Dom-labirynt
Dziewczyna w białej sukience stoi w korytarzu. Patrzy wgłąb. Stawia niepewnie bosą stopę naprzód, potem drugą. Idzie wzdłuż korytarza. Mija szeregi drzwi i wiszących na ścianach obrazów. Przed nią pojawia się zakręt.
Dziewczyna wychodzi zza rogu i zatrzymuje się. Naprzeciw stoi mężczyzna o gładkiej twarzy i szarych oczach. Długie czarne włosy opadają mu na klatkę piersiową.
Pan patrzy na Dziewczynę bez emocji. Przemawia pociągająco, acz obco.
- Witaj w domu, najmilsza.
Dziewczyna cofa się. Lustruje go chwilę wzrokiem. Odwraca się i biegnie.
W lewo, w prawo, w prawo, w lewo, w lewo... Korytarze wszędzie wyglądają tak samo. Nie zmienia się nawet widok stolika wciśniętego w kąt. Jednak stojący na nim wazon z bukietem kwiatów raz jest, a raz go nie ma.
Dziewczyna biegnie w dół po skręconych schodach. Ściany wirują. Robi się ciasno jak w latarni morskiej.
Znów pojawia się korytarz, jednak jedne jedyne drzwi są na jego końcu. Spod nich wydobywa się smuga światła. Czyżby wyjście?
Dziewczyna otwiera i wkracza w słoneczny blask.
Upada na obrośniętą mchem ziemię. Poletko nie jest wielkie. Rośnie tu jedno drzewo o soczyście zielonych liściach.
Za ogrodem jest nicość.
Dziewczyna opuszcza głowę i zastyga w takiej pozie niczym łabędź dokonujący żywota. Nie płacze, ale i tak cierpi. Pan patrzy z dystansu. Zbliża się, klęczy, otacza ramieniem.
- Czemu się smucisz? Masz jeszcze mnie...
Dziewczyna drży pod jego dotykiem. Przytula się do Pana. Teraz czuje się lepiej. Z takim wsparciem przetrwa...
Wszystko znika w czerni. Otwieram oczy, wzdycham spokojnie i wtulam się w poduszkę. Cieszę się w duchu, że nie żyję w domu-labiryncie.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania