Drobne różnice cz. 1

Przedstawiam inspirowaną baśnią Andersena "Mała syrena” mikropowieść o tym, jak syren – mężczyzna – poznaje ludzką dziewczynę i z jakimi to wiąże się konsekwencjami zarówno dla podwodnego, jak i lądowego świata. WPrawdzie jest wyraźnie zaznaczony wątek romantyczny, ale bez obaw, nie jest to romans. Będę wdzięczna za wszelkie uwagi i bardzo szczęśliwa, jeśli znajdą się wśród Was tacy, którzy zechcą czytać dalsze części. Za konstruktywną, życzliwą, niepozbawioną wymagań krytykę odwdzięczę się tym samym. A teraz już do rzeczy.

 

Tego roku In’Div po raz pierwszy uczestniczyła w święcie zalotów. Dotychczas ozdabiała włosy jedynie muszlami, lecz teraz mogła nosić oszlifowane kamienie oznaczające gotowość do zamążpójścia. Perły były dozwolone dopiero po urodzeniu dziecka, mężczyźni zaś wpinali we włosy grzebienie zrobione z elementów szkieletów zabitych zwierząt lub fiszbiny. Niektórzy jednak pozostawiali włosy bez ozdób, uważając wplatanie w nie czegokolwiek za przystające jedynie kobietom.

 

In’Div przez kilka miesięcy ćwiczyła wspaniałą pieśń, którą przywita kawalerów z klanu El, a przed podróżą długo układała seledynowe loki. Stroiłaby się jeszcze dłużej, ale jej bracia, eskortujący ją w drodze do granicy terytorium klanu In, ponaglali ją ze zniecierpliwieniem. Wreszcie więc wszystkie kobiety, zarówno te urodzone w jej klanie, jak i przyłączone doń przez małżeństwo, uściskały ją serdecznie i każda z nich udzieliła dziewczynie jednej dobrej rady. Gdyby któraś z nich nie powiedziała nic, oznaczałoby, że życzy jej staropanieństwa, toteż żadnej nie zabrakło przy pożegnaniu.

 

Podróż upłynęła w radosnej atmosferze. Bracia zabawiali ją, opowiadając ulubione anegdoty z ich dzieciństwa. Samą In’Div, mimo że gardło jej się ściskało na wspomnienie pozostawionych krewnych, ogromną radością napawała perspektywa miłości i małżeństwa.

 

Na granicy z każdym kolejnym klanem opiekę nad nią przejmowali tubylczy młodzieńcy i przeprowadzali bezpiecznie do następnej krainy. Pewien kawaler z Ber proponował jej gorącym szeptem, by została u nich i nie podążała do El, ale In’Div stanowczo odmówiła. Nie docierając do klanu, któremu ją obiecano, okryłaby hańbą rodzinę. Z pewnością jej kuzynki i siostry odnalazłyby ją i ścięły włosy. I tak byłoby to lepsze od okaleczenia twarzy przez kobiety z El, które miałyby do tego prawo. Mężczyźni sprawowali rządy i zapewniali bezpieczeństwo, ale to kobiety dbały, by klan się rozrastał i by krew mieszano rozsądnie.

 

Jeśliby w ciągu roku nie znalazła męża w El, wówczas dopiero mogłaby przenieść się do innego klanu. To jednak było niemożliwe. Miała pewność, że młodzieńcy znający niemalże tylko własne krewniaczki, z którymi oczywiście ślubu wziąć nie mogli, docenią starania każdej przysłanej dziewczyny, nawet gdyby nie była urodziwa. A In’Div była urodziwa.

 

W El przejęli ją wreszcie kawalerowie, spośród których miała wybrać sobie męża. Nie tylko jednak ją, bo również pięć panien z innych klanów, które także przybyły na zaloty. Kawalerów było szesnastu.

 

On od razu zwrócił jej uwagę. Miał ciepły uśmiech i był ubarwiony monochromatycznie w odcieniach błękitu, a to nie zdarzało się często i nie trafiało w gusta wszystkich. Jej siostra In'Vit nie zaszczyciłaby spojrzeniem syrena, który miał mniej niż trzy kolory, tak przynajmniej twierdziła. In’Div się to jednak podobało. To nie była krzykliwa tandeta, ale stonowana elegancja. Błękitny zachowywał się równie wytwornie jak wyglądał. Powitalny pląs wykonał nad wyraz starannie, nie pomijając najdrobniejszego ruchu.

 

Młodzieńcy ciasno otoczyli dziewczęta, zamykając je jak gdyby w kuli, tak że z żadnej strony nikt ani nic nie mogło ich zaatakować.

– Dlaczego taki ścisły szyk? – zapytała In’Div.

– Żyjemy ostatnio w nienajlepszych stosunkach z trytonami. Mogliby chcieć nam przeszkodzić – odpowiedział błękitny El’Har.

– A co takiego się stało? Wobec trytonów przecież zazwyczaj zachowujemy dystans. Chyba wszystkie klany obierają taką strategię. Ich jest coraz mniej i nas też, więc walka jest nierozsądna – zauważyła inna z przybyłych panien o nazbyt krągłej figurze, nadrabiająca to jednak sympatyczną twarzyczką i pięknym oranżem włosów.

 

Wśród młodzieńców zapanowało nerwowe poruszenie. Wszyscy zaczęli unikać spojrzeń dziewcząt. Wszyscy oprócz El’Har.

– Cóż, mieliśmy tu skandal. Spory skandal obyczajowy – przyznał. – Nie zdążyliśmy wam posłać wiadomości o tym, bo dowiedzieliśmy się dopiero dziś rano, więc byłyście już w drodze, jeśli jednak któraś z was będzie tym na tyle zgorszona, że zechce wrócić i nie da się uprosić, żeby pozostała z nami, odprowadzimy ją bezpiecznie aż do jej rodzimych wód i osobiście przeprosimy starszyznę klanu.

– Nie nie, mój błękitny – zaszczebiotała pomarańczowa On’Tavo, formując włosy w miękką falę, którą posłała łagodnym, okrągłym gestem ku twarzy syrena.

 

In’Div rozumiała wielkie pragnienie zdobycia mężczyzny, ale pomarańczowa przekraczała granice przyzwoitości. Na pierwszym spotkaniu muskać włosami. Zaniepokoiła się jednak, usłyszawszy o skandalu. Podobnie jak pomarańczowa, nie chciała stracić szansy ułożenia sobie życia.

– Jaki to skandal? – zapytała, świdrując El’Har spojrzeniem.

– Jedna z naszych kuzynek uciekła z trytonem – wyznał z zakłopotaniem. – Jej ojciec i bracia wybrali się do trytonów, ale oni odmówili oddania jej, a również i ona stanowczo odmówiła powrotu.

– Z trytonem? – z niedowierzaniem i niesmakiem zapytała dziewczyna z klanu Ib. Bardzo ładna, dość ciemno ubarwiona syrena, która poruszała się w zmysłowy, wyrafinowany sposób. Robiła to swobodnie, jak gdyby od niechcenia.

– Oni podobno są dobrze wyposażeni przez naturę. Tacy duzi mężczyźni – zachichotała On’Tavo, zasłaniając twarz włosami. „Zbyt często ona macha tymi włosami” – pomyślała In’Div.

– To samce – sprostowała wytworna Ib’Notil. – Jak banalny oni mają język? Wystarczy posłuchać ich mowy, żeby dostrzec prostactwo – Pogardliwie wydęła usta.

– Mowa ludzi podobno jest jeszcze bardziej ordynarna – przyłączył się do rozmowy kawaler w jaskrawe pasy. We włosy miał wpiętych kilka zębów foki. – Słyszałem, że wystarczy tylko słuchać ich mowy przez około dziesięć dni, żeby się jej nauczyć. Gdy starsi mistrzowie udzielają lekcji, opanowanie języka trytonów zajmuje około trzydziestu dni. Skoro różnica jest aż tak duża, trudno mi wyobrazić sobie, jak prymitywni muszą być ludzie. Może oni i trytony wywodzą się od jakiegoś wspólnego praprzodka – Mrugnął do panny z Ib.

– A skąd ty czerpiesz taką wiedzę, co? – zapytał zimno El’Hadi o dość dzikiej urodzie, szerokiej twarzy i wystających zębach. Ukradkiem mu się przyglądając, In’Div pomyślała, że w tej twarzy jest coś z trytona. – Co? Skąd to wiesz? – Trytonowaty natarczywie domagał się odpowiedzi.

– Bo starsi zamierzają nauczyć mnie tego języka. Będę utrzymywał stosunki dyplomatyczne z trytonami, kiedy El’Kili odejdzie.

Trytonowaty obdarzył go spojrzeniem, jakie zazwyczaj przeznacza się dla stworzeń słodkowodnych.

– Ja zostaję – oznajmiła pomarańczowa On’Tavo. – To jest skandal, ale jeśli ich połączyła miłość, nic nikomu do tego.

– Miłość do trytona? – Ib’Notil zmarszczyła zgrabny nos. – Chyba była bardzo brzydka i nikt jej nie chciał, skoro z nim uciekła. Poślijcie do niej wasze kobiety. Niech jej zetną włosy.

 

In’Div zauważyła krótki grymas przemykający przez twarz jednego z eskortujących je mężczyzn, ubarwionego w jej mniemaniu zupełnie bez smaku, ale za to o poczciwej twarzy. Zapanowało niezręczne milczenie. Zdaje się, że syrena, która uciekła z trytonem, była kimś bliskim dla tego poczciwego, prawdopodobnie siostrą.

– Ani twoje szlachetne urodzenie, ani nawet to, że jesteś naszym miłym, wyczekanym gościem, nie daje ci prawa, by osądzać naszą El’Hilo. To my ją znamy, kochamy i wiemy, ile jest warta, nawet jeśli uciekła z trytonem – W głosie El’Har pobrzmiewały niskie, złowieszcze tony. In’Div zyskiwała pewność, że na pierwsze łowienie ryb w parach zaprosi właśnie jego.

– Nasza matka osobiście obnażyła jej głowę – ponuro dodał pasiasty El’Mabu, pokazując bransoletkę w formie różowego warkoczyka, zapewne jedyną pamiątkę po siostrze.

 

Wytworna zawstydzona przysłoniła twarz włosami. Przygarbiła się i nie wyglądała już tak pięknie. A więc miała serce na właściwym miejscu. Doprawdy, musiałby być okrutny ten, kto nie ulitowałby się nad losem bezwłosej syreny.

 

Humory poprawiło powitalne przyjęcie, trunki, potrawy i śpiewy. Każda z zalotnic wykonała miłosną pieśń, skierowaną do małżonka, który na pewno czekał na nią w klanie El. In’Div miała piękny głos. Wiedziała o tym. O czymkolwiek by śpiewała, nawet banalną piosenkę o siedmiu meduzach, wszyscy słuchali z podziwem.

 

"Mój kochany, nieznany jeszcze mężu – zaśpiewała syrena. – Spójrz, czy widzisz dziecię na ręku matki? To jestem ja. To byłam ja, zrodzona po to, by ciebie kochać. Czy widzisz małą dziewczynkę niezdarnie próbującą pląsać jak starsze? To ja, ucząca się wdzięku, by cię nim zachwycić. Czy widzisz nastoletnią panienkę, która piastuje maleńkie siostrzyczki? To ja, marząca o tym, że kiedyś urodzę twoje dziecko. Nasze dziecko, któremu damy życie, oddech i głos. A teraz już niczego sobie nie wyobrażaj. Teraz spójrz, mój kochany. Spójrz na mnie, obcą kobietę, która wkrótce stanie się najbliższa. Spójrz, oto moje dłonie, czekające na spotkanie z twoimi dłońmi. Oto moje włosy, czekające na spotkanie z twoimi włosami. Czy wiesz, gdzie jest mój dom? Wśród raf In? Nie. Mój dom jest przy tobie, w twoim sercu. Ty jesteś moim domem. Boję się, że nie zdołam kochać cię tak, jak na to zasługujesz, lecz kiedy rozpoznam w tobie tego, dla którego oddycham, śpiewam, uśmiecham się – wtedy strach odejdzie. Pokocham cię najmocniej jak potrafię, tak zwyczajnie”.

 

Nigdy jeszcze nie zaśpiewała tak pięknie, tak czysto, słodko i przejmująco. Bez wysiłku przemykała się przez najbardziej skomplikowane trele, z lekkością zdobywała najwyższe dźwięki, otulała zebranych najniższymi tonami pełnymi czarownej głębi. Jej głos wibrował, falował, jak żywe stworzenie igrał pod wysokim sklepieniem szmaragdowej sali pracowicie wykutej przez dawne pokolenia El. Głos In’Div perlił się wśród misternie rzeźbionych ścian i płynął, niesiony w ciemne morskie odmęty. Ławica płastug zmierzających na tarło zatrzymała się w swej podróży. Ukwiał trwał unieruchomiony mocą jej głosu, nie pożerając krewetki, którą mógłby bez trudu schwytać. Nawet marynarzom na płynącym dużo, dużo wyżej statku wydało się, że tego wieczoru morze szumi szczególnie urokliwie.

 

In’Div wiedziała, że wszyscy, nawet istoty, które nie słyszą, słuchają jej cudownego śpiewu. In’Div wiedziała, że El’Har słucha. Istotnie, chłonął pieśń z przymkniętymi oczami, a dźwięk jej głosu budził w nim uczucia, których dotąd nie poznał.

 

„A Teraz spójrz, mój kochany” – zaśpiewała. Otworzył oczy i spotkał jej jasne, dobre spojrzenie. I patrzył. Patrzył z zachwytem, z czułością, z nadzieją, tak jak nigdy jeszcze nie patrzył na nikogo.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Karawan 09.10.2018
    już nie jako obserwatorka, ale jako uczestniczka. ... nie muszlami, ale oszlifowanymi kamieniami, - wszystkim nam na początku dają się we znaki powtórzenia. ;)

    Na granicy terytorialnej z każdym kolejnym klanem opiekę nad nią przejmowali tamtejsi młodzieńcy - zmieniłbym to zdanie, bo przecie chodzi o kolejną plemienną granicę, więc może; "Na kolejnej, plemiennej granicy opiekę przejmowali tubylczy młodzieńcy" .

    Opowiadanie raczej bajkowe niż fantasy i raczej romansowe niż przygodowe ( przynajmniej na razie ) . Poczekam na CD i zobaczę jak się rozwinie. Powodzenia ;)
  • Zawodniczka 09.10.2018
    Dziękuję za uwagi. Rzeczywiście, umknęły mi te powtórzenia. Natomiast z granicą zostawię jak jest, chyba że wymyślę coś innego, bo klan lepiej niż plemię oddaje to, co chciałam wyrazić. Pomyślę jednak na dkonstrukcją zdania, żeby było zgrabniejsze. Ci tubylczy młodzieńcy... Hm, nie wiem, czy w języku mojego opowiadania to słowo nie będzie się za bardzo rzucało w oczy. Pomyślę.

    Jeszcze trochę ciągnie się ten romantyczny wątek, ale jeśli zdołasz dotrwać chyba do czwartego odcinka, to tam się kończy. :D Uznałam, że musi być romansowo, żeby dać motywację dla późniejszych zdarzeń i żeby był ukłon w stronę baśni.
  • Zawodniczka 10.10.2018
    Jednak przekonali mnie ci tubylczy młodzieńcy. Dobre rady zawsze w cenie.
  • kalaallisut 09.10.2018
    Baśń o syrynie w innym wydaniu, całkiem całkiem :)
  • kalaallisut 09.10.2018
    *syrenie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania