Poprzednie częściDiabolik Lovers- Prolog

Diabolik Lovers- Rozdział Trzeci

Diabolik Lovers- Rozdział 3

 

Szkoła wygląda jak żywcem wyjęta z historii o nawiedzonych zamkach. Monumentalna budowla, w gotyckim stylu, ze strzelistymi wieżami, których ostre jak noże czubki prawie dziurawią pochmurne niebo nad sobą. Wykuszowe okna przywodzą na myśl portale do innego świata, w specjalnej wnęce widnieje zawieszony na hakach mosiężny dzwon. Powyżej ogromny zegar wskazuje godzinę za dziesięć osiemnastą.

 

Całą siódemką przechodzimy przez żelazną bramę. Dziedziniec pełen jest uczniów w takich samych mundurkach jak mój. Uniformy braci Sakamaki różnią się odzieżowymi dodatkami- Shuu ma narzucony na koszulę rozciągnięty żółty sweter w serek, do kaptura bluzy szkolnej Laito doczepione jest sztuczne różowe futerko, a Ayato ma podwiniętą prawą nogawkę spodni, co eksponuje mu wyćwiczoną łydkę. Z kolei koszulka Subaru pełna jest dziur jak szwajcarski ser i przewiązana paskiem przy spodniach.W żaden sposób nie modyfikowałam swojego stroju, więc nie będę się aż tak rzucać w oczy innym uczniom, kiedy będę uciekać. Bo to, że nie zamierzam mieszkać z tą szóstką, jest oczywiste.

 

W obstawie wampirów przekraczam próg szkoły. Hol główny utrzymany jest w ciemnych kolorach czerwieni i brązu; wypastowana podłoga lśni czystością jak lustro; po lewej, po prawej i na środku znajdują się szerokie schody z balustradą wiodące na wyższe piętra. Ruszamy do wykuszowego okna, mijając innych. Co dziwne, żaden z uczniów nie wydaje się być zaskoczony faktem, że otacza mnie wianuszek sześciu potworów- nikt nawet nie patrzy w ich stronę. Wszyscy za to skupiają spojrzenia na mnie, dając mi do zrozumienia, że zauważyli, że jestem, przynajmniej przez jakiś czas, nową uczennicą. Parę osób posyła mi przyjazne uśmiechy; ktoś inny kiwa mi głową; jeszcze inna osoba pozdrawia mnie machnięciem ręki. Odpowiadam na miłe gesty, czując jak robi mi się cieplej na sercu.

 

Reiji zatrzymuje się przy parapecie.

 

- W porządku- patrzy na mnie, ignorując resztę rodzeństwa- Jesteś w klasie z Ayato i Kanato- naraz rozlegają się jęki radości i żalu trójki wampirów stojących najbliżej mnie:

 

- Dlaczego muszę być w jednej klasie z tą idiotką? Teddiemu się też to nie podoba.

 

- Oh, dlaczego nie jestem w klasie z Bitch-chan? Z nią zajęcia byłyby dużo ciekawsze- Laito rzuca mi wymowne spojrzenie. Odsuwam się od niego.

 

- Możecie mi łaskawie nie przerywać? Chciałbym dokończyć; potem możecie się cieszyć do woli- Reiji poprawia okulary i zwraca się do mnie: Wasze zajęcia odbywają się na drugim piętrze, w sali numer dziesięć. Lekcje trwają 50 minut; przerwy między nimi wynoszą 5 minut; dłuższa przypada na godzinę 21.30. Wszyscy kończymy o północy i spotykamy się przed wejściem. Wszystko jasne?

 

Nie rozumiem, czemu Reiji powtarza mi to wszystko, jakbym była małym dzieckiem. W swoim rodzinnym mieście również chodziłam do szkoły i miałam podobnie- jak w każdej japońskiej szkole, więc jestem zaznajomiona z zasadami panującymi w tej placówce. Jedyna różnica polegała na tym, że u siebie uczęszczałam na zajęcia w dzień, a nie wieczorową porą. Kiedy jednak chcę kiwnąć głową dla świętego spokoju, Kanato wypowiada na głos moje myśli:

 

- Po co jej o tym wszystkim mówisz? Jeśli nie jest głupia, to zna reguły.

 

- Powiedziałbym jej wszystko, gdybyśmy w końcu zostali sami- Ayato przysuwa się bliżej mnie- Mogę ją nawet oprowadzić po szkole.

 

Jestem zaskoczona jego nagłym przypływem dobroci, ale nic nie mówię.

 

- Oczywiście, pewnie znowu wybierzesz pójście na wagary niż siedzenie na lekcji- Reiji z dezaprobatą kręci głową- Nasza nowa współlokatorka ma posłusznie iść na lekcje. Nie pozwolę, byś przeszkodził jej w zdobywaniu wiedzy. Wszystko jasne?- zwraca się do mnie zimno. Nie chcę się z nim kłócić, więc pośpiesznie przytakuję. Obdarza mnie lekkim uniesieniem kącików, co chyba w jego założeniu miało być uśmiechem.

 

- Dobrze, skoro wszyscy wszystko wiedzą, możemy rozejść się do swoich klas. Lekcje zaraz się rozpoczną.

 

Zastanawiam się, gdzie pozostała czwórka ma zajęcia. Reiji i Shuu pewnie będą musieli iść na samą górę- nietrudno poznać, że z całego rodzeństwa to oni są najstarsi- ale co z Subaru?

 

- Gdzie masz lekcje, Subaru-kun?- zwracam się bezpośrednio do białowłosego wampira, ku jego zaskoczeniu.

 

- Na samym dole. Jestem najmłodszy w rodzinie.

 

Z wrażenia otwieram szeroko usta. Subaru jest młodszy ode mnie?! Zdecydowanie tak nie wygląda!

 

- Naprawdę? Czyli jestem od ciebie starsza- mówię z uśmiechem, którego nie potrafię powstrzymać. To w sumie dosyć zabawne i niespodziewane.

 

Laito parska śmiechem.

 

- No kto by się spodziewał, że Bitch-chan będzie starsza od naszego kochanego braciszka. Co za numer, ciekawe..

 

Subaru marszczy brwi.

 

- Co w tym takiego śmiesznego?

 

- Jesteś tak płaska, że można cię łatwo pomylić z dzieckiem z podstawówki, Naleśniku.

 

Czuję, że rumienię się ze wstydu. Czy on naprawdę zwraca tylko na to uwagę? Co za zboczeniec...

 

Przerywa nam głośny dźwięk dzwonu, obwieszczającego rozpoczęcie zajęć. Reiji, Shuu i Laito natychmiast znikają mi z oczu. Przyznam, że przydałyby mi się taka umiejętność, kiedy będę uciekać.

 

Subaru odwraca się do naszej trójki.

 

- Nie róbcie niczego głupiego- to bardziej rozkaz niż próśba, w dodatku skierowana do Ayato i Kanato. Po chwili białowłosy również dematerializuje się na moich oczach.

 

No świetnie...

 

Całą trójką ruszamy środkowymi schodami na drugie piętro. W połowie drogi przystaję, trzymając się poręczy. Mam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Nikogo nie widzę, kiedy się odwracam, ale to nie ucisza uczucia bycia śledzoną. Przez chwilę wpatruję się w korytarz, szukając kogoś podejrzanego.

 

- Co jest? Na co tak patrzysz?

 

Przenoszę wzrok na Ayato. Zauważam, że Kanato gdzieś zniknął- pewnie poszedł już do klasy, nie czekając na nas.

 

- Wydaję mi się, że ktoś nas obserwuje.

 

Jego zielone oczy zwężają się w szparki.

 

- Co? Niby kto?

 

- Nie wiem, mówiłam ci. Możliwe, że to tylko moja wyobraźnia...

 

Ayato przez chwilę sam wpatruje się w korytarz, jakby szukając czegoś na potwierdzenia moich słów.

 

- Nikogo tam nie ma. Chodź.

 

 

Patrzę zaskoczona, kiedy zatrzymujemy się na początku schodów. Jest już kilka minut po dzwonku, a nie wygląda na to, aby Ayato śpieszył się na lekcje. Nasze spojrzenia krzyżują się.

 

- Myślisz o tym samym, co ja?- Ayato unosi kąciki ust w uśmiechu.

 

Kręcę głową.

 

- Nie ma mowy, nigdzie nie idę- zaczynam iść w kierunku klasy. Jeśli Ayato chce mnie zatrzymać, to musi pobiec za mną. Na moje szczęście, nie robi tego.

 

- Oj, chodź, będzie fajnie. Nie pożałujesz, zobaczysz.

 

- Nie. Dopiero, co przyszłam do szkoły, a ty już chcesz bym z niej wyszła.

 

Ayato patrzy na mnie jak na idiotkę.

 

- Naprawdę chcesz siedzieć na lekcjach i słuchać nudnych wykładów? Zwariowałaś do reszty, Naleśniku?

 

- To mój pierwszy dzień w nowej szkole- mówię usprawiedliwiającym tonem. Nie dodaję jednak, że to najprawdopodobniej mój jedyny dzień w tej szkole. Nie zamierzam tu zostać dłużej niż to konieczne.

 

- I co z tego?- pyta Ayato, unosząc brwi- To w niczym nie przeszkadza. Zawsze można udać, że byłaś chora i opuściłaś pierwszy dzień- mruga do mnie znacząco. Nie mam ochoty wiedzieć, co on planuje.

 

- Chyba sobie żartujesz- prycham, odwracając się od niego- Jeśli chcesz wagarować, proszę bardzo, ale mnie w to nie mieszaj. Nie zamierzam ci towarzyszyć, przykro mi.

 

Idę w kierunku sali numer dziesięć, zastanawiając się jak wytłumaczę nauczycielowi swoje dość duże spóźnienie. Nie lubię przychodzić na zajęcia po czasie; dla mnie to oznacza brak szacunku dla nauczyciela i jego pracy. Dezorientuję wtedy klasę i prowadzącego zajęcia, bo niszczę tok lekcji i potem jest problem, by z powrotem się skupić.

 

Za moimi plecami Ayato wzdycha ciężko.

 

- Skoro nie chcesz po dobroci...- chwila moment i wampir jest przy mnie. Łapie mnie za rękę i ciągnie w kierunku okna. Próbuję się wyrywać, ale jego uchwyt jest mocny. Zdecydowanym ruchem otwiera jedno skrzydło i stawia nogę na parapecie.

 

- Co..Co ty chcesz zrobić?- pytam z paniką w głosie. Ayato obdarza mnie znad ramienia chytrym uśmieszkiem.

 

- Już nie jesteś taka odważna, co?

 

Znów zaczynam się wyrywać. Jedyne, co udaje mi się osiągnąć, to to, że jego ręka ześlizguje się na mój nadgarstek. Ale trzyma mocno.

 

- Puść, nigdzie z tobą nie pójdę; chcę iść na lekcję. Puść! Puść mnie!

 

- Jesteś zbyt głośna. Tak tego nie zrobimy- Ayato kręci głową.

 

- Jeżeli mnie nie puścisz, zacznę krzyczeć, ostrzegam- wampir zbliża twarz do mojej tak, że dzieli nas zaledwie kilka centymetrów. Czuję nagły rumieniec na policzkach. Ayato, wykorzustując to, przyciąga mnie do siebie i otacza ciasno ramionami. Kładzie mi rękę na głowie; po chwili szkolny korytarz, w którym staliśmy, przemienia się w pusty dziedziniec. Właśnie się teleportowaliśmy...czy jak się ta umięjętność nazywa...Patrzę zaskoczona na Ayato.

 

- Jak...Jak ty to zrobiłeś?

 

Chłopak uśmiecha się szeroko.

 

- Jestem wampirem, mała. Dla mnie to łatwizna- mówi z dumą w głosie. To nie wyjaśniło jak tego dokonał, ale nic nie mówię. Zamiast tego zaczynam iść w kierunku wejścia do szkoły.

 

Ayato materializuje się przede mną.

 

- Chyba nie zdajesz sobie sprawy z kłopotów w jakie możesz wpaść, nie słuchając mnie- mówi groźnie, zaciskając palce na moim nadgarstku- Chodź wreszcie ze mną, to nic ci się nie stanie.

 

Po jego słowach natychmiast porzucam pomysł ponownego wyrywania się. Może faktycznie lepiej odpuścić, zrobić co mi każe, a potem szybko uciec, kiedy nadarzy się okazja? Żeby uśpić jego czujność, kiwam głową z przyzwoleniem. Ayato uspokaja się; zmniejsza uścisk.

 

- Grzeczna dziewczynka- posyła mi zadowolony uśmiech.

 

- Może w takim razie mnie puścisz? Dam radę sama iść.

 

Lodowate palce zaciskają się mocniej.

 

- Chyba sobie żartujesz. Mam ryzykować, że znowu mi uciekniesz?

 

Nawet jeśli by mi się to udało, zaraz by mnie złapał, więc nawet nie mam po co próbować. Wzdycham, postanawiając ulec. Mimo to cały czas wyczekuję sposobnego momentu na ucieczkę.

 

 

Miejscem, w które udajemy się na wagary okazuje się być szkolna kuchnia. Jest to przestronne miejsce, utrzymane w jasnej kolorystyce, z dwoma oknami, dużą lodówką, stołem i wypolerowanym na błysk blatem. Patrzę zaskoczona na Ayato, gdy ten wchodzi do środka, zajmuje jedno z krzeseł i zaczyna się na nim huśtać. Zamykam drzwi i podchodzę do wampira.

 

- Dlaczego tu przyszliśmy?- pytam, stając nad nim.

 

Chłopak otwiera jedno oko i przeciąga się.

 

- A co? Co ci się nie podoba?

 

- Czy chodzenie na wagary nie polega na tym, aby, no nie wiem, wyjść ze szkoły? O ile dobrze wiem, ciągle się w niej znajdujemy...- gdybyśmy byli na dworzu, miałabym większą szansę na ucieczkę. W zaistniałej sytuacji mogę się jedynie gdzieś schować. A podejrzewam, że wampir bardzo szybko, by mnie znalazł...

 

Ayato wzdycha przeciągle i przestaje się huśtać na krześle.

 

- Rany, jaka ty jesteś irytująca..Skoro już przyszłaś za mną do kuchni, to wykorzystaj to i zrób mi coś do jedzenia, Naleśniku.

 

Mrugam zaskoczona.

 

- Mam...Mam ci gotować?

 

- Przecież to właśnie przed chwilą powiedziałem- Ayato macha dłonią w kierunku szafek z naczyniami- No dalej, pokaż mi, co umiesz.

 

To chyba jakiś żart!

 

Przez chwilę obserwuję go, czekając aż zmieni zdanie, ale Ayato znów zakłada ręce za głowę i odchyla się na oparciu krzesła. Wzdycham i podchodzę do szafek. Otwieram je i wyjmuję wszystko, co może mi się przydać do ugotowania...No właśnie, czego? Nic nie mówił, co by chciał, więc powinien być zadowolony z tego, co przyrządzę. Dochodząc do wniosku, że wampir nie ma prawa narzekać, zaczynam przygotowywać takoyaki. Umiem bardzo dobrze gotować, ale to jest najszybsze w przygotowaniu danie, a podejrzewam, że nie mamy znowu za wiele czasu- nasza kłótnia trochę trwała. No i muszę się pośpieszyć, jeśli chcę uciec zanim reszta braci Sakamakich skończy zajęcia.

 

Takoyaki to potrawa z ciasta i ośmiornicy, zaczynam więc od ugotowania wcześniej wspomnianego głowonoga. Mieszam mąkę i wodę z jajkiem; dodaję szczyptę pochrzynu. Biorę żeliwną patelnię z półkolistymi wgłębieniami i wypełniam je wyrobionym ciastem. Ugotowaną ośmiornicę wkładam do jego środka. Dodaję marynowany imbir, czosnek dęty i suszone krewetki- wciąż nie mogę wyjść z podziwu jak ta szkolna kuchnia jest dobrze wyposażona- wszystkie składniki, które są mi potrzebne, mam od razu na miejscu. Obracając kulki, żeby się nie przypaliły, rozmyślam, że byłoby interesujące mieć tyle przypraw i tyle produktów żywnościowych na zawołanie- nie musiałabym chodzić co chwila do sklepu, bo zabrakło mi jakiejś rzeczy. Pozwalam sobie na delikatny uśmiech pod nosem.

 

Pięknie przyrumienione ciasto z ośmiornicą w środku wyciągam z patelni i kładę na wcześniej przygotowanym talerzu. Przyozdabiam danie majonezem i wodorostami aonori, biorę jeszcze dwie kilka wykałeczek i to wszystko zanoszę czekającemu wampirowi.

 

- Proszę, smacznego- mówię, stawiając przed nim parujące danie. Ayato przestaje się bujać na krześle. Przez chwilę krytycznym wzrokiem ocenia zrobiony przeze mnie posiłek, jednak nagle na jego ustach wykwita szeroki uśmiech.

 

- Nie wierzę, takoyaki!- uradowany jak dziecko, które dostało wymarzony prezent, nabija na wykałaczkę pierwszą z brzegu kulkę i wkłada ją sobie ust. Chwilę przeżuwa i połyka z błogim wyrazem twarzy- To jest przepyszne!Uwielbiam je!- przenosi na mnie spojrzenie swoich zielonych oczu. Czuję jak zaczynam się rumienić i nie wiem, czy to z powodu pochwały, czy jego uśmiechu, którym nagle mnie obdarza. Żeby czymś się zająć, łapię za brudne naczynia i wrzucam je do zlewu, odkręcam kran i podwijam rękawy, aby ich nie zamoczyć. Wampir pochłania takoyaki kulka za kulką, mrucząc z zadowoleniem jak kot. Może to dziwne, ale cieszę się, że moje danie mu smakuje. Przyjemnie patrzeć jak wampir z lubością zajada się ludzkim jedzeniem. Przez to....

 

Zaraz, wampir wcinający ze smakiem takoyaki? Wampir pożywiający się czymś innym...niż krew..?

 

Przełykam ślinę.

 

- Emm, Ayato-kun..- zaczynam nieśmiało, mnąc w dłoniach ściereczkę. Nie wiedząc czemu, zaczynam czuć pewne skrępowanie zamiast radości, że chłopak nie chce się dobrać do mojej szyi.

 

- Co jest?- wampir rzuca mi uważne spojrzenie znad ramienia. Zauważa co robię i macha ręką w moim kierunku - Zostaw te naczynia i chodź się poczęstować.

 

Patrzę na niego zaskoczona. Nie tym, że brzmi to tak, jakby uważał, że to on przygotował takoyaki, ale bardziej faktem, że zaproponował mi poczęstunek. Odwieszam szmatkę i podchodzę do stołu.

 

- Jesteś pewien?

 

- Rany, tak, po prostu spróbuj trochę- podaje mi wykałaczkę z nabitą na niej kulką ciasta- Masz.

 

Bez słowa przyjmuję od niego takoyaki i odgryzam kęs. Ciasto jest twarde na zewnątrz, ale kiedy je rozgryzam, moje usta zalewa kremowa konsystencja z rybnym posmakiem. Muszę przyznać, że chociaż dawno nie robiłam tego dania, wyszło mi naprawdę dobre. Oczywiście, można by poprawić kilka rzeczy, dodać więcej mąki i przypraw dla smaku; może mniej ośmiornicy i krewetek...

 

- Ha, już nie mogę, najadłem się- Ayato odkłada wykałaczkę na talerz- Reszta dla ciebie za przygotowanie. Znów zaczyna się bujać na krześle. Patrzę na niego zdumiona, ale jem dalej, co się ma zmarnować.

 

- Skoro ja ugotowałam takoyaki, może ty pozmywasz resztę naczyń?- pytam, podając mu ściereczkę- Tak będzie sprawiedliwie, nie uważasz?

 

Ayato bierze ode mnie szmatkę tylko po to, by rzucić nią przez całą kuchnię.

 

- Nie- gwałtownie wstaje, łapiąc mnie za rękę- Uważam, że jesteś irytująca i należy ci się kara.

 

Zamieram. Co on zamierza zrobić? Znowu to samo- najpierw jest miły, żeby potem zacząć mi grozić? Ayato ciągnie mnie w kierunku okna, jednak po chwili rozmyśla się i popycha mnie na ścianę.

 

- C-co ty ro...-Ayato przyciska mnie swoim ciałem aż brak mi tchu. Jedną ręką łapie mnie za podbródek; drugą obejmuje w pasie. Pochyla się tak, że nasze twarze dzieli jeden oddech. Przymyka oczy.

 

A po chwili mnie całuje.

 

Cała się spinam. Całe moje ciało nie chce tego dotyku i odsuwa się od niego, jednak on nadal mocno mnie trzyma. Nie mam jak uciec; mogę tylko biernie przyjmować jego czyny. Jego usta mają posmak wcześniej zjedzonego takoyaki; są twarde i zimne jak lód. Mam wrażenie, że wargami dotykam płyty nagrobnej i to uczucie nie należy do najprzyjemniejszych. Moje serce zaczyna bić jak szalone, a na policzkach wykwita gorący rumieniec, kiedy chłopak otwiera usta, pogłębiając pocałunek. Zaczyna mi brakować tchu; próbuję go odepchnąć, ale z marnym skutkiem. Chcę, żeby przestał; błagam go w myślach o to, ale w odpowiedzi jego usta jeszcze mocniej napierają na moje.

 

Po kilku sekundach chłopak odrywa się ode mnie.

 

- Spokojnie, nie musisz nic robić- palcami gładzi mój policzek aż przechodzą mnie dreszcze. Jego szept przy moim uchu brzmi jak obietnica- Ja się wszystkim zajmę.

 

Jak w zwolnionym tempie patrzę jak Ayato ponownie przechyla głowę. Niechybnie to by się skończyło kolejnym pocałunkiem, gdyby nie przerwało nam stanowcze odchrząknięcie. Odsuwam się od Ayato jak oparzona i odwracam głowę w kierunku tego dźwięku. W drzwiach od kuchni stoi Kanato ściskając swojego misia. Nie wygląda na zadowolonego, kiedy obrzuca naszą dwójkę przeciągłym spojrzeniem. Zaciska blade usta w cienką kreseczkę.

 

- Co tu robisz, Kanato?- czerwonowłosy wampir staje przede mną- Miałeś być na lekcji.

 

Kanato prycha jak kot.

 

- Naprawdę? O ile dobrze wiem, wasza dwójka też. Co w takim razie tutaj robicie?- chłopak rozgląda się uważnie po pomieszczeniu. Marszczy brwi, kiedy zauważa rozrzucone w zlewie naczynia, których nie zdążyłam pozmywać. Jednak prawdziwego szału dostaje, kiedy dostrzega niedojedzone takoyaki na stole. Podbiega do nich niczym rozsierdzony niedźwiedź.

 

- Co to jest?! Jedliście słodycze beze mnie?!- łapie kilka wykałaczek naraz i macha nimi wściekle w naszym kierunku- Jakim prawem?! Wszystkie słodkości należą do mnie i Teddy'ego!

 

- To są takoyaki, debilu! Nie będą ci smakować; nie są słodkie. Zresztą, Jego Wysokość nie pozwoiliła ci się poczęstować. Naleśnik zrobił je dla mnie. Zostaw je!

 

-Co?! Zrobiła je dla ciebie?! Tylko dla mnie można gotować! Tylko ja i Teddy na to zasługujemy!- wampir szybkim ruchem wkłada sobie danie do ust, przeżuwa, a chwilę później wszystko wypluwa- Fuj! To jest okropne! Co to w ogóle jest?! Chcesz nas otruć?!- W jednym momencie widzę przed sobą rozzłoszczoną twarz Kanato, a już w następnym leżę na ziemi przyciśnięta ciałem fioletowłosego wampira. Warczy, wysuwając kły.W jego zaciśniętej pięści dostrzegam błysk metalu.

 

- Za to, że chciałaś nas otruć, zostaniesz ukarana- mówi Kanato poważnym głosem. Napiera na mnie, przygniatając mnie; jedną ręką przytrzymuje mnie bym nie mogła się ruszać. Obserwuję go z przerażeniem, kiedy wolnym ruchem podnosi ostry nóż nad głowę. Jego usta rozszerza psychopatyczny uśmiech mordercy, który za moment pozbawi swoją ofiarę życia. Ze strachu nie mogę wydobyć z siebie głosu. Najgorsze jest to, że Ayato nadal nic nie robi, obserwując wszystko z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

 

Kanato opuszcza nóż. Ostrze wbija się w mój policzek, powodując ból. Czuję krew płynącą z rany. W kącikach oczu zbierają mi się łzy. Wampir uśmiecha się, jeśli to w ogóle możliwe, jeszcze szerzej i przybliża nóż do mojej twarzy. Szybkim, ale pewnym ruchem przejeżdża nim po moim policzku, wywołując kolejną falę bólu. Zaciskam zęby, by nie krzyczeć. Krew ścieka po mojej twarzy, a z oczu lecą łzy.

 

- Należy ci się kara, okropna dziewucho!- warczy Kanato. Zmienia pozycję tak, że klęczy między moimi nogami; Teddy leży porzucony na kuchennej podłodze- Przekonasz się, że nie należy ze mną zadzierać! Popamiętasz!-jego głos przechodzi w pisk osoby znajdującej się na granicy histerii. Wampir obraca nóż w palcach, zwracając ostry czubek w moim kierunku. Trzyma go nad moją twarzą, obiema dłońmi, celując w moje lekko rozchylone usta.

 

Zamieram, domyślając się co się zaraz stanie.

 

- N-nie..Nie, proszę...

 

Kanato śmiejąc się szaleńczo, opuszcza nóż.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Mee Lord 29.06.2017
    Jak na fanfik z DL to to jest cud i ideał ^^ Naprawdę trudno znaleźć coś ogarniętego z tej serii, którą w sumie zepsuto. A taki potencjał miała! Jeśli skupisz się na fabule, a nie na gryzieniu głównej bohaterki co godzinę, to będę Cię wielbić :P
  • Mee Lord 29.06.2017
    Napiszę jakiś ogarnięty komentarz jutro... może. Teraz napisałabym same bzdury i to w dodatku chaotycznie. Wybacz ^^
  • Mee Lord 29.06.2017
    och, i żebym nie zapomniała – dywizy usunąć! I zawsze ma być spacja z obu stron. Spróbuj Alt + 0150
    wygląda estetyczniej
  • Mee Lord 29.06.2017
    – wygląda lepiej niż -
    a jeśli dałabyś całe pauzy zamiast połówek, to już w ogóle się rozpłynę
  • Amai Etco 29.06.2017
    Ah, dziękuję bardzo za tyle komentarzy! :)
    Nie wiem czemu, ale tekst strasznie mi się rozjechał- w poprzednich rozdziałach tego nie było.. :/ Kroś ją tam chapsnie parę razy na pewno, w końcu mieszka z całą zgraą wampirów, a to zobowiązuje. Myśkę, że się jednak nie rozczarujesz :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania