Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Dendrozoodrofilak [Księga Trwogi Tom 1-3]

I

Noc przed wizytą.

 

Nick Tesley mieszkający z rodzicami w małym miasteczku, obecnie sam w domu wraz ze swoim oddanym przyjacielem Zacharym. Oboje siedzieli na kanapie popijając piwem oglądając przy tym mecz piłki nożnej, typowe męskie spotkanie. Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek. Gościu od pizzy! – krzyknął Zac, jako że wstać mu się nie chciało kazał swojemu kumplowi odebrać. Podczas gdy Nick rozliczał się z dostawcą, na kanale, na którym oglądali mecz znikąd pojawił się komunikat z wiadomości, przerywający mecz.

-Te stary… Choć zobacz – krzyknął Zac.

-Co niby takiego się stało? – zapytał zamykając drzwi z pizzą w ręku.

Usiadł kładąc jedzenie na podłodze, wiadomości jakie im zostały zaprezentowane budziły w nich co najmniej strach.

„Niemcy zostały oficjalnie odizolowane od reszty świata, panują akcje zbrojne oraz odkażania, rząd ponosi ogromne straty w ludziach jak i pieniądzach, narasta obawa, czy sytuacja w zakażonym biologicznym kryzysem państwie przejdzie na swoich sąsiadów? Będziemy informować państwa jak dowiemy się czegoś nowego. „

-O kurna… Ty, powinniśmy chyba spierdzielać do stanów.

-Ta już, uważaj bo do nas przejdzie, przez Polskę musi jeszcze przejść, coś ty nie martwiłbym się zanadto. Poza tym mam ważniejsze rzeczy na głowie.

-Może masz racje, a co tam, twoje zdrowie!

Przybili butelki piwa po czym wypili do dna. Nick bardziej przejmował się swoją chorobą niż wiadomościami w telewizji. Miał chore serce, był umówiony na badania na następny dzień jako że również rodzice wyjechali na parę dni, postanowił spędzić ten czas z przyjaciółmi, wtedy właśnie to z Zacharym. Podzielili się równo pizzą przy wznowionym meczu, wypili jeszcze po jednym i zasnęli w trupa.

 

II

Szpital Św. Elżbiety

 

Gdyby nie jego przyjaciel prawdopodobnie zaspałby wizytę w szpitalu na jego badania, Zac obudził go na czas, ten od razu odpowiednio pożegnał kumpla, zostawiając mu przy tym dom o czym zapewne z pośpiechu zapomniał. Gdy dojechał na miejsce nie mógł zobaczyć budynku przez rozrośniętą roślinność okrywającą ogrodzenie. Dopiero po przejściu przez drzwi bram, ukazał mu się widok szpitala, białego, z balkonami i przeróżnymi wcięciami no i co go zdziwiło, biel była znowuż obrośnięta przez wijące się pnącza z kwiatami na końcu. Idąc przez plac, opustoszały musiał uważać żeby nie potknąć się o wystające grube korzenie po drodze. Jednak gdy spojrzał na chwilę w prawo, ujrzał widok dość nietypowy i martwiący. Przy zielonym ogrodzeniu, w którym rosły wielkie rośliny przypominające muchołapki, leżały same skrzydła kruka całe w plamie krwi. Było to wystarczającym powodem by ewakuować się natychmiast jednak w mieście Nicka nie mieściły się inne szpitale, więc nie miał za dużego wyboru. Ruszające się jakby konary, gałęzie i rosnące wysoko łodygi wprawiały w jeszcze większy niepokój, jako że wiatru wtedy nie było, więc nie on był odpowiedzialny za przerażająco ludzki ruch roślin rosnących niemalże na całym placu przed szpitalem jak i nie na budynku. W końcu dotarł przed wejście, otworzył drzwi a jego oczom ukazała się recepcja, oraz puste miejsca w poczekalni. Zupełnie nikogo tam nie było, oprócz młodszej pani przed stołem. Podszedł lekko skołowany, do głowy nawet przyszło mu zagadanie do kobiety jednak jako że życie jego nie było przesłane kolorami, wybił sobie ten pomysł z głowy i zamiast tego normalnie zapytał się o swoją wizytę u kardiologa. Ubiór pielęgniarki był aż nad to prowokujący oraz mogłoby się wydawać nie na miejscu. Próbował nie wpatrywać się jędrne piersi w połowie widoczne przez ogromny dekolt. A umalowana była aż za nadto, przez chwilę myślał że znajdował się w agencji towarzyskiej, ale przez chwilę. Dziewczyna zaprowadziła go przez małą bramkę recepcji do korytarza, gdzie już czekała na niego pani doktor. Ta już starsza była jednak wciąż ubrana w pociągający strój. Wszedł za nią do pokoju nie zamykając drzwi, podenerwowany był tak że zapomniał, o dziwo lekarz nie zwróciła na to uwagi. Kazała mu usiąść na krześle dokładnie naprzeciw otwartych drzwi. Wyciągnęła sprzęt do zbadania bicia serca, następnie poprosiła by położył się na łóżku szpitalnym. Przeprowadzono badanie EKG no i wszystko by było fajnie, gdyby nie zobaczył przez rozwarte drzwi przejeżdżającego na wózku człowieka z wystającymi z jego ciała korzeniami i kwiatami, oraz z pomarańczowymi pęcherzami. Udawał że nie widział przed panią doktor, ta zaś pożegnała go i zaleciła poczekanie na korytarzu na wyniki. Wyszedł, jednak czekać nie czekał. Jego ciekawość przejęła stery, pierwszy raz w życiu zobaczył coś takiego, człowiek-roślina – pomyślał. Mógł w ostatniej chwili zobaczyć jak pielęgniarka pchająca wózek skręca na samym końcu korytarza, tam udał się powoli. Wychylił głowę zza krawędzi i zobaczył jak dziwactwo zostaje przewożone przez czarne drzwi okryte zielonymi pnączami. No nie mógł się powstrzymać, skradając się śledził obiekt jego zainteresowania. Podłożył nogę przez zamykające drzwi, po cichu wtargnął na korytarz ze ścianami całymi w roślinności. Idąc przed siebie usłyszał dużą ilości kroków i odgłosy rozmowy. Musiał szybko ewakuować się z korytarza. Wszedł przez pierwsze drzwi niemalże w całości zakryte przez pnącza, zamknął po cichu i nasłuchiwał. Jednak zamiast dźwięków za ścianą usłyszał duszenie się kogoś w pokoju, w którym się znajdował. Odszedł od drzwi i spojrzał, dwa łóżka, na których leżeli dwaj mężczyźni, jeden dusił się i ręką wskazywał by mu pomóc podczas gdy skóra drugiego przybrała koloru drzewa, był nieprzytomny. Nick czym prędzej podszedł do człowieka jednak nie był w stanie nic zrobić, na jego oczach nieszczęśnik zaczął krztuście się i pluć krwią. Jego oczy wybuchły a z oczodołów wyrosły dwie łodygi z kwiatami o czerwonych płatkach. Całe ciało powoli przybierało zielonego koloru. Był to zdecydowanie nie przyjemny widok. Oprócz dwóch łóżek, pomiędzy nimi stała mała szafka z notesem. Ciekawy podniósł i przeczytał.

 

 

Ascecytopioza

1.Za materiał posłużył mi zdrowy męski organizm, około czterdziestki, zdolny. Po wszczepieniu zarodników archesporów roślina wyrosła eksplodując głowę naczynia.

2.Ten sam materiał, usunęłam źródła testosteronu, zdecydowanie mniejsza ilość zarostu, gładka skóra idealna na rozwój zarodków. Po podaniu krzyża muchołapki z tojadem, zdecydowana zwiększona odporność na truciznę, wyrost kłów na ciele i zwiększona agresja.

3.Młody organizm męski, około dwunastu lat, narząd płciowy-początkowy rozwój. Zostawiłam testosteron, odcinając przypływ hormonów żeńskich, zarośnięty jak małpa, szczególnie po podaniu pleśni. Wszczepiono organizm BETA-core21 z mchu. Ciało pochłonięte przez zieleń, zanik mózgu, obecność mitochondria oraz chloroplastu, zanik peroksysomu oraz cytoplazmy.

4.Chłopiec około roku, narząd płciowy w początkowej fazie rozwoju, mała ilość testosteronu oraz innych hormonów. Kompletne usunięcie męskich czynników, podanie podwyższonej dawki żeńskich. Skrzyżowanie z lilią, na głowie dziecka wyrosły białe płaty, skóra blada, ciało wchłonęło oczy oraz usta. Receptory sprawne.

5.Na reszcie, znalazłam rozwiązanie. Połączenie neuroprzekaźników psa oraz zmutowanego w roślinę człowieka nadało efekt kompletnego posłuszeństwa emocjonalnego.

-O cholera…

Gdy na korytarzu ucichło, wyłonił się zza drzwi by sprawdzić jeszcze raz czy nikogo nie ma. Widząc pustkę podążył w stronę gdzie ostatnio widział wiezionego. Na jego nieszczęście potknął się o pnącze rośliny rosnącej na całych ścianach, zrobił nie mały hałas. Ponownie musiał się schować. Tym razem trafił do małego biura, z jednym biurkiem, lampą na nim oraz masą dokumentów. Zauważył mniejszą kartkę z paroma zdaniami, postanowił przeczytać jako że i tak musiał odczekać reakcje personelu na jego hałas.

Droga Natalio,

Ujmę to krótko, nasz plan jest coraz bliżej sukcesu, opracowałam specjalne czynniki sprawujące kontrolę nad tymi małpami.

Niedługo przyjadę do ciebie do Norwegii, połączymy nasze badania.

 

PS: Williama możemy oszczędzić, jest słodki.

 

Teraz to już kompletnie się przestraszył, przyłożył ucho do drzwi, cisza. Zajrzał, pustka. Wyszedł zatem i kontynuował, wózek wjechał do większych czarnych drzwi naprzeciw miejsca, w którym się przewrócił. Otworzył po cichu drzwi, zobaczył większą pustą salę całą w pnączach, panowało tam czerwone światło wraz z czarnym. Nick schował się za paroma skrzyniami leżącymi w kącie i obserwował. Człowiek na wózku stał po środku małej sadzawki, płytkiej wody. Nagle z pod niej wyrosła ogromna roślina, rozpostarła swoje łodygi odkrywając wielką paszcze, z niej po chwili wyłoniło się coś przypominającego męskiego członka. I wtedy to roślina wbiła swoją końcówkę w twarz człowieka-rośliny. Mógł widzieć jak w ciele nieszczęśnika buzuje jakaś substancja a ciało bulgotało z mnóstwem chwilowych pęcherzy. Znikąd wcześniej wieziony na wózku wstał, buzował i miotał się jak opętany, moment minął a jego ciało zaczęło generować grube łodygi na plecach, na głowie urósł wielki kwiat o czerwonych płatkach, kończyny zmieniły się w czystą korę jak u drzew. Nick wtedy to aż zakrztusił się ze strachu, co niestety oddało jego pozycje. Potwora spojrzała na niego a on odwrócił się by uciec, jednak przed sobą zastał trzy pielęgniarki ze strzykawkami w rękach. Otrzymał silną dawkę i stracił przytomność.

 

III

Produkt

 

Oczy otworzył przywiązany do twardego łóżka, zaczął się bezskutecznie szarpać. Wtedy to poczuł dotyk dłoni na jego odkrytej klatce piersiowej, dotyk tak delikatny. I ujrzał on kobietę to go już nawet masującą, rudą piękność o zielonych jak szmaragdy oczy, ustach tak różowych i można rzec z widoku, smacznych. Zniżyła się ręką w spodnie Nicka, dotykała jego godności z wyczuciem sprawiając mu przyjemność. I nagle drugą ręką wyjęła spod medycznego ubioru strzykawkę z przyczepioną w nią miarką, jak paliwa. Mocno wbiła igłę w płat czołowy mężczyzny i zaśmiała się wyciągając drugą rękę ze spodni faceta.

-Podniecił się chłopak, bo ci laska w gaciach grzebie? Ojejku, mężczyźni to jednak strasznie… Trywialne, podrzędne i proste stworzenia. I widzisz dlatego właśnie jestem ja. Powiedz mi szczerze, po co światu faceci? Hmm? Przecież to oczywiste że są potrzebni przez substancję jaką wytwarzają, smutne. Celem życia jest wydobywanie z siebie białej śmietany. Ale spokojnie już wkrótce to się zmieni. Bo widzisz, rośliny są o wiele bardziej pożyteczne od mężczyzn. Dają nam świeże powietrze, dostarczają olejków, jedzenia, pejzaży są piękne, nie to co owłosiona małpa skacząca tylko po to by zamoczyć swoją pałę.

-A uczucia? Niektórzy są wyjątkowi…

-Srucia nie uczucia, porównaj sobie faceta przed i po albo z wysokim zapotrzebowaniem i bez. Jedynie kobiety są w stanie prawdziwie czuć, to one są sarnami padającymi ofiarami kłusownictwa, grubego z bronią, w czapce i kolekcją pornografii w szafce. Dobrze nie przedłużając, zamierzam pobrać twoją próbkę a potem zmienić cię w roślinkę. No już zakłuję raz, włożę rurkę do cewki i po sprawie.

Pocąc się, jego serce waliło jak szalone a on z każdą chwilą bał się ze umrze na zawał z powodu swojej choroby. Nagle przez białe drzwi wparował Zachary z bronią w ręku. Zapewne zmartwił się długim pobytem przyjaciela w szpitalu. Za bardzo zależało mu na Nicku, oboje dorastali i tak naprawdę razem przechodzili przez życie, nie zamierzał pozwolić żeby coś stało się osobie, która tyle dla niego znaczyła. Celował w kobietę powoli podchodząc do swojego kolegi. Rozpiął pasy pomagając kumplowi wstać, Nick założył swoje ubrania leżące obok łóżka. Razem zbliżali się do wyjścia gdy nagle kobieta zdarła z siebie ubrania odsłaniając piękne, smukłe i szczupłe ciało z krągłymi oraz sporymi piersiami. Spod jej nóg wyrosły łodygi z kwiatami na końcu, a wokół niej wydobywał się fioletowy dym. Już chcieli uciekać jednak kobieta złapała ich swymi pnączami za nogi, Zachary opuścił broń. Gdy byli blisko Nick wstał tak szybko jak mógł, chciał pomóc swemu przyjacielowi, jednak ten nie reagował na jego wołania. Zac, wstał, a kobieta podeszła do niego bliżej kładąc swoje ręce na jego szyi, zbliżając się ustami do jego policzka.

-Zac no dawaj, co jest?! – krzyknął

-Myślę że twój kolega, jakby to ująć. Woli panie.

Zachary podniósł broń i wycelował w Nicka kompletnie otępiony, ten zaś pobiegł do drzwi schylając się w biegu żeby uniknąć kuli. Zamknął za sobą drzwi i biegł przed siebie ile miał sił w nogach.

 

IV

Orgia

 

Uciekając jak opętany przez zarośnięte korytarze, spoglądał czasem za siebie sprawdzić czy szalona kobieta nie udała się pościg. Strasznie martwił się o swojego przyjaciela ale nie mógł nic zrobić, musiał pogodzić się z tym co miało miejsce i próbować wyjść ze szpitala żywym. Jego ucieczka zaprowadziło go do małego przejścia całego oświetlanego na czerwono, poczuł znikąd przypływ ciepła, gorąca. Na końcu były drzwi, które z lekką niepewnością otworzył a gdy postawił pierwszy krok wewnątrz, roślina z tyłu popchnęła zamykając drzwi. On zaś poślizgnął się o mokre podłogę i spadł na dół wybijając szybę. Kładąc rękę na głowię z bólu rozejrzał się i to, co zobaczył wzbudziło w nim przeróżne uczucia. Całe pomieszczenie było oświetlane czerwonym światłem a temperatura dosięgała wysokich liczb. Jednak to dziesiątki nagich kobiet dosłownie wszędzie wokół niego sprawiały w nim dyskomfort. I do tego jeszcze dziwne rośliny obcujące z tymi kobietami, niektóre podnosiły je głowami do góry rozkładając nogi na bok i wkładając swoje grube pnącza plujące, sikające zielenią, żółcią i bielą, również dochodzącą z narządów kobiet. Inne zaś dosłownie oplątywały je ściskając lekko, masując całe ciało wdrążając swoje narządy w każdy otwór. Jeszcze inne leżały po prostu na ziemi całe ubabrane w zielonych jakby wodorostach albo ugotowanym szpinaku, dotykały, macały się tak namiętnie i dziko, językami sprawiając sobie przyjemność. W płynach i nie wiadomo czym panowała tam jedna wielka orgia. Krzyki zadowolenia również były słyszalne i to jeszcze jak. Przestraszony wstał by natychmiast opuścić pomieszczenie, jednak został zatrzymany przez piękną dziewczynę, która bardzo przypominała jego ulubioną aktorkę filmów dla dorosłych, aż za bardzo. Na widok jej nagiej, mokrej masującej jedną ręką swoje piersi a drugą jej łono. Za jego plecami pojawiły się jeszcze kolejne. Jak bardzo nie chciał jego organizm działał za niego, dostał wzwodu cały pocąc się ze stresu, czuł niesamowite roztarcie. Z jednej strony chciał zaspokoić swoje pożądanie wywołane przez czynniki mu poza kontrolą, a z drugiej bał się że zostanie znaleziony albo że coś mu zrobią. Wyboru tak naprawdę nie miał, kobiety zerwały z niego ubrania i rzuciły na ziemię. Blond włosa przypominająca mu aktorkę, która naprawdę mu się podobała, do której nawet i może coś czuł, usiadła na nim i posuwając powoli w górę i w dół jęczała z zadowolenia, podczas gdy ten był duszony przez siedzącą na jego twarzy brunetkę. Reszta kobiet siedziała opierając się o brzuch Nicka, rośliny widząc je przypełzły swoimi pnączami i łodygami by zaspokoić nieskończone potrzeby tych dziewczyn. Sam nie wiedział czy to co czuł było euforią, odczuwał ogromną przyjemność będąc tak blisko tylu nagich kobiet mających z nim stosunek płciowy. Jednak sytuacja zaczęła obierać dość można rzec niesmaczne obroty gdy rośliny wokół splunęły na nich swymi płynami. Nick zamierzał szczytować, jednak kobieta wciąż ujmując sprośnie, w nim była. Zaczął się targać jednak dalej był duszony i naciskany. Gdy blondynka podobna do obiektu westchnień Nicka poczuła w sobie wpływający do niej płyn, wstała z niego przestraszona. Już kolejna miała siadać na jego zmęczonym członku jednak dziewczyna, którą Nick zapłodnił odgoniła je zmartwiona. Złapała go za rękę i zaprowadziła do szatni gdzie to ubrał się w białe ubrania. Po chwili ciszy i dyskomfortowej sytuacji, odezwała się.

-Co ty mi zrobiłeś? – spoglądając na podłogę ze smutkiem w oczach, zapytała.

-Ty się mnie pytasz!? – krzyknął podenerwowany – To wy żeście mnie maltretowały, nie ja!

-Tak to nazywasz? Dałyśmy ci rozkosz, namiętność, dzikość to czego każdy mężczyzna pragnie. Pokazałyśmy ci czyste piękno człowieczej natury, jedność z naturą, miłość.

-I co nie wiesz że facet może kobiecie dzieciaka zrobić?! – walniętę baby szcholera jasna.

-Ja… Nie wiedziałam… - roniąc łzę powiedziała niższym głosem – Jedyne co pamiętam to te laboratorium, tamten pokój i ciągła rozkosz z moimi przyjaciółkami, nawet nie wiedziałyśmy jak mężczyzna wygląda… Dlatego tak się na ciebie rzuciłyśmy. Ja… Idź już…

-Ale…

-Idź! – wskazała na szare drzwi.

Roztrzęsiony całą sytuacją, buzował w środku emocjami i myślami. To co przeżył nie było czymś co dane mu było wcześniej doświadczyć. Jednak wewnątrz Nicka pojawiło się zadowolenie że coś takiego się stało. Będąc z tyloma kobietami odczuwał rozkosz jakiej nigdy w życiu nie czuł, nie miał nigdy dziewczyny, nigdy wcześniej tego nie robił. Co również miało wpływ na jego uczucia. Tamta czynność w jakiej brał udział zdawała się taka naturalna, lekka, dzika. Zawsze myślał że kobiety nie mają takich potrzeb seksualnych, że nie chcą tego robić jako że zawsze odpychany i odrzucany był przez (nie/je?). Lepiej dogadywał się z mężczyznami, lubił męskie towarzystwo, chamstwo i luz jakie z nim się wiązało. Z Zacharym spędzał mnóstwo czasu czy to na oglądaniu meczy, piciu, wypadach na miasto a nawet i grze w nogę. Poza tym był on osobą, na którą mógł zawsze liczyć, zawsze był dla niego. Jednak nie mógł dalej męczyć się myślami, musiał skupić się na ucieczce za wszelką cenę, by powiadomić władze to chorych rzeczach jakie działy się w szpitalu.

 

V

Coś więcej

 

Cały ten czas przestraszony, zmartwiony o stan swojego serca podążał na ślepo przed siebie w poszukiwaniu wyjścia. Niestety jego droga została zablokowana nagle przez pnącza roślin, odwrócił się i zobaczył tą kobietę, która zrobiła coś jemu przyjacielowi. Po swoich obu stronach miała dwa psy z lekko wystającymi z nich łodygami.

-Witam cię ponownie, muszę przyznać że twoja wola walki jest godna podziwu jednak dobrze wiemy że musisz umrzeć.

-Dlaczego to robisz?! – krzyknął zdenerwowany.

-Jak to dlaczego? Żeby zapanował porządek, żeby ci, którzy byli przed nami mogli być tymi, którzy mają większe prawa. No i z czystej nienawiści do mężczyzn. Jesteście plagą, którą winno się nie zniszczyć lecz wykorzystać. Powiedz mi proszę czym jest facet jak nie jedynie swoim chujem, którym to macha we wszystkie strony, szczeka na innego jak ma innego rozmiaru. Jak desperacko szuka sposobów by zaspokoić swoje potrzeby. Żałosne, jest to tylko cielesna i chemiczna wiązka życia. Coś takiego nie powinno istnieć. Tępe tłoki świecące swoimi mięśniami i portfelami. Co jest wartościowego w mężczyźnie? Jedynie jego nasienie, które również może być złe, no po prostu śmiechu warte. Albo jak niektórzy się dziwią że ich żony zdradzają, jak są takimi ćwokami i pały mają z waty cukrowej długości zapałki to na pewno kobieta będzie próbowała znaleźć innego. Ale wiesz co jest w tym smutne? Że będzie próbować. Kobiecego pożądania nie da się zaspokoić, w swojej naturze chcemy być jednością z naturą z pięknem. Chodzić po polanach czując powiew wiatru na swoich wrażliwych sutkach, poczuć intensywność w naszych narządach złożonych i skomplikowanych. Nie to co u faceta. Jak mu się chce to mu pała stanie jak nie to ogórek się lepiej sprawdzi. Nie mówiąc już o waszym pojmowaniu, patrzeniu na świat, omijając piękno jakie bije z przyrody u uczuć. Ale nagadałam się już, VYV-1 , brać go.

Zasłonił twarz oburącz gdy nagle przed nim pojawiła się lekko lewitująca naga blondynka, cała oplątana pnączami z rosnącymi kwiatami na jej ciele. Z podłogi wyłoniły się na jej polecenie grube, ostre konary masakrujące biegnące psy na kawałki. Odwróciła się i nakazała blokującym roślinom odejście by Nick mógł uciec. Spojrzała mu twarz swymi niebieskimi oczami, i te różowe, malutkie usta. Spojrzała na niego a ten poczuł mocne kłucie w sercu, nie wynikające z choroby. Po raz pierwszy raz w życiu jego organ wydawał się zdrowy, szczęśliwy, nie bolejący. Zniżyła się do niego i obdarowali się pocałunkiem zamykając oczy. A było to coś naprawdę niesamowitego dla nich obu, Nick czuł buzującą miłość, nie pragnienie czy rządze, odczuwał że coś ich połączyło, że mieli wspólny cel, sens. Jednak gdy ta oddaliła się od swego niedawno poznanego kochanka, jej ciało zostało przebite przez grube pnącze wychodzące z rąk drugiej kobiety.

-Uciekaj… Kochany…

-Nie! Proszę, nie!

-Piotrusiu…

Powiedziała przed upadkiem na podłogę i zmianą w zielony śluz. Nick cały we łzach pobiegł ile sił miał w nogach przed siebie. I tym razem szczęście było po jego stronie, odnalazł drzwi wyjściowe.

 

VI

Miłość

 

Przed wyjściem stał jednak Zachary trzymając broń w ręku. Jego oczy były lekko zaczernione a skóra blada. Nick zatrzymał się gdy jego przyjaciel wycelował w niego z pistoletu. Ze smutku padł na kolana, zatracony, zrozpaczony.

-Zac, to ja, Nick! – powiedział cały zapłakany.

-Pani Magda chce twojej śmierci… - odpowiedział otępiały.

-Jestem twoim przyjacielem! Nie pamiętasz przez co razem przechodziliśmy? Nasze wspólne wieczory przy piłce? Musisz pamiętać!

Ręka Zacharego zaczęła trząść się, zdawać się mogło że rzeczywiście odzyskiwał kontrolę, jednak wtedy, okryta roślinami kobieta przeszła obok klęczącego Nicka, rozprzestrzeniając więcej fioletowego pyłu na kontrolowanego. Stanęła przy ścianie uśmiechnięta i dumna z siebie.

-To jest kolejny dowód na to że mężczyźni powinni zniknąć. Zobacz jak łatwo zawładnąć waszymi umysłami, odpowiednia ilość feromonów, pobudzenie testosteronu, endorfin oraz dopaminy, dodanie paru wydzielin roślinnych i proszę bardzo, chodzi jak zegarek.

-Ty paskudna świnio! Jak mogłaś! Zabiłaś…

-Nawet nie znasz jej imienia, haha! Proszę bardzo, kolejny dowód, nic o niej nie wiesz, nie masz pojęcia czym była… - widząc jak Nick wstaje pewny siebie przerwała.

-Wiesz co? Miała na imię Elsa i wraz z nią stworzyliśmy coś pięknego w tak krótkim czasie.

-No i co, chcesz oklasków?

-A teraz, wyobraź sobie flądro jedna, co może stworzyć mężczyzna z kobietą gdy znają się długo, gdy każdej nocy piszą sobie dobranoc, gdy każdego ranka wysyłają uśmiechy, dzielą się codziennością, przytulają, całują się. Tu nie chodzi o seks, owszem chcemy tego ale dobrze wiemy że relacja z kobietą jest czymś więcej. Nie wiesz jak to jest móc spojrzeć na twarz ukochanej osoby z ranka, nie wiesz jak to jest słyszeć jej śmiech, a dlaczego?

-Jak śmiesz ty małpo!

-Bo jesteś ograniczoną szmatą.

Nagle wykorzystując frustracje Magdy, Nick podbiegł do Zacharego, walnął go w pysk i przypomniał o wspólnej grze w rugby. Kobieta znerwicowana krzyknęła do chłopaka by zabił Nicka. Jednak ten jedynie uderzył przyjaciela z powrotem w twarz, oboje uśmiechając się wybiegli ze szpitala zostawiając wrzeszczącą Magdę samą z jej roślinami. Ucieczka nie była jednak prosta, rośliny na placu przed szpitalem obudziły się i zaatakowały uciekinierów. Gdy już mieli być pożarci przez wielką muchołapkę, kłącza, łodygi, pnącza i pędy stanęły w miejscu zupełnie z niewiadomych dla nich przyczyn. Stając poza bramami szpitala, Nick spojrzał na budynek i ujrzał małą iskierkę w oknie, uśmiechnął się i ruszył ze swym przyjacielem na policję.

 

VII

Zwycięzca

 

Cali zdyszani trafili na posterunek policji, weszli prosząc natychmiast o pomoc i czas by zgłosić , sami nie wiedzieli jak opisać co. Jeden funkcjonariusz zaprowadził ich do pokoju, gdzie usiedli i w spokoju mogli zdać przebieg wydarzeń i okropności jakie im się przydarzyły. Pan policjant zwrócił uwagę na bardzo ładny zapach jaki opanował pomieszczenie, Nick opowiadał co widział jednak po jakimś czasie zaczynał zwalniać w swoich zeznaniach zauważając coraz to większe otumanienie funkcjonariusza.

-O nie… Zachary musimy uciekać! – krzyknął do przyjaciela.

-Nigdzie się nie wybieracie.

Drzwi pokoju w jakim byli zamknęły się przed nimi, zrozpaczeni uderzali całymi siłami w przeszkodę jednak nic z tego, tak jakby cały posterunek został opanowany przez zapach, jak się domyślali, feromonów szalonej kobiety.

-Widzicie chłopcy – powiedział obecny z nimi funkcjonariusz – Przegraliście, co było wiadome że się stanie od samego początku. Powinniście wziąć prysznic, chociaż nie, zapach i tak ostałby. Teraz wiecie dlaczego mężczyźni są słabi, wiem dlaczego oparłeś się moim wpływom Zachary, będę pamiętać żeby znaleźć i na to rozwiązanie. A jeśli chodzi o was, nie zabije, spędzicie resztę swojego życia w więzieniu ale chociaż, będziecie razem.

Drzwi zostały otwarte a przez nie weszli inni policjanci, którzy zakuli obu młodych w kajdany.

Tak o to zostali skazani, bez osądu, bez niczego, na dożywocie.

 

VIII

Jakby o nic nie było warto, dlaczego miało by coś być?

 

-Nick?

-Ta?

-Kiedyś na pewno wyjdziemy…

-Tego mój przyjacielu, jestem pewien.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania