Do Nieba pójdziemy boso - Bogumił
Swoje ostatnie imieniny przed wyruszeniem na front spędził w Zosinku. Siostry, dzieci oraz goście z Warszawy składali mu życzenia i ofiary dla armii. Życzenia składała też mała, trzyletnia Lusia – sierota. Gdy zginął, jego rodzice adoptowali Lusię. To wówczas wypowiedział prorocze słowa, słyszane przez wielu tam obecnych: „Nie martwcie się! Bóg ześle nam człowieka takiego, jak Kordecki. Człowiek ten stanie na czele armii, doda odwagi i nastąpi zwycięstwo. Nie minie 15 sierpnia, a wróg będzie pobity”. Wieczorem po powrocie do koszar spisał swój testament.
Batalion 13 sierpnia późnym wieczorem przez Ząbki i Rembertów dotarł w rejon Ossowa. Przez cały czas przebywał w pobliżu dowódcy jednej z kompanii. Zachowała się relacja, że podróżował pieszo, mimo że przysługiwał mu transport konny. Mógł też pozostać przy sztabie, zamiast narażać się na niebezpieczeństwo. Poszedł z żołnierzami. Wiadomo, że tuż przed bitwą otrzymał od ojca 5000 marek polskich oraz zegarek.
Po zajęciu pozycji obronnych nie było czasu na rozpoznanie terenu, ani wypoczynek, bowiem okazało się, że bolszewicy przełamali pierwszą linię obrony w oddalonej o dwa kilometry na wchód od Ossowa Leśniakowiźnie. Nagłe pojawienie się nacierającej tyraliery bolszewickiej wywołało niemałą konsternację w kompanii ochotniczej. Zaistniała realna obawa, że żołnierzy, którzy po raz pierwszy znaleźli się na polu walki, może ogarnąć panika. Chcąc dodać im odwagi biegł obok dowódcy w pierwszej linii polskiego kontrataku, trzymając w podniesionej ręce krzyż. I w takiej pozie został zapamiętany i uwieczniony na obrazach.
Według relacji dowódcy kompanii w pewnym momencie przewrócił i upadł. Po kilku godzinach walk, gdy bolszewicy już wycofali się, odnaleziono ciało. Okazało się, że został trafiony kulą ekrazytową, która rozerwała mu głowę. (Pocisk ten po trafieniu w cel wybuchał powodując widoczny z daleka obłoczek dymu, ułatwiając celowanie innym strzelcom). Ciało pokłute bagnetami leżało twarzą do ziemi.
Nie miał zegarka, pieniędzy, ani butów. Wtedy nie były już mu do niczego potrzebne. Najprawdopodobniej wszystkie te rzeczy skradli bolszewicy jeszcze w trakcie bitwy. Nie wiadomo, jak długo jakiemuś sowieckiemu rabusiowi posłużyły te skradzione polskie buty. Być może rabuś zginał pod Warszawą i później wykorzystał je ktoś inny, Takie to były czasy, gdy buty były skarbem równie cennym, jak złoto.
W każdym razie buty nie przyniosły szczęścia ich nowemu właścicielowi. Wprawdzie 16 sierpnia Sowieci usiłowali po raz ostatni zdobyć Radzymin, ale odparła ich polska artyleria. Tego dnia rozpoczął się paniczny odwrót armii bolszewickiej, a jednostki regularnej armii polskiej rozpoczęły pościg za wrogiem.
Komentarze (12)
Bardzo trafiony tytuł i nakreślenie w malej pigułce historii bohatera. Pewnie wszyscy oni poszli do nieba boso, bo chyba wszyscy z nas słyszeli opowieści o takich butach... wojennych, bohaterskich kamaszach. Bardzo na tak.
Tutaj stawiam na Bogumiła.
Pozdrawiam
Z braku laku podszywacz DD. :p
Może znowu DD albo Pasja?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania