Devils never cry - fragment nr. 1

Na brak rozrywki Dante akurat narzekać nie mógł. Ciągłe walki i potyczki z demonami sprawiały, że się w zasadzie nie nudził. Nawet teraz, gdy wyuczone latami zmysły reagowały automatycznie i synchronicznie z ruchami. Cięcie, unik, strzał. Kolejny z piekielnych pomiotów padł, lecz łowca nie mógł sobie pozwolić na odpoczynek. Rebellion śmigał w jego dłoni jak błyskawica i, podobnie jak ona, sięgał kolejne diabły. Gdyby walczył z ludźmi, wyglądałby teraz jak jeden z tych potworów, na które poluje od lat. Twarz i ręce były upaprane ich krwią i jego własną. Jej zapach go odurzał, aplikując kolejną dawkę adrenaliny do krwi i coraz bardziej pobudzając ukrytą w jego duszy cząstkę mroku. Dante nie pozostawał dłużny, tak było w większości potyczek. Pozwolił cieniowi przejąć inicjatywę. Jego ruchy i strzały stały się szybsze, bardziej zabójcze i precyzyjne, dodatkowo w dusze jego wrogów wkradł się strach przed czerwono-czarnym białowłosym wojownikiem z dwuręcznym mieczem w dłoni i półautomatycznym gnatem. Przeciwnicy padali pod jego atakami szybko jak muchy, przez co na placu boju nie pozostał już nikt z pomiotów piekła. Dante stał się na powrót człowiekiem.

Usłyszał klaskanie za sobą. Odwrócił się.

- No no, pół-demonie - za nim w cieniu zaułka zamajaczyła postać.

- Wiedźma mroku - z lodowatym chłodem i zawadiackim uśmiechem na twarzy skonstatował Dante. - Bayonetta, zgadłem? Czy może, hi hi, Cereza?

- Dante, syn Spardy - dopiero teraz łowca demonów zobaczył całą postać wiedźmy, dosyć ładną i atrakcyjną. Jak zwykle paradowała w czarnym stroju, opinającym jej zgrabne ciało. Zza okularów spoglądały zmysłowe szare oczy, osadzone w trójkątnej twarzy, otoczonych aureolą czarnych włosów. - Jak zwykle po walce z demonami i jak zwykle upaprany po uszy.

- Doprawdy, Bayo? - zapytał Dante, udając niedowierzanie. - Za to ty jak zwykle w nienagannym stroju, jakbyś co dopiero go włożyła, mistrzyni praktyk okultystycznych.

- Nie czas na przekomarzanie się, istoto półkrwi - kobieta spojrzała na niego bystro. - On powrócił.

- Nie mówisz chyba poważnie - łowca uniósł lekko brew. - Naprawdę?

- Nie udawaj, że się nie spodziewałeś, wariacie - uśmiechnęła się z rozbawieniem. - Kojarzysz bar “The Gates of Hell”? - zapytała.

- Kojarzę. To niedaleko. Mają tam deser truskawkowy?

- Tobie jak zwykle o jedno przy temacie baru - przewróciła oczami. - Tak, mają. Przyjdź tam jak najszybciej, okej? Są sprawy do omówienia.

Dante chciał zapytać, jakie to są sprawy, ale się rozmyślił. Bayonetta zresztą zniknęła, jak to ona, więc nie miał okazji się wypytać. Dante postanowił ruszyć w kierunku “The Gates of Hell”.

Wszedłszy do wnętrza, zauważył że wygląda naprawdę nieźle. Wszędzie czysto, bez śladu zabrudzeń, jest nawet w miarę przytulnie i miło. Podszedł do baru, o który oparty był z drugiej strony postawny, smagły czarnoskóry mężczyzna w prochowcu, ciemnych okularach i z sygnetami na palcach.

- Co podać? - zapytał. Głos miał chrapliwy i basowy.

- Deser truskawkowy - odpowiedział Dante. Po chwili wylądował przed nim jego ulubiony posiłek.

- Wedle życzenia - odpowiedział barman, po czym dodał z ironicznym uśmiechem: - Bayonetta uprzedzała, że będziesz chciał deser.

- Skąd znasz Bayo? - zapytał łowca, konsumując truskawkowe danie.

- Powiedzmy, że ma ze mną współpracę. Jest coś mniej więcej podobna do twojej, tylko że w drugą stronę, Dante.

- Skąd wiesz, jak się nazywam? - zdziwił się białowłosy. Ten koleś wie całkiem sporo o mnie i o Cerezie, pomyślał. Cholernie niedobrze.

- Nie będę wdawał się w szczegóły - zbył pytanie czarnoskóry. - Po prostu wiem i tyle - odpowiedział, a zaraz po tym, jak Dante w skupieniu kończył deser, nachylił się i konspiracyjnym szeptem powiedział: - Pozostali już są. Brakuje tylko ciebie.

I zanim Dante zdążył odpowiedzieć cokolwiek, znikąd pojawiła się przy nim wiedźma.

- Widzę, że zdążyłeś się już zapoznać z Rodinem. Chodź do stolika - zaproponowała, po czym pociągnęła za sobą łowcę demonów w kąt sali, do miejsca z fotelami obitymi czerwoną skórą. Przy oknie miał swoje miejsce ubrany trochę staroświecko blady osobnik w garniturze koloru węgla drzewnego, krwistoczerwonym płaszczu, kapeluszu, okularach z pomarańczowymi szkłami i białych rękawiczkach. Obok niego siedziała atrakcyjna, czerwonooka i kredowobiała blondynka w mundurze barwy krwi. Naprzeciw nich przebywał ubrany w czarny kombinezon białowłosy chłopak z opaską na oku, najwyżej dziewiętnastoletni z fioletowowłosą dziewczyną, ubraną jak tomboy.

- Długo kazałeś na siebie czekać, chłopcze - nonszalancko rzucił okularnik.

- Och, doprawdy? - zapytał równie nonszalancko Dante. - Nie zauważyłem.

- To wszyscy, czy masz zamiar jeszcze kogoś sprowadzić, Bayonetto? - zapytał chłopak.

- Jesteśmy już raczej wszyscy - odpowiedziała wiedźma. - Nie przedłużając, zacznijmy od wyjaśnienia, po co tu jesteście - zaczęła.

- Żeby nas zanudzić na śmierć? - zapytał kapelusznik.

- Nie, Alucardzie. Nie po to - odpowiedziała. - Może najpierw przedstawię was sobie. Tych dwoje - tu wskazała na trupio blade towarzystwo - to Nosferatu Alucard, najpotężniejszy z wampirów i jego towarzyszka, Seras Victoria, również wampir. Naprzeciwko nich zaś siedzą Ken Kaneki i Touka Kirishima, ghule z Anteiku Cafe. A to jest Dante, syn Spardy, pół-demon i łowca demonów. Zaprosiłam was tu po to, by przedstawić wam pewną sprawę, która tyczy się zarówno świata ludzi, nieba i piekła.

- Jakaż to ważna sprawa? - zapytał Kaneki.

- Od zarania dziejów anioły i demony toczą między sobą spór, którego celem jest wymiar materialny. Najśmielszą próbę powzięła trójka władców piekieł, mianowicie Mundus, Lucyfer i Czarny Król. Zebrali potężną armię demonów i przypuścili atak na Assiah. Przeciw nim stanęły anioły i ludzie. Część diabłów udało się wyprzeć ze świata materialnego, a niedobitki zostały pokonane na terytorium piekła w jego pierwszym kręgu, Gehennie. Potem zapanował okres względnego spokoju i harmonii we wszechświecie, jednak dwa tysiąclecia temu Mundus znowu chciał spróbować zawładnąć trzecim wymiarem, tym razem poprzez złączenie ich. Naprzeciwko niemu wystąpił Sparda, Mroczny Rycerz i zapieczętował wrota piekieł. Potem historia się powtórzyła i tym razem to syn Spardy, Dante, zamknął bramy przejście do krainy ciemności po raz kolejny. A teraz nad światem zawisło widmo władców piekieł, ale nie jednego, ale trzech.

Następne częściDevils never cry - fragment nr. 2

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • KarolaKorman 29.06.2017
    Interesujące opowiadanie. Nie czytam takiego gatunku, ale to mi się podobało :) Unikaj powtarzania imion, tam, gdzie wiadomo o kogo chodzi jak tutaj: ,,Dante postanowił ruszyć w kierunku “The Gates of Hell”.'' Pozdrawiam :)
  • Karawan 29.06.2017
    Na obitych skórą fotelach siedziało dość ciekawe towarzystwo, wręcz niecodzienne. - To zdanie całkowicie zbędne ! Autor pokazuje to towarzystwo, a uprzedzenie osłabia efekt. Uwaga Karoli w pełni zasadna; dużo powtórzeń; w pierwszych dwudziestu wierszach zademoniono co najmniej sześć razy. Słownik wyrazów bliskoznacznych, wyobraźnia, zmiana tekstu taka, aby sens przekazać - to trudne ale osiągalne -warto!! Za pomysł na dobry początek 5, na resztę poczekam.;)
  • Pasja 29.06.2017
    Twój Nick to wampir na usługach Organizacji Hellsing. I opowiadanie też mroczne. Nie moja bajka, ale przyznam, że czytałam z zaciekawieniem. Dante i wrota piekieł dobrze skomponowane. Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania