Dola mędrca

Dzień był przepiękny, ani za ciepły ani za zimny. Na niebie, w pobliżu wesołego słońca, leniwie sunęła tylko jedna mała chmurka. Wilgotna bryza niosła ze sobą słony zapach oceanu i odświeżający chłód. Piasek pod stopami Rogera chrzęścił z każdym krokiem, przyjemnie łaskocząc, gdy wpychał się między palce. To było idealne popołudnie na spacer i mężczyzna przemierzał już plażę od ponad godziny, ale nie miał zamiaru się zatrzymać. Szum fal hipnotyzował, kolorowe parasolki wabiły, powabne dziewczyny ubrane w skąpe bikini dawały energię do dalszej drogi. Aż ostry ból przeszył jego stopę i sprawił, że Roger zaczął podskakiwać na jednej nodze jak wariat, łapiąc rekami zranioną część ciała. Chwilę później stracił równowagę i w akompaniamencie salwy śmiechu grupy nastolatków, runął siedzeniem w rozgrzany piach.

– Niech to... – zasyczał, i udał, że zajmuje się swoją nogą, aż roześmiane dzieciaki poszły dalej.

Po krótkich oględzinach, okazało się, że nic wielkiego się nie stało, małe zadrapanie, jedna kropelka krwi. Roger podczołgał się na czworaka do miejsca, w którym postawił ostatni krok i powoli, ostrożnie zaczął rozgrzebywać piach, by odnaleźć to na czym się skaleczył. Po chwili odgrzebał kawałek wygiętej błyszczącej rurki o ostrej spłaszczonej końcówce.

– Aha! – krzyknął z satysfakcją.

Złapał za przedmiot i pociągnął. Ku swojemu zaskoczeniu, zobaczył, że to za co trzymał nie było zwykłym śmieciem, wymytym na brzeg przez ocean, ale czymś na kształt pozłacanego imbryczka do herbaty.

– Niesamowite, czego to ludzie nie wyrzucają – wymamrotał, do siebie pod nosem. – Zaraz, zaraz... hahaha!

Roger zaczął się głośno śmiać, obracając w palcach błyszczący przedmiot i śmiejąc się jak dziecko.

– Wiem co to jest! To lampa! Jak lampa Aladyna. Szkoda, że nie znalazłem takiej gdy byłem dzieciakiem, ale byłby ubaw.

Mężczyzna wpatrywał się przez chwilę w przedmiot a potem rozejrzał dookoła i gdy upewnił się, że nikogo nie ma w pobliżu z łobuzerskim uśmiechem potarł lampę przedramieniem, tak jak robił to Aladyn w kreskówce. Zasyczało! Zabulgotało! Lampa zrobiła się gorąca i Roger upuścił ją na piasek, panicznie odpychając się od niej rękami i nogami. W końcu udało mu się wstać na nogi i był już gotowy do ucieczki, ale jego wzrok, zatrzymał się jeszcze na chwilę na tajemniczym przedmiocie. Siedział na nim dżin. Nie był wielki, jak zazwyczaj pokazuje się go w bajkach, miał może dwadzieścia centymetrów wzrostu. Nie był też niebieski. Był ciemnoskóry, jak Arab, którego przypominał z urody. Miał za to turban i wyszywaną złotą nicią karmazynową kamizelkę, to dzięki nim Roger rozpoznał w nim dżina, no i dzięki temu, że wyszedł on z lampy, oczywiście.

– Dobra – powiedział dżin. – Tym mnie wezwałeś, jestem na twoje usługi i tak dalej, i tak dalej. Wiesz jak to się wszystko odbywa, więc powiedz już swoje życzenie. Tak, jedno. Nie, nie możesz prosić o więcej życzeń. Tak, to dzieje się naprawdę, i tak dalej, i tak dalej. Oszczędźmy sobie durnych wstępów i kretyńskich pytań, życz już sobie czegoś i zagrzeb moją lampę z powrotem w piachu, tylko z łaski swojej, trochę głębiej niż ostatni jełop.

– Ale... To znaczy... – Roger nie mógł wydusić z siebie jednego zdania.

– Chłopie! Krótka piłka! Życz już sobie czegoś, ja ci to dam i kończmy z tym! Co to będzie? Pieniądze? Sława? Kobiety? Więcej pieniędzy? Cokolwiek, już!

– Cokolwiek?

– Cokolwiek zapragniesz, twoje życzenie jest dla mnie rozkazem i tak dalej, i tak dalej.

– Wiedza! – odparł mężczyzna szybko, była to pierwsza rzecz jaka przyszła mu do głowy.

– Wiedza? – zdziwił się dżin. – Przynajmniej jesteś trochę oryginalny. Jaka wiedza?

– Cała wiedza – kontynuował Roger, nie bardzo wiedząc co mówi i nie bardzo wierząc w to co się dzieje. – Chcę wiedzieć wszystko. Daj mi całą wiedzę wszechświata.

– Fiuuu... – zagwizdał dżin przez zęby. – Czyżbyśmy byli trochę chciwi?

Człowiek otwierał już usta, by coś powiedzieć ale mała istota siedząca na lampie, podniosła w górę ręce i opuściła głowę w przepraszającym geście.

– W porządku, w porządku, możesz być chciwy jeśli chcesz. Ale muszę zapytać: jesteś pewien, że tego właśnie chcesz?

– Mam tylko jedno życzenie. Jeśli będę miał całą wiedzę wszechświata, będę wiedział jak zarobić pieniądze, będę też wiedział jak zostać sławnym i jak zdobywać kobiety, więc sam będę mógł spełniać swoje kolejne życzenia. – Skończył mówić z uśmiechem i wyrazem dumy wymalowanym na twarzy. – Tak. Jestem pewien, że tego chcę.

–Pfff... No dobra.

Dżin klasnął w dłonie. Zasyczało! Zaszumiało! Błysnęło! Głowa Rogera zrobiła się z razu bardzo lekka, a za chwilę bardzo ciężka. Myśli płynęły przez nią, myśli nieznane, niepojęte, dopiero co zrozumiane, ale pominięte, bo nie ważne, bo były już inne, czekające w kolejce i pędzące. Uczucie temu towarzyszące było takie jakby głowa rosła i kurczyła się naraz, przyjmowała informacje, ciągi cyfr i wzorów, równań których jeszcze nie stworzono, które dawno zapomniano, które nigdy nie powstaną i nigdy nie powstały. Rośliny, zwierzęta, owady formy życia tej planety i innych, wymarłych i nienarodzonych, teoretycznych i nieosiągalnych, prawdopodobnych i nierealnych. Wszystko to z prędkością światła, prędkością czarnej materii, przyciągania czarnej dziury, przyspieszeniem, którego jednostkę znał tylko Roger. Zniknęła plaża, ocean, niebo i słońce, rozpadły się na drobinki atomów, elektronów, kwantów, kwarków i galaktyk. Okruszki wszechświatów – obecnych, równoległych, potencjalnych, wszystkich zamkniętych w jednym ziarnku piasku, które było...

 

***

 

–A tamten mężczyzna? Kim on jest? – spytała Kate.

–Ooo... to jest pan Jones. Robert Jones – odpowiedziała Anna. – Jest naszym specjalnym gościem.

–Specjalnym gościem?

–O tak! Oni wszyscy są tu gośćmi Kate, musisz się tego nauczyć, i wszyscy są wyjątkowi, ale pan Jones najbardziej.

Obie kobiety zbliżyły się do Rogera i przez chwilę mu się przyglądały.

–Dlaczego akurat ten pacjent jest taki szczególny?

–Gość, Kate! – skarciła ją starsza pielęgniarka. – Chyba ci mówiłam, że nie lubimy słowa pacjent.

–Dobrze, gość – powiedziała dziewczyna przewracając oczami. – Co w nim takiego specjalnego.

–Nic.

–Jak to nic, przecież mówiłaś, że jest wyjątkowy.

–To jest w nim właśnie wyjątkowe Kate. Według wszystkich lekarzy jacy go kiedykolwiek badali, pan Roger Jones jest okazem zdrowia. Nie dolega mu absolutnie nic, a jednak... – zawiesiła głos. – Od dwudziestu lat siedzi tylko na tym krześle i patrzy się przed siebie, taka szkoda. Taki przystojny mężczyzna.

Młoda pielęgniarka spojrzała na starszą koleżankę a potem na Rogera, z powątpiewaniem.

–No nie wiem... może po prostu, dla mnie jest trochę za stary.

Anne roześmiała się i przykucnęła obok swojego ulubionego pacjenta, odgarniając mu grzywkę z twarzy.

–Faktycznie jest od ciebie dużo starszy, ale jak można się oprzeć tym oczom? Pan Jones ma takie mądre oczy...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Ritha 13.05.2017
    O wow, Naz, jakie fajne. Takie lekkie, ciut niedopowiedziane, ciut zaskakujące, ciut bajkowe, a wyjątkowo spodobał mi się moment pochłaniania wiedzy, 5 :)
  • Nazareth 13.05.2017
    Dzięki, miło mi :)
  • Okropny 13.05.2017
    Od razu wiedziałem, że go popierdoli. Trochę tak jak starý muž. Pět hvězd.
  • Nazareth 13.05.2017
    Trochę tak. Diki moc, HONZO.
  • Karawan 13.05.2017
    Biedaczysko pojął to co i ja; aksjomaty są generalnie nieaksjomatyczne - wystarczy zmienić jedną zmienną. :)5
  • Nazareth 13.05.2017
    Aksjomaty to tylko teorie uznane za fakty na potrzeby dyskusji. Jedyne co jest w życiu pewne to to, że prędzej czy później każdy zdechnie :)
  • Marian 13.05.2017
    Bardzo fajny utworek z zaskakującym zakończeniem.
    Maleńkie uwagi:
    1. "Aż ostry ból przeszył jego stopę ..."
    Chyba lepiej byłoby: "Nagle nostry ból przeszył jego stopę..."
    2."–Ooo... to jest pan Jones. Robert Jones..."
    Chyba powinno być: "– Ooo... to jest pan Jones. Roger Jones..."
    Poza tym, pomiędzy "–" i "Ooo" powinna być przerwa. Dotyczy to wszystkich zdań dialogowych w tym tekście.
  • Nazareth 13.05.2017
    Cieszę się, że przypadło do gustu i dziękuję za uwagi. Jak zawsze cieszę się z odwiedzin.
  • Jak sam okresliłbyś gatunkowo "Dolę mędrca"? Czy tytułowym mędrcem jest Roger Jones?
  • Okropny 13.05.2017
    Gatunkowo: Przypowieść filozoficzna
  • Nazareth 13.05.2017
    Okropny, bardziej powiastka, chociaż zwykle nie bawię się w tak dogłębne określanie gatunkowe, One-shot odnośnie formy przekazu, a czy chcesz to kwalifikować jako horror, fantastykę, bajkę czy cokolwiek, to dla mnie jako autora nie ma znaczenia. Bardziej obchodzi mnie czy czytelnikom przypadło do gustu i czy wyciągnęli to co chciałem przekazać.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania