. Miał tę książkę. Powiedział, że tylko tobie mogę zaufać, ponieważ nam pomagasz.

- To prawda - przyznałam - Tylko muszę zdobyć twoje serce.....

- A te obrazy, co widzę....

- Co dokładnie widzisz? - spytałam zainteresowana patrząc na niego.

- Ciebie.....las.....Mary jako Śnieżkę.....białego wilka.....i Reginę, jak....

- Rozumiem - przerwałam mu, bo widziałam jak cierpi - Te obrazki, to twoje wspomnienia z prawdziwego życia. To, co mówi Henry. To, co jest napisane w książce...To prawda. Nie jesteś Graham i nie jesteś policjantem czy kimś innym. Jesteś Łowcą - powiedziałam poważnie.

- Ale....

- Wytłumaczę ci to wszystko w domu. To jest minimalnie długie i skomplikowane.

Zamilkł przerażony. Wiem, co czuje. Też byłam przerażona, kiedy miałam te sny i kiedy odwiedzili mnie bogowie, a już zwłaszcza Mroczny. Dobra, ale muszę się zastanowić, gdzie skrywa jego i inne serca. Podjechaliśmy do domu i otworzyłam je. Usiadł przy kuchennym stole, a ja zaczęłam robić herbatę.

- To....Powiem ci tylko tyle, że na nasz świat została rzucona klątwa i zostaliście wysłany na ten świat. Żyjecie w innych tożsamościach 28 lat. Pewnie zauważyłeś, że wszystko się zmieniło, kiedy Emma się pojawiła.

- To prawda. Ale....dlaczego jeszcze tego wszystkiego.....

Jest pewien sposób. Dobrze, że Robina tutaj nie ma. Westchnęłam cicho i pocałowałam go w usta, by sobie wszystko przypomniał. Trwało to tylko kilka sekund, ale poskutkowało. Odsunęłam się od niego i już wiedziałam, że wszystko pamięta.

- Witaj, Łowco - powiedziałam z uśmiechem.

- Strażniczko, bardzo ci dziękuję - powiedział ze łzami w oczach.

- Proszę. Muszę wiedzieć, gdzie ona trzyma serca. Chcę cię uratować.

- Jest na cmentarzu. Pod grobem jej ojca. Tylko....jak będę tu żyć, gdy się dowie, że...…

W tym momencie zadzwonił mój telefon. Zerknęłam na ekran i się szeroko uśmiechnęłam.

- Wiesz, znam kogoś, kto może ci pomóc. - odparłam odbierając telefon - Cześć, mamo...

Dalej słuchałam, co mówi zainteresowana. Że Percy ma jakąś niebezpieczną misję i się o niego martwi. Chciała się dowiedzieć, czy u mnie jest chociaż bezpiecznie.

 

- Cóż, nie odpoczywam. Mamo, mam do ciebie pewną prośbę. Otóż pomogłam przyjacielowi odzyskać pamięć i nie ma gdzie się podziać. Czy może u nas na pewien czas się zatrzymać, zanim się ogarnie?- spytałam zainteresowana.

- Pewnie. Przyda mi się tutaj pomoc. Kiedy przyjedzie?

- Gdzieś nad ranem - odparłam patrząc na zegarek - Przyjedzie samochodem policyjnym.

- Dobrze. Może być twój pokój, jeżeli lubi żółte ściany.

- Mogą być - odparłam z chichotem - Do usłyszenia, mamo. Kocham cię.

Rozłączyłam się i odwróciłam do niego i z uśmiechem.

- Mam dom w Nowym Jorku. Mały pokój, ale przytulny. Mama nazywa się Sally Jackson. Miła i kochana kobieta. Pełna dobrego serca. Dobrze, idę po twoje serce. Gdy coś się stało, to tu masz mój numer telefonu - powiedziałam zapisując go na kartce...….

 

CDN...…..

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania