Dawno nie napisałem żadnego horroru...

Pani Straw siedziała w fotelu i głaskała swojego wypchanego psiego pupila, kiedy rozległ się dźwięk przeszywający do szpiku kości. Była to trąbka łowiecka. Gdzieś niedaleko rozpoczynało się polowanie. Czasami pani Straw bała się, że do jej domu wkroczą myśliwi i ją ustrzelą. Zdziwaczała na starość. Jej rozdęty przez taksydermię piesek spoglądał na nią szklistymi oczami.

- Przestań się tak gapić – wycharczała staruszka, plując śliną na wszystkie strony.

- Hau, hau – zaszczekał pies. Nie ten, którego trzymała na kolanach, ale inny, przebiegający w pobliżu domu. Pani Straw tak się przestraszyła, że z nerwów urwała głowę swemu pupilowi.

Wtedy zadzwonił telefon. Staruszka wstała i podeszła do rozklekotanego stolika ze staromodnym aparatem.

- Kto tam? – wyszeptała do słuchawki.

- Twój piesek – odpowiedział jej męski głos. – Mój duch unosi się teraz w eterze.

- Ty dupku! Zapłacisz mi za to!

- Żartowałam. To ja, twój wnuk.

- I tak cię załatwię. Zaraz… To ty, Matthew?

- Charles.

- Zabiłeś mojego wnuka?

- Nie, to ja, Charles. Twój drugi wnuk.

- A no tak, zapomniałam. Po jaką cholerę dzwonisz?

- Mama kazała sprawdzić, czy babcię jeszcze szlag nie trafił.

- Jak widać nie. Powiedz tej flądrze, że złożę jej niedługo wizytę. To wszystko?

- Wpadnę jutro po prezent urodzinowy.

- Taak? Miesiąc temu miałeś urodziny. Myślisz, że nie pamiętam?

- Mama mówiła, że babcia sra pieniędzmi, więc to... Nieważne. Stoi przy mnie i pokazuje, że jeśli się nie zamknę, to obetnie mi głowę. Ała, nie bij.

Połączenie zostało zakończone.

- Dranie – rzekła pani Straw i nieumiejętnie splunęła na swoje pantofle.

Wtedy rozległ się grzmot i z nieba runęła dzika ulewa. Gdzieś w oddali ponownie zapiszczała trąbka.

Staruszka nieczuła na niepogodę, usiadła w fotelu i zaczęła wpatrywać się w sufit.

Po chwili ktoś zastukał do drzwi, wyrywając ją z zamyślenia graniczącego z ekstazą.

- Któż to znowu? – zacharczała, bardzo powoli kuśtykając w kierunku drzwi. Obrzuciła judaszowym spojrzeniem zmokniętego faceta z paczką w ręku.

- Kto tam? - zapytała?

- Kurier. Proszę otworzyć.

- Wypchaj się pan.

- Moknę, a muszę przyznać, ze przebyłem długą drogę.

Pani Straw otworzyła drzwi i uśmiechnęła się.

- Co to za przesyłka?

- Proszę podpisać i już mnie nie ma.

- Niech pan wejdzie. Rzadko mam…

Podniosła głowę. Kurier już uciekał błotnistą ścieżka. Staruszka wzruszyła ramionami i otworzyła paczkę. W środku był naszyjnik.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • fanthomas 23.03.2018
    ...i teraz też nie napisałem
  • refluks 23.03.2018
    "- Żartowałam. To ja, twój wnuk."

    eee.


    to będzie ciąg dalszy?
    bo jeśli nie to bes sęsu.
  • fanthomas 23.03.2018
    będzie
  • Aisak 23.03.2018
    to chyba nie jest horror.
  • fanthomas 23.03.2018
    no nie, taką lekką stylizację chciałem zrobić na gotyckie historie, ale nie wyszlo tak jak planowałem

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania