dla ciebie

Zuzanna nigdy się nie poddawała. Każdy kto ją znał, był nią zachwycony. Zawsze była pierwsza do pomocy, pierwsza podawała dłoń potrzebującym i obdarowywała im piękny, szczery uśmiech. Nikt nie mógł przy niej czuć się źle. Nic dziwnego, że wybrała zawód pedagoga, i w między czasie dokształcała się jako pracownik socjalny. Chciała nieść wszystkim potrzebującym pomoc, bo tylko w ten sposób czuła się szczęśliwa. Podziwiano jej zapał, energię, optymizm. Swą wrażliwością, ambicją i ciepłem przyciągała do siebie ludzi. Już jako dziecko miała w sobie dużo siły i odwagi, by odkrywać to, co nieznane. Urodziła się 3 miesiące za wcześnie- szanse, że przeżyje były nikłe. Ona jednak walczyła, była dzielna i taka pozostała przez całe swoje życie. Przyciągała do siebie jak magnez, każdy kto ją poznał nie umiał o niej zapomnieć. Uwielbiana była przez dorosłych, rówieśników i dzieci. Zawsze wiedziała jak należy postąpić, była niczym przewodnik, bez którego nie można samodzielnie podróżować. Znajomi przychodzili do niej po rady czy chociażby tylko po to, by porozmawiać. Była niesamowita i wyjątkowa we wszystkim co robiła. Pewnego dnia jednak stało się coś czego nikt nie był w stanie przewidzieć. Nagle życie wywróciło się do góry nogami i nic już nie było takie samo. Nadszedł bardzo ważny dzień, w którym to Zuzanna miała odebrać dyplom magisterski ze swojego wymarzonego zawodu. W końcu miało spełnić się jej marzenie. Liceum ukończyła z wyróżnieniem, maturę zdała na samych 4. Wszyscy byli z niej dumni kiedy odbierała świadectwo dojrzałości. A teraz, 5 lat później, miała odebrać dyplom z wyróżnieniem i wygłosić przemowę, którą przygotowywała od kilku miesięcy. Zawsze miała oparcie w rodzicach i starszym bracie Arturze, który wzruszał się za każdym razem gdy spełniały się pragnienia jego małej siostrzyczki. Tego upragnionego dnia jednak nie obudziła się na czas. Rodzice myśleli, że zaspała, ale ona nawet nie drgnęła kiedy próbowali ją obudzić. Nie oddychała, była blada. Zdenerwowani zadzwonili po pogotowie. Karetka zdążyła przyjechać na czas, zabrano ją do szpitala. Przez następną dobę była w śpiączce, a lekarze dociekali co tak naprawdę przyczyniło się do tego stanu rzeczy. Po wielu badaniach doszli do wniosku, co spowodowało osłabienie Zuzi.

 

- Niestety nie mam dobrych wiadomości- powiedział lekarz- Córka ma zapalenie mięśnia sercowego. Jest to proces zapalny, obejmujący mięsień serca, który może doprowadzić do zniszczenia części mięśnia i w efekcie, do zaburzenia jego funkcji. W niektórych przypadkach zapalenie mięśnia sercowego może prowadzić do niewydolności serca wymagającej hospitalizacji, stosowania leków, a w szczególnie ciężkich przypadkach jego transplantacji.

W przebiegu zapalenia mięśnia sercowego dochodzi do nacieku zapalnego w obrębie serca, który prowadzi do jego uszkodzenia. Przebieg, objawy i rokowania są bardzo różne, zależne głównie od przyczyny, ogólnego stanu zdrowia pacjenta, zdolności obronnych jego układu immunologicznego, a w mniejszym stopniu wieku i płci. Zapalenie mięśnia sercowego najczęściej jest powikłaniem infekcji wirusowych.

- Co to znaczy, Panie Doktorze? Dotarło do mnie tylko to, że córka ma chore serce, ale nic poza tym nie zrozumiałem. Może Pan powiedzieć co mamy robić? Jakie są rokowania, jakie leczenie?- dopytywał tata Zuzi

- Powiem prościej. Córka potrzebuje transplantacji serca i to jak najszybciej. W innym przypadku nie zostanie jej zbyt wiele czasu…. Przykro mi.

- Transplantacja, to znaczy przeszczep serca?

- Tak.

- Jakie ma szanse na to, że w ogóle otrzyma przeszczep?

- Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Pozostaje tylko czekać. Zuzia musi wypoczywać, nie może się męczyć, żaden sport nie wchodzi w grę. Najlepiej niech korzysta z życia, a ja jak tylko będę miał jakiekolwiek informację, dam państwu znać.

- Ale jak to się stało? Nie rozumiem jak zachorowała? Jak do tego doszło?- pytała przerażona mama Zuzi.

- Przyczyny mogą być różne, często nie udaj się jednak wykryć jednoznacznej przyczyny choroby. U większości pacjentów najprawdopodobniej jest wywołana wirusem, rozwija się zwykle podczas infekcji gardła, dróg oddechowych albo po jej ustąpieniu. Zapalenie może być również poprzedzone zakażeniem ze strony układu pokarmowego przebiegającym z biegunką. Różne bakterie, mogą wywołać zmiany zapalne w sercu; a także bakterie atypowe, inne drobnoustroje, pasożyty i grzyby. Zapalenie mięśnia sercowego może wystąpić w przebiegu chorób autoimmunologicznych. Inne czynniki uszkadzające, takie jak promieniowanie, niektóre leki, antybiotyki, narkotyki, inne środki chemiczne i trucizny również mogą wywołać reakcję nadwrażliwości z zajęciem mięśnia sercowego.

- To chyba zbyt trudne dla mnie.

- Rozumiem, że mogą być państwo zagubieni, ale zapewniam że zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby pomóc państwa córce.

- Dziękujemy doktorze.

 

Kiedy lekarz zniknął za drzwiami, rodzice Zuzi zalali się łzami. Chwilę później podszedł do nich Artur.

- Mamo, co się stało?- zapytał zatroskany.

- Chodzi o Zuzie. Nie jest dobrze. Ma chore serce i czeka ją przeszczep.

- Ale jak to? Przecież ona jest taka młoda, dobra i kochana… Nie rozumiem.

- Synku, teraz najważniejsze jest, żeby Zuzia dużo odpoczywała. Musimy być silni dla niej, i wierzyć, że znajdzie się dawca.- powiedział tata.

 

Nagle czas się zatrzymał. Kiedy Zuza otworzyła oczy zaraz dowiedziała się o wszystkim. Nie było sensu ukrywać tego przed nią, więc najlepiej po prostu powiedzieć jej prawdę, tak ustalili jej rodzice. Zuzanna przyjęła to dość spokojnie, stwierdziła, że trzeba cieszyć się tym co jest a nie martwić się na zapas. Jedynie ona mocno wierzyła, że wszystko się ułoży i ta wiara towarzyszyła jej do końca. Nikt inny nie potrafił podejść do tego tak jak ona. Każdy zamartwiał się, płakał, nie rozumiał i nie umiał wesprzeć chorej. Zuzanna zaczęła mieć „powyżej dziurek w nosie” wysłuchiwania jak to wszystkim jest przykro i jak bardzo jej współczują. Jeszcze żyła a oni zachowywali się jakby już umarła.

- Jak się czujesz kochana?- pytały ją koleżanki.

- Czy za każdym razem musicie o to pytać. Dziewczyny jest dobrze. Pogadajmy o czymś innym- odpowiadała.

- Kiedy nam jest tak przykro. Nie wiemy jak ci pomóc, co powiedzieć.

- Może zwyczajnie nic nie mówcie. Dziękuję, że przyszłyście, a teraz chciałabym odpocząć.

 

W końcu przestała przyjmować znajomych, rodzinę i zupełnie zamknęła się w sobie. Rodzice i brat wspierali ją jak tylko mogli, starali się też unikać tematu choroby- zachowywali się po prostu tak, jakby się nic nie stało, bo wiedzieli, że ona tego pragnie. Jedynie oni ją rozumieli i byli w stanie dalej żyć- żyć dla niej. Zuzanna kochała ich bardzo i była wdzięczna Bogu, że zawsze byli przy niej. Pewnego dnia zrozumiała, że jest jeszcze ktoś, na kogo zawsze mogła liczyć- ktoś, kto pojawiał się kiedy było jej źle. To jemu oddała swe serce, ale nie mogła z nim być. To on kochał ją tak bardzo, że nie mógł bez niej żyć. Od kilku lat pojawiał się w jej życiu i znikał. Pewnego dnia znów był obok, ale ukryła przed nim istnienie choroby. Nie chciała, żeby litował się nad nią jak inni to robili. Pragnęła tylko, żeby był...

 

Dominika poznała 5 lat wcześniej. Był kolegą z pracy jej brata. Od razu wpadli sobie w oko. On- średniego wzrostu, ciemna karnacja, czarne włosy, potężna budowa ciała, ciemne oczy i powalający uśmiech. Ona- niska brunetka o szarych oczach, zgrabnej figurze i przyjaznym wyrazie twarzy. W tajemnicy przed zazdrosnym Arturem zaczęli się spotykać. Bardzo dobrze czuli się w swoim towarzystwie, dużo się śmiali, rozumieli się bez słów i byli nad wyraz uparci- często kłócili się, bo jeden nie ustąpił drugiemu, ale to ich wzmacniało. Nie mogli jednak długo trzymać tego w tajemnicy. Prędzej czy później i tak wyszłoby to na jaw. Dominik jednak nalegał, by poczekali jeszcze troszkę. Nie bardzo rozumiała czego on się obawiał, przecież powiedzieliby Arturowi, że są ze sobą szczęśliwi. Artur nigdy nie ukrywał faktu, że Zuza jest jego oczkiem w głowie, ale nie był na tyle okrutny, by się nie cieszyć jej szczęściem razem z nią. Zrozumiałby. Nie chcąc się jednak niepotrzebnie kłócić z Dominikiem, postanowiła, że poczeka aż będzie gotowy. I tak mijały kolejne miesiące.

- Kochanie, nie chcę naciskać, ale czy możemy przestać się ukrywać? Trochę to dziecinne, nie uważasz?

- Masz rację Zuziaku, ale nie jestem pewien, czy Twój brat nas zrozumie. Dobrze wiesz jaki on jest. Nie odda cię byle komu.

- Ale Ty nie jesteś byle kim, dla mnie jesteś wszystkim. Artur też cię zna, więc nie musisz się obawiać.

- Może masz rację…

- Dominik, ja po prostu nie wiem jak długo jeszcze tak wytrzymam.

- Sugerujesz, że jeśli nie powiemy Arturowi, zostawisz mnie?- zdenerwował się.

- Nie stawiam ci ultimatum, nie wiem czego mogę się spodziewać, bo nawet nie wiem ile dla ciebie znaczę. Nie mówisz o swoich uczuciach, nie mogę więc oczekiwać niczego od ciebie.

- Przecież wiesz, że jesteś mi bliska i chcę z tobą być.

- To co stoi na przeszkodzie? Co cię tak hamuje?- krzyknęła

- Nie denerwuj się. Spróbuj mnie zrozumieć.

- Nie rozumiem…. Wiesz co, ta rozmowa nie ma sensu. Idę do domu.

- Nie musisz wychodzić.

- Muszę, tak będzie lepiej.

Było jej bardzo przykro i czuła się zraniona, ale kochała go i liczyła na to, że on ją też. Wierzyła, że w końcu się otworzy i nie będzie się bał. Kiedy wróciła tego dnia do domu, czekała ją jeszcze jedna rozmowa. Artur przyszedł do jej pokoju i zaczął:

- Lubicie się z Dominikiem, prawda?

- Przecież wiesz, że tak...

Zamilkł na moment. Spodziewała się do czego zmierza, ale cały czas udawała, że nie rozumie o co konkretnie mu chodzi... Żeby nieco mu pomóc dodała:

- Czy chcesz o coś jeszcze zapytać?

- Właściwie to tak... Bo widzisz, nie to, żebym miał coś przeciwko, ale uważaj proszę na niego i siebie... Wiem, że łączy was coś szczególnego- wystarczy na was spojrzeć, ale musisz wiedzieć, że on nie jest taki jak myślisz...

- Nie rozumiem... Co chcesz przez to powiedzieć?

- On jest typem faceta, który nie szuka dziewczyny na stałe. Uważa, że jest młody i ma czas, więc teraz spotyka się z kilkoma dziewczynami na raz... Potem- kiedy już się zabawi- każdą porzuci, jak zużytą zabawkę.

- No co ty? Naprawdę?- cały czas udawała, że Dominik to tylko jej kolega. Czuła jednak, że Artur i tak dużo wie, a już na pewno wiele się domyśla.

- Tylko ciebie ostrzegam, żebyś nie cierpiała przez takiego typka jak on. Nie chcę, żebyś pomyślała, że go nie lubię- bo tak nie jest... ale nie pochwalam jego zachowania w stosunku do kobiet. Jeśli się zmieni to nie będę miał nic przeciwko gdybyście kiedyś postanowili być razem... Na razie jednak tej zmiany nie widać, więc proszę bądź czujna...

 

Na tym zakończył i wyszedł z pokoju zostawiając Zuzannę samą ze swymi myślami.

Poczuła się dziwnie, zupełnie jakby nie spodziewanie ktoś uderzył ją w twarz... nie miała pojęcia co o tym myśleć, wszystko nagle straciło sens. Powtarzała cały czas w myślach to co usłyszała i nie mogła w to uwierzyć. W głębi serca jednak wiedziała, że brat by jej nie okłamał. Zaczęła zastanawiać się, czy może właśnie dlatego Dominik nie chciał nic mówić Arturowi. Wiedział, że on nie byłby z tego zadowolony- nie jednak ze względu na zazdrość. Całe jej dotychczasowe szczęście legło w gruzach. Czuła się tak jakby ktoś niespodziewanie wyznał jej, że Ziemia nie jest okrągła... to coś co jest pewne, ale może być poddane zwątpieniu. Dziwne kiedy ktoś wierzy w coś mniej niż ty. Ona bowiem wierzyła w niego, w siebie, w ich miłość, ale z drugiej strony wierzyła też w brata. Byłaby jednak głupia, gdyby nie wyjaśniła sobie wszystkiego z Dominikiem. Spotkała się więc z nim kilka godzin później i od razu przeszła do rzeczy:

- Skarbie, czy spotykasz się z kimś jeszcze?

Nie spojrzał na nią. Wyglądał jak dziecko, które wie, że zrobiło coś źle, ale boi się przyznać gdyż zostanie ukarane. Na tyle co go znała wiedziała jaka jest odpowiedź...

- Wiem o wszystkim. Powiedz mi tylko dlaczego??? Co zrobiłam źle?

- Ależ kochanie, tu nie chodzi o ciebie. Nie umiem ci tego wyjaśnić. Nic nie mam na swoje usprawiedliwienie, ale musisz wiedzieć, że to nie ty zrobiłaś coś źle.

- Dominik, proszę powiedz cokolwiek, żebym mogła choć trochę to zrozumieć.

- Kiedy tego nie da się zrozumieć. Po prostu przeżyłem zawód miłosny, pamiętasz opowiadałem ci o tym jak byłem już prawie szczęśliwym mężem, a ona wycofała się nagle. Dwa razy spotkało mnie coś takiego i boję się kolejny raz zaangażować, ale…. nie chcę cię stracić.

- Nie stracisz- zawsze będę przy tobie, ale… nie mogę być już twoją dziewczyną

- Wiem.

 

Od tego momentu Dominik już nigdy jej nie okłamywał. Opowiadał jej o kolejnych „zdobyczach”, co jakiś czas zapraszał ją do restauracji lub kina, odwiedzał raz na trzy miesiące i był jej wiernym przyjacielem. To właśnie od tej chwili pojawiał się i znikał. Kochała go jednak- pomimo wszystko wybaczyła mu i nigdy go nie opuściła. Nie wiedziała, że on też bardzo ją kochał i dla niej próbował się zmienić. Nagle pojawił się kiedy najbardziej go potrzebowała. Umierała i jedyne czego pragnęła to spędzić ostatnie szczęśliwe dni u jego boku. Kiedy go ujrzała nagle zdała sobie sprawę jak bardzo za nim tęskniła. Zupełnie niespodziewanie znów wkroczył do jej życia, ale tym razem nie miała zamiaru pozwalać mu odejść. „Nawet jeśli spotyka się z innymi dziewczynami, to mnie to nie interesuje...już nie!”- pomyślała. Tak bardzo chciała czuć jego bliskość, zatopić się w jego silnych ramionach, poczuć zapach jego ciała, dotknąć i posmakować każdego jego kawałka. Pragnęła tego jak nigdy dotąd i nic nie mogło jej stanąć na przeszkodzie. Tego pamiętnego dnia, kiedy przekroczył próg jej pokoju była w nie najlepszym stanie. Leżała w łóżku, blada, chuda, wycieńczona. Spojrzał na nią z taką troską. Widział jak zakrywa dłonią czerwone od łez oczy, podszedł bliżej, przytulił mocno do siebie i powiedział:

- Porywam cię na cały dzień... będziemy szaleć jak kiedyś. Masz ochotę?

- O niczym innym nie marzę. Zabierz mnie w jakieś miejsce, w którym jeszcze nie byliśmy.

- Zabiorę cię nawet na koniec świata, jeśli tego zapragniesz.

Uśmiechnęli się do siebie, bo znów byli razem, szczęśliwi i pełni wiary w lepsze jutro. Zuzanna postanowiła, że nie powie prawdy Dominikowi, żeby nie zakłócać tej radości, choć czuła, że on i tak wie o wszystkim. Jeśli nie wiedział to na pewno widział, że jest chora. Kilka razy zapytał ją czy czuje się na siłach, a ona uparcie twierdziła, że tak, więc zabrał ją tam gdzie nigdy nikogo wcześniej nie zabierał. To było magiczne miejsce, jego ulubione- czasem kiedy było mu źle lubił tam przesiadywać. Małe wzgórze pokryte gęstą trawą i paroma drzewami miało w sobie tyle spokoju, zrozumienia i życia, że zastanawiała się jak to możliwe, że jeszcze tego miejsca nie odkryła. Kiedy przysiedli, by zupełnie zatopić się w myślach granatowe chmury zapowiadały zmianę pogody. Słonko walcząc ostatkiem sił przedzierało gdzieniegdzie swoje promyki, ale patrząc na wszystko z dołu wiedziało się, że bitwy i tak nie wygra. Nagle krople deszczu zaczęły witać się z siedzącą pod drzewem zakochaną parą. Najpierw delikatnie, potem coraz mocniej -czuli jak ubranie przesiąka zapachem deszczu. Wtuleni w siebie, nie mieli najmniejszej ochoty uciekać, więc obserwowali jak zagniewane czarne już chmury grożą piorunami. Niesamowity był widok kropel deszczu spływających zarówno po liściach drzew jak i po nich samych. Gdzieniegdzie już tylko dobiegał ich grzmot poddającej się natury. Deszcz także powoli ustawał i niebo tak czarne jak nocą nagle nabrało jaśniejszych odcieni. A oni nadal siedzieli zupełnie jakby nie zauważyli, że całkiem przemokli. Teraz jednak wtuleni w siebie mogli wyłonić się z pod cienia liści i wysuszyć na słońcu, które znów uśmiechało się do nich przyjaźnie. Zuzanna była tak zmęczona, że zasnęła w objęciach Dominika, dotykana ciepłymi promieniami słońca.

Kiedy- następnego już dnia- obudziła się, była w swoim łóżku, a obok siedział wpatrzony w nią Dominik. Uśmiechnął się, chwycił ją za rękę i pocałował delikatnie w czółko. Zamyśliła się. Przypomniała sobie pierwszy ich wspólnie spędzony dzień.

 

Było bardzo romantycznie, Dominik miał w sobie wiele cech dżentelmena- uwielbiała to w nim. Zaprosił ją tego owego dnia do ogrodu botanicznego, gdzie długo spacerowali podziwiając niesamowite piękno ich otaczające. Rozmawiali o wszystkim zupełnie otwierając się przed sobą, co nigdy wcześniej tak szybko im nie przychodziło.

- Jak się czujesz przed maturą? Jesteś podenerwowana?

- Tak, bardzo się boję. Dużo czasu poświęciłam na naukę i zależy mi, żeby dostać się na studia.

- Ambitnie. Na jaki kierunek się wybierasz?

- Marzę o pedagogice, chciałabym pomagać ludziom.

- Cudownie. Widać, że jesteś dobra, masz to w oczach.

- Cóż za komplement. Dziękuję, miło mi to słyszeć.

- A ty o czym marzysz?

- Nie mam tak ambitnych planów, jak Ty. Skończyłem szkołę zawodową, obecnie pracuję jako kelner, ale chciałbym założyć własną firmę. Uwielbiam zajmować się autami, jestem mechanikiem i wierzę, że uda mi się zdobyć fundusze na własny warsztat.

- To też ambitnie. Wierzę, że ci się uda.

- Zawsze jesteś tak optymistycznie nastawiona?

- Tak. Nie mogłabym inaczej funkcjonować.

- Teraz rozumiem, dlaczego wszyscy tak cię uwielbiają.

- Haha, widzę, że masz dobre źródła. Brat się już wygadał?

- No nie ukrywam, że opowiada o tobie bez przerwy. Zanim się poznaliśmy, miałem wrażenie jakbym cię już znał.- uśmiechnął się.

- Też co nieco wyciągnęłam informacji od mojego brata na twój temat

- Tak? I co się dowiedziałaś?

- To moja słodka tajemnica- puściła figlarne oko.

 

Po kilku godzinach zgłodnieli trochę i postanowili pójść coś zjeść. Nie chcieli jednak się rozstawać, więc poszli razem do przytulnej restauracji, zaraz naprzeciwko ogrodu botanicznego. Nawet nie pamiętała co zamówili. Potem on zaproponował kino- wiedział jak uwielbiała filmy, więc spędzili w swoim towarzystwie kolejnych kilka godzin. Pamiętała, że seans nie był ciekawy, ale przy Dominiku nie miało to najmniejszego znaczenia. Co jakiś czas szeptał jej coś do ucha, komentując sceny z filmu, aż w końcu zapytał:

- Nie wiem jak Ty, ale ja uważam ten film za mało interesujący . Nie rozumiem, dlaczego został nagrodzony Oscarem.

Bardzo ją tym rozbawił, więc głośno się zaśmiała, dodając krótko:

- Sam ten film wybrałeś.

- Ech, no tak, chciałem ci zaimponować swoją wiedzą o filmach.

- I bez tego mi imponujesz. Wracając jednak do tematu, ja też uważam film za totalny niewypał. To co? Zmywamy się?

- Już myślałem, że nie zapytasz.

Kiedy opuścili sale kinową, chwycił ją delikatnie za rękę i szepnął:

- Jest tylko mały drobiazg i nie wiem jak ci o nim powiedzieć.

- Może po prostu, wprost- podpowiedziała.

- Nie mam jeszcze ochoty rozstawać się z tobą.

- No to mamy problem… bo ja z tobą też nie.

Wymienili nieśmiałe spojrzenia, uśmiechnęli się porozumiewawczo i oboje spojrzeli na kawiarnie naprzeciwko kina.

- To co? Kawa na pożegnanie?

- Jakbyś czytał mi w myślach.

Oboje nie mogli sobie przypomnieć, żeby kiedyś z kimkolwiek czuli się tak dobrze, swobodnie, bez tremy. I żeby z kimkolwiek spędzili tyle czasu i się nie nudzili. To było miłe uczucie. Niestety dzień nie mógł trwać wiecznie, dlatego po kawie i pysznym ciastku Dominik postanowił odwieźć Zuzie do domu. Po drodze jednak zatrzymał się na chwilę tylko po to, by pokazać jej gwieździste już niebo. Chwycił ją wtedy za rękę, przyciągnął do swojej piersi i szepnął do ucha:

- Dziękuję ci za ten wspaniały dzień...

Wyglądał tak niesamowicie pięknie, że nie mogła oderwać od niego oczu. Uśmiechnęła się przelotnie i odpowiedziała:

- Mam nadzieję, że to nie ostatni nasz tak cudownie spędzony czas.

Nic nie odpowiedział, nawet nie miała pewności czy usłyszał co mówiła. Widziała z jakim zachwytem obserwuje gwiazdy i nie mogła się nadziwić jaką jest wielką szczęściarą, że poznała kogoś takiego jak Dominik. Kiedy odwiózł ją do domu, pożegnał się i odjechał- już za nim tęskniła. Nagle zrobiło się dziwnie pusto i cicho. Nigdy wcześniej nie czuła czegoś takiego, choć spotykała się z wieloma różnymi chłopakami. Od tego dnia on miał być już na zawsze w jej sercu. Tak właśnie zaczęło się ich płomienne uczucie, które mimo przeciwności losu nigdy nie ustało.

 

Z tych wspomnień wyrwał ją telefon. Dzwoniła jej przyjaciółka, żeby spytać jak się czuje. Poplotkowała troszkę z nią i odłożyła słuchawkę. Dominik nadal był w jej pokoju. Kiedy spojrzała na jego twarz dostrzegła smutek. Usiadła obok i zaczęła rozmowę:

- Powiesz mi co cię martwi czy sama mam zgadywać?

- Nic mnie nie martwi. Jestem szczęśliwy, że znów mogę spędzać z tobą czas.-

Uśmiechnął się nie pewnie. Wiedział, że ona zbyt dobrze go znała, żeby w to uwierzyć, ale nie mógł powiedzieć jej prawdy. Jak miał powiedzieć, że ją kocha, wie o chorobie i bardzo się boi, co pocznie jak ją straci. Już nikogo nie obdarzy takim uczuciem.

- Wybacz, ale znam cię nie od dziś i wiem, że nie mówisz mi prawdy. Jeśli nie masz ochoty o tym rozmawiać to w porządku, ale chociaż uśmiechnij się troszkę.- odpowiedziała, nie chcąc go naciskać.

- Dla ciebie wszystko- powiedział z uśmiechem i dodał- Co masz ochotę dziś robić? Może pojedziemy nad jezioro?

- Wiesz co, dziś nie najlepiej się czuję, ale jeśli chcesz możemy posiedzieć u mnie i pooglądać jakieś filmy. Wiem, że to dla ciebie mało pasjonujące zajęcie, ale będziemy przynajmniej sami.

- Przecież ja lubię oglądać filmy- zwłaszcza z tobą, więc chętnie zostanę i ci potowarzyszę.

- Świetnie. To jaki rodzaj filmu włączamy. Masz jakąś propozycje?

- Może romans?

Spojrzała na niego z niedowierzaniem. Dominik, którego znała nie poświęcił by się, żeby obejrzeć love story. Twierdził, że są takie „przesłodzone” i wprawiają człowieka w smutek, bo happy endy są tylko w filmach. Często dyskutowali na ten temat, ale jak to zwykle bywało nie dochodzili do porozumienia.

- Dobrze. Włączę „ Powiedz tak” z Jennifer Lopez.

Przytuliła się do niego i razem przenieśli się w niesamowity świat pełen szczęścia, oczekiwania na wielką miłość i nadziei, że w końcu nadejdzie. Dominik jednak nie był zainteresowany filmem- przynajmniej nie w takim stopniu jak Zuzanna.

Obserwował ją cały czas- to jak się zmieniała z minuty na minutę było bardzo niepokojące. Była blado- sina, zmęczona, oddech miała nierównomierny, słabła na jego oczach, a on nie mógł nic zrobić. W końcu zasnęła. Niesamowite było patrzeć jak walczy z samą sobą, choć tak bardzo chciałby jej tego oszczędzić- wiedział, że jedyne co może jej dać to siebie. Siedział tak z wtuloną w swoje ramię ukochaną i przypominał sobie jak dowiedział się o jej chorobie. Był wtorek, piękny wiosenny dzień, a on właśnie kończył pracę kiedy zadzwonił telefon:

- Cześć Dominik, mówi Artur, masz chwilkę?

- Jasne, właśnie skończyłem pracę.

- Świetnie. Możemy się spotkać, muszę z tobą pogadać, to pilne.

- Oczywiście. Za jakieś pół godziny będę w domu możesz wpaść.

- Dobrze, będę.

Rozłączył się. Dominik wiedział, że musiało stać się coś złego. Wyczuł to po głosie swojego przyjaciela. Kiedy wrócił do domu, Artur stał już pod jego drzwiami:

- Co się dzieje?- zapytał widząc łzy w jego oczach

- Chodzi o Zuzę...

Słuchał w milczeniu jak brat jego ukochanej opowiada wszystko ze szczegółami- o chorobie, samotności, walce, nadziei- i płakał razem z nim. Nie mógł pogodzić się z tym, że najdroższa jego Zuzia- ta, która zawsze była- nagle miałaby odejść i to teraz, kiedy był już gotowy na życie tylko z nią, kiedy zdał sobie sprawę, ile dla niego znaczy i miał do niej dzwonić by o tym powiedzieć, a tu coś takiego. Postanowił mimo wszystko być jednak przy niej i dać jej szczęście. Ostatnie słowa Artura dały mu motywację:

- Ona cię teraz bardzo potrzebuje... pomożesz jej, bo my nie wiemy co mamy robić?

- Oczywiście, że pomogę. Nawet, gdybyś o to nie poprosił i tak bym to zrobił.

- Dziękuję w imieniu swoim i rodziców.

- Nie ma za co. Zrobię co w mojej mocy, żeby Zuzia nie czuła się już samotna.

- Tylko pamiętaj, że ona nie może wiedzieć.

- Tak, wiem. Nie martw się.

 

Z zamyślenia wyrwały go cichutkie słowa obudzonej już Zuzi:

- O czym tak myślisz?

- O tobie...- odpowiedział.

- To miłe. Mam prośbę, czy mógłbyś zanieść mnie do łóżka?

- Źle się czujesz? Mam zadzwonić po twoich rodziców?

- Nie ma takiej potrzeby... Po prostu muszę trochę odpocząć.

- Dobrze.

Zmartwienie nie znikało z jego twarzy. Tak bardzo się o nią bał- nie chciał, żeby cierpiała.

- Nie martw się. Trochę się prześpię i będę jak nowonarodzona- uśmiechnęła się i pogładziła ręką jego policzek, a on chwycił ją i pocałował najdelikatniej jak umiał.

- Poczekasz aż zasnę?

- Tak. Poczekam też na twoich rodziców, żeby wpuścić ich do domu i przyjdę jutro, dobrze?

- Dobrze... przytul mnie proszę.

Położył się koło niej i razem zasnęli. Następnego dnia Zuzanna czuła się już lepiej. Dominik zabrał ją na piknik nad jezioro. Wiedział, że marzyła o wspaniałym miejscu, w którym mogłaby zjeść coś smacznego na kocyku, popatrzeć w niebo i podziwiać wszystko co tylko by się dało. Dobrze było móc popatrzeć jak się uśmiecha na sam widok koszyczka z łakociami. Już nawet nie było potrzeby zakrywać jej oczu chcąc zrobić niespodziankę, bo ona i tak wiedziała co będą robić. Tego dnia było niezwykle ciepło, więc mogli się trochę poopalać, wykąpać i zjeść to, co Dominik przygotował. Nie było to nic nadzwyczajnego ze względu na pogodę i strach przed zepsuciem czy roztopieniem, ale i tak samo to, że tak się starał Zuza doceniła.

- Jejku jak tu pięknie, miałeś cudowny pomysł. Widać, że bardzo dobrze mnie znasz.

- Odrobinkę- puścił do niej oko.

- Wiesz, nie spodziewałam się, że coś takiego mnie jeszcze spotka. Nawet nie masz pojęcia jaka jestem szczęśliwa- rozpłakała się.

- Co się stało słoneczko? Dlaczego płaczesz?

- To ze szczęścia i z nieszczęścia zarazem. To takie niesprawiedliwe. Wszystko jest nie tak.

- Też tego nie pojmuje, ale ciesz się tym co mamy, nie myśl o tym co będzie jutro. Żyj chwilą, ze mną u swego boku.

- Wiesz o wszystkim, prawda?

- Kochanie- gładził jej dłoń- Nawet gdybym nie wiedział i tak bym się domyślił. Nie to jednak jest teraz ważne. Najważniejsze, że mamy siebie.

- I to mnie właśnie smuci. Nie wiem ile mi jeszcze czasu zostało. Nie mogę znieść myśli, że nic nie mogę ci dać. Tracisz ze mną swój czas, a ja nie wiem nawet czy dożyję kolejnej godziny. Boli mnie to, że nie mogę nic poradzić. Czym sobie na to zasłużyłam? Czy to jakaś kara?

- Kochanie. Nie znam lepszej osoby od ciebie. To nie jest kara. Życie jest okrutne, ale proszę cię, nie trać nadziei. Ja wierzę, i jestem wdzięczny za każdy dzień, każdą godzinę, minutę i sekundę z tobą. Nie możesz się poddać, proszę…- rozpłakał się.

Przytuliła go mocno do siebie.

- Już dobrze. Jeszcze tu jestem.

- Przepraszam. Obiecałem sobie, że będę twardy, ale jesteś mi bardzo bliska i myśl o tym, że jesteś smutna, bardzo mnie boli.

- Wiem. W takim razie nie pozostaje nam nic innego jak walczyć, mieć nadzieję i zmienić temat- uśmiechnęła się delikatnie, kącikiem ust.

- Dokładnie tak jak mówisz.

Jednak mimo usilnych starań, byli bardzo przygnębieni. Zupełnie jakby zdali sobie sprawę, że nieznajomość tego co będzie jutro, zżerała ich od środka. Oboje bali się, że są to ostatnie ich wspólnie spędzone chwile, i to łamało im serce. Zamienili jeszcze kilka zdań, ale w końcu zamilkli, i wtuleni w swoje ramiona obserwowali chmury. Każdy z nich widział co innego, patrząc w stronę nieba. Ona słonia, on konia. Ona smoka, on węża. I tak zabawą w zgadywanie nie było końca. W końcu zaczęło się ściemniać i Dominik zawiózł Zuzie do domu. Następnego dnia też zaplanował coś wyjątkowego. Przyjechał do niej kiedy jeszcze spała. Jak tylko otwarła oczy usłyszała:

- Mam dla ciebie niespodziankę.

- Wow. Czy to jeszcze sen, czy już się obudziłam?

- Bardzo śmieszne. Ubierz się proszę, w kuchni masz przygotowane pyszne śniadanko, a potem czekają cię niesamowite wrażenia.

- Normalnie czuje się jak księżniczka. Tylko korony mi brak- droczyła się.

- A i to da się załatwić- nie był dłużny na zaczepki.

Zgodnie z zaleceniem, zjadła śniadanie, ubrała się i była gotowa, na to co Dominik przyszykował. Nie wiedziała, czego może się spodziewać, zwłaszcza, że większość jej marzeń została już spełniona. Postanowiła całkiem oddać się spontaniczności i nawet nie pytała o szczegóły. Kiedy wsiadła do auta, była podekscytowana jak nastolatka. Po drodze chwilkę rozmawiali, ale Zuza bardzo szybko się zmęczyła i nie wiedziała nawet kiedy, zasnęła. Ocknęła się dopiero w momencie jak poczuła ciepłą dłoń Dominika na swoim policzku:

- Obudź się kochanie. Jesteśmy na miejscu- usłyszała po chwili.

Nagle jej oczom ukazał się piękny pałac na wzgórzu, otoczony lasem, w oddali dobiegał szum wodospadu, a przed nią znajdował się urokliwy most łączący osamotnione wzgórze z lądem. Przetarła oczy, gdyż myślała, że nadal śni. Nie wierzyła w to co widzi, ani w to że jest tam naprawdę. Mrugnęła ostatni raz oczami, aż nagle zrozumiała, że nie śni i poczuła że jest najszczęśliwszą kobietą na świecie.

- Podoba się?

- Żartujesz? To najpiękniejsze miejsce, jakie w życiu widziałam. Dziękuję ci…. bardzo.

- Dla Ciebie wszystko kochanie. A teraz choć pokażę ci coś jeszcze.

Za nim poszłaby nawet na koniec świata, dlatego bez wahania, mimo lęku wysokości, przytuliła go i dała się przeprowadzić przez most.

- Nie bój się skarbie, jestem obok, więc nic ci nie grozi- usłyszała nagle.

- Wiem, tylko zamyśliłam się. Ale wiesz…to dziwne, nawet się nie boję.

- Cieszę się.

Kiedy przeszli przez most, Dominik zaprowadził ją nad wodospad. Słońce odbijało się w wodzie, dookoła piękne drzewa pełne czerwonych kwiatów, których nazwy nie znała. Rozejrzała się dookoła. Byli sami, zupełnie tak, jakby to miejsce czekało tylko na nich. Niepostrzeżenie popłynęły jej łzy po policzku.

- Jak tu pięknie- wyszeptała.

- Wiedziałem, że ci się spodoba.

Stali tak przez dłuższą chwilę, wtuleni w siebie, poczym Dominik zaproponował obiad. Naprzeciw wodospadu znajdowała się malownicza restauracja, urządzona w stylu średniowiecznym, dzięki czemu czuli się jakby przenieśli się w czasie. Miejsce piękne, jedzenie bardzo smaczne, a nastrój romantyczny. Zamówili coś delikatnego, żeby mieć miejsce na deser. Zuza bardzo lubiła słodycze, więc nie odmówiłaby sobie kawy z czymś pysznym do tego.

Pierwszy raz jedli w milczeniu. Każdy z nich napawał się pięknym widokiem. Nie musieli nic mówić, starczyła im własna obecność. Rozumieli się doskonale, bez słów. Czego mogli chcieć więcej. Dawno też nie spędzili tak dużo czasu tylko we dwoje. Ten wypad przewidziany był bowiem na cały weekend.

- Masz ochotę na jeszcze jedną kawę?

- Oj nie, chyba nie zmieszczę nic więcej. Ale chętnie przeszłabym się na spacer. Co o tym sądzisz?

- Żal byłoby nie skorzystać z tak pięknych widoków.

Opuścili restaurację i poszli przed siebie. Zuza nie wiedziała jak długo tak spacerowali, trzymając się za ręce. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Minęło trochę czasu i Zuza poczuła się senna,

- Czy pogniewasz się jeśli wrócimy. Jestem nieco zmęczona, chciałabym się zdrzemnąć.

- Zaplanowałem tu cały weekend, więc jeśli źle się czujesz, możesz spać do woli, a ja będę siedział obok w razie gdybyś czegoś potrzebowała.

- Szkoda byłoby tak cudnego weekendu na spanie. Nie martw się, tylko odsapnę, i dalej będziemy mogli korzystać z tych wspólnych chwil.

- Nie ma problemu kochanie. Usiądź sobie na tej ławce, a ja zaraz po ciebie przyjdę.

Dominik poszedł ich zameldować w pałacowym hotelu, pobrał klucz i poszedł po Zuzę. Wyglądała kiepsko, mimo że bardzo chciała to ukryć. Dominik wziął ją na ręce i zaniósł do pokoju. Zasnęła w jego ramionach. Obudziła się dwie godziny później. Leżała na dużym, dwuosobowym łóżku. Obok na kanapie siedział Dominik. Czytał książkę. Przyglądała mu się przez krótką chwilę, ale on zupełnie jakby wyczuł jej wzrok.

- Jak się spało skarbie?- zapytał szeptem.

- Dobrze. Tylko….

- Coś się stało? Chcesz już wracać do domu?

- Nie, nie… Tylko przykro mi, że straciłam czas na drzemkę, zamiast na zwiedzaniu, spacerowaniu i rozmowie z Tobą.

- Oj Zuziaku. Nic się przecież nie stało. Cała noc przed nami- puścił do niej oko.

- No tak, masz rację. Zatem co teraz robimy? Jakie plany?

- Myślałem o kolacji, jeśli masz ochotę.

- Bardzo chętnie. Zgłodniałam po tej drzemce. Daj mi tylko chwilę…. Tak się zastanawiam. Przecież ja nic nie mam na przebranie, nie wzięłam szczoteczki do zębów, i innym kosmetyków, bo nie wiedziałam że zaplanowałeś kilkudniowy wypad. Co teraz?

- No to faktycznie mamy problem- zaśmiał się głośno. Widząc zdziwioną minę Zuzanny dodał szybko- O wszystkim pomyślałem. Poprosiłem Twoją mamę, żeby cię spakowała, a kiedy rano spałaś, wziąłem torbę do samochodu, żebyś jej nie zauważyła. Kiedy teraz drzemałaś przyniosłem ją do pokoju, także masz wszystko w łazience.

- No proszę, zaradny jesteś. Dobrze, zatem daj mi chwilę, odświeżę się, ubiorę i możemy iść coś zjeść.

- Pewnie. Nigdzie się nie ruszam.

Zuzanna zniknęła w łazience. Otwarła torbę przygotowaną przez mamę i aż zaniemówiła. Mama widać też o wszystkim pomyślała, począwszy od wygodnych butów, ciepłej bluzy w razie nie pogody, skończywszy na sukience i szpilkach w sam raz na kolację. Miała ochotę ubrać się właśnie elegancko, w „małą czarną” bez rękawka. W końcu było lato w pełni, i nawet wieczorem pogoda była bardzo przyjemna. W torbie zauważyła też lokówkę. „Kochana mama” pomyślała, i zaraz zabrała się za robienie fryzury. Jeszcze tylko makijaż i była gotowa. Dominik był równie elegancki- spodnie jeansy, koszula biało czarna i ładne buty. Pasowali do siebie.

- Pięknie wyglądasz- powiedzieli w równym czasie i zaraz zaczęli się śmiać.

Poszli na kolację. Spędzili czas bardzo miło i aż nie mieli ochoty wracać do pokoju. Wyszli na dwór, tylko po to, żeby poobserwować gwiazdy. Kiedy wracali już do pokoju Dominik tuż przed drzwiami poprosił Zuzę, żeby poczekała na niego i zniknął za drzwiami. Po kilku minutach wyszedł do Zuzi i poprosił, żeby zamknęła na chwilę oczy. Była zdziwiona, ale ufała mu bezgranicznie, więc zrobiła to, o co prosił. Kiedy otwarła oczy zobaczyła mnóstwo zapalonych świeczek i Dominika klęczącego z herbacianą różyczką w jednej ręce i pierścionkiem w drugiej.

- Kochanie. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną.

- Tak- odpowiedziała od razu.

Założył jej pierścionek na palec, pocałował namiętnie i przytulił mocno do siebie. Kiedy usiedli po chwili na krześle i dotarło do niej to, co się stało, nagle zaczęła głośno płakać.

- Co się stało kochanie?

- To najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Ale przecież ja nie mogę... nie powinnam… to byłoby egoistyczne z mojej strony… nie wiem co powiedzieć. Kocham cię bardzo, ale zasługujesz na to, żeby być z kimś kto będzie z tobą zawsze, kto będzie cię wspierał, na kogo będziesz mógł liczyć, na dobre i złe… ja nie będę mogła dać ci tego wszystkiego…

- Ależ kochanie…

Dominik przytulił mocno do siebie Zuzannę. W jego objęciach poczuła się jeszcze gorzej, gdyż zdała sobie sprawę, że właśnie spełniło się jej najskrytsze marzenie i mimo, że miała je w zasięgu ręki, nie mogła go otrzymać. To uczucie przygnębienia spowodowało, że wyswobodziła się z objęć ukochanego i poszła usiąść na tarasie. Przyglądała się gwiazdom, i płakała. Nie mogła opanować łez, a im więcej patrzała na pierścionek, tym głośniej płakała. Dominik wiedział, że chce być sama, więc zostawił ją na chwilę. Jednak słysząc jak płacze, czuł że serce mu pęka. Nie wytrzymał długo i poszedł na taras. Usiadł naprzeciwko Zuzi i zaczął:

- Rozumiem, że jest ci ciężko, ale pozwól, że coś ci powiem. Od dawna chciałem ci to powiedzieć, ale jakoś wszystko inaczej się potoczyło. Pamiętasz jak spotkałem się z pewną dziewczyną, ładną brunetką, jakieś pół roku temu?

- Masz na myśli Klaudię?

- Tak, dokładnie. Nie wiele ci opowiadałem o spotkaniu z nią. A to dlatego, że nagle coś mnie uderzyło. Wiesz, ona nie była moją pierwszą i jedyną dziewczyną, ale dotąd z żadną nie potrafiłem być dłużej niż kilka dni, maksymalnie tygodni. Pamiętam, że przyszła do mnie i mieliśmy spędzić miły, romantyczny wieczór. Ale coś się stało i…. po prostu wyszła, obrażona. Strasznie mnie wtedy irytowała, na każdym kroku zachowując się jak damulka. Kiedy ona wyszła zdałem sobie sprawę, że już wiem, dlaczego nie potrafię wytrzymać z żadną dziewczyną. Dotarło do mnie, że podświadomie każdą z nich porównywałem do ciebie. Zawsze liczyłaś się tylko ty. Odkąd cię poznałem, już nic nie było takie samo. Wiedziałem, że cię kocham, i mimo, że w momencie naszego bycia razem, nie doceniłem tego, że jesteś dla mnie takim szczęściem, ty zawsze byłaś przy mnie. Mogłem liczyć na ciebie w każdej sytuacji, mogłem opowiadać ci o wszystkim, mogłem po prostu mieć ciebie obok. Nie doceniłem tego wtedy, a kiedy w końcu to do mnie dotarło, dowiedziałem się o twojej chorobie. Ale musisz wiedzieć, że cię kocham najbardziej na świecie i jesteś dla mnie wszystkim. Oświadczyłem ci się nie dlatego, że jest mi cię żal, czy żeby było ci miło. Zrobiłem to bo szaleję za tobą, i bycie twoim mężem uczyniłoby mnie najszczęśliwszym mężczyzną pod słońcem. Wierzę, że znajdzie się dawca, że przeżyjesz nas wszystkich, proszę cię, nie smuć się i nie mów, że niczego nie możesz mi dać. Dałaś mi bowiem tak wiele, że nie potrafiłbym nawet wszystkiego zliczyć. Kocham cię skarbie, i nawet jeśli nie weźmiemy ślubu, chciałbym, żebyś miała pierścionek ode mnie i pamiętała, że jesteś najwspanialszą osobom i wspaniałym darem od losu…

Im dłużej mówił, tym łzą ustąpił uśmiech. Takiego wyznania się nie spodziewała. Kiedy skończył, wstała, usiadła mu na kolanach i słodko pocałowała.

- Oczywiście kochanie, że za ciebie wyjdę. Przecież cię kocham.

- Ja ciebie bardziej- przekomarzał się.

Popatrzeli razem na gwiazdy, i oddani romantycznej chwili przenieśli się do pokoju. Mimo, iż bardzo siebie pragnęli, nie mogli zbliżyć się do siebie. Zasnęli w swoich objęciach, w tamtym momencie nie pragnąc niczego więcej. Tak spędzili kolejny dzień razem.

Następnego dnia Zuzia bardzo źle się czuła, więc wrócili wcześniej do domu. W zasadzie nie wiele z tego dnia pamiętała, gdyż większość czasu spała, budząc się jedynie na krótkie momenty. Poprzedni dzień pełen wrażeń, wykończył ją. Ale była szczęśliwa i tylko to się liczyło. Kiedy wrócili do domu, zaraz przekazali radosną nowinę:

- Mamo, tato… Zaręczyliśmy się.

- To cudownie moje dziecko- odpowiedziała mama, nie mogąc opanować łez.

- Nic się nie martw mamusiu, znajdzie się dawca, i jeszcze zatańczysz na naszym weselu- przytuliła się do rodziców, najmocniej jak umiała.

- Wiem kochanie, oczywiście że tak właśnie będzie. Zatem musimy to uczcić. Zaparzę kawę, wczoraj upiekłam twoje ulubione ciasto. Macie ochotę?

- Ja bardzo chętnie, ale Zuzia chciała trochę odpocząć.

- Dobrze, zatem Dominik opowie nam o wszystkim, a ty kochana połóż się i odpocznij, po weekendzie tak wielkich wrażeń.

- Pamiętaj kochanie, jak będziesz wychodził, przyjdź się ze mną pożegnać.

- Spróbowałbym nie…- uśmiechnął się porozumiewawczo.

Zuzia zniknęła w swoim pokoju, a Dominik opowiedział o wszystkim… no prawie. Ominął tę część ze łzami, bo uznał, że to było ich, osobiste zdarzenie. Zresztą wyszedł z założenia, że jej rodzice mają ochotę posłuchać jak przebiegały same zaręczyny, a reszta nie miała takiego znaczenia. Wypił kawę, zjadł ciasto, poopowiadał trochę i poszedł do miłości swego życia powiedzieć że ją kocha i wleci następnego dnia. Przez następne dwa tygodnie Dominik przyjeżdżał do Zuzy zaraz po pracy, spędzał z nią tyle godzin, ile tylko się dało i na różne sposoby starał się ją uszczęśliwiać.

Czasami kiedy źle się czuła bądź spała on po prostu był obok i czekał- nie wiedział na co, ale cierpliwie trwał przy jej łóżku. Każdego dnia uświadamiał sobie jakim Zuzanna jest dla niego skarbem, jak wiele mu pokazała i jak wiele nauczyła. Trudno opisać słowami jak bardzo był szczęśliwy. Spędzali ze sobą każde popołudnie, aż pewnego dnia jej rodzice zaproponowali, żeby u nich już został. Mieli wygodną kanapę, którą przenieśli do pokoju córki, żeby mogli być bliżej siebie. Domyślali się, że i tak młodzi będą spali razem, ale na wypadek, gdyby Zuza potrzebowała więcej miejsca dla siebie, lub miała popołudniową drzemkę, Dominik mógł spędzać czas albo z nimi, albo na kanapie oglądając telewizję, lub czytając książkę. Rodzice Zuzi stwierdzili, że i tak większość czasu Dominik spędzał w ich domu, a bez sensu byłoby żeby tylko na noc wracał do siebie. Zresztą od Zuzy miał bliżej do pracy, więc rano mógł jeszcze z nią trochę posiedzieć i zjeść śniadanie. Kolejne tygodnie mijały cudownie, choć szybko. Mimo, że Zuza czuła się coraz gorzej, przy nim uśmiechała się, stwarzając pozory- nie chciała, żeby się martwił, ale czasami było jej tak ciężko, że nie umiała tego ukryć. Wtedy on siadał obok, tulił troskliwie i płakał razem z nią, chcąc w ten sposób zabrać choć część jej bólu. Był niezwykły. Jego miłość trzymała ją przy życiu. Była bardzo silna i uparta, ale wiedziała, że nie ucieknie przed śmiercią... mogła się tylko skryć na jakiś czas, żyć i cieszyć się tym, lecz w końcu i tak dopadłaby ją i zabrała „na drugą stronę”. Z każdym dniem czuła, że jest już coraz bliżej końca, jednak tak bardzo chcąc wygrać walkę- nie poddawała się tak łatwo. Ale przyszedł taki dzień, kiedy była już wyczerpana i ostatkiem sił zaczęła żegnać się z najbliższymi. Była sobota- jej dzień, bowiem wtedy przyszła na świat- Dominik był w pracy, kiedy zadzwonił telefon z wiadomością, że Zuza jest w krytycznym stanie i zawiezioną ją do szpitala. Nie zważając na innych odłożył słuchawkę i tak jak stał pobiegł do niej. Myślał tylko o tym, żeby być blisko niej i jeszcze raz powiedzieć jak bardzo ją kocha. Bał się, że nie zdąży i całą drogę modlił się do Boga, w którego istnienie powątpiewał. Ona jednak wierzyła, więc biegł przed siebie ile sił w nogach i modlił się, żeby na niego poczekała. Kiedy stanął przed szpitalem nie mógł złapać oddechu, musiał uspokoić się na tyle, by stanąć przed jej łóżkiem i nie zapomnieć tego co miał jej powiedzieć. Wszedł powoli- jakby bojąc się tego co zobaczy- do sali numer 104 gdzie leżała i zaniemówił. Ujrzał przed sobą tłum ludzi otaczających nieprzytomną Zuzę. Jej rodzice płakali trwając w uścisku, Artur trzymał siostrę za rękę i na głos zaczął zmawiać „Zdrowaś Mario...”, a pozostali stali i patrzeli jak powoli odchodzi cudowna dziewczyna. Na sam ten widok zaczęły napływać mu łzy do oczu, nie mogąc ich powstrzymać- rozpłakał się. Nagle zrobiło się cicho, dochodził ich już tylko nierównomierny oddech umierającej. Zuzanna otworzyła oczy i zapytała cichutkim głosem:

- Gdzie jest Dominik?

- Jestem tu- krzyknął z zza pleców jej rodziców.

Uśmiechnęła się. Wyglądała tak słodko, niewinnie. Przywołała go do siebie ruchem ręki i poprosiła, żeby pozostawiono ich samych. Spojrzała na niego załzawionymi oczami. Tak bardzo chciała coś powiedzieć, ale nie mogła wydobyć słowa. Milczeli przez chwilkę, kiedy nagle on powiedział:

- Jesteś moim szczęściem i bardzo się cieszę, że dałaś mi drugą szansę. Przy tobie stałem się lepszy i już na zawsze będziesz moją śliczną Zuzią... Nigdy też nikogo nie pokocham tak jak kocham ciebie...

- Kochanie....

- Nie musisz nic mówić. Odpoczywaj...

- Kiedy ja chcę, żebyś wiedział...- przerwała nagle. Dominik trzymał jej zimną rączkę i pogładził jej policzek. Dobrze znał Zuzę, więc wiedział co chciała powiedzieć... Kiedy udało jej się złapać powietrze, kontynuowała:

- Zawsze liczyłeś się tylko ty i moja miłość do ciebie nigdy nie ustała. Nawet kiedy u twego boku były inne dziewczyny, ja nie potrafiłam nie czuć tego co czułam. Jesteś wyjątkowy i nie pozwól, by kiedykolwiek ktokolwiek w to wątpił. Bądź szczęśliwy i ciesz się życiem.

- Zuzia...- przerwał jej- Nie żegnaj się ze mną, bo tak naprawdę ty już zawsze będziesz przy mnie- w moich myślach, sercu i słowie. Już na zawsze będziesz częścią mojego życia, bo kocham cię i nikt ani nic nigdy tego nie zmieni. I jeszcze jedno- chwycił jej rękę – Zamknij oczy i posłuchaj mojego głosu- odczekał chwilę i dodał- Ja Dominik, biorę sobie ciebie Zuzanno za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

Widział jak spod zamkniętych oczu popłynęły jej łzy i sam się wzruszył…

- Nie mogliśmy mieć lepszego pożegnania. Kocham Cię... tak bardzo chcę być z tobą, ale nie mam już siły...

- Wiem kochanie, wiem... Po prostu zamknij oczka i nie martw się o nic, odpocznij. Zostanę przy tobie dopóki nie zaśnieszi już na wieki...

 

Odeszła... Ta wspaniała dziewczyna, o złotym sercu, której dał całego siebie pozostała już tylko wspomnieniem. Kilka dni później odbył się jej pogrzeb. Przyjaciele, rodzina i on skrywali twarze w mokre od łez chusteczki kiedy piasek przykrywał trumnę z jej ciałem. Potem każdy składał kondolencje jej rodzicom, bratu i jemu, jako jej drugiej połówce. Po wszystkim każdy się rozszedł, a mama Zuzi podeszła do Dominika i wręczyła mu małe pudełeczko.

- Zuza prosiła, żebym ci to dała.

Dominik otworzył mały podarek, w którym znajdowała się obrączka z wygrawerowanym „Kocham cię na wieki. Twój Zuziak”. Wybuch płaczem. Mama Zuzi przytuliła go, próbując dodać mu ulgi, choć sama cierpiała równie mocno, a może i mocniej.

- Dziękuję- odparł Dominik.

Zostawiła go, a on stał w samotności obserwując wieńce z napisami „naszej najdroższej przyjaciółce”, „naszej córeczce”, „mojej małej siostrzyczce”. Tylko jego wyróżniał się spośród nich i brzmiał „dla ciebie”...

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania