Poprzednie częściDemony Przeszłości #01

Demony Przeszłości #06

Przez tego idiotę wróciła do nałogu. Naprawdę chciała rzucić, ale wystarczyła dosłownie chwila i odszukała w swojej torebce paczkę napoczętych miesiąc temu papierosów. Nie mieściło jej się w głowie, jak jedna osoba mogła tak wyprowadzić kogoś z równowagi. A jednak teraz była tego żywym dowodem.

-Jeżeli kiedyś sądziłam, że wciąż nadal go kocham – mruknęła sama do siebie, odpalając kolejnego papierosa – to teraz mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że mi się odwidziało.

Korzystając z szerokiego parapetu, po części robiącego za ławę, usiadła na nim i podwinęła nogi pod siebie. Gdyby Fabian w tym momencie wszedł do mieszkania i zobaczył ją w takiej pozycji, pewnie od razu wszcząłby awanturę. Oh, jak ona uwielbiała robić rzeczy, których on nigdy nie popierał i nie lubił. Świadome robienie mu na złość, dostarczało jej mnóstwo satysfakcji.

Na samą myśl o nim, od razu pokręciła głową. On już nigdy tutaj nie wejdzie i nie będzie mógł się wściekać,

-Nie myśl o nim – znów mruknęła do siebie – to już skończona historia.

Chyba musi sobie kupić psa, bo za często rozmawiała sama ze sobą. To już powoli robiło się chore, a co jeżeli wszyscy mieszkający samotnie mieli dokładnie to samo schorzenie co ona? Świat zapewne w osiemdziesięciu procentach składał się z samych wariatów.

Właśnie skakała z kanału, na kanał szukając czegoś, przy czym nie musiałaby myśleć, gdy w jej mieszkaniu zrobiło się dosłownie jak w ulu. Uśmiechnęła się sama do siebie i uniosła oczy ku górze. Chłopak, który mieszkał tuż nad nią, postanowił przypomnieć o swoim istnieniu, głośną muzyką. Tym razem nie było żadnych basów i mogła zrozumieć każde słowo płynące z głośników. Nie znała tej piosenki, ale o dziwo przypadła jej do gustu. Brzmiała tak lekko i kompletnie nie pasowała do niego. Co mu się stało, że postanowił posłuchać czegoś tak dziewczęcego? Chyba naprawdę musiał cierpieć.

 

Maksym.

Leżał na łóżku i słuchał ulubionej piosenki Weroniki. On osobiście nie znosił popowego bełkotu i wolał mocniejsze brzmienia, ale ona to kochała.

-Jak mam bez ciebie żyć? - zwrócił się do paszportowego zdjęcia dziewczyny, które ściskał palcami – kocham cię i zawsze będę.

Nie wiedząc dlaczego, wrócił myślami do rozmowy z Wiktorem, która miała miejsce trzy dni przed wypadkiem.

***

-Powinieneś ją rzucić – przyjaciel nalał mu piwa w kufel – mówię poważnie. Ona się tylko tobą bawi.

Chłopak obrzucił przyjaciela nieprzyjemnym spojrzeniem. Co on niby mógł o tym wiedzieć? Sam nigdy nie był w żadnym poważnym związku, a jego najdłuższa znajomość trwała zaledwie dwa tygodnie.

-Poczekamy, aż ty się zakochasz – mimowolnie obejrzał się za dziewczyną, która przed chwilą posłała mu seksowny uśmiech – i wtedy porozmawiamy.

Nie chciał się kłócić kolejny raz o to samo. Weronika była dość specyficzną osobą; bardzo trudno było ją lubić, a co dopiero kochać. Sam czasami bywał na granicy wytrzymałości.

-To nie jest kobieta dla ciebie – Wiktor nie chciał odpuścić – jesteś dla niej tylko zabawką. Córeczka bogatego tatusia, myśląca, że może mieć wszystko i wszystkich.

Młody mężczyzna wiedział, że przyjaciel nie powiedział tego w złej wierze, ale mimo wszystko to go dotknęło. Sam pochodził z domu dziecka, do którego trafił, mając zaledwie kilka miesięcy i jego wyjście na ludzi graniczyło z cudem. Wbrew pozorom takie miejsca, jak to, w którym dorastał, nie sprzyjały osobistemu rozwojowi. Marzył, że pewnego dnia założy rodzinę i swoim dzieciom da wszystko to, czego nie miał sam.

-To wszystko? - warknął, przechylając kufel do dna – to nalej mi jeszcze piwa i zmieńmy temat.

Przyjaciel skinął w milczeniu głową i spełnił prośbę.

***

Dlaczego musiał wrócić do tej rozmowy? Wiktor od początku nie pałał do niej sympatią, co więcej nie chciał dać jej nawet najmniejszej szansy. Przekreślił ją od razu. Tylko co, jeżeli mógł mieć naprawdę rację? Wiedział, że prawdy związanej z uczuciami Weroniki już nie pozna. Ją akurat zabrała do grobu. Z drugiej strony, czy to nie jest dziwne, że przez dwa lata wspólnego życia ani razu nie usłyszał z jej ust słów „kocham cię”? Przecież każdy prędzej czy później chciał to usłyszeć. On również, ale nigdy nie zadał pytania wprost.

 

Olivia

Wraz ze wschodem słońca poczuła się znacznie lepiej. Przespała spokojnie całą noc, chociaż do tej pory dręczyły ją koszmary związane z odejściem Fabiana. Budziła się zwykle w środku nocy, a jej poduszka była przesiąknięta łzami. Tak, jego zdrada odcisnęła na jej psychice piętno.

-Wszystko się ułoży – szepnęła do swojego odbicia w lustrze.

Przewiązała niedbale włosy na czubku głowy, podkreśliła spojrzenie kocich oczu delikatnym makijażem i nie patrząc już więcej w lustro, wyszła z domu. Nie przywiązywała zbyt wielkiej wagi do swojego wyglądu. Malowała się tylko wtedy, gdy musiała wyjść z domu i zwykle nosiła to, w czym czuła się dobrze sama ze sobą. Moda średnio ją obchodziła, nie odczuwała potrzeby strojenia się w przeciwieństwie do swoich przyjaciółek. Nawet Rita, która miała przeważnie bardzo dużo do powiedzenia, przykładała ogromną wagę do tego, jak postrzegali ją inni. I chociaż nigdy nie przyznała się do tego na głos, dziewczyna dobrze wiedziała, że uwielbiała robić wrażenie na płci przeciwnej.

Drogę do samochodu, przeciął jej rowerzysta, który pojawił się dosłownie znikąd. Przez moment miała wrażenie, że skądś go zna i żałowała, że nie mogła zobaczyć jego twarzy. Kaptur i czapka z daszkiem na głowie skutecznie ukryły jego twarz przed światem.

-Pani też go widziała? - zagaiła do niej sąsiadka z parteru – łobuz jeden, prawie mnie potrącił.

A ta niby skąd się tutaj wzięła? Ludzie chyba nigdy nie przestaną jej zadziwiać. Kolejna osoba w ciągu zaledwie kilku minut, która wyrosła jak spod ziemi. Jak im się to udawało?

-Widziałam tyle, co pani – odparła wymijająco – nic się pani nie stało?

Odrobina uprzejmości, jeszcze nikomu nie mogła zaszkodzić. Przy odrobinie szczęścia mogła nawet coś zyskać.

-Nie, nic – staruszka otrzepała ręce z niewidzialnego kurzu – to ten chłopak, który niedawno się wprowadził.

No tak, dlaczego od razu na to nie wpadła? To dlatego wydał jej się znajomy. Ciekawiło ją, gdzie tak pędził.

-Przepraszam panią – postanowiła wykręcić się z dalszej rozmowy – ale ja muszę już uciekać. Spieszę się na uczelnię. Do widzenia.

-Z Bogiem moje dziecko.

Na odchodnym dziewczyna posłała kobiecie, swój najbardziej życzliwy uśmiech i czym prędzej wsiadła do auta. Jeżeli teraz nie wyjedzie, to spóźni się i nie pozna wyników z kolokwium.

_____________________________________

Całość rozwijam powoli, ponieważ akcje które toczą się za szybko,

kojarzą mi się z tanim romansidłem.

Co do rozdziałów. W jednym dzieje się więcej, w drugim mniej z prostej przyczyny:

Nie chcę się spieszyć.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania