Dotyk Anioła

Część 3

Macierzyństwo, to cud zesłany nam przez Boga. Dar, o którym wielu może jedynie pomarzyć. Z drugiej jednak strony to obowiązek, wyrzeczenie i poświęcenie, którym sprostać jest nie lada sztuką. Ukształtowanie, oraz wychowanie malutkiej istotki, to zadanie najtrudniejsze, jakie stawia przed nami życie. Wzięcie odpowiedzialności już nie tylko za własne wybory, ale też za maluszka, a później zbuntowanego nastolatka. Łzy, radości, porażki, klęski, wdzięczność… To droga, poprzez, którą kobieta kroczy samotnie, lub mając u boku wspierającego partnera, potrafiącego roztoczyć nad ich trójką opiekuńcze skrzydła. Są również tyrani oraz oprawcy, nabierający odwagi po alkoholu - w zaciszu czterech ścian. Niemi kaci. Macierzyństwo to trud, którego ciężar zna kobieta, musząca liczyć na siebie, na własne siły… I na iskierkę losu przychylności…

Ostatnie noce, były dla Blair czasem wypełnionym rozważaniami, ale również planowaniem przyszłości. Wspólnej przyszłości. Priorytetem nastolatki, stało się zapewnienie jak najlepszego bytu, domu oraz miłości. Pomimo tego, że była sama, obiecała, iż na twarzy Jej nienarodzonej córeczki - zawsze będzie królował uśmiech. Przyrzekła kochać za dwoje Rodziców…

***

W tym roku, zima na Brooklynie okazała się sroga i siarczysta. Skutecznie spowolniła ruch na ulicach oraz zniechęciła pieszych do spacerów. Nawet wiecznie tętniący, magiczny Central Park - opustoszał. Mróz nie zrażał jednak Blair, która z wielką przyjemnością i ogromną ochotą wychodziła na popołudniowe przechadzki. Codziennie chodziła nad zamarznięte jezioro z bochenkiem chleba, by karmić gołębie oraz kaczki. Ich widok wypełniał Jej serce spokojem, a i maleńka Eleonor, cieszyła się z tych wycieczek, bo gdy tylko znajdowały się nad brzegiem - szaleńczo kopała oraz wywijała fikołki w brzuchu rodzicielki. Te chwile ciszy, należały tylko do nich. Eskapady nad wodę stały się jednym z wielu rytuałów córki i matki.

W drodze powrotnej, wstąpiły na herbatę do pobliskiej kawiarni, by się rozgrzać oraz troszeczkę odpocząć. Zadumę nastolatki przerwał niespodziewany widok. Spokój malutkiej knajpki zburzył obraz wchodzącego z opuszczoną głową Chucka. W pierwszej chwili Blair nie poznała mężczyzny, który był Jej pierwsza miłością, ale również pozbawionym uczuć wyrachowanym bydlakiem. Wielki rekin biznesu zmienił się diametralnie. Jego postawa, ruchy, gest straciły zamaszystość, głos był chropowaty, a oczy tracąc swój blask stały się puste. Blair wpatrywała się w niego z niedowierzaniem, zadając w myślach miliony pytań. Co się stało? Jak to możliwe? To nieprawdopodobne, by tego człowieka można było w jakikolwiek sposób złamać… A jednak… Nawet najpotężniejszego wojownika da się zniszczyć, pokonać i unicestwić… Na własnej skórze przekonał się o tym 40 latek. Gdy został porzucony oraz oszukany, zrozumiał prostą życiową prawdę: „Są rzeczy istotniejsze od pieniędzy i ich pomnażania. To nie one wystawiają świadectwo Twojej wartości- synu. Tylko serce.” – Były to ostatnie słowa matki, które Chuck uparcie latami wypierał z umysłu, jednak w końcu pojął mądrość płynącą z tych kilku zdań. Doznał olśnienia. Postanowił naprawić jedną niedokończoną sprawę z przeszłości. Zostawił suty napiwek barmanowi i wybiegł, mając to, czego szukał na wyciągnięcie ręki… Blair smutnym wzrokiem patrzyła na odchodzącego w pośpiechu kochanka. Zabrakło Jej odwagi oraz siły, by próbować go po raz kolejny przy sobie zatrzymać…

Obojgu dni, tygodnie… Uciekały gorączkowo. Jej, na oczekiwaniu rozwiązania. Jemu na szaleńczych poszukiwaniach ukochanej, której w końcu udało się skruszyć lód, okalający Jego serce. Uświadomił sobie, że kocha tą kruchą istotkę. Zastanawiał się tylko: Czy zapomni o wyrządzonych krzywdach i będzie potrafiła wybaczyć…

***

Lodowaty poranek, 31 grudnia, dla tych dwojga, miał się stać nowym początkiem. Blair, od samego rana czuła silne skurcze, które z każdą godziną się nasilały. Kobieta była przygotowana, ponieważ termin porodu minął kilka dni temu. Szybko zgarnęła płaszcz z wieszaka, podręczną torbę podróżną z podłogi i ruszyła do szpitala. Na rogu Sunset Park i Windsor Terrace, złapała taksówkę i w ciągu 5 minut była na miejscu. Od razu po przyjeździe została przewieziona do sali zabiegowej. Eleonor doszła do wniosku, że w końcu nadszedł czas, by przyjść na świat.

Chuck obudził się z okropnym bólem głowy. Skutek wczorajszej nocy oraz opróżnionej butelki Belvenia. Jeszcze zaspany, poszedł do kuchni zrobić kawę i coś do jedzenia. Pech chciał, że krojąc chleb niefortunnie palce wślizgnęły się wprost pod ostrze noża. Otępiały ogarniającym bólem stanął nad zlewem i ocenił szkody. Rana okazała się na tyle głęboka, iż należało założyć kilka szwów a co najważniejsze dobrze zdezynfekować oraz opatrzyć. Do najbliższej placówki miał raptem 15min, więc żeby nie tracić czasu złapał jednego z żółtych fordów Victoria, krążących po Manhattanie.

Przy okienku rejestracji potrąciła go wysoka, długonoga brunetka. Jakby skądś znajoma. Te oczy, włosy, usta, głos… Roztrzęsiona pytała o Blair swoją przyjaciółkę. Faktycznie to Anastazja. Nie zważając na płynącą strumieniem krew z ręki, zaczął przekrzykiwać młodą kobietę i zasypywać pytaniami pielęgniarkę. Gdzie jest moja żona? W której sali? Czy poród już się zaczął? „Niestety spóźniliście się Państwo.” - odpowiedziała ze smutkiem starsza pani. Ale zaraz Jej twarz zaraz się rozjaśniła: „Gratuluje ma Pan córeczkę.”

Zawsze mamy wybór. Tylko od nas samych zależy tak naprawdę czy chcemy zboczyć z raz obranej ścieżki cienia… Wprost w stronę ciepłych promieni słońca. Pytanie brzmi, czy mamy odwagę, by odwrócić własny los i przeznaczenie…

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Orchid.Solma 20.07.2019
    Dobrze się czytało, fajna historia, splątani przez los. Pozdr

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania