Dekryptaż
zaraz będzie świtać. za horyzontem
w kuźni, ogniste ludki, z uporem maniaka
noc w noc wykuwają identyczne Słońce
(wierz w to!)
przedawkowałem kawiszona
i nie idzie zasnąć. w starszym laptopie
poobijanym podczas ataków padaczkowych
(spokojnie, ostatnio nie miewam)
znowu coś nie łączy. nowy - nienaładowany
więc jestem poza siecią
cały z prądowych ziarenek
wrze mi się
obraz wpada w następny
ciąg nagryzmolonych na sino nieb i znaków
symbolika zawarta w popielatej sierści
mieszkającego w piwnicy kota
system legowisk, torów
po których biegną komety
logika wnikania w siebie
trakektorie wyznaczane językiem
oniryka codzienności. głupia jak tekst ulepiony z
pokwitłego pleśnią chleba, albo elegia ku czci
czosnku. równie niestrawna
ściana straceń upstrzona różowymi kroplami
mózg wżerający się w tynk, rozdrobniony
(będzie cud, jeśli odczytasz choćby jedną
myśl, ułamek sylaby, półton)
pyliste dachy, śnieg zmieszany z eternitem
od dawna nieobchodzone Święto Smoły
cisza. deptanie kłębków mokrej waty
ocena celująca z zapominania
czy wyjdę na buraka i egoistę pisząc
że od pewnego czasu czuję się jak
niedorosły, więc nazywający się
z małej litery noe? i że dryfuje mi się
przez popielate, spadłe chmury?
(cholera, naprawdę tak jest
widzisz - co długotrwały brak snu
robi z człowiekiem?)
z ulubionych melodyjek do nucenia zostaje
(w tempie depressimo)
My journey to the stars
(tum tim tidum, tum tim tidum
tum tim tidudim dim dum
odezwij się na messengera
a wyślę ci plik z nagraniem moich śpiewów
może nie mam głosu
przejawiam kompletny antytalent wokalny
ale całkiem zabawnie wyszły)
innych nie pamiętam
o - widzisz? sklecił się kolejny egotyczny tekst
a matka mówiła, bym jak najczęściej
opuszczał siebie
nie słucham moralizmów
zapadam się w koleinach. w JA
stopy, potem kolana, w końcu zniknę cały
(i kto będzie karmił tego w piwnicy?)
cisza-bis, ogniste ludki bezgłośnie
walą młotkami w formującą się gwiazdę
to metafora, jakby ktoś pytał
https://www.youtube.com/watch?v=3zAZeyCIqO4
Komentarze (9)
Trajektorie
Pozdrawiam
Świetny wiersz.
5!
A mi różowo, pewnie do czasu przyjścia Autora.
Pozdrawiam Jamcińską serdecznie.
Przedawkowałem kawiszona i nie idzie zasnąć. w starszym laptopie poobijanym podczas ataków padaczkowych (spokojnie, ostatnio nie miewam) znowu coś nie łączy. nowy - nienaładowany więc jestem poza siecią, cały z prądowych ziarenek.
Wrze mi się, obraz wpada w następny, ciąg nagryzmolonych na sino nieb i znaków. Symbolika zawarta w popielatej sierści mieszkającego w piwnicy kota. System legowisk, torów, po których biegną komety.
Logika wnikania w siebie trajektorie wyznaczane językiem, oniryka codzienności. głupia jak tekst ulepiony z pokwitłego pleśnią chleba albo elegia ku czci czosnku, równie niestrawna.
Ściana straceń upstrzona różowymi kroplami, mózg wżerający się w tynk, rozdrobniony (będzie cud, jeśli odczytasz choćby jedną
myśl, ułamek sylaby, półton). Pyliste dachy, śnieg zmieszany z eternitem, od dawna nieobchodzone Święto Smoły.
Cisza. deptanie kłębków mokrej waty, ocena celująca z zapominania.
Czy wyjdę na buraka i egoistę pisząc, że od pewnego czasu czuję się jak niedorosły, więc nazywający się z małej litery noe? I że dryfuje mi się przez popielate, spadłe chmury, (cholera, naprawdę tak jest widzisz - co długotrwały brak snu robi z człowiekiem?)
Z ulubionych melodyjek do nucenia zostaje (w tempie depressimo) My journey to the stars (tum tim tidum, tum tim tidum tum tim tidudim dim dum.
Odezwij się na messengera a wyślę ci plik z nagraniem moich śpiewów. Może nie mam głosu, przejawiam kompletny antytalent wokalny, ale całkiem zabawnie wyszły). Innych nie pamiętam.
O - widzisz? Sklecił się kolejny egotyczny tekst, a matka mówiła, bym jak najczęściej opuszczał siebie.
Nie słucham moralizmów, zapadam się w koleinach, w JA stopy, potem kolana, w końcu zniknę cały (i kto będzie karmił tego w piwnicy?)
Cisza-bis, ogniste ludki bezgłośnie walą młotkami w formującą się gwiazdę.
To nie jest poezja, bardziej proza, jest metafora więc możemy przyjąć, że poetycka i tak należało zapisać ten tekst.
W sumie takie zaglądanie w siebie, koncentracja na sobie przy próbach zapomnienia o wszystkim, co bolesne. Można to porównać do stanu przedśmiertnego, kiedy jak w kalejdoskopie wszystkie obrazy z życia przewijają się jak kadry filmu. Nadmiar kofeiny i zawieszenie aż do nirwany.
Taki narcystyczny ten teks i chyba to najbardziej razi, mnie razi, bo inni wszak mogą się zachwycać.
Spoko, wrze ci się (tzn. podmiotowi) niedorosłemu, więc stan przedśmiertny daleeeko przed Tobą. Zero logiki wnikania, ale... czytelnik kroi, jak mu pomysłu starcza.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania