Demon pukający do węgierskich bram

Młody mężczyzna usiadł na krawężniku i rozejrzał się po okolicy. Wszędzie namioty, brud, śmieci i nieprzerwane, wiecznie żyjące morze ludzi. Głęboko westchnął i postawił przed sobą duży, podróżny plecak. Zaczął otwierać kieszenie, aż w końcu znalazł, co chciał, pomiętą fotografię, którą delikatnie pogładził opuszkami palców.

- Wspominasz? – obcy głos wdarł się do podświadomości siedzącego – Jestem Tahim.

- Samir – mężczyzna uśmiechnął się do człowieka w podobnym, co on, wieku – Troszkę tylko wspominam.

- Jestem z Syrii, a ty?

- Ja również – Samir spojrzał na nowego znajomego i dostrzegł srebrny naszyjnik – Jesteś chrześcijaninem?

- Tak – Tahim ujął w dłoń mały krzyżyk – A co? Przeszkadza ci to?

- Skąd! Wszyscy wierzymy w jednego boga, tylko różnie go nazywamy. Ja zwę go Allahem, ty po prostu Bóg, co za różnica.

- Mądre słowa. Dokąd zmierzasz przyjacielu?

- Tam, gdzie mnie zechcą.

- Dlatego wylądowałeś przed granicą Węgierską? Bo nikt cię nie chciał? Nie czujesz złości? Traktują nas jak zarazę. Oni…

- Oni są dobrzy. Zaoferowali pomoc, ale nie spodziewali się, że tak dużo nas przyjdzie. Boją się o własne kraje. Rozumiem ich, też bym się bał.

- To czemu tu siedzisz? – Tahim zmarszczył brwi.

- Jak już mnie zechcą, pokażę im ile jestem wart i zrobię wszystko by nie pożałowali.

- Kim jesteś, że składasz takie obietnice?

- Ja? Jestem nauczycielem matematyki – uśmiechnął się Samir.

- No dobrze. Uznajmy, że Węgrzy cię zechcą i co wtedy?

- Wtedy będę Węgrem.

- Co?

- A co w tym dziwnego? – młody człowiek odwrócił się w stronę rozmówcy – Uciekłem z kraju, który mnie nie chciał, który chciał mnie zabić, dlatego teraz będę, na przykład, Węgrem.

- I co? Po węgiersku też będziesz mówił? – zadrwił Tahim.

- Oczywiście! Przyjeżdżam do nich i chcę być jednym z nich, więc to chyba naturalne?

- I wyrzekniesz się wszystkiego?

- W sercu i w domu będę miał zarówno Syrię jak i Węgry.

Mężczyzna patrzył zdziwiony na nauczyciela, po czym przechylił się do tyłu, oparł łokciami o trawę i spojrzał w zachodzące słońce.

 

- Katica! Ten pomysł mi się nie podoba – Ubul szedł za córką, coraz bardziej zbliżając się do przejścia granicznego.

- Tato! Wiesz, jaka to jest dla mnie szansa? Obiecałeś! Jesteś dziennikarzem i ja też chcę. Tato, proszę – młoda blondynka złapała ojca za rękę.

- No dobrze – westchnął.

Katica pisnęła i rzuciła się mężczyźnie na szyję. Po chwili dotarli do pierwszego posterunku, w którym stacjonowali, dodatkowo wezwani, funkcjonariusze służby celnej.

- Dzień dobry – uśmiechnął się Ubul i pokazał legitymację reporterską.

Człowiek w mundurze przewrócił oczami i ich przepuścił. Miał już dość swojej warty, tego przejścia granicznego i dziennikarzy. Dziewczyna i jej ojciec doszli do wysokiego płotu zdobionego drutem kolczastym, który był czymś w rodzaju portalu. Po drugiej stronie były setki, tysiące osób trwające w nieustannym, jakby nieefektywnym, ruchu.

- Dobrze, to rób zdjęcia i porozmawiaj z kilkoma funkcjonariuszami.

- Dobrze! – kobieta podeszła pod samo ogrodzenie.

Mężczyzna w mundurze pokazał jej by odeszła. Nie zraziła się, po prostu się do niego zbliżyła i zasypała go pytaniami. Po pewnym czasie zaczęła odczuwać niedosyt. To nie było to, czego oczekiwała i nagle dostrzegła punkt, który do niej przemawiał. Samo przejście graniczne, między budkami strażników, tam zasieki stworzone były w ten sposób, by dało się przez nie przedostać. Spojrzała na swego ojca, ale jemu chyba się włączył instynkt dziennikarski, ponieważ rozmawiał z żołnierzami. Katica podeszła do zasieków przy szlabanie oddzielającym dwa państwa. Parę chwil później była już po drugiej stronie. Oczywiście, że chcieli ją zatrzymać, ale wystarczyła dziennikarska obietnica o stworzeniu artykułu odciążającego węgierskie służby, wzbogacona zatrzepotaniem rzęsami. Rozglądała się, nie potrafiła zdecydować, do kogo podejść i wtedy dostrzegła dwóch mężczyzn siedzących na chodniku. Jeden oglądał pogniecione zdjęcie, ale to drugi zwrócił jej uwagę, ponieważ patrzył wprost na nią.

 

- Wybacz, przyjacielu – uśmiechnął się Tahim, po czym zaczął wstawać.

Samir dostrzegł zbliżającą się blondynkę i tylko kiwnął głową, unosząc kąciki ust.

Młody mężczyzna otrzepał ubranie i wyszedł kobiecie naprzeciw.

- Witam – wyciągnął rękę do przybyłej.

- Mówi pan po angielsku? – zdziwiła się młoda Węgierka.

- Oczywiście. Szuka pani czegoś?

- Mogłabym zadać kilka pytań?

- Dziennikarka? Rewelacja. Może przejdziemy trochę dalej, z dala od tego zgiełku?

Kobieta uśmiechnęła się i odeszła z Syryjczykiem paręnaście metrów dalej, w pewnej odległości od koczujących uchodźców.

- Dlaczego nie zasłania pani twarzy? – zapytał delikatnie Tahim.

Katica, lekko rozbawiona, wskazała krzyżyk na piersi mężczyzny.

- Jest pan chrześcijaninem? A takie praktyki są chyba w islamie.

- Purdah to po prostu kultura.

- Na szczęście moja kultura tego nie wymaga – uśmiechnęła się.

- Ale moja wymaga – głos rozmówcy stał się zimny jak lód, a spojrzenie ciężkie od powstrzymywanej agresji.

- Ja chyba już będę wracała – dziewczyna czuła, że rozmowa idzie w złym kierunku – Dziękuję za rozmowę, do widzenia.

Tahim złapał ją za rękę.

- Jak śmiesz!? Chodzić wśród ludzi z odsłoniętą twarzą, jak dziwka rozpustna!

- Puść mnie!

- Jesteś niegodna by patrzeć mi w oczy, by się do mnie odzywać, ty plugawa…

Katica próbowała uciec, ale mężczyzna złapał ją za długie włosy i powalił na trawę. Jej krzyk rozdarł powietrze, zbliżającego się ku końcowi, dnia.

 

Ubul, jak w zwolnionym tempie, spojrzał w stronę ogrodzenia.

- Co się stało? – zapytał żołnierz.

- To krzyczała moja córka! – szepnął głosem zdradzającym panikę.

Rozglądał się, ale nigdzie jej nie było. Z sercem miażdżonym przez pętle strachu, rzucił się do ogrodzenia.

- Katica! Katica gdzie jesteś?! Katica!

- Niech się pan uspokoi – funkcjonariusz złapał mężczyznę za ramię.

- Tam jest moja córka! – wyrwał się rozhisteryzowany Ubul.

I wtedy jego świadomość znów wypełnił błagalny krzyk dziewczyny. To moment, w którym każda sekunda jest cenna, a zarazem potwornie długa, ciągnąca się w nieskończoność. Nagle ją dostrzegł.

 

- Zostaw mnie, zostaw! Przecież jesteś chrześcijaninem, a to nie…

Tahim zbliżył twarz do leżącej kobiety.

- Ten krzyż jest takim samym plugawym ścierwem, jak ty, nędzna suko! – wysyczał

- Nie!

Udało jej się kopnąć mężczyznę, tak, że przewrócił się na plecy, a sama, zalana łzami strachu, zaczęła uciekać na czworaka. Tahim szybko wstał i skoczył na plecy Katicy, która chciała krzyknąć, ale ogłuszył ją potężny cios w szczękę. Pociemniało jej przed oczami, wszystko dochodziło do niej z opóźnieniem, a dźwięki docierały jak przez grubą ścianę.

- Nie, proszę – szepnęła, gdy poczuła jak zachłanne ręce zaczęły ściągać jej spodnie – Błagam, błagam, zostaw mnie. Błagam.

- Błagasz bym cię wziął. Dobrze, ten jedyny raz spełnię prośbę swego sługi, jaką jest kobieta – warknął Tahim.

 

- Katica! – Ubul dostrzegł leżącą córkę – Boże, kochanie! – złapał stojącego nieopodal żołnierza – Pomóż jej! Pomóż na miłość boską!

Mężczyzna uniósł broń i przez płot wymierzył w Syryjczyka.

- Zostaw ją! Zostaw powiedziałem!

Tahim spojrzał w stronę ogrodzenia i się uśmiechnął.

- Zrób coś! – ojciec tracił zmysły ze strachu.

- Zostaw ją! Zostaw, bo strzelam!

- Patrzcie! Chcą nas zabijać! Są mordercami, a nie dobroczyńcami! – ryknął gwałciciel.

Uchodźcy nie patrzyli na krzyczącego, tylko na żołnierza z uniesioną bronią. Podniosła się wrzawa, krzyki były nie do zniesienia. Coraz większy tłum zbierał się tuż za ogrodzeniem, skandując niezrozumiałe dla Węgrów hasła.

- Co się dzieje? – kapitan służby celnej wyszedł z budynku i zobaczył uniesioną broń jednego ze żołnierzy, celującą w rozwścieczony tłum – Opuść te broń! – krzyknął.

- Oni mają moją córkę! On ją gwałci! – ryknął zalany łzami Ubul.

Koledzy Tahim zaczęli podsycać wściekły tłum, a jeden z nich wychwalał państwo islamskie.

- ISIS dorwali młodą Węgierkę – jęknął zdezorientowany żołnierz.

- Skąd wiesz, że ISIS? – wściekły kapitan podszedł do mężczyzn – Jaką Węgierkę?

- Moją córkę! Katicę! – załkał ojciec.

Wtedy funkcjonariusz dostrzegł kobietę leżącą na ziemi, ale zasłoniła ją kurtyna ludzi.

- Zróbcie coś! – Ubul rozejrzał się po zdezorientowanych twarzach, po czym wyrwał broń z ręki żołnierza i wymierzył w tłum.

- Nie! – dwaj mundurowi rzucili się na niego, a karabin wystrzelił w powietrze.

Tłuszcza zastygła, a gdy zorientowała się, że nic się nie stało, ryknął jak piekielna bestia.

- Bożę – szepnął kapitan.

 

- Teraz posmakujesz odrobiny raju, na który nie zasługujesz! – Tahim zaczął odpinać spodnie.

I wtedy potężny cios powalił go na ziemię, a z roztrzaskanej czaszki wypływała rzeka szkarłatu. Samir, sparaliżowany strachem, upuścił kamień, który jeszcze przed chwilą trzymał w dłoni.

- Uciekaj – szepnął do dziewczyny, która zaczęła się czołgać w stronę ogrodzenia.

Mężczyzna odwrócił się i zamarł. Błyskawiczny ruch, wykonany przez jednego z towarzyszy Tahima, sprawił, że Samir zachłysnął się powietrzem. Ręka powoli dotknęła rozciętego gardła. Strumienie krwi, przelewały się przez jego palce, jak życie, które z niego uciekało. Nauczyciel padł na kolana, a potem runął na plecy. Rozszerzonymi z przerażenia oczami obserwował Syryjczyka, który podniósł ciało Tahima.

- Zabili naszego brata! Zastrzelili go! Mordercy! Mordercy!

Ostatnie, co Samir zobaczył, to tłum unoszący ciało, które płynęło jak na fali. Nikt nie zwracał uwagi na rodzaj rany, zdrowy rozsądek pochłonął demon szerzonej nienawiści.

 

Czas zwolnił dla kapitana służb celnych, dźwięki zniknęły, widział tylko spóźnione obrazy. Sparaliżowany, rozlaną po ciele esencją strachu, obserwował tłum napierający na metalowe ogrodzenie. Obserwował swoich ludzi, którzy przerażeni odchodzili, powoli unosząc broń. Widział również dwóch funkcjonariuszy trzymających zrozpaczonego, wyrywającego się Ubula. Zewsząd biegli nowi żołnierze, a wściekłą bestia napierała coraz mocniej, ryczała coraz głośniej, rządna krwi, ich krwi. Celnicy mierzyli w uchodźców, a ogrodzenie jęczało pod potężnym naciskiem.

- Spokój! Spokój! – krzyczeli żołnierze, co tylko podsycało głód bestii.

I wtedy pierwszy kawałek płotu uległ i z głośnym trzaskiem rozdarł się na dwoje.

- Jezu – szepnął łamiącym się głosem kapitan. Jego serce właśnie umarło. Czy się bał? A kim był, żeby się nie bać? W tamtej chwili strach go tworzył.

To był koniec. Zostały sekundy do chwili, w której demon pukający w węgierskie bramy, wedrze się do środka. Dowódca przymknął powieki, a po jego policzku popłynęła łza.

- Niech bóg nas osądzi – słowa te, jak tchnienie śmierci owiało przerażonych Węgrów – Ognia!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • KarolaKorman 24.09.2015
    ,, strach go tworzył.'' - może trwożył
    ,,- Bożę – szepnął kapitan'' - Boże
    ,,Tłuszcza zastygła,'' - tego nie rozumie
    Było jeszcze kilka literówek, ale gdzieś je zgubiłam.
    Temat na czasie. Zawsze podejmujesz się trudnych tematów. Nie mogę ocenić, bo nie znam kultury Syryjczyków. Nie wiem co bym zrobiła wychowana w ich kulturze będąc mężczyzną. Nie podobało mi się zachowanie Tahima, to oczywiste.
  • alfonsyna 24.09.2015
    Temat bardzo na czasie, bardzo solidne wykonanie, poza paroma literówkami i brakującymi kropkami, błędów nie dostrzegam. Treść, jak dla mnie, bez zarzutu.
  • Marzycielka29 24.09.2015
    Sama przyjemność telektować się Twoim słowem pisanym! Bardzo dobrze ujełeś trudny temat!!! 5
  • Katerina 24.09.2015
    Ciekawe :) łatwo się czyta. 5
  • Angela 24.09.2015
    Pisane przez Ciebie historie mogła bym czytać w nieskończoność. Rewelacja 5
  • Chris 25.09.2015
    Dziękuję Wam bardzo! :)
  • Anonim 25.09.2015
    Mocne, prawdziwe, chwytające za serce, w szczególności chęć gwałtu na tak młodej dziewczynie. Ludzie boja się fali uchodźców i choć część z nich na pewno jest dobra, strach przed złymi jest zbyt wielki, aby ci dobrzy mogli się przebić. Religia jest czymś chwiejnym, szczególnie jeśli ludzie zamiast własnego rozsądku popadają w fanatyzm - jest to niebezpieczne dla każdej religii. Niestety wśród uchodźców często widzimy fanatyzm, który zasłania wszystko inne, łącznie z możliwością występowania innej religii.
    Nie ludzkie wręcz zachowania i zasady - sama boję się uchodźców, jeśli ich fala zawita do polski nie będę czuła się komfortowo.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania