Poprzednie częściDiabelce część 1

Diabelce część 2

Dzień jeszcze nie minął, a ja kolejny raz zostałem zaskoczony. Dziewczyna, która mi się od dawna podobała zaprosiła mnie na koncert pomimo, że nie miałem śmiałości kiedykolwiek się do niej odezwać prywatnie. Następnie zafrapowało mnie pospolite ruszenie ogłoszone przez kapłana mające na celu niedopuszczenie do występu zespołu. Teraz swoimi wystąpieniem oszołomił mnie bardzo wiekowy szczupły pan. Jego skóra była bardzo pomarszczona na twarzy oraz szyi i mocno wysuszona. Jedynie błękitne oczy w tym starym ciele były rozbiegane i szkliste jakby za pomocą ich chciał zapamiętać najdrobniejsze szczegóły. Siwe włosy zbyt długie jak dla mężczyzny opadały w harmonii na ramiona. Nierealności postaci dodawał szary wełniany garnitur, biała koszula i stalowa mucha.

- Gdzie widział pan te wszystkie okropności? – zapytałem i spodziewałem usłyszeć przeżycia przeciwnika komuny z okresu głębokiego Peerelu, włącznie ze spaniem na styropianie.

Mężczyzna nie odpowiedział wprost, tylko zadał pytanie – co pan wie młody człowieku o powstaniu warszawskim?

Wydawało mi się, że zapamiętałem ze szkolnych lekcji historii bardzo dużo – Dokładnie we wtorek pierwszego sierpnia tysiąc dziewięćset czterdziestego czwartego roku o godzinie „W”, czyli o siedemnastej, wybuchło powstanie – tymi słowami rozpocząłem i kontynuowałem dalej. Oczywiście nie zapomniałem wspomnieć o ewakuacji kanałami i niewystarczającej pomocy ze strony ludowego wojska polskiego od strony Pragi oraz zrzutów z zachodu. Starszy pan w tym czasie mi nie przerywał, patrzył dobrodusznie i pozwolił dokończyć.

- Zaskoczył mnie pan, myślałem, że teraz młodzieży nie interesują czasy prawie z przed siedemdziesięciu pięciu lat – przerwał, przełknął głośno ślinę niczym piłeczkę pingpongową i zaczął mówić dalej – tego dnia żyliśmy podobnie, jak każdego poprzedniego i największym naszym zmartwieniem były łapanki, niewystarczające racje żywnościowe, po które trzeba było stać w długich kolejkach. Egzekucje odwetowe, doraźne rozstrzeliwania i wysyłki na roboty też należały do dnia powszechnego. Byłem wtedy małym dzieckiem, lecz te dni wryły mi się głęboko w pamięci. Mieszkaliśmy na Starym Mieście i kiedy powstanie wybuchło z znienacka, zrobiło z popołudniowego szczytu istny kocioł. Powstańcy atakowali Niemców, a ci odpierali ataki używając artylerii i burzyli okoliczne domy. Mieszkańcy, którzy przeżyli błąkali się bez celu po ulicach, niosąc w rękach majątek jaki zdołali złapać w ciągu kilku sekund. Jednak pomimo sporej liczby ofiar wśród ludności cywilnej, pierwsze dni powstania uwolniły społecznego ducha. Mieszkańcy ochoczo budowali barykady, oddawali powstańcom jedzenie, koce i wszystko co im mogło być przydatne oraz pomocne, skoro zaraz miał być koniec wojny. Jedynie w naszym domu od początku zapanował smutek, kiedy tato zatrudniony w wodociągach drugiego sierpnia nie powrócił pod wieczór z pracy. Mama bała się o niego, lecz stało się najgorsze, ponieważ w pierwszych dniach powstania młodzi akowcy mieli obsesję na punkcie zdrajców. Ojciec podobnie jak Jerzy Grasberg, członek Żydowskiej Organizacji Bojowej i redaktor „Biuletynu Informacyjnego”, został zastrzelony przez powstańca w doraźnej egzekucji na Woli w okolicach ulicy Pańskiej. Uciekinierzy, pogorzelcy, zmaltretowani, chorzy, spragnieni i głodni w ciężkiej depresji ukryli się w piwnicach. Przestali ochoczo wznosić barykady, ponieważ na ulicy groziła im niemiecka kula. Powstańcy wściekali się na nich, wyciągali pojedynczo siłą z przerażonej ciżby i odstrzeliwali na miejscu jako zdrajców. Informacje o masakrach, masowych rozstrzeliwaniach, o zabitych kobietach i dzieciach, do których strzelano bez opamiętania dochodzące z innych dzielnic osłabiały wiarę w przeżycie. Mieszkańcy Starówki dwudziestego piątego sierpnia wysłali delegację do majora Stanisława Błaszczaka pseudonim Róg z prośbą by poddał dzielnicę. W rewanżu usłyszeli „ Ci, którzy będą próbowali przejść przez pozycje powstańcze, zostaną natychmiast rozstrzelani. Wracać mi do piwnic”. Trzydziestego pierwszego sierpnia przyszła kolejna podobna delegacja. Ludność cywilna zaczęła wywieszać białe flagi, które powstańcy ściągali i strzelali do tłumu chcąc zapędzić ludność do piwnic. Kiedy wychodzili ponownie protestować, ponieważ nie mieli już nic do stracenia poza życiem, wtedy padała kolejna powstańcza salwa w tłum. W piwnicach czuć było zapach urny, kału, gnijących ran. Dzieci głodne, spragnione płakały na kolanach matek. Kobiety w takich warunkach rodziły, tylko po to żeby niemowlęta umarły z głodu, ponieważ ich matki nie miały pokarmu. Ucieczki z tego piekła nie było zwłaszcza kanałem, śmierć przychodziła natychmiast, żeby dać przykład. Duch wolności najszybciej osłabł na Woli, gdzie mieszkali zamożni inteligenci, tam Niemcy stosowali krwawe represje wobec osób cywilnych. Takie postępowanie zostało potępione w „Komunikacie Informacyjnym” z szesnastego września, gdzie można było przeczytać „Uderzającym dla przybysza na Mokotów są biadolenia, narzekania, i jęki jakie daje się tu usłyszeć o wiele częściej niż w jakiejkolwiek innej dzielnicy Warszawy”. Pod koniec powstania zdarzały się histeryczne ataki kobiet przeklinających i krzyczących „Mordercy naszych dzieci” na generała „Bora” i innych wyższych oficerów . Prawie wszystkie te panie dołączyły do bezimiennej rzeszy stu pięćdziesięciu tysięcy zabitych warszawskich cywilów. Podwórka kamienic zmieniły się w cmentarze, a ci których nie miał kto pochować legli w stertach na ulicach, gdzie ich ciała były przez okupanta palone – zakończył ze łzami w oczach.

- Nie miałem o tym pojęcia, lecz słyszałem o przyszykowanych oddziałach sowieckich do pacyfikacji Warszawy w przypadku zwycięstwa powstańców –powiedziałem wstrząśnięty.

- Nie dziwie się temu, ponieważ o tym głośno się nie mówi, lecz ten co chce może przeczytać o samosądach wojska na ludności w książce napisanej przez Adama Borkiewicza, wydanej w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym siódmym roku. Ta „Monografia Powstania Warszawskiego” w Peerelu doczekała się trzech wznowień, a ostatnie zostało wydane nakładem Muzeum Powstania Warszawskiego w lipcu dwa tysiące osiemnastego roku, więc dla zainteresowanego przeczytaniem powinno być dostępne.

- A jak potoczyły się losy pana rodziny w czasie i po powstaniu? – zapytałem.

- Młody człowieku – powiedział to z wewnętrznym oporem – Bardzo chciałbym o tych okrutnych czasach zapomnieć i powinienem miałem wtedy cztery lata. Jednak tragizm jakiego doświadczyłem w mojej pamięci zapisał bardzo głęboko każdy dzień spędzony w piwnicy podczas powstania. W smrodzie z pragnienia i głodu kolejno umierali członkowie naszej rodziny. Odejmowali sobie od ust, żebyśmy oboje z moją matką przeżyli. Kiedy zostaliśmy sami pośród sterty trupów do piwnicy weszli naziści. Zanim nasz zobaczyli mama schowała mnie między nieżyjącą babcią, a dziadkiem i przykryła starym płaszczem. Kazała mi nic nie mówić i leżeć bez ruchu, aż mnie odkryje kiedy będzie bezpiecznie. Byłem dzielny nie poruszyłem się kiedy słyszałem straszny krzyk mamy i gdy zrobiło się cicho. Dopiero głośny huk i wstrząs spowodował, że stare palto znikło razem z dziadkami. Wtedy nie wiedziałem, że to wybuch wrzuconych do piwnicy granatów to spowodował. Mama leżała bez sukienki, była strasznie zmasakrowana i nie odzywała się do mnie chociaż ją bardzo o to prosiłem. Wtedy się przestraszyłem i płakałem, lecz jak długo tego nie wiem. Moje krzyki zwabiły kogoś do piwnicy, tylko nie wiem kto to był. Ta osoba wsadziła mnie na wózek i z wysiłkiem go ciągnęła. Później byli inni ludzie, lecz mojej mamy pośród nich nie było. Kiedy przyszło ze wschodu wojsko polskie umieścili mnie, podobnie jak inne sieroty w domu dziecka. Nikt się po mnie nie zgłosił, może dlatego, że nie pamiętałem jak mam na imię i na nazwisko. Jednak najdziwniejsze jest to, że każdej nocy śnią mi się ludzie, jacy przy mnie byli i odeszli, tylko są bezimienni jak ja. Dlatego utwór tego zagranicznego zespołu, który przetłumaczyłeś swojej babci, do mnie przemówił.

- Ten zespół Vader jest z Polski – powiedziałem.

- Jeżeli tak to dlaczego śpiewa po angielsku?

- Tego nie wiem, lecz mogę sprawdzić czy wykonują utwory w języku polskim – odpowiedziałem i zacząłem szukać w sieci.

Zlokalizowałem dość szybko trzy utwory, lecz ich słowa wydały mi się nieodpowiednie dla traumatycznych przeżyć tego pana. Jednak jeden utwór wykonywany w języku angielskim wydał odpowiedni i postępując identycznie jak wcześniej wyrecytowałem jego słowa.

Vader – Amongst The Ruins

 

Widzisz mnie... na horyzoncie

Pośród ruin klęczę

Widzisz dziurę w mojej klatce, w głębokiej czerwieni

Moje krwawiące serce przede mną

 

Bolesne krzyki trwające wiecznie

Pośród ruin klęczę

Rozbita dusza i nieskończone "dlaczego"

Zmuszana do zrzucenia skóry kolejny raz

 

Widzę swoją sylwetkę... przy ścianie

Ogląda mnie... szepcze ból

Widzi moją wewnętrzną głębię i miękko zawodzi

Jako jest mną...

 

Koniec nadejdzie... nic nie mogę zrobić

Poruszając się przez popiół

Gdzie życie i emocje zdają się zbyt odległe

To źródło życia przeciekło mi przez palce

 

Widzisz mnie klęczącego pośród ruin

Tego co było kiedyś moim Miastem Aniołów

We wstydzie klęczę i szlocham

Z głową zwieszoną w dół...

 

Gdzie echa przeszłości, teraźniejszości i przyszłości

Poruszają się przez te stare drapieżne ściany

Radości i żałoby... to cierpienie

 

...i poszukiwanie dusz

 

Widzisz mnie... na horyzoncie

Pośród ruin klęczę

Widzisz dziurę w mojej klatce, w głębokiej czerwieni

Moje krwawiące serce przede mną

 

Bolesne krzyki trwające wiecznie

Pośród ruin klęczę

 

We wstydzie klęczę i zawodzę

Z głową zwieszoną w dół...

Starszy pan niczym dziecko rękawem marynarki przetarł załzawione oczy i z trudem powstrzymał szloch. Ten widok podziałał mocno nie tylko na mnie, lecz na moją babcię, która powiedziała.

- Proszę pana urodziłam się długo po wojnie. Jednak nie ominęły mojego pokolenia skutki strasznych doświadczeń z tamtego okresu. Nigdy nie wspominałam własnych doznań z dzieciństwa, lecz pana historia uświadomiła mi, że czas płynie i jak nie przekażę ich wnukowi znikną wraz ze mną.

cdn

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Bożena Joanna 16.08.2019
    Tekst jest ciekawy i wstrząsający podobnie jak wiersz zespołu VADER. Moja mama spędziła początek Powstania Warszawskiego na Starówce. Wychwyciłam jeden moment w Twoim opowiadaniu, który nie zgadza się z tym, co opowiadała moja mama. Młodzi powstańcy czynili cuda aby obronić swoje pozycje, większość cywilów, a potem pokonanych AK-owców wydostała się z płonącej dzielnicy kanałami. Nikt do nich nie strzelał poza Niemcami i nie wyganiał do piwnic. Nie traktujmy powstańców jako tych, co krzywdzili ludność cywilną, bo to po prostu nie prawda. Pozdrowienia!
  • Pasja 21.08.2019
    Bardzo mocno malujesz tamten obraz z Powstania. Psychika ludzi na zawsze została pokaleczona. Mimo, że przeżyli to tamten obraz tkwi w nich do dzisiaj.
    Bardzo prawdziwy tekst piosenki i wspomnienia warto pielegnowac i przekazywać następnym pokoleniom.
    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania