Droga Do Szaleństwa..

Rozdział I.

- Tak, wszystko dokładnie przeczytałam, mamo.. - powiedziała do telefonu i westchnęła przewracając oczyma.

- Córeczko, musisz dokładnie wszystko przemyśleć, Londyn jest daleko od Los Angeles. - Usłyszała w odpowiedzi. Rozmawiała z mamą o studiowaniu w Londynie. Wstała i podeszła do okna. Londyńska pogoda jak zwykle uniemożliwiała wyjście na spacer. Nawet w czerwcu. Z nie zbyt mocnego deszczu, zrobiła się ulewa. To była norma, więc Katherine nawet o tym nie myślała. Nastała cisza, ani ona, ani mama się nie odzywała. W końcu, gdy dokładnie przemyślała odpowiedź, zaczęła mówić.

- Mamo, słuchaj. Mam 19 lat, nie jestem małym dzieckiem, które ciągle musisz pilnować. Wiem, że jestem daleko, ale zawsze kochałam Londyn, tutaj mieszka Matthew.. no i Danny będzie wpadał przecież. Nie martw się. Złożyłam te papiery i naprawdę wszystko dokładnie sprawdziłam. Z takimi wynikami z matury, mam ogromną szansę na ten uniwersytet historyczny. Wszystko wysłałam Ci e-mailem, od razu po powrocie. - Zagryzła usta i usiadła na parapecie, w swoim dużym pokoju. Swoim .. to może za dużo powiedziane. Dom w Londynie kupiła mama, ale Kathy po prostu korzystała, przecież kupiła go wiedząc, że córka będzie chciała studiować właśnie tu. W Londynie. Mama zamilkła na moment. Kathy położyła się i spojrzała w biały sufit.

- Dobrze córciu, odczytam wszystko i masz rację. Nie mogę ingerować w Twoje sprawy. Jesteś dorosła.. nie będę za Ciebie rządzić tylko Ci dobrze doradzać. Jak wygląda ten uniwersytet? - Usłyszała po dłuższym czasie. Uśmiechnęła się do siebie.

- Jest bardzo duży.. ładny, porządny i wszyscy tam są cholernie mili ! Nawet sprzątaczki. Na wysokim poziomie, no i blisko domu. - Odpowiedziała siadając 'po turecku' w stronę okna, przez które zaczęła wyglądać.

- No i cudownie. Jestem z Ciebie ogromnie dumna córcia. Popiszemy i pogadamy potem, bo lecę do pracy. - Usłyszała odpowiedź mamy. Pożegnały się i rozłączyły. Odłożyła telefon na półkę. Wzięła miśka z drugiej półki i włączyła stojące na nim radio. Uśmiechnęła się ponownie i położyła na łóżku. (...).

Rozdział II.

Matthew, bliski przyjaciel Katherine, parkował właśnie na podjeździe, przy jej domu. Minęło kilka dni od jej rozmowy z mamą, w ciągu których w ogóle nie wychodziła z domu. Wysiadł z auta, zamknął drzwiczki i podszedł do drzwi. Otworzyła je po kilku minutach. Była dopiero 11:00, a dopiero o tej godzinie się budziła. Widząc ją roztrzepaną i zaspaną, uśmiechnął się. Odwzajemniła ten uśmiech.

- Co chcesz? - Spytała, patrząc prosto w jego oczy.

- Pogadać.. - Usłyszała w odpowiedzi.

K - Matt .. nie chce mi się gadać.

Wiedziała o co chodzi. Domyślała się. Zapewne wyjeżdżał do L.A. Matt był osobą, z którą łączyła ją dość dziwna i zawiła znajomość. Na jej początku byli w sobie zakochani. Matthew jednak odszedł, a gdy wrócił nie pokazywał żadnych uczuć co do Kathy. Traktował ją jak zwykłą sąsiadkę. Znowu się jednak dogadali, choć po dłuższym czasie. Kath bardzo to przeżyła, ale miała po prostu do niego słabość, tylko dlatego się na to 'dogadanie' zgodziła. Wyjechała do Londynu, a gdy okazało się, po pewnym czasie okazało się, że i on tu przybył. Nie była samotna, miała Matt'a. Małe pocieszenie, ale jednak. Wepchnął się do środka i zamknął drzwi. Wywróciła oczyma i poszła do kuchni, poprawiając włosy. Poszedł za nią do kuchni i patrzył jak opróżnia dwie szklanki wody. Odwróciła się w końcu do niego i uniosła brwi w górę.

- Co się dzieje? - Spytała go w końcu. Westchnął. Dopiero ujrzała, że jest lekko podenerwowany, jak by się czymś stresował. Zbyt mocno, okazując to podświadomie.

- No bo .. - Zaczął i wstał. Unikał jej wzroku, zaczęła się martwić, co mu się stało. Co znów odwalił. Znów usiadł, więc podeszła do stołu, usiadła na przeciwko niego i czekała. Spojrzał prosto w jej oczy i wziął głęboki wdech.

- Matt ! - Warknęła coraz mocniej wkurzona i zdziwiona na niego.

- Obiecaj, że nie wyrzucisz mnie z domu i nie potraktujesz jak psychopatę. - Powiedział do niej. Po jego minie, wiedziała, że pyta poważnie. Uniosła brwi w górę. Lekko ją zaszokował. Pokiwała powoli głową, obserwując go uważnie.

- Przyrzekam. - Odpowiedziała mu. Kiwnął głową i próbował się uśmiechnąć. Wyjęła im dwa piwa, które otworzyła szybkim ruchem. Matthew wypił kilka łyków. Zachowując się tak jak by alkohol, rozpływając się w jego organizmie dodawał mu odwagi, zaczął mówić.

- Od dziecka mam pewien dar. Nie zauważałem go, odkąd skończyłem 12 lat. Mam dar .. szósty zmysł, jak zwał tak zwał.. - Westchnął i dodał. - Zaczął się ujawniać, odkąd zacząłem dojrzewać, dorastać i .. rozumiesz. Nikomu tego nie mówiłem, bo wiedziałem jak zareagują. Ja .. czuję duchy. Energię po zmarłych, demony, zjawy, wszystko co związane z nadnaturalnością. Nie osoby, które nie zapłaciły rachunku i nie mogą odejść. Sprawy, które zatrzymują je na ziemi są cholernie poważne i czasem po prostu nie do zrozumienia. Na początku czuje wzmożony chłód. Wewnątrz. Po chwili widzę mgłę, jedynie ja ją widzę, nikt inny. Kiedy zamykam oczy widzę punkt w oddali, który świeci się tak mocno, że jestem zmuszony otworzyć oczy. W końcu mgła się chowa .. znika, to pojawia się .. właśnie jakaś zjawa. Widzę ją tak jak by właśnie przez mgłę. Ona wie że ją widzę, bo zawsze patrzy w mi w oczy. Mówi coś do mnie. Wiem co mówi jedynie gdy mocno się skupię i nie zerwę kontaktu wzrokowego. Często tak mam przechodząc obok starych budynków, czy muzeum czy gdziekolwiek gdzie jest budynek powiązany z jakąś straszną historią. Próbowałem pytać czy ktoś czuje to co ja. Na marne. Wyczuwam to jedynie ja i nie mogę tego mówić innym, bo nie chcę siedzieć w psychiatryku. Nie powiedziałem ci tego wcześniej bo .. po prostu się bałem, było zawsze co innego do roboty, wypadało mi to. Nikt tego nie wiedział, prócz pamiętnika, w którym to opisywałem, gdyby po mojej śmierci ktoś postanowił przeszperać mi rzeczy i dowiedzieć się o mojej tajemnicy. To nie żaden żart.. mówię poważnie. - Przez cały ten czas, nie opuszczał z niej wzroku. Wpatrywał się w nią. Był bardzo zdenerwowany, wystraszony. Bał się jej reakcji, komentarzy, które usłyszy już zaraz. Zależało mu, by uwierzyła, bo jedynie ona z jego znajomych wierzyła w rzeczy paranormalne. Dla niej były one nie zbyt dziwne. Jedynie ona umiała wejść do ciemnego lasu i śmiać się z reszty, która się bała iść za nią. Kiedy skończył mówić i zatopił usta w butelce alkoholu, Kathy oparła się o oparcie krzesła i z otworzonymi szeroko oczyma, próbowała złapać oddech. Położyła dłonie na kolanach i poczuła, że robi się jej słabo, miała mdłości więc wypiła kilka łyków piwa. Przeszły ją ciarki, kilkakrotnie po plecach. Była w totalnym szoku. Nie dowierzała, że on mówi prawdę. Chciała go wyśmiać, ale nie mogła. Mówił prawdę, wierzyła mu.

- Że co, proszę ? - Szepnęła. Przez to zadziwienie odjęło jej mowę. Po prostu wpatrywała się w niego, zszokowana. - O mój Boże .. - Wstała i od razu zaczęło się jej kręcić w głowie, więc oparła się o stół. Matt w mgnieniu oka znalazł się przy niej i objął ją ramieniem. Zamknęła oczy, próbując normalnie oddychać. Matt przytulił ją do siebie, co powoli odwzajemniła. W oczach stanęły jej łzy.

- Jak to możliwe? - Spytała po jakimś czasie, gdy odzyskała głos. Wciąż ją przytulał. Wciąż nie mogła uwierzyć.

- Nie wiem.. sam nadal w to nie wierzę, ale to prawda - odpowiedział jej prawie, że szeptem. Miał roztrzęsiony głos. Nie patrzyła w jego oczy, musiała dojść do siebie. Przeszli do salonu, gdzie usiedli. Matthew przytulił Kath i milczał. Tak samo jak ona. Normalnie po prostu by go wygoniła. Ale zawsze czuła więź z takimi rzeczami, nadprzyrodzonymi, bo od dziecka się zagłębiała w tym temacie, który naprawdę ją fascynował i interesował. Poza tym, że była w ogromnym szoku, była też zafascynowana i już teraz chciała pognać do jakiegoś starego budynku i wybadać wszystkie uczucia oraz zachowanie Matt'a. Chciała ale nie mogła. Pierw musiała dojść do siebie. Matt także by nie poszedł, musiał uwierzyć, że nie zacznie się śmiać, gdy dojdzie do niej po jakimś czasie co on jej powiedział. Znał ją i wiedział, ze musi minąć trochę czasu by, nawet najdziwniejszą rzecz na świecie przyjęła jak normalną. Czuł, że pierw oddychała powoli, a potem szybko, więc zaczął masować ramię Kath i powtarzać szeptem, by się uspokoiła. Nie spodziewał się aż takiej reakcji, ale zrobiło się mu jej ogromnie szkoda, choć dziękował Bogu, że mu uwierzyła. Po godzinie podniosła się z kanapy gdy przyniosła im ich piwa, wypiła swoje do połowy od razu.

- Często ci się to powtarza? - Spytała w końcu, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej, choć wiedziała i tak dużo. - Znaczy .. często je widujesz ?

- Mówiłem ci, że jedynie gdy jestem przy budynku, z którym związana jest jakaś historia, jakichś ludzi. Budynku stare, szpitale stare, chatki w lesie, cmentarz też, choć to dziwne. Zaczynam się przyzwyczajać, ale za każdym razem gdy tego doświadczam boje się jak pięciolatek i potrzebuje ogromnego wsparcia, to dlatego jestem barmanem, mam zniżki na wódkę, jedynie ona i kumple pozwalają mi zapomnieć .. na trochę ale jednak - Odpowiedział, znów wpatrując się w jej śliczne oczy. Nie odrywali od siebie wzroku. Tak jak by jedynie patrząc, umieli się usłyszeć i zrozumieć. Robili tak już na początkach znajomości i przez to byli tak blisko. Spędzili tak cały wieczór, rozmawiając. (...)

 

Rozdział III

Nazajutrz obudził ją dźwięk telefonu. Miała go na dole, więc wstała i zaczęła biec na dół. Zaspana znalazła w końcu telefon i odebrała.

- Tak słucham? - Odezwała się cichym głosem.

- Cześć, tu Danny. U nas jest trochę inna godzina, spałaś pewnie ? - usłyszała głos brata i od razu się uśmiechnęła, idąc do kuchni. - No spałam, ale dobrze, że dzwonisz. Coś się stało? - spytała nalewając jedną ręką wody do szklanki.

- Nie, nic. Tak tylko dzwonię się spytać, jak dajesz sobie radę z Matt'em. - Odezwał się brat, gdy piła wodę. Otworzyła następnie okno na oścież i wzięła głęboki wdech. Zaczęło wschodzić słońce.

- Wiesz.. perfekcyjnie nie jest. Ale ujdzie. - Odparła mu po chwili ciszy, siadając na parapecie.

- No to git. A przychodzi do ciebie ? - Spytał ją. Nie wiedziała, co mu odpowiedzieć. Odkąd była tu już tydzień, odwiedził ją raz, wczoraj gdy opowiedział jej o swoim darze. Przez tę opowieść pół nocy nie mogła spać, ciągle myślała jak to w ogóle możliwe. Nie mogła tego powiedzieć Dan'owi, choć było to trudne.

- Wiesz, przychodzi czasami. - Powiedziała i zacisnęła usta. - A co u was ? - Dodała szybko, chcąc zmienić temat. Na razie chciała o tym nie myśleć.

- Ujdzie, pogoda jest i w ogóle. - Odpowiedział jej. Uśmiechnęła się i kiwnęła głową. Rozmawiali tak jeszcze o wszystkim i o niczym- jak zwykle, wymyślając tematy godne obgadania. Siedziała przez cały ten czas na parapecie. Po około godzinie dopiero przestali rozmawiać. Wyjęła z lodówki napój energetyczny i zrobiła sobie coś do jedzenia. Zjadła śniadanie słuchając radia. Kiedy wstawiła naczynia do zmywarki od razu poszła na górę, skąd wzięła laptopa i znów zbiegła na dół. Usiadła na kanapie w salonie, gdzie zaczęła sprawdzać pocztę i nowości w internecie. Spędziła tak czas do wieczora. Dopóki nie odczuła głodu i nie ruszyła się z kanapy, do kuchni. Z włączonego radia słuchała wiadomości. Przyszykowała sobie sałatkę warzywną. Zrobiła sobie też kawę i zjadła w milczeniu. Zastanawiała się co robi Matt, jak się ma, gdzie przebywa. Odkąd wyjawił jej sekret, non stop o nim myślała. Bała się o niego i chciała być ciągle przy nim. Dziwiło ją i martwiło to uczucie, ale nie zamartwiała się tym. Po godzinie, ubrana w spodenki i koszulkę, postanowiła wyjść na spacer. Wsłuchana w muzykę w słuchawkach, po zamknięciu domu na klucz, ruszyła przed siebie. Zaczęło się ściemniać. Im bardziej myślała o tym czego się dowiedziała od przyjaciela, tym bardziej zaczęło ją przerażać jej ogólne postrzeganie świata. Zawsze uważała, że na świecie są jedynie ludzie, oni nim rządzą, oczywiście w oparciu o różnorodne religie. Owszem, wierzyła także w zjawiska paranormalne. Gdy była młodsza bardzo dużo czasu spędziła na czytaniu różnych poszlak, dowodów i innych tego typu rzeczy. Oglądała też różne programy, w których ludzie albo badali te zjawiska, albo o nich opowiadali. Jednak z czasem traktowała to jak coś naturalnego, choć nigdy nie przeżyła nic "nadnaturalnego". Ale teraz gdy już dowiedziała się i jej wiara w te zjawiska była uzasadniona .. kompletnie się przeraziła. Słyszała o jasnowidzach, ale sądziła, że to zwykły żart. Dar który posiadał jej przyjaciel był czymś, co w jakimś stopniu poszerzyło ciekawość i jednocześnie strach Kathy w temacie o duchach. Była lekko zagubiona i dlatego im więcej myślała, tym bardziej się bała. Chodziła po całej okolicy, podziwiając piękno deszczowego Londynu, oraz wiele galerii handlowych, w których zatrzymywała się by popatrzeć. W końcu gdy dotarła pod las, stało się coś .. bardzo niepokojącego i dziwnego. W głowie, prócz głośnego rapu usłyszała słowa ` ~ Czuję Cię. Twoja dusza mnie wzywa `, głos .. bardzo cichy, należał do kobiety. Zatrzymała się i wyjęła natychmiast słuchawki z uszu. Sprawdziła piosenkę, która w nich leciała i była pewna, że to nie z jej telefonu ale jak by z podświadomości. Zmarszczyła czoło i rozejrzała się ponownie. Zaczęła panikować. Spodziewała się najgorszego. Wyjęła telefon i zadzwoniła po Matt'a. Kazała mu szybko przyjść i podała dokładne miejsce, w którym była. Kiedy się rozłączała, ujrzała jakąś zjawę. Siedziała pod murkiem, który kończył się tam gdzie stała Katherine. Tyle, że ona stała na ulicy, a murek kończył się na trawniku. Dziewczynkę z jakąś dziwną maskotką, z bardzo pokaleczoną twarzą i oczami pełnymi złości i bólu. Uśmiechała się w tak przerażający sposób, że Kath krzyknęła i cofnęła się. Zjawa zaczęła się śmiać i wstała spod murka. Jej biała koszulka była mocno zakrwawiona. Kathy widziała ją jak przez mgłę i zaraz doszło do niej, że właśnie w ten sposób widuje się duchy, one w ten sposób się .. ukazują. Nie mogą się pokazywać tak jak ludzie, bo to przecież energia pomaga duchom się przeobrażać i pokazywać ludziom. Katherine się cofnęła. Nie mogła oddychać, zaparło jej dech w piersiach i nie mogła już nawet krzyczeć. Zupełnie ją zamurowało, była w wielkim szoku, zapomniała o ucieczce. Zjawa, duch, energia, jak zwał tak zwał, po prostu stała na krawężniku, z chytrym uśmieszkiem i wpatrywała się w przerażoną do szpiku kości Kathy, która już wtedy wiedziała, że głos w jej głowie należał właśnie do ducha tej dziewczyny. Nie wierzyła, że ją widzi. Sądziła, że to żart, jakaś głupia kpina, ale .. to nie było przecież możliwe. Żeby udowodnić samej sobie, że to nie zwidy, zamknęła oczy, zacisnęła je i po sekundzie otworzyła. Zjawy nie było. Rozejrzała się i oddychając niebywale szybko przez przerażenie, cofnęła się i zaczęła biec w stronę parku. Była za bardzo wystraszona, by kogoś zaczepić. Biegła dopóki nie wpadła na Matt'a.

- Co ci się stało ?! - Niemalże krzyknął, wystraszony kolega, trzymając w ramionach roztrzęsioną Kathy Przytuliła go najmocniej jak umiała i zacisnęła oczy.

- No ej ! - Krzyknął i mocno ją przytulił. Nie odezwała się, próbowała się uspokoić, unormować oddech. Ludzie przechodzący obok dziwacznie się im przyglądali. Dziwacznie, lub z szacunkiem. Było ich mało, więc nie słyszeli oboje dziwnych komentarzy na swój temat. Matt zmusił dziewczynę by na niego spojrzała i ujrzał w jej oczach łzy. Nigdy nie widział w jej oczach tak ogromnego strachu i otępienia, który odebrał jej zdolność wysłowienia się. Był pewien, że stało się coś cholernie strasznego, że przytrafiło się jej coś związanego z tym, co jej wczoraj opowiadał. Katherine nie wystraszył by tak nikt inny. Może i by wystraszył .. ale nie przeraził, nie otępił .. na pewno nie.

- Byłam przy-y .. lesie i-i-i .. usłyszałam w głowie słowa " Oh .. czuję Cię. Twoja dusza mnie wzywa " ktoś mi je przekazał .. w głowie i-i-i-i ujrzałam zjawę. Nie zwidy czy przywidzenie.. wiesz, że takie rzeczy po prostu się wie. Dziewczyna siedziała pod murkiem i wpatrywała się we mnie, z uśmieszkiem i pokaleczoną twarzą i zakrwawioną koszulką. - Powiedziała drżącym głosem, mocno go przytulając.

- Co ?! Przecież to .. przecież .. - Zaczął się rozglądać. Jego oddech znacznie przyśpieszył. Przeszedł go dreszcz strachu i zimna. Wierzył jej, nigdy by nie spytał czy to nie zwidy, bo znał Katherine i wiedział kiedy dziewczyna robiła sobie z niego żarty.

- To nie możliwe ! .. Chodźmy stąd - dodał przestraszony i nie puszczając dziewczyny z objęć nagle stało się coś, co sprawiło, że i on stał się przerażony.. był po prostu w takim stanie co Katherine. Mgła .. dookoła nich. Nie widział jej nikt inny, jedynie on. Szedł jednak dalej, rozglądał się, tuląc dziewczynę do siebie. Potem zrobiło się nagle zimno. Nagły spadek temperatury, o kilkanaście stopni, co doświadczył jedynie on, na własnej skórze. Zza drzewa wyglądała zjawa. Wyglądała tak jak ją opisywała Kath. Nie wierzył.. pokręcił głową i zamknął oczy. Ujrzał nagle mocno świecący punkt, który sprawił, że oczy zaczęły go piec i boleć. Otworzył oczy i znów ujrzał zza drzewa wyglądającego ducha dziewczyny. Uśmiechała się, patrzyła na Katherine. Wziął dziewczynę za rękę i pobiegli do jego wozu. Dziękował w tamtej chwili samemu sobie, że przybył do miasta wozem. Pomógł wsiąść Kathy i sam wsiadł zaraz na miejsce kierowcy, po czym ruszył z piskiem opon do mieszkania dziewczyny. Nigdy tak się nie bał o siebie i o nią. Jechał z szybkością 100 km/h. Wyczuwał nie pozytywną energię od tej zjawy. Ta zjawa miała bardzo złą energię, demoniczną, miała złe postanowienia co do niewinnej Katherine. To było zbyt dziwne, by się nad tym głowić. (...).

Rozdział IV.

Stała w starym, zaniedbanym, obskurnym i brzydko pachnącym mieszkaniu. Czuła chłód, zimno, jakby stała na kilkunastostopniowym mrozie w samej koszulce. Złapała rękoma łokcie i zaczęła pocierać dłońmi ramiona, by się ogrzać. Rozglądała się. Było dość ciemno, jedynie na górze paliła się jedna żarówka, obok której wisiał sznureczek, który dawał światło - gdy się za niego oczywiście pociągnęło. Zacisnęła zęby i przeszedł ją zimny dreszcz.

- Halo? Jest tutaj ktoś ? Co tu się dzieje? - Spytała i nagle światło zgasło a ona znalazła się w jakimś pokoju hotelowym. Hotel na pewno był pięciogwiazdkowy, widać to było po meblach w tymże pokoju. Elegancja i perfekcyjność, to biło od tego pokoju. Strach odebrał jej zdolność myślenia a nawet mowy. Nagle ze ścian zaczęła spływać czerwona maź .. była pewna, że to krew. Spływała szybko, zalewając i brudząc meble, stojące pod ścianami. Cofnęła się w stronę drzwi i zachłysnęła głośno powietrzem

- Boże .. - szepnęła drżącym tonem. Już po minucie, drzwi prowadzące do kuchni, otworzyły się i stanęła w nich zmarła dziewczyna, którą Kathy widziała wieczorem pod murkiem, przy lesie. Krzyknęła i chciała uciec, ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Wpatrywała się w nią, z szeroko otwartymi oczyma, pełnymi już łez. ~ Nie zwiejesz. ~, usłyszała już po chwili i jakaś moc, mocno pchnęła ją na ziemię, tak jak by czyjeś silne i mocne dłonie pchnęły jej plecy, choć nikogo za nią nie było. Runęła na podłogę, która okazała się być czarną dziurą. Zaczęła krzyczeć, kręcić głową i płakać, dopóki nie wylądowała na swoim łóżku. Stali nad nią dwaj członkowie jej ulubionego zespołu muzycznego, oraz piosenkarz, którego kochały wraz z mamą . Nachylali się nad nią i patrzyli z tak wielką odrazą, że zaczęła wrzeszczeć i machać rękoma. We trójkę spojrzeli na siebie, roześmiani.

- Dziwki takie jak ty, giną szybko - Patrzyła na nich w otępieniu, nie wiedząc co zrobić. Nagle z kieszeni marynarki piosenkarza, zalśnił duży, srebrny nóż. Piosenkarz wyjął go i pogładził palcem, patrząc na niego z wielką dumą. Powiedział jej, że jest specjalnie dla niej. Na jej śmierć. Krzyczała i próbowała uciec, ale jakaś moc, trzymała jej ręce i nogi w nadgarstkach i stopach. Nie wiedziała co się dzieje. Wokalista pokaleczył jej uda, dość mocno oraz brzuch, przejeżdżając ostrzem noża po jej ciele w tych miejscach. Zamknęła oczy i zaczęła się modlić. Wtedy się obudziła. Leżała na swoim łóżku, zdyszana, mokra, zapłakana i roztrzęsiona, w bieliźnie. Przypominała sobie, jak pół nocy leżała wtulona w Matt'a, który został u niej na noc, pomógł się rozebrać i czekał aż zaśnie. Nagle wpadł jak poparzony do pokoju

- Czemu krzyczałaś ?! - Spytał i usiadł obok niej. Przytulił ją i pocałował w głowę. Nie wiedziała co powiedzieć .. w sumie nawet nie mogła wykrztusić słowa, po tym co się jej przyśniło. Koszmar to za mało powiedziane, ona to wszystko dokładnie czuła. Pierw zimno, potem strach, przerażenie, ból po upadku na ziemię, ból po robieniu ran przez piosenkarza, oraz ciągłe przerażenie. Tak jakby po prostu była w tych miejscach, tak jakby sen był jawą, tak się dokładnie czuła. Piekły ją rany, które zrobił jej nawiedzony piosenkarz

. - Ciiiii ... no już .. to tylko zły sen .. nie płacz .. uspokój się, przy mnie nigdy nic ci się nie stanie. Katherine proszę .. nie spadnie ci przy mnie włos z głowy. - Słyszała to z jego ust, z krótkimi przerwami. Matthew był w szoku. Nie odzywał się więcej, gładził ramię, przytulając ją do siebie. Musiała najpierw dojść do siebie, zrozumieć, że to tylko zwykły koszmar, dopiero wtedy o wszystko ją wypyta. Choć wiedział, że zapewne śniła się jej ta dziewczyna, która ukazała się jej pod lasem, przy murku. To ona ją tak wczoraj przestraszyła, Kathy nie chciała puszczać Matt'a nawet gdy próbował wyjść z wozu. Musiał ją wziąć na ręce, przeleżał z nią pół nocy, mało spał, nad ranem poszedł robić śniadanie i wtedy usłyszał przeraźliwy krzyk dziewczyny. " Zostawcie mnie .. Jezu zostawcie mnie ! Co się dzieje ?! " - to krzyczała najstraszniejszym tonem głosu jaki mógł u niej kiedykolwiek usłyszeć. Dopiero po godzinie, udało się mu zmusić ją by na niego spojrzała. Uspokoiła się, oddychała już w miarę równo

- Śniło mi się ... - I opowiedziała mu. Wszystko ze szczegółami, wraz z każdym uczuciem, który jej towarzyszył. Siedziała przed nim po turecku, tak jak on. Widziała po nim oraz w jego oczach strach i niepewność . Choć jej wierzył, tego była pewna, inaczej nie patrzyli by sobie w oczy cały ten czas, był zszokowany. Bardzo jej współczuł. To było tak dziwne i wręcz niemożliwe.. Na końcu popłakała się i pytając się przyjaciela, czemu jej się to przydarzyło, znów się w niego wtuliła, nie dając mu się nawet ruszyć z łóżka. Spędzili tak większość dnia. Mało rozmawiali, większość czasu z zamkniętymi oczyma przytulali się i wsłuchiwali w głuchą ciszę, bądź radio, które stało na stoliku nocnym Kath. Dopiero pod wieczór, gdy Matthew zasnął, dziewczyna wstała. Przeciągnęła się i powoli ruszyła do łazienki. Wzięła dłuższy prysznic. Musiała się czymś zająć no i doprowadzić się do porządku. Po godzinie odświeżona ubrała świeżą bieliznę oraz piżamę. Zeszła na dół i dokończyła robienie kanapek, które robił rano Matt. Dorobiła dwie kawy i postawiła kolację na tacy, wraz z kawami. Wróciła do sypialni i postawiła tacę na stoliku, po czym otworzyła okno i usiadła na łóżku. Popatrzyła na swoje uda i zauważyła blizny. Przyjrzała się im. Blizny .. przecież .. w śnie .. kaleczył mnie w tych miejscach ten piosenkarz ! - krzyknęła sobie w myślach. Skuliła się i usiadła przy łóżku na ziemi. Uspokoił ją Matt, którego obudziła. Pokazała mu blizny a on krzyknął, czy to są jakieś jaja. Okryła się kocem i zamknęła oczy (...).

Rozdział V.

Nazajutrz wstała pierwsza. Matthew jeszcze spał, odwrócony do niej plecami. Poprawiła włosy. Jak mam teraz żyć? Zwyczajnie iść na śniadanie, zadzwonić do rodziny po prostu jak gdyby nigdy nic? Zadała sobie to pytanie podchodząc do szafki, z której wyjęła coś do ubrania. Wzięła prysznic, ubrała się i uczesała. Ciągle czuła strach, uspokajał ją jedynie fakt, że Matt jest w domu. Zeszła na dół i włączyła radio, ustawiając kanał na najnowszych wiadomościach. Zrobiła dwie kawy i przygotowała dwie miski płatków. Dorobiła Matt'owi jeszcze kanapki. Otworzyła okno na oścież i usiadła na parapecie, z kubkiem w dłoniach. Spojrzała na swoje blizny, czując dreszcz na plecach. Zamknęła oczy i potrząsnęła głową, mówiąc sobie w myślach " nie myśl o tym ". Tak też zrobiła, wyjęła telefon i zadzwoniła do mamy. Sądziła, że rozmowa z nią, ją w jakiś sposób .. oderwie od tego. Mama odebrała za drugim sygnałem. Pijąc kawę, opowiadała jej, że Matt ciągle z nią spędza czas.. ogólnie rzecz biorąc udawała, że jest naprawdę ciekawie i fajnie, a mama uwierzyła. Dziewczyna wypiła cały kubek, zanim rozmowa z mamą nie dobiegła końca. Wszedł też wtedy do kuchni Matt.

- Cześć. - Powiedział niepewnie i przytulili się na przywitanie. - Boli cię coś ? - Spytał. Było mu jej bardzo szkoda. Potrząsnęła głową i pocałowała go w policzek, po czym odparła, że zrobiła im śniadanie. Usiedli do stołu i milcząc jedli to co im przygotowała. Nie wiedzieli oboje co o tym myśleć. Tego nie dało się wyjaśnić, nie dało się tego tak po prostu olać i to było właśnie najgorsze.

- Kath .. według mnie powinniśmy .. spróbować .. po prostu to przeżyć .. nie załamywać się ... no wiesz. - Usłyszała kończąc płatki. Spojrzała na niego.

- Jak to sobie wyobrażasz? Mam blizny jak by mnie ktoś pociął, co faktycznie się stało.. Widziałam duchy i w snach i na jawie. Jeżeli nie demony. Nie umiem o tym zapomnieć.. - Odparła spokojnym i lekko zachrypniętym głosem. Wstał i podszedł do niej, po czym klęknął przed nią i złapał jej obie dłonie. Spojrzał w jej oczy.

- Jestem z tobą, tak ? Teraz wsiądziemy do samochodu.. pojedziemy po trochę moich rzeczy i na zakupy. Wziąłbym cię do siebie, ale mieszkam z ciekawskim bratem i sama rozumiesz. - Powiedział, a ona pokiwała głową. Przytuliła go, a on to odwzajemnił. Wstali po dłuższym czasie. Matt zaczął wsadzać wszystkie naczynia do zlewu, a Katherine poszła na górę. Ubrała się w legginsy, które zaczęły na niej wisieć, ale w ogóle tego nie zauważyła. Ubrała do tego bokserkę i bluzę z dużym kapturem, który nałożyła. Poprawiła pościel i otworzyła okno, po czym zeszła do Matt'a, podając mu jego rzeczy, które zostawił na górze. Wyszykowali się i wyszli. Zaczęli jechać, z włączonym radiem i pootwieranymi oknami. Chłopak zadzwonił do szefa i poprosił o kilka dni wolnego. Katherine go wtedy szturchnęła za ramię i pokręciła głową. Powiedziała, że pójdzie z nim do baru, nie chciała by zaniedbywał pracę, która dawała mu dobry dochód. Nie miała ochoty ruszać się z domu, ale sądziła, że da radę spędzić kilka godzin z Matt'em w barze, w którym pracował. Wszystko by tylko nie zostawać samej w domu, by tylko nie zasypiać.

(...) Dojechali do mieszkania chłopaka. Kath rozmawiała z jego bratem, a on pakował do mniejszej podróżnej torby swoje rzeczy. Musieli udać, że jest wszystko okej, bo brat Matt'a był bystry i ciekawy. Poprosiła go by do nich wpadał kiedy będzie chciał, podała mu adres i swój numer telefonu. Martin zgodził się i również dał jej swój numer. Pracował w dużym warsztacie samochodowym połączonym z myjnią, więc miał dużo pracy. Do marketu dojechali dość szybko, dzięki temu, że Matthew był szybkim kierowcą. Kupili kilka butelek wina, napojów, trochę słodyczy, warzyw, owoców i innych rzeczy. Chłopak wziął też do koszyka dobrej jakości aparat z wbudowaną kamerką, a spytany po co mu on, odparł jedynie, że do pracy. Choć chciał go wykorzystać do innych rzeczy, o których nie chciał mówić na razie Katherine. Do pracy miał na 20 : 00, mieli więc jeszcze mnóstwo czasu. W drodze do domu, zatrzymali się na parkingu, obok dużego parku, nie daleko którego było morze i plaża. Był tam także most. Postanowili pójść na spacer. Wysiedli i ruszyli przed siebie, rozmawiając. W drodze powrotnej zajechali do kilku urzędów, by Kathy mogła opłacić dom. Na opłaty dostała pieniądze od mamy. Gdy jeszcze mieszkała w Los Angeles dorabiała sobie w bibliotece, więc miała także pieniądze na własne wydatki. Będąc w domu rozpakowała z chłopakiem zakupy, przebrała się i postanowiła resztę czasu poświęcić swoim ulubionym serialowym komediom. Usiadła więc na kanapie z napojem w dłoniach i włączyła ulubiony kanał, po czym wraz z Matt'em zaczęli oglądać seriale. W ogóle jednak się nie mogli na nich skupić. Większość czasu patrzyli na siebie, byli zamyśleni i nie zwracali uwagi na telewizję. Oboje chcieli się zająć czymkolwiek, by tylko nie myśleć o tym co się stało poprzedniego wieczora. Jednak to było trudne do wykonania, bo wystarczyło im, że na siebie spojrzeli. Czas do 20 :00 minął dość szybko. Katherine się przebrała, tak samo jak Matt, zebrali się i pojechali do baru. Matthew kazał Katherine siedzieć ciągle na krześle przy ladzie, ostatnim krześle przy ścianie, by nie rzucać się w oczy. Zgodziła się i podziękowała mu. Gdyby nie on na pewno wróciła by do L.A, albo kazała bratu do siebie przyjechać, jak najszybciej. W barze, w którym pracował chłopak, była raz. Zrobiła jak kazał. Po przywitaniu się z jego kumplami, usiadła na krześle przy ladzie. Matt wziął jej bluzę po czym poszedł na zaplecze, gdzie się przyszykowywał. DJ puszczał fajne kawałki, od których Kathy nieco się rozluźniła, nie była już aż tak przejęta. Matt, gdy zaczął pracę, ciągle zerkał na Katherine, podawał jej drinki, napoje, większość czasu rozmawiał z nią, gdy tylko nie było klientów. Obojgu dobrze zrobiło takie oderwanie się od tego co się stało. Katherine pod wpływem alkoholu zupełnie poprawił się humor, a Matt'owi poprawił się on bez alkoholu. Widząc dziewczynę w dobrym humorze i jego humor uległ znacznej poprawie (...)

 

Rozdział VI

Rankiem, po wieczorze spędzonym w barze z Matt'em obudziła się dopiero w południe. Zasnęła tam gdzie się położyła, czyli na fotelu w salonie. Kiedy tylko otworzyła oczy jej głowa jak by eksplodowała. Zaczęła tak boleć, że dziewczynę aż przyćmiło i musiała na moment zamknąć oczy. Wzięła głęboki wdech wściekła na siebie. Znów się napiłaś, głupi tępolu, a miałaś rzucić to gówno - skarciła się w myślach i przeciągnęła. Rozejrzała się. Matt, musiał wstać przed nią i dodatkowo przykryć ją kocem. Kładąc koc na kanapie zawołała przyjaciela, a gdy odpowiedział jej z kuchni, podążyła za jego głosem, poprawiając roztrzepane włosy i ziewając leniwie. Na stole stał talerz z kanapkami, kuchnia pachniała świeżą kawą, a otwarte okno oraz świeże powietrze sprawiło, że dziewczyna całkowicie oprzytomniała. Spojrzała na niego i poczuła, że przy nim jest z nią coraz lepiej. Była mu ogromnie wdzięczna. Nie mówiąc nic, po prostu go przytuliła i uśmiechając się cmoknęła jego policzek.

- Cześć abstynencie - powiedział Matt i roześmiał się gdy pokręciła głową i zaśmiała się.

- Zabawne ! - szturchnęła go w brzuch i spojrzała na stół.

- Dzięki, że zrobiłeś śniadanie. Ja idę się umyć a ty jedz. - Matt kiwnął głową na jej słowa a Katherine podeszła do szafki, gdzie były tabletki. Popiła wodą, jedną na ból głowy, i poszła na górę. Ze swojego pokoju wzięła domowe ubrania. Poszła do łazienki, gdzie weszła pod prysznic. Przypominając sobie co robiła w barze, wczorajszego wieczora, uśmiechała się i myła powolnymi ruchami. Kompletnie zapomniała o koszmarze, który się jej tak nie dawno przyśnił. Zapomniała o spotkaniu ze zjawą, pod lasem. Zapomniała albo po prostu celowo o tym nie myślała. Samo myślenie o tej sprawie przyprawiało ją o dreszcze. Po wyjściu spod prysznica, ubrała się i gdy była gotowa zbiegła na dół, do Matt'a, który oglądał już ich ulubiony komediowy serial na kanapie i przy okazji jadł śniadanie. Przyniosła swoje śniadanie i usiadła obok niego. Przy zmywaniu naczyń, ktoś zapukał do drzwi. Matt był rozłożony na kanapie a Katherine słuchając radia zmywała naczynia. Pobiegła do drzwi i otworzyła je. Okazało się, że to Monica. Dziewczyna, którą poznała w bibliotece pierwszego dnia w Londynie. Rozmawiały wtedy o horrorach i wymieniły się numerami. Wieczorem tego dnia Monica zadzwoniła do Katherine, która dała jej w trakcie rozmowy adres i zaprosiła ją do siebie. Przywitały się i gdy weszły do salonu, Kath zapoznała ze sobą dziewczynę i Matt'a.

- Przepraszam, że dopiero po tygodniu cię odwiedzam, ale miałam strasznie dużo roboty. - odparła dziewczyna, gdy skierowały się do kuchni po coś do picia.

- Rozumiem, nie ma sprawy. Miło, że wpadłaś. - Odpowiedziała jej Katherine, a następnie nalała im obu soku do szklanek.

- A ten Matt.. to twój chłopak? Przystojniak ! - usłyszała z ust Moniki. Spojrzała na nią i roześmiała się.

- Moni, złotko, my nie .. - W słowo weszła jej Monica, nie pozwalając dokończyć. - Tak tak, my nie, dziewczyno, widzę jak on na ciebie patrzy ! Wgapia się w ciebie jak w obrazek ! To słodkie. - Uśmiechnęły się do siebie.

- Nie .. po prostu jesteśmy blisko, tyle. -Odpowiedziała Katherine i widząc jak koleżanka puka się palcem w czoło, znów się roześmiała. Wróciły obie do salonu. Matt przyniósł sobie piwo i słuchał jak dziewczyny mówią sobie o Londynie, o najlepszych tutejszych bibliotekach oraz galeriach handlowych. Śmiał się z niektórych tekstów dziewczyn i był pod wrażeniem, że po tygodniu znajomości się tak dogadują i już odnalazły własny język. Widział szczęście na twarzy Kath i chciał by ono trwało dalej. Później oglądał seriale komediowe i jedynie przysłuchiwał się rozmowie dziewczyn. Spędzili tak czas do popołudnia. Dołączyły potem do oglądania i rozłożyły się na kanapie. Po upływie godziny, do Katherine zadzwonił jej brat, Danny, karząc jej włączyć laptopa, by mogli porozmawiać przez internetową kamerkę. Kiedy wszystko uruchomiła i ujrzała brata w ekranie laptopa, przywitała go, bardzo żałując, że nie może go przytulić. Przedstawiła mu koleżankę, a potem patrzyła jak Matt się z nim wita. Zabrała przyjacielowi laptopa i zaczęła rozmawiać z bratem, gdy już przesiadła się na fotel. Namawiała go by przyjechał, a on po dłuższym czasie zgodził się i obiecał przylecieć jak najszybciej. Ucieszyła się jeszcze bardziej. Rozmawiała z bratem o wszystkim. Nawet o bokserkach, które mu zabrała podczas pakowania się do Londynu. Ta rozmowa trwała półtora godziny, dopóki laptop nie zaczął dawać znać, że lada chwila padnie. Rozczarowana poinformowała o tym Dan'a, pożegnali się i gdy chłopak się rozłączył, ona podłączyła laptopa do ładowarki.

- Boże, ale on ma wyczucie czasu.. - powiedziała siadając na fotelu. Monica się do niej uśmiechnęła i puściła oczko. Około godziny 17 : 00 oboje z Matt'em pożegnali Mon.

- Bardzo się cieszę, że Danny przyjedzie ale nie uważasz, że to będzie dziwne ? - spytał ją Matt, gdy szli do salonu. Odwróciła się i spojrzała na niego.

- Co będzie dziwne ? - spytała go i usiadła obok niego.

- No ... mieszkam z tobą. Dan myśli, że mieszkasz sama ... - odparł. Spojrzała na jego usta przenosząc wzrok na ekran telewizora.

- Matthew, myślę, że on zrozumie. Powiem mu, że chcieliśmy oboje zaoszczędzić na prądzie i tak dalej - powiedziała i przytuliła się do niego, widząc jak przedtem kiwa głową. Kiedy wracali do oglądania, nagle w telewizorze zamiast serialu, pojawiło się ujęcie celi z kratami. Cela była zakrwawiona, na ziemi leżały sznurki, a na ścianach było napisane jej imię. Katherine. Natychmiast na siebie spojrzeli i podnieśli się z kanapy.

- Ja pierdole .. - mruknął zadziwiony Matt i chciał wyłączyć telewizor. Katherine jedynie rozglądała się po mieszkaniu i co chwila zerkała na ekran telewizora, którego za nic nie dało się wyłączyć pilotem. Matt znów przeklął pod nosem. Kath zaczęła się oddalać od telewizora, zaczynając czuć zimne dreszcze. Kiedy światło zaczęło migać, na ekranie telewizora oboje ujrzeli straszną twarz jakiejś zmarłej dziewczynki. Katherine krzyknęła a Matt oniemiał i z wrażenia upuścił pilot. Katherine zaczęła kręcić głową. Chłopak stał jak wryty, nie wierząc w to co widzi. Dziewczynka w telewizji wgapiała się w przestraszoną Katherine. Odłączył telewizor z gniazdka i wstał. Zaczął iść szybko do Kathy, ale telewizor zapalił się sam, ukazując to samo ujęcie twarzy przerażającej dziewczynki. Katherine zaczęła płakać. Rany na udach i brzuchu nagle zaczęły ją piec. Matthew podbiegł do niej i przytulił ją do siebie, obracając od telewizora. Kazał jej zamknąć oczy. Czuł jak przyjaciółka drży i zaczyna płakać. Spojrzał w telewizor, na którym widniał napis ~ Już niedługo ! ~. Zamknął oczy i przytulił dziewczynę mocniej do siebie. Jego oddech szalał, najbardziej bał się przeczucia, że to nie koniec. Przeczucie to dopadło go po przeczytaniu napisu z telewizora. Był pewien, że to demony, a nie jakieś gówniane żarty.

- Ciii .. Jesteś bezpieczna. - Szeptał jej te słowa, próbując uspokoić i siebie i ją. Po upływie kilku sekund zgasło światło. Usłyszał jej głośny krzyk, oraz poczuł, że mocniej się w niego wtula. Nie mogli oboje uwierzyć w to, że tak świetny i miły dzień, zmienił się w taki koszmar. Nie wiedzieli także, co jest tego powodem. Drzwi prowadzące do niewielkiej piwniczki zaczęły się nagle trząść, tak jakby jakiś potężny mężczyzna walił w nie, będąc w piwniczce. Wtedy krzyknęli oboje, cofając się od drzwi. Telewizor zgasł, panowała ciemność, a trzęsące się drzwi dłuższy czas wydawały przeraźliwy odgłos. Po momencie, blizny, które miała odkąd przyśnił się jej koszmar o piosenkarzach torturujących ją, zaczęły piec, swędzieć i bardzo boleć, że aż krzyknęła z bólu i opadła na podłogę. Matt pomógł się jej podnieść i powiedział by się o niego oparła, po czym kazał jej głęboko oddychać. Posłuchała go.

- Uciekajmy stąd Matt.. - Szepnęła. Chciała już uciekać, ale nogi miała jak z waty, czuła jakby były przyklejone do podłogi. Nie mogła się ruszyć, nie miała odwagi. Matthew także stał, obejmując ją rękoma. Po minucie drzwiczki ucichły, a światło się zapaliło, wszystko tak jakby wróciło do normalności, udając, że nic się nie wydarzyło. Oboje przestraszeni spojrzeli na siebie i na telewizor, a potem znów na siebie. Dziewczyna nie mogąc powstrzymać łez, zwyczajnie się popłakała, a chłopak dysząc ciężko, przytulił ją ponownie do siebie, milcząc.

- Wynosimy się stąd. Pojedziemy do Martin'a. - Usłyszała dziewczyna i nie będąc w stanie nic powiedzieć, jedynie pokiwała głową. Matthew po drodze zabrał ich telefony oraz bluzy po czym wyszedł z domu, wraz z Kath, wtuloną w niego. Ona zamknęła dom kluczykiem a on odpalił auto. Drzwi, którymi wyszli zaczęły się trząść, tak jak te od piwniczki. Tyle, że po tych wyjściowych dodatkowo zaczęła spływać krew. Katherine wrzasnęła, szybko wsiadła do auta i odjechali z piskiem opon samochodem Matt'a. Matthew był zszokowany takim obrotem akcji. Nie wierzył, że to co przeżył przed momentem było prawdą. Jednak widząc jak zareagowała na to Katherine, uwierzył w to całkowicie.

 

Rozdział VII

Martin był zaniepokojony, że oboje wpadli do jego mieszkania, tak przestraszeni i zdyszani. Wpuścił ich i natychmiast się nimi zajął. Zrobił im dwie kawy, dał Kath coś ciepłego do ubrania. Dziewczyna nie odzywała się, skuliła się na łóżku w salonie i leżała pod kocykiem. Matt zerkał na nią i chodził po salonie.

- Może mi ktoś łaskawie wyjaśnić, czemu wy wyglądacie do cholery jak by ktoś wam przedstawił 'wielką stopę' ? - Spytał przysuwając się do młodszego brata Martin. Jednak on jedynie westchnął i przyniósł Katherine kawę, a swoją zaczął pić, idąc do kuchni. Poszedł więc za nim, oczekując wyjaśnień. Zastał brata stojącego przed otwartą lodówką. Przypomniały mu się dawne czasy, ale zaraz odegnał tę przyjemną myśl, martwiąc się o brata coraz bardziej. Matthew po chwili zaczął mówić.

- Ktoś napadł na .. mieszkanie Katherine. Trochę nas przeraziła.. ciemność. - Na te słowa Martin uniósł brwi w górę i spojrzał na niego jak na idiotę. W ani jedno słowo nie uwierzył. Prychnął i podszedł do niego.

- Matt .. człowieku, myślisz, że uwierzę w to, że przestraszyłeś się jakichś palantów? Myślisz, że uwierzę ci w to, że przestraszyłeś się czegoś, co na co dzień by cię rozbawiło?! - Ostatnie słowo powiedział nieco ostrzej, bo Matt nawet na niego nie patrzył, zajął się robieniem sobie płatek z mlekiem.

- Matt ! - Warknął złapał go za ramię, obracając go do siebie. Chłopak odstawił kawę i usiadł na krześle. Martin spojrzał głęboko w oczy brata i ukucnął, by go lepiej widzieć.

- Nie uwierzysz mi .. ale cóż, jestem ryzykantem. - Wtedy opowiedział mu wszystko. Poczynając od swoich wizji duchów, powiedział mu także co czuje gdy jakiś duch jest blisko, gdy chce mu się objawić. Martin usłyszał także, że Matt wyjawił tajemnicę Katherine i od tamtej pory dziewczyna przeżywa istne piekło z duchami. Dowiedział się co przeżyli oboje po wyjściu koleżanki Katherine z jej domu. Martin usiadł z wrażenia na podłodze, kierując zszokowane spojrzenie na swoje buty. Przeszedł go strumień zimnych dreszczy. Przez strach o brata, no i strach przed zjawiskami paranormalnymi, które jak się domyślał, miały coś do nich obojga. Matt zaraz znalazł się przy starszym bracie i usiadł obok niego.

- Żartujesz ... prawda? - Spytał prawie szeptem ten starszy. Młodszy go objął ramieniem i przytulił. Matthew zdradzał samego siebie gdy się czymś zamartwiał, zasmucał i gdy coś nie dawało mu spokoju. Robił się wtedy takim "przytulańcem", że nawet Martin momentami miał dość. Matthew na co dzień robił z siebie silnego, wrednego, agresywnego i surowego, ale właśnie przez takie przytulanie Martin wiedział, że pod tą maską kryje się jego młodszy, głupszy i uczuciowy brat. Kiedy oni obaj rozmawiali, Katherine się ocknęła. Rozejrzała się i doszło do niej, że jest u brata Matt'a. Usłyszała ich głosy z kuchni..W oczach nagle zjawiły się jej łzy, którym pozwoliła spłynąć po bladych policzkach. Narzuciła sobie na ramiona kocyk i otuliła się nim, podchodząc do okna. Było ciemno. Czarne niebo pokrywał gwiazdkowy dywan, z księżycem w nowiu. Nie mogła nawet sobie wyobrazić jej powrotu do domu. Nie chciała, bała się tego domu, to było zbyt przerażające by to odepchnąć od siebie i o tym zapomnieć. Ciągle miała przed oczyma wydarzenia ostatnich dni. Zjawa pod murkiem wgapiająca się w nią, trzęsące się samoczynnie drzwi od piwnicy, napisy na telewizorze, gasnące światło i ta złowroga atmosfera, która pojawiła się nagle w mieszkaniu. Tego co przeżyła nie życzyłaby najgorszym wrogom. Podeszła do stolika i upiła kilka łyków, ciepłej kawy. Weszła do kuchni. Matt i Martin siedzieli na przeciw siebie przy stole. Matt bawił się płatkami na mleku a Martin siedział z twarzą schowaną w dłoniach. Młodszy nie spuszczał z niego wzroku.

- Powiedziałeś mu? - spytała cichym głosem, zwracając uwagę i wzrok ich obu na siebie. Matt kiwnął głową i ją opuścił a Martin wstał.

- To nie wiarygodne. Przecież zwykli ludzie nie przeżywają takich rzeczy! - Usłyszała od tego starszego siadając przy Matt'cie. Usiadła po turecku i piła kawę małymi łyczkami. Matt zaczął powoli jeść, nie wiedząc co robić czy mówić.

- Idźcie do sypialni, prześpijcie się ... wyglądacie jak dwa nieszczęścia. - Odezwał się Martin i zaraz dodał.

- Ja pójdę do tej naszej. Jutro wszystko na spokojnie obgadamy. - Kath pokiwała głową, podeszła do zlewu i wstawiła do niego kubek po kawie. Wypiła jeszcze dwie szklanki wody i poszła za Matt'em na górę, rzucając koc po drodze na fotel. Nie odstępowała go na krok, a on widząc to, poczekał na nią i objął ją mocno ramieniem, czując jak go zaczyna obejmować ręką w pasie. Doszli do sypialni, która była prawie nie zajmowana przez braci. Było w niej duże, sypialne łóżko. Domyśliła się, że w ich pokoju są dwa łóżka i nie wyobrażalny bałagan. Zdjęła z siebie bluzę i dresy, zapożyczone od Martin'a i gdy została w bluzce na ramiączka, położyła się do łóżka. Matt uchylił okno i rozebrał się. Padł obok niej na łóżko, a ona przykryła go kołdrą i mocno się do niego przytuliła. Reszta nocy upłynęła cicho, słyszeli jedynie jak Martin powoli idzie do sypialni obok i zamyka drzwi..

Rano obudziła się ostatnia. Chłopaków słyszała już na dole. Ubrała na siebie bluzę Martin'a i poszła do łazienki. Wzięła prysznic i ubrała się w rzeczy, które miała na sobie wczorajszego wieczora. Uczesała włosy i zeszła do braci. Siedzieli w kuchni, na przeciwko siebie, słuchając radia i rozmawiając.

- Cześć . - Odezwał się Matt a zaraz po nim Martin puścił jej oczko. Spróbowała się uśmiechnąć i odpowiedziała Matt'owi.

- Weź sobie coś do jedzenia. - Powiedział ten starszy i kiwnął na lodówkę. Wyjęła z niej napój gazowany i pomogła następnie Matt'owi wyjadać płatki z opakowania, gdy już usiadła przy nim. Po około dwudziestu minutach Martin nie wytrzymał.

- Okej, nie chcę żebyście ześwirowali bo chyba jesteście na to zbyt normalni.. Chodzi mi o to, że powinniście mi powiedzieć co wy o tym myślicie. Matthew .. ja sądzę, że nie możecie się z tym zamykać sami, powinniście mi to powiedzieć, powinniśmy pomyśleć czy nie wezwać jakiegoś kogoś kto tropi te zjawiska czy coś .. - Dziewczyna oparła głowę na ramieniu Matt'a.

- Odkąd dowiedziałam, się o tak zwanym : szóstym zmyśle Matt'a coś chce mnie przerazić i sprawić, że stanę się chora psychicznie. Być może jakieś demony wiedziały, że Matthew ma ten dar i gdy ujrzał, że jesteśmy przyjaciółmi postanowili się pobawić, albo po prostu odezwały się duchy ludzi, którzy kiedyś mieszkali w moim domu, a dar Matt'a w jakiś sposób je obudził. - Gdy zorientowała się, że obaj bracia na nią patrzą, zamilkła i zajęła się jedzeniem płatek, próbując poukładać sobie swoje własne słowa.

- Nie wiedziałem, że narażam cię na takie niebezpieczeństwo mała. - Odezwał się Matt i pogładził dziewczynę po udzie.

- To nie jest wina żadnego z was. - Usłyszeli po minucie Martin'a. Katherine zaśmiała się nagle dziwacznie i westchnęła, kierując głowę w sufit.

- Nie uważacie, że powinniśmy to sprawdzić? - Zapytał Matthew wstając od stołu. Wyjął trzy piwa, którymi następnie cała trójka się zajęła, milcząc, bądź rozmawiając o tej sprawie. Nie mogli jednak wymyślić czegoś co by to rozwiązało.

 

Rozdział VIII

W domu braci spędziła 3 dni. Zachowywała się jakby w domu, który miał być jej gdy zacznie już studiować, był poważny remont a ona nie mogła tam chociażby wejść, jak w normalnym remoncie. Nie wspomniała o powrocie, ani ona ani żaden z chłopaków. Z jednej strony była zafascynowana, że zjawiska nadnaturalne mogą być naprawdę aż tak widocznie. Druga strona natomiast była przerażona, Kathy bała się wyjść przez nią do łazienki, ciągle ciągała chłopaków ze sobą, albo oni ją. Drugiego dnia zadzwonił do niej brat, od którego dowiedziała się, że przyjedzie do Londynu, pojutrze. Tak więc postanowiła z kolegami jednak pojechać do domu. Nie uśmiechało się jej to, no ale przecież musiała. Musiała sprawdzić czy z mieszkaniem jest już okej, czy wszystko się już uspokoiło i czy będzie miała spokój. Nie mogła przecież narazić Dan'a na niebezpieczeństwo, to nie wchodziło w ogóle w grę. Mogłaby nawet skłamać, że poważnie w domu jest remont, mieszkali by u Walker'ów ale na pewno nie tam. Martin, w związku z całą tą sprawą stał się o wiele wrażliwszy i delikatniejszy. Bardziej zaprzyjaźnił się z Katherine a z bratem bardziej dogadywał ich więź braterska była jeszcze silniejsza. Kath była pewna, iż jest to spowodowane ich wielogodzinnymi rozmowami, w których zwierzali się sobie z odczuć jakie zgotowało im przeżycie tego co przeżyli w ostatnim czasie. Starszy brat zauważył, że Matthew nie traktuje Kathy jak dawniej. Nie jak przyjaciółkę, zwykłą znajomą czy kogoś tego typu. Była dla niego kimś o wiele ważniejszym, co odczytał z wyrazu twarzy Matt'a, gdy na nią patrzył, a momentami wpatrywał się w nią podziwiając każdy jej ruch. Pierwszy raz Martin to zauważył gdy dzwonił, pierwszego dnia ich mieszkania wspólnie, do szefa. Prosił o kilka dni wolnego, bo nie wyobrażał sobie zostawić tę dwójkę samych w domu. Żyli sobie dalej, ale kłamstwem było by stwierdzenie, że zapomnieli czy przestali o tym myśleć. Dalej to przeżywali, ale było z nimi nieco lepiej, dzięki wsparciu jakie sobie dawali we dwójkę, wraz ze starszym bratem Walker'em. W dzień, gdy Daniel miał przybyć do Londynu, Martin wstał wcześniej i słuchając porannych wiadomości w telewizji, robił śniadanie dla pozostałej dwójki. Katherine obudził koszmar. Był naprawdę przerażający, dziewczyna obudziła się wystraszona i zlana potem. W jej śnie stała nad wielką studnią bez dnia, bardzo czarną. Najczarniejsza z czerni - to był kolor tej studni. Studnia ta była nad jakimś urwiskiem, za którym było morze oraz skały. Była jednak przywiązana do studni, grubymi linami, których za nic w świecie nie mogła się pozbyć. Czuła mocny ucisk w gardle, jak by ktoś nie pozwalał jej oddychać a po momencie czuła się jak by duszona. Następne co usłyszała to własny wrzask. Ze studni zaczęły wylatywać pająki, jakby na dole była trampolina a wszystkie tarantule zostały na nią rzucone z wielką siłą. Pająki wylądowały na Katherine, wszystkie ją oblazły i gryzły tak jakby miały kły większe od samych siebie. Czuła po kolei ten wstrząsający ból na całym ciele, a jej wrzask sprawiał jej ból jak przy rozrywanym gardle.. Kiedy już doszła do siebie, gdy się przebudziła i trochę posiedziała bez ruchu na łóżku, poszła do łazienki. Wzięła dłuższy prysznic, po którym ubrała rzeczy Matt'a i zeszła na dół. Minęła salon, w którym ktoś wygłaszał wiadomości o krajach zagranicznych. Wzięła głęboki wdech i gdy ujrzała Martin'a w kuchni, od razu zrobiło się jej lepiej. W jakiś sposób się uspokoiła.

- Martin.. - Szepnęła i wtuliła się w niego najmocniej jak umiała. W ciągu tych trzech dni miała koszmary, ale żaden nie był tak strasznie dziwaczny jak ten. Chłopak przytulił Kath do siebie od razu pytając co jej jest. Usiedli obok siebie przy stole i wtedy dziewczyna opowiedziała mu o koszmarze. Martin nie dowierzał, że to się dzieje naprawdę. Od razu ją przytulił, mając wystraszony wyraz twarzy. Było mu cholernie szkoda dziewczyny, bał się razem z nią, choć wiedział, że ona jest przerażona nie na żarty i ma już serdecznie dość tych zjawisk. Podejrzewał, że coś ją opętało, demon czy coś tego pokroju. Nie chciał o tym dłużej myśleć, więc wziął jedzenie i zaprowadził Kathy do salonu, w którym spokojnie zjedli śniadanie słuchając programów politycznych. Myśl, że Katherine musi dziś jechać do mieszkania, które ją tak przestraszyło - kompletnie ją rozbijała z równowagi, nie chciała tam jechać ale przecież musiała. Matthew dołączył do nich po pół godzinie, zjadając ostanie dwie kanapki, gdy już przyniósł sobie kawę. Katherine siedziała skulona na łóżku, przyglądając się Matt'owi. Dopiero wtedy zauważyła jak często chłopak na nią zerka, ale nie miała nastroju by z nim 0 tym rozmawiać. Młodszy z braci przypomniał reszcie, że muszą jechać dziś przecież do Katherine. We trójkę zmienili wyraz twarzy na taki, mówiący "ah tak .. niestety". To była dla nich istna masakra, z którą nie wiedzieli co zrobić. Dziewczyna po około godzinie spędzonej z braćmi w salonie, poszła do łazienki, gdzie uruchomiła pralkę a później będąc już w kuchni włączyła zmywarkę. Choć tak się chciała odwdzięczyć za przygarnięcie jej. Gdyby nie bracia Walker'owie siedziała by teraz zapłakana w hotelu, bojąc się własnego cienia. Następnie spakowała swoje rzeczy, po czym we trójkę się zebrali i pojechali do mieszkania dziewczyny. Przez całą drogę w samochodzie słychać było jedynie muzykę, oni jedynie na siebie zerkali, żadne z nich nie miało nastroju na rozmowę. Kathy patrząc w szybko umykający krajobraz z oknem, chciała by ta droga trwała wiecznie, żeby nigdy tam nie dojechali, żeby okazało się, że ten dom to tylko ich bogata wyobraźnia, czy chociaż że jedyna droga prowadząca do niego jest zablokowana przez remont na niej. Jednak tak się nie stało, po jakimś czasie ujrzała w przedniej szybie bramę oraz jedno miejsce parkingowe przy swoim mieszkaniu. Zacisnęła mocniej dłonie na udach i oparła się bardziej plecami o fotel. Bracia wysiedli pierwsi, Matthew otworzył drzwi Katherine, i gdy wysiadła, złapał jej dłoń. Dziewczyna powiedziała sobie w myślach, że będzie dobrze i pozwoliła by Martin wyciągnął z kieszeni jej pożyczonych dresów, klucz od domu. Stanęli we trójkę przed drzwiami, patrząc to na nie to na siebie. Nic się nie działo. Starszy z braci otworzył drzwi i, niosąc torbę z rzeczami przyjaciółki, wszedł pierwszy. Za nim weszli Kathy z Matt'em. Nie chciała tu być, choć było cicho i spokojnie. Chłopcy rozejrzeli się po parterze, zostawiając przyjaciółkę w salonie, również rozglądającą się. W głowie kłębiło się jej mnóstwo myśli. Większość były to wspomnienia z rzeczy, które przeżyła w ostatnich dniach. Bracia weszli na piętro, wtedy Katherine podeszła do telewizora i dotknęła jego górnej części dwoma palcami. Zachowywali się tak jakby w tym domu odbyło się morderstwo i wszystko wokół nich było zakrwawione, oraz tak jakby morderca nadal się ukrywał w którymś z pokoi. Jednak według Katherine sprawa wyglądała równie przerażająco jak morderstwo, a nawet bardziej. Słowo " opętana " przyprawiało ją o zawroty głowy. Patrzyła na telewizor, nie słysząc jak bracia mówią do niej, że w domu jest spokojnie i, że nic nie zniknęło. Stanęli obaj za kanapą, przed którą stał telewizor i patrzyli na Kath. Kiedy skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i odwróciła się, powtórzyli to i próbowali się do niej obaj uśmiechnąć. Podeszła do nich.

- Wiecie .. bo chciałabym tu zostać. Muszę ogarnąć do przyjazdu brata.. ale zostańcie ze mną, ok? - powiedziała patrząc na nich. Zgodzili się, oferując zakupy. Usiedli obaj na kanapie i włączyli telewizor. Chcieli tak jakby przetestować mieszkanie. Czy zachowując się w nim normalnie te zjawiska się odnowią i nadal będą ich męczyć, czy może były one jednorazowe. Oczywiście mieli nadzieję, że to drugie, no ale musieli się upewnić. Będąc w kuchni, Katherine napiła się wody, nalewając sobie ją dwukrotnie do szklanki. Kiedy ją opłukała, wyciągnęła z półki worek na śmieci, w który pakowała jedzenie które nienadające się już do spożycia. Oceniła to po dacie przydatności oraz po zapachu czy wyglądzie. Nie było tego dużo, więc zawiązała worek i postawiła go przy wyjściu. Usiadła następnie przy stole z napojem orzeźwiającym. Zaczęła go pić, słysząc jak chłopcy mówią coś o zakupach i kanałach muzycznych. Następne co usłyszała z salonu to muzyka. Schowała twarz w dłonie, a łokcie oparła o stół. Była w totalnej rozsypce, jej psychika ucierpiała najbardziej. Pragnęła ją wyzwolić, uratować przed zniszczeniem i zrobieniem się nienormalną psychopatką. Winne były jedynie demony, które opętały ją i jej dom, bądź albo ją albo jej dom, możliwości było doprawdy dużo. Matt, który po pewnym czasie wszedł do łazienki, od razu spytał co jej jest i usiadł obok niej. Odparła, że nic, że jest tylko wymęczona tym wszystkim, oraz, że ma dość. Kiwnął jedynie głową i opuścił ją. Poklepała go więc po kolanie i zajęła się piciem napoju.

- Jadę z Martin'em po zakupy, a ty się prześpij.. A może chcesz pojechać z nami? - Odezwał się po momencie.

- Zostanę.. muszę ogarnąć tu wszystko. Dziękuję wam. - Odpowiedziała i odprowadziła go do salonu. Pożegnała braci i wzięła torbę z rzeczami na górę. Wyjęła z niej ubrania, nastawiła pralkę, wyniosła śmieci, nastawiła zmywarkę w kuchni i trochę ogarnęła mieszkanie. Chciała się czymś zająć i nie myśleć o tym strachu jaki wywołują w niej nocne koszmary oraz duchy, które prawdopodobnie ją opętały. W końcu zasnęła pod kocykiem, w salonie, przy włączonym telewizorze (...)

 

Rozdział IX

- Matt, ta sprawa mi śmierdzi.. Coś z tym trzeba zrobić, bo w każdej chwili któremuś z nas, czy z naszych bliskich może stać się krzywda za sprawą tych .. demonów? Jak ich nazwać? - Powiedział starszy z braci, wkładając do koszyka różne rzeczy. Robili zakupy w pobliskim markecie. Ten młodszy jednak nie słuchał Martin'a. A przynajmniej tak wyglądał. Szedł jak pies z podkulonym ogonem, dodatkowo mając opuszczoną głowę i ręce wsunięte w kieszenie bluzy. Kaptur na jego głowie, uniemożliwił Martin'owi ocenienie jak bardzo źle jest z jego bratem.

- Super. Gadam sobie do mleka. - Powiedział i lekko szturchnął Matt'a w ramię. Spojrzeli na siebie. Matthew westchnął i wzruszył ramionami. Martin uniósł brwi w górę.

- Nie wiem jak je nazwać. Demony, które opętały moj... znaczy się.. Katherine. - Mruknął, pomagając bratu wkładać produkty do koszyka. Martin stanął jak wryty. Zaraz.. czy on chciał powiedzieć " moją Katherine ", ale się zawahał ?! Odchrząknął odwracając wzrok i próbując go skupić na składzie płatek śniadaniowych. Jednak nadal miał zdziwioną minę. Ktoś z głębi jego świadomości odezwał się jednak do niego po momencie. Aaa widzisz ! Jesteś bystry, teraz Matti dał ci jedynie potwierdzenie rodzącego się między nim a Kath uczucia !. Matti, tak zawsze nazywał swojego młodszego brata.

- Martin ? - Usłyszał od Matt'a, stojąc tak i wpatrując się w opakowanie płatek muesli. Matthew podszedł do niego i spojrzał na opakowanie.

- Tak, nada się. - Wrzucił je następnie do koszyka i ruszyli dalej. Młodszy z braci, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zostawianie Katherine samą na pastwę losu w tym domu, było dość niebezpieczne, ale widząc jej minę gdy prosił o zakupy, od razu wiedział, że było by gorzej. Musiała po prostu .. odzyskać panowanie nad sobą i nad mieszkaniem, widział w jej oczach, że prosiła o choć godzinkę w samotności. ,Może po prostu wiedziała, że dojdzie do siebie jedynie w tym domu. Pośpieszał starszego brata, chciał jak najszybciej wrócić do dziewczyny, mimo wszystko. W głowie zawitała mu myśl, czy może raczej pytanie. Co ma zrobić by odsapnąć od tego .. daru? Dar to coś pięknego, niepowtarzalnego, jedynego i fascynującego, a to co on posiadał uważał za najgorszą z możliwych nadnaturalnych wad u ludzi. W głowie od kilku dni zawitały też u niego wyrzuty sumienia. Te wszystkie zjawiska zaczęła zamęczać Kathy po dniu, w którym przyznał się jej do swojego daru, albo według niego- do swojej wady. Coraz więcej o tym myślał i coraz bardziej się przekonywał, że paranormalność w mieszkaniu Kath jest przez niego. Zaczynał się domyślać, nad różnymi rodzajami scenariusza w tej sprawie. Może duchy wyczuły Katherine, że wierzy ona w zjawiska paranormalne, że trudno będzie ją złamać, a potem na dodatek usłyszały jak zwierza się jej on z tego, że posiada takowy dar. Może w ich mniemaniu taka spowiedź to obraza? Był w kropce, nie wiedział co robić. Po wyjściu z marketu zawitali jeszcze tylko w banku, a potem pojechali prosto do Katherine. Wchodząc do jej mieszkania z torbami pełnymi jedzenia i alkoholu oraz napoi, od razu ujrzeli, że dziewczyna śpi na kanapie. Wyłączyli telewizor i gdy skierowali się do kuchni, rozległo się nagle pukanie do drzwi. Westchnęli obaj i gdy Matt odstawił torby od razu pobiegł otworzyć. Okazało się, że Kath odwiedziła jej koleżanka - Monica. Gdy poznała Matta uśmiechnęła się. Przywitała się z nim i gdy ją wpuścił do środka, od razu pokazał na śpiącą właścicielkę mieszkania. Mon pomogła im z zakupami, przechodząc z nimi o kuchni.

- Świetnie, świetnie ! Ja tu stęskniona przychodzę a ta sobie śpi. - Martin spojrzał na Matt'a i obaj próbowali się uśmiechnąć. Monica od razu wybadała sprawę. Albo się posprzeczali z Kath, albo ją męczą. Męczą .. albo chcą obaj wyznać jej miłość. Tak tak, przyznaj się, widziałaś, jak obaj patrzyli na nią śpiącą, gdy przechodziliście do kuchni ! Odezwał się wewnętrzny głos Mon. A może obaj się w niej kochają, tylko boją się przyznać, a gdy próbowali wybuchła kłótnia ? Na to wskazują ich humory, są tacy przygaszeni. Okej, plotkuje ze sobą, pomyślała sobie koleżanka, śmiejąc się z samej siebie w myślach. Chrząknęła i poprawiła puszyste włosy.

- Dziś przyjeżdża jej brat z Los Angeles i po prostu sprząta dom żeby zrobić na nim duże wrażenie. Zmęczyła się, wiesz, że jak ona się w coś wczuje, to to coś musi skończyć, i nie ma dla niej słowa " nie ". - Odparł Matthew, rozkładając zakupy do lodówki, półek i szuflad. Martin pił wodę gazowaną i siedział rozłożony przy stole, zerkając na Monicę.

- Aha ! W takim razie się nie pogniewam. Wiecie co, widzę, że wam przeszkodziłam. Wpadnę do niej kiedy indziej, okej? - Odezwała się po sekundzie i uśmiechnęła. Następnie pożegnana przez braci Walker'ów wyszła z mieszkania.

- Dziunia. - Mruknął starszy brat, patrząc na młodszego. Matt roześmiał się i wyjął im dwa piwa, siadając na przeciw brata. Katherine wstała po dwóch godzinach. Była tak zaspana, że prawie spadła z kanapy, gdy próbowała wstać. Przeciągnęła się i posiedziała chwilę bez ruchu, by do końca się obudzić. Przysłuchiwała się rozmowie Walker'ów, będących w kuchni. Nagle przypomniała sobie, że Daniel dziś przyjeżdża. Zerknęła na zegarek. Może tu przyjść w każdej chwili, pomyślała i próbując wstać, przeszły ją dreszcze a następnie poczuła wzmożony strach. Światło w salonie jakby przygasło, zrobiło się ciemno, ale jednak światło było widać. Rozejrzała się, otwierając szczerzej oczy. Jej serce zaczęło bić szybciej, a strach był coraz większy. Nie wiedziała tylko skąd takie uczucie. Pokręciła głową. Schowała twarz w dłonie i skuliła się.

- Nie .. nie. - Szepnęła. W tym momencie, Matthew, będący w kuchni odczuł wszystkie te rzeczy, które odczuwał i widział przy bliskości jakiegoś ducha. Przerażony od razu jak strzała wybiegł z kuchni i krzycząc imię Katherine, pobiegł do salonu. Martin szedł za nim powoli, rozglądając się. Zachowywał się jak mały chłopczyk, który cały ubrudził się, w letni wieczór, czekoladowym lodem, a rodzice którzy mu zabronili jeść lody, schowali się w domu gotowi zajść mu drogę i porządnie go zlać, wiedząc, że on wie o ich schowaniu się. Matthew i Katherine się rozglądali. Byli wystraszeni. W domu zapanowała atmosfera rodem z horrorów. Martin usiadł obok Katherine i zaczął się rozglądać.

- Co to ma być, do kurwy nędzy ?! - Warknął jak by sam do siebie, kierując wzrok na dwójkę, siedzącą obok. Nagle cały jego strach zniknął, pozostał szok.

- W kulki sobie lecicie ?! - Dodał ostrym tonem rozglądając się.

- Przestań Martin ! - Odparł młodszy brat. W głowie dziewczyny zaczęła się jej rodzić pewna myśl. Kto jest właścicielem tego domu, do cholery? Kto jest pogodzony, że duchy, zjawy i inne tego typu rzeczy istnieją? Kto wyśmiewa ludzi bojących się ciemności czy horrorów? Ty! Więc jak możesz się nie odezwać? Tak, pomyślała sobie i wyprostowała się powoli. Otarła łzy i wstała.

- Mam dość. Nie życzę sobie do jasnej cholery, takich rzeczy. Was, Ciebie, to jest mało ważne. Nic, powtarzam nic, wam nie zrobiłam i nie chcę was tu. Dom jest mój, mojej rodziny, a wy się odpieprzcie! Nie mam nic do was, więc wy nie macie prawa mieć cokolwiek do mnie! - Krzyknęła, rozglądając się. Obaj bracia patrzyli na nią, z uniesionymi w górę w brwiami. Doskonale wiedział, że ten strach i niewiedza ją wykańcza. Atmosfera uległa poprawie, nie było już tajemnicza, przerażająca. To oznaczało, że Katherine ma przewagę nad zjawiskami paranormalnymi w swoim domu. Jednak we trójkę wiedzieli, że to w każdej chwili może się znów pojawić, a opętanie, może wykończyć Kath psychicznie. Nie dopuszczali do siebie takiej myśli.

- Masz rację, one karmią się Twoją bezradnością, Twoim przerażeniem. - Usłyszała z ust Matthew'a, który nie zrywał kontaktu wzrokowego z bratem.

- Uspokójmy się .. - Szepnął Martin. Usiedli obok niego. Siedzieli tak z godzinę, rozmawiając czasem o tym co tu się stało przed momentem, o koszmarze Kathy oraz o tym, że śpiąc na kanapie nie przyśniło się jej kompletnie nic, dzięki czemu jej ulżyło. Jednakże większość czasu po prostu milczeli. Byli wstrząśnięci takim rozwojem akcji. Kath była załamana tym, że duchy i całe to opętanie ujawnią się przy obecności jej brata. Nie mogła dopuścić do takiego czegoś, za Danielem poszłaby w ogień, choć jak w każdym rodzeństwie i w ich bywały kłótnie, awantury i tak zwane: "ciche dni". Nastała 18 : 00. Żadne z nich nie umiało powiedzieć, ile tak siedzieli i nasłuchiwali, zerkając czasem na siebie. Dziewczyna przypomniała sobie o praniu, więc wstała i mruknęła jedynie : pranie. Poszła do łazienki, powoli i ostrożnie, jak osoba obserwowana mnóstwem kamer, za którymi kryją się mordercy. Coraz mniej się ich bała, dzięki temu zaczynała zyskiwać przewagę małymi kroczkami. Rozwiesiła pranie nadal wstrząśnięta tym co się tu stało. Chciała już znaleźć się w ramionach Dan'a i po prostu zapomnieć. Tylko tyle. W dzieciństwie oglądała bardzo dużo programów o badaczach zjawisk paranormalnych, którzy mówili, że w przypadkach nawiedzeń mieszkań, należy po prostu nad tym mieszkaniem przejąć kontrolę i władzę. Nie wygoni się tych duchów czy demonów, ale przejmując władzę nad mieszkaniem, daje się znak, że nawiedzenie nie wchodzi w grę, bo właściciele mieszkania i tak im nie oddadzą tego domu. Gra musi być wygrana ze strony właścicieli/ właściciela mieszkania. Wiedziała jednak, że ta gra nadal się toczy, że nie ona wygrała, że są na równi. Że to nawiedzenie, jest strasznie potężnym przeciwnikiem i jeden cios go jedynie osłabi, bądź zrani na dłuższy, bądź krótszy czas. Zwycięstwo odniesie jedynie przekonując samą siebie, że to ona rządzi tym domem, że wystarczy pogodzić się z tymi zjawiskami, wtedy wygra. Tak też postanowiła działać, ale też przestraszył ją fakt, że jej przeciwnik ją zabije bądź tak skrzywdzi jej psychikę, że bez psychiatryka się nie obędzie. Rozwiesiła pranie, zamyślona. Z tych zamyśleń, wyrwał ją krzyk. Ktoś krzyczał jej imię. Głos rozpoznała od razu. Danny!

- Daniel ! - Krzyknęła i wybiegła szybko z łazienki, po czym kierując się do salonu, padła w ramiona młodszego o rok brata.

- Ale się stęskniłam! Mój Boże, nie mogłam się już doczekać, wysprzątałam calutki dom ! A Ty tęskniłeś? - Mówiła szybko, podnieconym i szczęśliwym tonem głosu. Witali się tak dłuższe 5 minut, nie puszczając się mocnych objęć. Kathy w jakiś sposób ulżyło, mając przy sobie Danny'ego na pewno zyska pewność siebie i będzie czuła się bezpieczna, tego była pewna. Martin i Matthew siedzieli roześmiani na kanapie, przyglądając się witającemu się rodzeństwu. Ten młodszy przyniósł kilka piw z kuchni, udając, że jest wszystko po staremu, że nic się nie stało. Było to trudne, więc często unikał spojrzeń reszty. Tak samo robił jego brat. Katherine zabroniła im mówić cokolwiek o tym nawiedzeniu, czy opętaniu, błagała by się nie wygadali. Byli szczęśliwi, że Danny daje takie szczęście przyjaciółce i wiedzieli, że będzie ona się czuć jeszcze bezpieczniejsza i weselsza niż w ostatnich dniach. Że to co przeżyła odejdzie w niepamięć dzięki Dan'owi. Brat dziewczyny był tu drugi raz w życiu, więc gdy wziął torbę bagażową, od razu zgodził się, by siostra go oprowadziła i przypomniała, gdzie co jest. Dom się mu bardzo podobał i to on go wybrał. Kiedy zwiedzili już drugą - ostatnią - sypialnię na piętrze, Danny zauważył, że Katherine ciągle się do niego przytula. Złapał ją za ramiona i zmusił by na niego spojrzała.

- Wszystko w porządku? - Spytał od razu, przypatrując się siostrze, przy której wyglądał, jak jej większa kopia. Byli prawie jak bliźniaki. Katherine cmoknęła jego policzek i pokiwała głową.

- Sprzątałam cały dom i byłam przejęta .. nie wiedziałam czy Ci się spodoba. - Odpowiedziała nie wiedząc co ma odpowiedzieć a nie chciała się zdradzić. Momentami była świetną aktorką, co przyznała samej sobie już jakiś czas temu. Uśmiechnęli się do siebie i zeszli do salonu. Zastali tam jedynie Matt'a, który powiedział im, że Martin pojechał do domu, by wziąć trochę ich rzeczy. Danny od razu spojrzał podejrzliwie na siostrę.

- Ty sobie grasz w trójkącik? Wiesz, że oni popełniają kazirodztwo? - Odparł, udając powagę. Matthew parsknął śmiechem i rzucił w niego gazetą. Prychnęła i pokręciła głową.

- Palant - Wyzwała brata włączając telewizor i kręcąc głową.

- Po prostu chcę żeby z nami mieszkali. Ich mieszkanie jest .. duże a mieszkając w jednym mieszkaniu zaoszczędzimy na rachunkach. Poza tym, ciesz się, będziesz miał znajomych pod nosem - Dodała, biorąc do ręki piwo. Matt rozsiadł się na fotelu a Danny, gdy już cmoknął jej policzek, rozłożył się na kanapie. Zaczęli go oboje wypytywać o lot, o mamę, o szkołę, o pogodę w L.A. Wiele było chwil, w których Danny im odpowiadał na dane pytanie, a oni zerkali na siebie i rozglądali się jednocześnie. Trudno było im się wyzbyć tego ogólnego szoku, ale próbowali wczuć się maksymalnie w rozmowę z bratem dziewczyny. Kiedy Martin do nich dołączył, od razu zanieśli rzeczy Walker'ów do drugiej sypialni i rozmawiali w salonie (...)

 

Rozdział X

Spokój duchowy - psychiczny - Kathy, trwał kilka dni. Od przyjazdu brata, nie przeżyli nic nadzwyczajnego, życie toczyło się dalej, tak jak by zjawiska paranormalne nigdy nie miały miejsca w ich mieszkaniu. Danny oczywiście nic o nich nie wiedział, nadal też podejrzewał Kath o trójkącik, bądź o romans, z którymś z braci Walker'ów. Bracia zostali z nimi, postanowili pilnować Kathy i po prostu zostać - na sprawdzenie. Katherine wydawało się, że to co było, już nigdy do niej nie wróci, że żadne duchy i zjawy nie będą męczyć jej domu czy mieszkających w nim osób. Zaczynała wierzyć, że to poważnie koniec tych dziwnych kłopotów. Niestety się przeliczyła. Dokładnie w środowy poranek, gdy siedziała na dole z Matt'em i oboje robili gofry na śniadanie, zdarzyło się coś, co od razu wszystkich zbudziło i zmroziło im krew w żyłach. Robiąc gofry, świetnie się bawili. Radio włączone na ich ulubione utwory dodawało uroku temu porankowi. Jednak nakładając gofry na talerz, Katherine nagle przed oczyma pokazało się miasto, w którym żyła, całe w gruzach. Zniszczone co do jednej cegiełki. Nic nie wyglądało tak jak kiedyś. Wyglądało to tak, jak by apokalipsa rozpoczęła się tu, w Londynie. Jak by ktoś rzucił w sam środek tego miasta potężną bombę, która miała za zadanie doszczętnie zniszczyć Londyn. Po chwili odkryła, że jest to coś w rodzaju wizji. Chwilę później, na środku zniszczonego Londynu, na górze cegieł i śmieci, stała ona. Wyglądała jak psychopatka, dosłownie. Rozczochrane włosy, podkrążone, przekrwione i przymrużone oczy, porwana, zabrudzona koszulka i spodenki, równie brudne i porwane. Jednak tamta Katherine, w wizji, uśmiechała się i patrzyła z góry na zniszczenia jak by była dumna ze swojego dzieła. Sekundę później wszystko zniknęło, a ona leżała na szpitalnym łóżku, przykuta do niego i rzucająca się na nim. Jeden z lekarzy odparł do pielęgniarki, stojąc z nią przy łóżku Kathy : " psychopatka, każdy się jej boi. To koniec jej normalności " . Katherine w realu złapała się za głowę i opadła na podłogę, cicho jęcząc przez nagły ból głowy, gdy tylko wizja dobiegła końca. Odczuwała te liny, tak jak by naprawdę się rzucała na łóżku psychiatrycznym, tak jak by to była prawda a nie tylko wizja. Matt szybko spytał co jej jest, cała wizja trwała kilka sekund, w trakcie których on wyjmował cztery cole z lodówki.

- Boże, Kath ! - Krzyknął i natychmiast do niej podbiegł, odkładając po omacku butelki. Ukląkł obok niej i spojrzał w jej oczy, podtrzymując jej twarz dłońmi.

- Co robisz?! Co się stało ? - Spytał szybko. Dziewczyna czuła się jak po porządnych środkach halucynogennych, czy marihuanie, albo po połączeniu tych rzeczy. Kręciło się jej w głowie, miała przymrużone oczy i chwiała się - jak by miała zemdleć. Było jej też bardzo słabo, toteż Matt zachował się jak przy osobie mdlącej. Kilka razy uderzył z najwyższą delikatnością jej policzek, ciągle do niej mówiąc, bądąc całkowicie spanikowanym i zaskoczonym, później ściągnął ze stołu szklankę wody i obmył jej twarz, karząc jej na siebie patrzeć. Po zrobieniu tego wszystkiego, dziewczyna wróciła do normalności, jednakże nadal Matthew trzymał ją w ramionach. Spojrzała mu głęboko w oczy, zaczynając drżeć ze strachu. Do kuchni nagle wpadł Danny, a za nim Martin.

- Co wy odpieprzacie?! Co Ci jest ?! - To usłyszeli od Dan'a, który od razu opadł na kolana, przy siostrze.

- Katherine ?! Kurwa, nie straszcie mnie! - Krzyknął zaskoczony brat dziewczyny, patrząc to na Matthew'a, to na nią. We trzech usiedli wokoło niej, pytając w kółko o to samo. Czy się dobrze czuje, czemu zasłabła, o co chodzi i czemu wyglądała jak by była w transie. Katherine patrzyła na swoje kolana, z ledwością powstrzymując płacz.

- Powiedzcie Danowi.. - szepnęła.

- O czym do jasnej cholery? Dziewczyno, spójrz na mnie! Ćpałaś coś ?! - Danny przyciągnął ją do siebie i spojrzał w jej oczy, by sprawdzić czy coś brała.

- Pojebało cię? Ona i ćpanie, weź ogarnij !- Nie zwracał uwagi na komentarz Martin'a i sprawdził jej oczy. Była jednak czysta, więc ją przytulił.

- O co chodzi? - Spytał przyjaźniejszym i cichszym tonem, widząc i czując, że siostra jest przerażona jak nigdy dotąd. Bracia widzieli ją w ostatnich dniach kilkakrotnie w takim stanie, więc jedynie na siebie spojrzeli. Wiedzieli już o co chodzi. A przynajmniej się domyślali.

- Miałam wizję .. jak by przez Londyn przeszła potężna apokalipsa, czy jakaś bomba. Wszyscy nieżywi .. leżeli bez ruchu .. jedynie ja .. na środku Londynu na górze cegieł i innych rzeczy stałam się uśmiechałam dumnie. Potem pokazał mi się szpital psychiatryczny i ja na nim .. przywiązana do łóżka .. lekarze mówili, że nigdy nie doświadczę normalności, że ześwirowałam .. ja czułam te liny na sobie i to rzucanie się na łóżku.. - Ostatnie słowa mówiła przez płacz, kompletnie się rozkleiła. Danny zbladł i spojrzał na Walker'ów. We trzech wyglądali jak by przeszedł obok nich duch i im pomachał, ukazując się im w całej okazałości. Chłopak przytulił mocniej siostrę. Przeszli następnie wszyscy do salonu. Wtedy Daniel dowiedział się o wszystkim, co spotkało Kathy i Walker'ów w ostatnich dniach. Opowiedzieli mu wszystkie paranormalne zjawiska i przeżycia. Oczywiście naturalnie go zszokowali. Pokazali mu na dowód rany na udach Katherine. Brat dziewczyny we wszystko im uwierzył, przez stan swojej siostry. Katherine jedynie ich słuchała i przyglądała się im. Leżała na kanapie, pod kocykiem. Przy bracie czuła spokój, bezpieczeństwo, więc nie ruszała się i ciągle się w niego wtulała. Wiedziała, że Dan będąc przy niej, również czuje to samo. Zawsze tak było, że jak oboje się czegoś bali, wystarczyła im swoja obecność, pewność, że pójdą za sobą w ogień. Tak było i tym razem. Wilson'owie dawno się tak nie przytulali, i jakoś im to nie przeszkadzało. Rozmawiali całą godzinę. Siedząc na kanapie, bądź na podłodze, obok niej. Kathy była całą tą poranną akcją tak przejęta, że nie odzywała się ani słowem i w końcu zasnęła. Chłopcy ją przykryli kocem, ciągle rozmawiając o tym, co to może być. Co może zamęczać Katherine. Opętanie przez ducha typu poltergeist, czyli typowy demon? A może, nawiedzenie? Może mieszkanie należało do kogoś, kto nie ma najmniejszego zamiaru opuścić tego świata? Nie mieli pojęcia co to może być. Postanowili spisać wszystkie doświadczenia dziewczyny i poczytać o nich w internecie. Mieli pewność, że w internecie, ludzie opisują podobne zjawiska, a badacze tych zjawisk wyjaśniają co się dzieje, radzą co robić. Zjedli przygotowane śniadanie, pochłonięci rozmową. Matt rozpędził się i wyjawił swój "szósty zmysł", ale Danny całe szczęście, go nie wyśmiał. Był tylko kompletnie zaskoczony. Miał minę dokładnie taką jak Kath, w dniu, w którym młodszy z braci Walker'ów jej wyjawił swoją tajemnicę. Matthew miał więc pewność, że Dan mu wierzy, bo takie same miny robiła Kathy. We trzech zgodzili się z tym, iż trzeba coś zrobić. Nie można było w żadnym wypadku tego zlekceważyć. Dziewczyna cierpiała, była wykończona, przerażona, to było widać na odległość. Kiedy spisali wszystkie przeżycia Katherine w laptopie, uruchomili internet i zaczęli go przeglądać. Siedzieli we trzech na podłodze, oparci plecami o kanapę. Starali się zachowywać cicho, by nie obudzić Kathy. Bracia Walker'owie wytłumaczyli Danielowi, że nie robili nic, tylko i wyłącznie dlatego, by się upewnić. Czy nie jest to jakiś żart, jakiegoś ducha, który wie o darze Matt'a, czy może coś tego kroju. Chcieli po prostu sprawdzić, czy to minie równie szybko co i się pojawiło. Mieli wielką nadzieję, by to straszenie Katherine się skończyło, ale niestety. Danny odparł, że dokładnie ich rozumie, oraz, że zrobił by dokładnie to samo, ale że teraz mają dowody, że to się nie skończyło po tylu dniach i, że wypadało by to chociażby sprawdzić. Niezbyt wiedzieli co się dzieje, jak to nazwać, czy jak to w ogóle oceniać. Było to zadziwiające, zaskakujące i przerażające, tak się też czuli. Internet przeszukiwali bardzo długo. Doszli do programu, który Kathy oglądała kilka lat wcześniej. Specjaliści od zjawisk paranormalnych streszczali odcinki, które ona oglądała, w internecie oraz umieszczali, na swojej stronie, urywki odcinków, które puszczane były kiedyś w telewizji. Ucieszyli się, że wpadli na tą stronę, byli pewni, że dużo się nauczą. Zaczęli więc czytać wszystko co badacze pisali o danej sprawie i oglądać ważne urywki. Katherine wstała po kilku godzinach. Ulżyło jej, że nie przeżyła żadnego sennego koszmaru, czuła się bardziej wypoczęta. Spojrzeli na nią we trzech, po czym z przejęciem i współczuciem w oczach pytali, czy czegoś jej trzeba, jak się czuje i czy jest okej wszystko.

- Nic mi nie trzeba, jest ok. - Odparła. Pogładziła Matt'a po lekko zarośniętym policzku i cmoknęła brata w czoło. Uspokoił ją fakt, że chłopaki szukają na stronie jej ulubionego programu, odpowiedzi na to co ją męczy i straszy. Podziękowała im. To naprawdę dużo dla niej znaczyło, teraz miała pewność, że nigdy nie zostanie z tym sama, oraz, że może czuć się bezpieczna. Poszła do kuchni, gdzie zjadła szybko jabłko, a gdy zabierała się za banana, poszła z nim do łazienki. Wzięła szybki prysznic, przebrała się i zeszła na dół, dokańczając banana. Zrobiła chłopakom coś do jedzenia, zamyślona i kompletnie wytrącona z równowagi. Podała im obiad i włączyła sobie telewizor. Patrzyła ze smutkiem i zmęczeniem w oczach na ekran, nic nie rozumiejąc i kompletnie nie słuchając i telewizora i chłopaków.

 

Rozdział XI

Była druga w nocy. Katherine spała w łóżku z Matt'em. Martin był w drugiej sypialni, z Dan'ym. Dalej przeglądali stronę poświęconą programowi, który Kathy oglądała kilka lat wcześniej. Dowiedzieli się bardzo dużo, wszystko pisali sobie na kartkach, by potem to powiedzieć reszcie. Matthew widział, że Katherine jest zmęczona, gdy jeszcze siedzieli w salonie. Nadchodził wieczór. Pierwszy wpadł na pomysł, by poszła z nim na górę i tak przenieśli się wszyscy. Dokładnie o godzinie 2 :00, Kath zaczął się śnić kolejny koszmar. Stała tym razem przed zaniedbanym i poniszczonym przez starość budynkiem. Na pewno służył komuś za dom, bo przy drzwiach ujrzała różowy, zniszczony i przesiąknięty starością rowerek, oraz kilka równie poniszczonych miśków. Wyglądało na to, że nikt tu nie mieszkał i nie przychodził ładnych parę lat. Na to wskazywał wygląd tego budynku oraz fakt, że jest zarośnięty przez długą trawę, długo nie koszoną. Rozejrzała się i podeszła pod drzwi. Bramka, którą weszła, zaczęła się szybko ruszać tak jak by ktoś specjalnie chciał ją zamknąć i nagle szybko ją otwierał, bądź jak by był mocny wiatr. Obejrzała się gdy głośne uderzenia bramki ją zlękły i uspokoiła się nieco, widząc, że to tylko bramka. Chociaż nie wiedziała co jest powodem takiego poruszania się bramki, bez żadnego wiatru i żadnej osoby obok. Mało ją to obchodziło, w ogóle się tym nie przejęła. Zrobiła krok, ku zniszczonym drzwiom, wręcz błagającym o naprawę. Wtedy w oknach zjawiły się jakieś ciemnie postacie, które miały na twarzach paraliżująco straszne maski, z wyciętymi dziurkami na oczy i nos, dokładnie takie jak Jason z horroru - " Piątek trzynastego". Postacie te jednak zamiast maczet, jak Jason, miały siekiery, lśniące w blasku księżyca. Dziewczyna wrzasnęła i chcąc się cofnąć, przewróciła się na trawę, która wyglądała jak celowo spalona. Czarna, w dotyku sucha jak siano. Postaci w oknie były cztery, okna były wybite, a one ciągle miały oko na Katherine. Nagle pojawiła się nad nią, próbującą wstać, fioletowa mgła, z której zaczęły spadać węże. Dziewczyna przywitała ich głośnymi krzykami i ucieczką w stronę bramy. Niestety, zamiast bram i płotu, zjawiły się na ich miejsca wilczury, zaczynające na nią groźnie warczeć. Za nią, syczące węże, sunęły ku niej, nie spuszczając z niej wzroku. Pobiegła więc na prawą, w gęstą trawę, sięgającą jej do pasa. Krzycząc i biegnąc oglądała się jednocześnie za siebie. Przerażające zwierzęta biegły za nią, deptały jej prawie po piętach, więc przyśpieszyła. Po chwili, stała przed drzwiami domu. Tak jakby ktoś ją w mgnieniu oka tam przeniósł, gdy na moment straciła przytomność. Zwierzęta, które za nią biegły, teraz stały obok siebie, przed nią, patrząc na nią drapieżnie i surowo. Wbiegła do domu i zatrzasnęła drzwi, które były już tak zniszczone, że ledwo trzymały się zawiasów. Nagle z drzwi zaczęły wychodzić wielkie tarantule, których wzrok był skierowany na nią. Wrzasnęła i odskoczyła od drzwi. Czuła taki sam mrożący krew w żyłach strach i totalne zaskoczenie jak przy wcześniejszych koszmarach. Kiedy podniosła wzrok, dom wyglądał na strasznie odmieniony. Tak jak by z zewnątrz był poniszczony, nie zadbany od lat, a wewnątrz wręcz odwrotnie. Wszystko było ładne, zadbane, czyste. Katherine zamurowało, patrzyła się, z szeroko otwartymi oczyma, na czyste ściany, drogie stoły, krzesła, kanapę, fotel, telewizor, schody. Nie wierzyła własnym oczom.

-O w mordę.. - Szepnęła. Stała kilka metrów przed drzwiami, które nagle też ze zniszczonych zmieniły się w ślicznie dębowe. Pokręciła głową i potarła pięściami oczy, nadal nie wierząc własnym oczom. Ze schodów zszedł nagle Matthew. Ubrany w spodnie od garnituru, koloru kremowego, oraz w koszulę tego samego koloru. Na głowie miał również kremowy, męski kapelusz i przechylił go bardziej na czoło, idąc w stronę dziewczyny. Cofnęła się i pokręciła głową, otwierając szeroko oczy i usta. Nie mogła nic siebie wydusić, paraliżujący strach pozwolił jej jedynie na krzyk, który po momencie z siebie wydała.

- Matt ? - Szepnęła następnie i zmrużyła oczy. Kiedy tylko chłopak musnął palcem jej policzek jej odczucia się diametralnie się zmieniły. Paraliżujące przerażenie i szok zniknęły, za to pojawiła się ogromna chęć na przyjaciela. Pozwoliła mu się pocałować, zapominając o tym co się czai za wyjściem, oraz o postaciach, które stały w oknach. Chłopak szedł tyłem w stronę schodów, całując dziewczynę i dotykając ją. Dotarli do tajemniczej i romantycznej sypialni na piętrze. Katherine została pchnięta na łóżko. Siedząc, rozpięła rozporek w spodniach Matt'a, uśmiechając się do niego zadziornie. Wtedy przyjaciel ją uderzył z pięści w policzek. Usiadł na niej okrakiem i wbił kilkakrotnie w jej brzuch nóż, który miał schowany za paskiem. Krew, która trysnęła z brzucha Kathy, zabrudziła całą jedwabną pościel oraz twarz, tors oraz ręce chłopaka. Matthew wyrysował nożem, na jej udzie te słowa : " Należysz do nas! ". Obudziła się z wrzaskiem i gdy zauważyła, że wtulała się w Matt'a, od razu się cofnęła, przez co spadła z łóżka. Matthew się ocknął i zaczął do niej biec, a ona odczołgiwała się dalej, do ściany, machając rękoma, krzycząc : nie !. Napotkała ścianę, o którą oparła plecy i się skuliła.

- Katherine, spokojnie! - Krzyknął Matthew, kompletnie nie rozumiejąc o co chodzi. Dziewczyna się rozpłakała skulona pod ścianą. Do sypialni wparowali Martin i Danny. Katherine dała się przytulić jedynie bratu. Chłopak przytulił ją i spojrzał wielkimi oczyma na braci. Spytał ich, nie używając głosu " co się dzieje ? ", obaj odparli też jedynie poruszając ustami i nie używając głosu : " koszmar ". Usiedli obok nich i czekali aż dziewczyna dojdzie do siebie.

- Kathy? - Szepnął po chwili Daniel i zmusił ją by na niego spojrzała, podtrzymując jej podbródek. Była blada, wystraszona i dygotała. Nie wiedział co powiedzieć.

- Kath .. - Odezwał się młodszy brat Walker i dotknął jej ramienia. Dziewczyna drgnęła i mocniej się wtuliła w Dan'a. Danny potrząsnął głową patrząc na Matt'a, który cofnął rękę, dając znać, że rozumie.

- Koszmar? - Szepnął Martin, a gdy odpowiedziała mu kiwnięciem głowy, Dan westchnął i pokręcił głową, wtulając ją mocniej w sobie.

- Ja pierdole .. - Dodał szeptem starszy z braci i odchylił głowę w tył. Patrząc na stan siostry, Danny naprawdę się o nią bał. Wczorajsza rozmowa z Walker'ami wprawiła go w przerażenie, którego nie czuł już bardzo dawno. Jego rodzina była pogodzona z istnieniem duchów, po prostu dużo oglądali programów poświęconych temu tematowi, ale nigdy nie spodziewał się, przeżyć tego co przeżywali teraz. Co przeżywała jego siostra. Wszedł by za nią w ogień, nie chciał by cierpiała, ale też niezbyt wiedział co mówić by ją uspokoić. Postanowił po prostu ją przytulać, uspokajać i milczeć, dopóki się sama nie odezwie.

- Tego już za wiele, do jasnej cholery ! - Powiedział Martin, tracąc cierpliwość. Wstał i rozejrzał się.

- Ten dom jest albo naprawdę nawiedzony, albo opętał ją demon.. przecież ona cierpi, trzeba coś zrobić! - Dodał i gdy chłopaki go uciszyli, spojrzał na nich, usiadł na łóżku i skupił uwagę na dziewczynie. Atmosfera się zmieniła. Była bardzo nieprzyjemna i tajemnicza. W dodatku cała czwórka odniosła wrażenie, iż jest obserwowana przez jakichś kilka osób. Jednakże, żadne z nich nie pisnęło o tym nawet słówka. Czekali aż Kathy dojdzie do siebie, powie im czy to naprawdę był koszmar. Dziewczyna odezwała się po kilku minutach. Oderwała się od brata.

- Przepraszam za to .. - Odparła cichym i zachrypniętym głosem, ocierając łzy. Kąciki jej ust ciągle opadały na dół, chłopaki rozpoznali, że nadal płacze. Spojrzeli na siebie.

- Powiedz nam co Ci się przyśniło.. - Poprosił Matthew i pomógł jej usiąść na łóżku. Kiedy im opowiedziała cały koszmar, skuliła się na łóżku i patrzyła na całą trójkę po kolei. Każdemu z nich zrobiło się nagle zimno, wręcz ich zamurowało, a Matt nagle jakby osłabł i schował twarz w dłonie.

- Nigdy bym Ci nic takiego nie zrobił. Nie pocałował bym Cię nawet bez Twojej zgody .. - Powiedział, przyciszonym tonem. Wszyscy odpowiedzieli mu, że to przecież wiedzą. Martin pobiegł do sypialni, w której oglądał z bratem dziewczyny tę stronę od zjawisk paranormalnych. Przyniósł i laptop i kartki, poprzyczepiane do niego. Usiedli przy sobie, patrząc w ekran laptopa, którego Martin trzymał na kolanach. Zaczęli tłumaczyć Katherine co się dowiedzieli z tej strony i innych, które obejrzeli.

- Po pierwsze .. zostałaś opętana przez demona. Koszmary, dziwne przeżycia w miejscach w których jesteś. Kuchnia, sypialnia, salon. Obejrzeliśmy całe mnóstwo tych odcinków, z tej strony o tych badaczach .. - Odezwał się Danny.

- Demon jest potężny i naprawdę się na Ciebie uwziął. Być może Matthew go do Ciebie przyprowadził i gdy łatwo uwierzyłaś mu w jego szósty zmysł, domyślił się, że jesteś łatwa do załamania. Może być to zwykły duch, który pragnie zemsty na kimkolwiek i przypadło na Ciebie. Badacze karzą w takich wypadkach się nie załamywać, trwać w przekonaniu, że jest się twardym człowiekiem i, że ma się wsparcie i bezpieczeństwo zagwarantowane u takich osób jak my we trzech. Właśnie tutaj też następuje problem. Bo może być prawdą, że ten demon, czy duch opętał nie Ciebie a Twój dom .. wtedy musicie z Danielem oboje go stąd wygnać .. albo chociaż udowodnić, że jesteście nie do zdarcia, że nie oddacie mu tego domu, po prostu, że możecie go szanować ale nigdy mu nie dacie zawładnąć domem.. - Dokończył Martin.

- W tym przypadku, badacze radzą się wzywać, bo nie wiadomo, czy opętany został dom, osoba czy jakiś przedmiot. Oni są profesjonalistami, biorą naprawdę mało no i mają swoje jednostki tu, w Londynie. Tak więc, spisaliśmy numery i tych z Ameryki i tych z Londynu. Pamiętasz jak krzyknęłaś, przed przyjazdem Dan'a, że ten dom jest Twój? Że masz serdecznie dość tego zastraszania i nawiedzania, że nie oddasz tego domu bo należy do Twojej rodziny? Mieliśmy spokój na tyle dni .. ale wrócił. To udowadnia, że możemy nadal czekać, czy zniknie i nie wróci .. ale to będzie debilizm. Z Twoją zgodą lub bez, wzywamy fachowców od zjawisk paranormalnych, które nie są zbyt przyjaźnie nastawione do Ciebie i najwyraźniej mnie - Dodał Matthew, opuszczając głowę. Katherine, słuchającej uważnie ich każdego słowa, spadł kamień z serca, że wzięli to na poważnie, że tyle się dowiedzieli, że naprawdę chcą pomóc.

- Dziękuję wam .. nie wiem jak się odwdzięczę i .. zgadzam się .. - Odpowiedziała zachrypniętym i słabym głosem, oparta o brata, który ją obejmował ramieniem. Spojrzała na Matt'a i poprosiła by do niej się zbliżył. Gdy usiadł na przeciw niej, przytuliła się do niego, podnosząc się "na klęczki".

- Jesteś wspaniały Matti - Szepnęła, cmoknęła jego policzek i usiadła.

- Bez przesady - Uśmiechnął się do niej młodszy z braci. Następnie, gdy umówili się zadzwonić w południe do badaczy, Katherine zeszła z chłopakami na dół by coś zjeść.

 

Rozdział XII

Matthew, Martin i Danny namawiali Katherine by coś zjadła, jednak ona ciągle potrząsała głową, zostając jedynie przy piwie. Zjedli więc przygotowane wcześniej kanapki, zostając w kuchni. Kathy podeszła wtedy do okna i oparła się o parapet, przodem do szyby. Nigdy wcześniej nie czuła takiego strachu i wycieńczenia psychicznego. Na każdym kroku mogło się jej coś stać. A co jeśli idąc do lodówki, będzie miała znów wizję i tracąc przytomność uderzy głową o kuchenkę? Albo o lodówkę? Mama na pewno by obwiniała Daniela o jej śmierć.. W kuchni słychać było jedynie chłopaków jedzących obiad. Mieli we trzech miny jak po nocowaniu w porządnie nawiedzonym, opuszczonym, starym domu w lesie. Niby się nie bali o siebie, ale o nią już tak. Nie mogli sobie wyobrazić, skąd taka nienawiść do niewinnej dziewczyny, czemu to wszystko się dzieje, czemu to jest tak groźne, straszne i mrożące krew w żyłach. Przez to wszystko, każdy z chłopaków jadł jedną kanapkę dłużej niż 3 minuty. Więcej na siebie patrzyli, bądź po prostu siedzieli z opuszczonym wzrokiem. Nic nie mogli przełknąć, ale postanowili zjeść choć dwie kanapki, by Kathy nie musiała nic wyrzucać. Myśląc tak o wszystkim, Kath po jakimś czasie zauważyła lecącego kruka ku niej. Ścisnęła mocniej butelkę, którą trzymała w obu dłoniach i mocno ją musiała ściskać, przed upadkiem na ziemię, przez ogólny brak siły. Zmrużyła oczy, by bardziej się przyjrzeć, ciągle lecącemu ku niej ptakowi. Nie był on zwykłym krukiem, których było pełno w tej dzielnicy Londyńskiej. Był wyrośnięty, jakby lekko zmutowany i miał kolor najczarniejszej z czerni. Zlękła się i otworzyła szerzej oczy. Myślała, że to znów wizja, więc nie brała tego na serio. Wtedy ptak zaczął wydawać z siebie głośne odgłosy. Matthew szybko wstał i zasłonił Katherine, wychodząc przed nią. Za nią ustali Martin i Danny. Kruk zaraz się zatrzymał i odleciał, będąc tuż przy szybie, tak jak by się przestraszył chłopców.

- Co to miało niby być? No kurwa, te ptaki się ućpały czegoś - Powiedział Martin .

- Tępaku, to nie ptaki - Odpowiedział Matthew cichszym głosem. Spojrzeli na zdziwionego Dan'a. Oparła o czoło palec wskazujący i palec, siadając na miejscu Matt'a, po czym oparła obie dłonie o czoło, robiąc z nich " daszek ".

- Mam dość .. - Mruknęła bliska płaczu, po czym wstała i poszła w stronę sypialni. Ruszyli za nią, jednak Matthew odparł, że on to załatwi. Kathy zatrzasnęła drzwi sypialni i skuliła się w łóżku, a następnie przykryła się kocem. Nie mogła pojąć kto ją tak nienawidzi, komu zrobiła taką krzywdę, że teraz musi tak cierpieć. Nie rozumiała tego. Nie usłyszała jak Matt uchyla drzwi, wchodzi i je zamyka. Wyczuła jedynie jak lekko odkrył koc, pod który wszedł, położył się i przytulił ją do siebie.

- Chłopaki dzwonią już po badaczy, wiesz? Spokojnie, wszystko się ułoży, obiecuję Ci to - Szepnął, odkrywając koc do ramion. Ich twarze dzieliły milimetry, patrzyli sobie w oczy. Katherine nagle przypomniał się ostatni koszmar, w którym Matt dźgał ją nożem w brzuch. Zamknęła oczy i zacisnęła usta, po czym oparła czoło o jego ramię. Chłopak cmoknął ją w głowę. Do sypialni, po kilku minutach wszedł Martin z telefonem przy uchu, a za nim Danny, tłumacząc mu coś.

- Nie ... weź, to nie jest numer 40 tylko 45 ... - Mówił Dan, próbując mu wyrwać telefon.

- Oj spierdalaj !.. nie nie proszę pana, to do kolegi. Już tłumaczymy adres. - Odpowiedział Martin gdy odepchnął Danny'ego od siebie, rozśmieszając tym Matt'a i Kathy. Martin wytłumaczył adres, z pomocą Katherine, po czym podał wszystkie doświadczenia dziewczyny. Gdy je tłumaczył, w pokoju nikt się nie odzywał prócz niego, wzrok wszystkich był skupiony na dziewczynie, która bawiła się dłonią Matt'a, nie podnosząc wzroku.

- Dziękuję i bardzo proszę o szybki przyjazd. Tak tak.. no do widzenia - Po rozłączeniu się, starszy z braci odetchnął i rozłożył się na łóżku. Katherine cmoknęła jego policzek.

- Dziękuję. - Szepnęła i wróciła do przytulania Matthew'a.

- Mają przyjechać do jutra i proszą o ogarnięcie domu - Odezwał się Martin. Katherine wstała z łóżka i spojrzała na brata.

- To posprzątamy, i tak to odkładałam. Pomożecie mi? - Spytała i braci Walker'ów i własnego brata. Spojrzeli oni na siebie i z wielką niechęcią odparli, że oczywiście. Wyniosła więc z łazienki szmatki, wiadro z mopem, odkurzacz i rozdała każdemu po jakiejś rzeczy, sobie dając za zadanie posprzątanie rzeczy, poukładanie ich. Chłopcy zeszli na dół, a ona zaczęła od 1 sypialni. Z dołu słychać było po momencie muzykę. Uwinęli się w niecałą godzinę, a muzyka jedynie poprawiała znacznie spokojniejszą już atmosferę. Po skończonej pracy wszyscy postanowili odpocząć w salonie. Dziewczyna była zestresowana, w dodatku bała się, że stanie się coś złego, gdy badacze spróbują określić co się dzieje w tym domu. Całkowicie zamyślona nie zwracała uwagi na chłopaków, rozłożonych na kanapie i drugim fotelu. W końcu wzięła z lodówki piwo i postanowiła wyjść do ogrodu. Gdy już zamykała drzwi od werandy, nagle zerwał się wiatr, który ją zmusił do zapięcia bluzy, pod którą miała jedynie bluzkę. Odzwyczaiła się już kilka lat temu nosić spodnie w domu, i to przyzwyczajenie jej zostało. Usiadła na fotelu i zaczęła powoli pić z butelki.

(...) Siedziała tak kilka godzin, w zupełnym spokoju i ciszy. Chłopaki tylko czasami do niej przychodzili, posiedzieć przy niej, albo spytać o coś. Dowiedziała się, że siedzą w salonie i oglądają najnowszy horror, a ponieważ, że Dany się w nich lubuje, to postanowili mu potowarzyszyć. Po upłynięciu tych kilku godzin, postanowiła wrócić do środka. Kiedy tylko dotknęła klamki, chcąc otworzyć drzwi, zaczęła z nich nagle spływać krew, dużymi strumieniami. Krzyknęła i cofnęła się.

- Jezu, co to ?! - Wrzasnęła i tuż po chwili chłopaki przybiegli do niej. Oni nic nie widzą, domyśliła się, gdy patrzyli na nią a nie na drzwi. Krew spływająca z góry, utworzyła napis " Abaddon, Azazel, Astaroth, Lewiatan, Belphegor, Belzebub, Lucyfer !". Cofnęła się raptownie i spadła ze schodów, mocno uderzając plecami o ziemię. Krzyknęła z bólu. Zrobiło się jej nagle strasznie zimno, kilka dreszczy przeszło przez jej plecy, a ona była tak przerażona, że nie mogła się ruszyć. Wpatrywała się szeroko otwartymi oczyma w siedem imion najpotężniejszych demonów i czuła jak jej dolna warga drży. Chłopaki szybko wybiegli z domu, oglądając się na drzwi, które tak ją przeraziły.

- Co ?! - Krzyknął Danny, pierwszy do niej biegnący.

- Nie widzicie tego? - Krzyknęła patrząc na nich w szoku.

- Czego ?! - Spytał szybko Matthew, patrząc to na nią to na drzwi. Napis w tamtej chwili zniknął, oraz cała krew. Jak by wyparowała.

- Pisało na nich przed chwilą:Abaddon, Azazel, Astaroth, Lewiatan, Belphegor, Belzebub, Lucyfer , ten napis powstał... z krwi.. - Powiedziała dziwnym głosem, patrząc na nich.

- Pieprzysz ! - Krzyknął Martin. Chłopaki we trzech popatrzyli na siebie. Minęła chłopaków i pobiegła do domu, a następnie do sypialni. Była to jej ucieczka od tego nienormalnego świata, w którym się znajdowała od kilku dni. Leżąc pośród swoich miśków, w kolorowej pościeli, zawsze mogła dojść do siebie. Skuliła się na łóżku i przytuliła do siebie miśka.

- Myślą, że świruje .. oddadzą mnie do psychiatryka - Powiedziała do siebie na głos, patrząc na ścianę. Przypomniał się jej nagle ten moment, w którym wizja ukazała jej ją samą, przykutą do łóżka szpitalnego, a psychiatra stojący obok, przyznał, że nie ma dla niej ratunku. Przeszły ją ciarki i nagle zrobiło się jej słabo. Zaczęła więc głęboko oddychać i położyła czoło na zgiętych kolanach. Wtedy do pokoju wszedł Danny.

- Chłopaki pośpieszają tych speców.. - Powiedział cicho, siadając przed nią.

- Boje się o Ciebie - Szepnął i spojrzał na nią. Był przejęty, patrzył na nią ze współczuciem.

- Obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz .. nawet w psychiatryku Daniel - Odpowiedziała mu, łamiącym się głosem. Chłopak od razu ją przytulił, przyciągnąwszy ją do siebie.

- Nie gadaj głupot, przecież nie oddałbym Cię tam - Odparł, zaciskając oczy.

- Banda pojebów ! - Usłyszeli nagle krzyk Martin'a z dołu a potem uspokajający głos Matt'a.

- Oj weź nie udawaj baby! Nie widzisz, że ona jest wycieńczona i ma już zwidy ? Co mnie obchodzą jego korki?! - Znów krzyk Martin'a a potem głośniejszy głos Matt'a.

- Zamknij się! Martin, nic nie zdziałasz złością i krzykiem.

- Wywieź ją stąd. Ja z Danny'm popilnujemy interesu.

- Ale ..

- Nie ale, kurwa, tylko zapieprzaj po nią. - Po tych słowach, rodzeństwo spojrzało na siebie.

- Nie zostawię was tu. - Odezwała się od razu, siadając przed bratem.

- Musisz, on ma rację. Przyrzekam, że wszystkiego dopilnuje, i że będę Cię o wszystkim informował. Nie siedź tutaj, to nawiedzenie szczególnie na Ciebie się uwzięło, odpocznij sobie. - Odparł Danny. Kathy pokręciła głową.

- Dan, ja nawet u nich mam koszmary - Po tych słowach, chłopak znów ją przytulił, kompletnie nie wiedząc co jej poradzić i co powiedzieć. Kiedy tylko drzwi się uchyliły, oboje spojrzeli na Matt'a, wyglądającego jak pies zlany przez właściciela, przez głośne szczekanie na sąsiadów.

- Jak zapewne słyszeliście, Martin radził nam stąd jechać. Danny jest też właścicielem tego domu, więc może tu być, wie gdzie są dokumenty i inne gówna. - Powiedział młodszy z braci Walker'ów. Po długich namowach i kilku sprzeczkach, Kathy zgodziła się na wyjazd z domu, na czas śledztwa, wraz z Matt'em. Nie chciała, ale we trzech ją przegłosowali. Byli pewni, że nic się nie stanie, obiecali, że będą dzwonić, jak cała ta brygada przyjedzie. Wychodząc z domu poczuła nagłą ulgę i uczucie opanowania, wtedy przekonała samą siebie, że może i chłopaki mają rację. Siedząc już w samochodzie, dziewczyna zapatrzyła się na umykający krajobraz za oknem, trzymając w dłoniach telefon.

 

Rozdział XIII

W momencie, gdy Matthew zostawił ją, by wziąć prysznic, a ona została sama, od razu zadzwoniła do Dan'ego. Okazało się, że u nich jest wszystko po staremu, nikt nie przyjechał. Szybko się rozłączyła i poszła do kuchni. Wyjmując napój energetyczny, nagle usłyszała, że radio same się włączyło na kanale informacyjnym. Jakaś dziennikarka mówiła właśnie : " .. Dużo wypadków samochodowych, pogoda nie sprzyja kierowcom, deszcz i duże zachmurzenie. " Nagle z przyjemnego głos ten zmienił się na niski, potężny i złowrogi. : " Badacze od zjawisk paranormalnych, zginą ! ". Z wrażenia upuściła butelkę na podłogę i krzyknęła, przykładając następnie dłoń do ust. Wyłączyła radio z kontaktu i widząc, że butelka była plastikowa, a więc nic się jej nie stało, podniosła ją i usiadła na podłodze, z szeroko otwartymi oczyma, zaskoczona. Gdy doszła do siebie i w pełni pojęła o co chodzi, od razu popędziła do salonu. Wyjęła szybko telefon i zadzwoniła do Danny'ego.

- Daniel, zatrzymaj badaczy ! Słyszałam w radiu, że Oni zginą ! - Krzyknęła, a dopiero po minucie dotarło do niej jak to zabrzmiało. Zagryzła wargę, czekając na odpowiedź brata.

- Co Ty gadasz ?! - Usłyszała od Dan'a. Zaczęła chodzić " w tą i z powrotem " po salonie, trzymając jedną dłoń na biodrze, kiedy poczuła, że znów jest jej słabo. Wytłumaczyła Dan'owi wszystko co usłyszała w radiu, wtedy powiedział jej, że już do nich dzwoni i szybko się rozłączyli. Pobiegła na górę, do łazienki, w której Matt się kąpał i weszła, nie zwracając uwagi na fakt, że jest on w tej łazience nagi.

- Kurwa ! - Mruknęła, widząc, jak wychodzi nagi spod kabiny. Zasłoniła oczy dłonią i odwróciła się.

- Katherine .. - Powiedział lekko zaskoczony i zawstydzony, od razu zakrywając się od pasa w dół ręcznikiem.

- Co się stało? - Spytał od razu, kiedy zauważył, że przyjaciółka jest zdyszana i jakby wystraszona. Powiedziała mu o głosie w radiu, o rozmowie z Danny'm. Widząc jak chłopak na to reaguje, usiadła pod wanną, zginając nogi w kolanach, które objęła obiema dłońmi. Była wstrząśnięta, nie mogła pozwolić, by cokolwiek stało się tym badaczom. Miała wielką nadzieję, że odbiorą telefon od chłopaków, po tym, jak Martin się z nimi kłócił. Zaczęła obgryzać paznokcie, patrząc jak Matthew chodzi, tak jak ona, "w tą i z powrotem" po łazience, poprawiając czarne, rozczochrane włosy. Musiała przyznać, że wyglądał perfekcyjnie z tym ręcznikiem, zamyślony, przeczesujący mokre, idealnie czarne i średniej długości włosy. Uwielbiała na niego patrzeć już za czasów, gdy byli blisko, więc nie powstrzymywała się od patrzenia na niego dłużej niż dotychczas.

- Nie wierzę .. - Szepnął chłopak, nie bardzo wiedząc, co ma o tym myśleć.

- Matt, myślisz, że to ja jestem opętana? - Odezwała się, siadając po turecku. Przyjaciel spojrzał na nią i zatrzymał się. Zacisnął usta i odwrócił wzrok.

- Kath ... ja .. sądzę, że ... prawdopodobnie .. nie wiem. - Wydukał i głośno westchnął. Nie musiał nic mówić, po jego minie i zachowaniu poznała prawdę.

- Tym specom nie może się stać żadna krzywda. Nie może .. - Odpowiedziała i wyjęła telefon z kieszeni bluzy. Matthew poszedł do sypialni, by się ubrać, a ona patrząc na wyświetlacz telefonu szła za nim. Z chwilą gdy ujrzała, że dzwoni do niej Martin, od razu odebrała i zawołała Matt'a, przełączając na głośnik.

- I ? - Spytali razem jednocześnie.

- Przyjechali. Nic im się nie stało, ale kazali Ci podziękować za takie zamartwianie się o nich. Jest ich pięciu. Grant, Jay, Max, David i Tommy. - Badacze przedstawili się wraz z nazwiskami, po skończeniu Martin'a.

- O Jezu ! Cudownie ! - Krzyknęła i zaraz się złapała za usta dłonią, po czym dodała cichszym tonem, słysząc śmiech po drugiej stronie.

- Miło mi was .. panów poznać. Jestem Katherine Wilson. - Odezwała się i przedstawiła Matt'a, który następnie spytał, czy może mają do nich przyjechać. Badacze, oznajmili, że Danny i Martin będą musieli wyjść, jeśli są słabi psychicznie.

- Ja jestem silna - Powiedziała, gdy chłopcy po tamtej stronie oznajmili, że jednak zostawią badaczy.

- Katherine, uprzejmie informuje, że możesz zacząć się nagle bać, my mamy to przećwiczone.. będzie Ci trudno stłumić strach i panikowanie - Odpowiedział jej jeden z badaczy.

- Ile nocy będziecie prowadzić śledztwa? - Spytała, zagryzając potem wargę.

- Poprosiliśmy o 4 dni - Usłyszała głos brata i w jakimś stopniu jej ulżyło. Pokiwała głową.

- Jednak wolałbym, żebyśmy zostali sami. Grant jest medium, więc jeśli dom będzie spokojny, zaczniemy badać Ciebie, Katherine. Wolelibyśmy, żebyś była w miejscu, które jest całkowicie bezpieczne, i pewnie stabilne - Usłyszała głos, któregoś z pięciu badaczy. Kiwnęła głową i przytaknęła słowami "Mmmhm, okej, okej".

- Dziękuję wam wszystkim bardzo. A wy dwaj przyjeżdżajcie do nas, nie przeszkadzajcie Im - Porozmawiali około jeszcze pięciu minut i gdy tylko się rozłączyli, Katherine odchyliła głowę w górę i głęboko odetchnęła zamykając na chwilę oczy. Miała strasznie wymęczony wyraz twarzy. Wymęczony psychicznie i oczywiście usatysfakcjonowany. Miała wielką nadzieję, że badacze jej pomogą. Matthew zadzwonił do jej koleżanki, Monic'i, z informacją, że są za miastem. Szybko się z nią pożegnał, a Katherine skuliła się na kanapie i zamykała oczy, bądź patrzyła przed siebie. Czekali w milczeniu na Martina i Daniela. Chłopaki dotarli po pół godzinie, więc Katherine i Matt ich przywitali i we czwórkę usiedli w salonie. Atmosfera była tak zła i nie przyjemna jak dotychczas. Cała czwórka była bardzo podenerwowana i przejęta tym śledztwem, wszyscy mieli miny bardzo zestresowane i zamyślone. Katherine po półgodzinie oznajmiła, że idzie do siebie. Całe popołudnie i wieczór przesiedziała w sypialni, samotnie. Godzina 19 :00 nadeszła bardzo szybko. Danny poszedł się wykąpać a Martin coś zjeść. Każdy z nich miał przy sobie telefon i często sprawdzał czy go ma, na wypadek telefonu tych speców. Matthew przyszedł do sypialni, spojrzał na skuloną przyjaciółkę i złapał jej podbródek, delikatnie przechylając jej twarz w swoją stronę, gdy przy niej osiadł. Mrugnął do niej i pogładził kciukiem jej policzek.

- Trzymam Cię za słowo .. obiecałeś, że będzie dobrze - Powiedziała, patrząc na niego. Splotła ich dłonie ze sobą i bawiła się nimi.

- No i ja nadal przy tej obietnicy pozostaje. - Odpowiedział jej i przysunął się do niej. Przytuliła się do niego i rozejrzała po sypialni.

- Katherine .. dopóki jesteśmy sami.. chciałbym o coś spytać.. - Słysząc te słowa, dziewczyna podniosła się i spojrzała na niego pytającym wzrokiem.

- Bo .. zauważyłem, że się do siebie zbliżamy .. mi to nie przeszkadza, ale czy Tobie to przeszkadza? Powiedz mi .. proszę. - Kiedy chłopak podjął ten temat, Katherine od razu opuściła głowę i wzięła głęboki wdech.

- Matt .. ja nie wiem. Chcę tego.. bardzo ale .. nie jestem w stanie nawet się wyspać, bez jakiegoś koszmaru.. czy czegoś. Chce żeby to się skończyło ..

- Kath ja będę przy Tobie zawsze .. nie ważne w jakim będziesz stanie .. przysięgam Ci to. Zrobię wszystko byś poczuła się lepiej i by to wszystko się skończyło - Przysunął się do niej i złapał jej dłoń.

- Dziękuję. - Szepnęła i znów się do niego przytuliła. Tej nocy spali niespokojnie, tak jak u Katherine w domu. Ona z Matt'em a Martin z Dan'ym w drugiej sypialni. Drzwi obu sypialni były otwarte, a żadne z tej czwórki nie schodziło chociażby samodzielnie po szklankę wody, czy do łazienki. Zawsze sobie towarzyszyli, z niecierpliwością czekając na jakikolwiek znak śledczych o końcu śledztwa.

 

Rozdział XIV

Rankiem, stojąc w łazience, Kath układała włosy, których nie ruszała od kilku dni. Jedynie je poprawiała. Wzięła więc prysznic i dokładnie umyła włosy, a później je rozczesała i pozostawiła rozpuszczone i mokre. Walker'owie i Daniel jeszcze spali, więc ona postanowiła skorzystać z okazji i przemknąć do łazienki. Ciepłe strumienie wody, w ogóle nie zmieniły jej nastroju. No może, dodały jej bladym policzkom nieco różu. Nadal jednak czuła się jak psychopatka. Była wycieńczona i psychicznie i fizycznie, bała się bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Najbardziej załamywał ją fakt, że Ci badacze mogą nic nie wyjaśnić, że mogą na nic nie wpaść i uznać ją za kobietę z wyobraźnią. Ciągle o tym myślała, kompletnie zapominając o jedzeniu. W jej jadłospisie ciągle królowały piwo i energetyki, od kilku dni. Bracia Walker'owie byli bardzo życzliwi i dobrzy dla niej. Bez nich nie wpadłaby na pomysł z wezwaniem specjalistów od zjawisk paranormalnych oraz medium. Bez nich bałaby się bardziej, nie czułaby bezpieczeństwa i tego, że może na nich polegać. Matthew według niej nie potrzebnie się zadręczał. To i tak by się stało, nawet gdyby jej nie wyjawił faktu o swoim darze. Przynajmniej tak myślała, choć pewna nie była. Patrząc na siebie w lustrze, próbowała myśleć pozytywnie. Zmusić się do myślenia pozytywnie. Miała strasznie zmęczone i podkrążone oczy. Chłopaki zaczęli być też wykończeni, choć przerażenie czuła jedynie ona. Patrząc tak na siebie w ciszy, głęboko oddychała. Ze zdziwieniem ujrzała, że zegar na jej wyświetlaczu, zatrzymał się na godzinie 3 :00, nad ranem. Od razu przypomniała sobie, że ta godzina to godzina demonów, ale od razu także tę myśl odtrąciła. Nagle zgasło światło. Rozejrzała się.

- Nie poddam Ci się .. - Szepnęła. Kierowała słowa do tego czegoś co ją tak zamęczało.

- Słyszysz ? Nigdy mnie nie złamiesz ! - Warknęła, nadal się rozglądając po ciemnym pomieszczeniu. Niestety, już po chwili strach, który zaczęła odczuwać się wzmocnił, powodując, że włoski na jej włosach się zjeżyły. Próbowała zdusić strach i zastąpić go złością, ale nie zbyt jej to wyszło. Jęknęła i zacisnęła usta. Około minutę później, w łazience rozległ się złowrogi śmiech. Jakby śmiał się ktoś z rogu, trzymający mikrofon przy ustach. Tym kimś na pewno był mężczyzna. Głośno zachłysnęła się powietrzem i cofnęła, napotykając umywalkę, o którą się oparła. "Nigdy ?", usłyszała następnie pytanie, rozglądając się i panikując. Chcąc po ciemku iść w stronę wyjścia po omacku, poczuła chłód na plecach. Odskoczyła od zlewu i odwróciła się do niego przodem. Stała więc przodem do lustra, w którym pokazała się ona, a za nią jakieś światełko. Światełko to trzymał ktoś, kto następnie klasnął dłońmi i spowodował, że światło się zapaliło. W mgnieniu oka odkryła, że stoi za nią jakiś demon. Miał bardzo zmasakrowaną twarz, jakby ktoś w nią uderzał młotkiem a potem zmył krew, a zamiast ciała człowieka, miał ciało smoka, połączone z ludzkim. Za sobą miał duże, czarne skrzydła, zakryte ciemną peleryną. Nogi, a raczej łapy, miał takie jak smok, z dużymi pazurami, tak jak u rąk, wyglądających jak łapy smoka. Z jego skroni wystawały rogi, podobne do połówki czarnego węża, tej z ogonem. Rogi te jednak się ruszały. Tors miał ludzki, w kolorze ciemnego brązu. Oczy demona skierowane były ku niej. Katherine zamarła, nie mogła się poruszyć, nie miała odwagi. Postać ta się nagle uśmiechnęła i podeszła bliżej. Zamiast zębów, miała białe kły rekina, a język miała długi jak węże. Nie mogła nic z siebie wydusić, w gardle miała jak by wielką gulę, którą ulepiło przerażenie, które wówczas zaczęła odczuwać na całym ciele. Zaczęła drżeć, zamknęła oczy, a jej dolna warga zaczęła drżeć. Zakryła dłonią usta, nie wiedząc co robić. Odwróciła się nagle i spojrzała demonowi w oczy. Patrzył na nią gniewnie i pogardliwie. Przekazał jej w głowie te słowa : " Lucyfer, mówi Ci to coś? ". Katherine chciała wrzasnąć, ale coś jej to uniemożliwiło. Otworzyła usta, ale straciła głos. Demon się roześmiał. Chciała uciec do wyjścia, ale postać ruszyła ku niej i gdy była od niej zaledwie kilka centymetrów, rozpadła się na wielkie pająki i chodzące gałki oczne. Stwory zaczęły sunąć ku niej a ona krzyknęła i wybiegła z łazienki. Była na dole, więc zapewne nikt nie słyszał jej krzyku. Kompletnie spanikowana, zatrzymała się by nie zemdleć. Trzęsła się jak przy trzydziestostopniowym mrozie i nie mogła nic z siebie wydusić. Szlochając i trzymając dłoń na ustach, wybiegła z domu. Ludzie, przechodzący obok, zaczęli na nią dziwnie patrzeć i szeptać coś do towarzyszy. Rozejrzała się dookoła. Wróciła szybko do domu i zatrzasnęła drzwi. Oparła się o nie plecami i zjechała na podłogę, chowając twarz w dłonie i zginając nogi w kolanach. Spędziła tak całą godzinę. Nie miała odwagi chociażby otworzyć zapłakanych oczu. Nie chciała włączać w to wszystko, niewinnych chłopaków. Nie miała by serca patrzeć na ich cierpienia. Wystarczy, że ona cierpi.

- Katherine ? - Usłyszała głos brata schodzącego z góry. Szukał jej. Wstała, otarła łzy i próbowała dojść do siebie. Wzięła kilka szybkich wdechów i podeszła do brata.

- Jak spałeś? - Spytała, witając się z nim. Chłopak patrzył na nią podejrzliwie.

- Dobrze, a dzwonili tamci? - Odparł, idąc z siostrą do salonu.

- Nie, nie dzwonili, pilnowałam telefonów. - Powiedziała, unikając jego spojrzenia. Brat kiwnął głową. Dotarli do salonu.

- Masz czerwone oczy .. płakałaś... - Odpowiedział i westchnął, po czym podszedł do niej i mocno ją do siebie przytulił. Dała mu się przytulić i mocno zacisnęła oczy i usta, by nie wybuchnąć płaczem.

- Spałaś w ogóle w nocy ? - Usłyszała pytanie brata, na które odpowiedziała powolnym kiwnięciem głowy. Nie mogła otworzyć ust, wtedy na pewno by się popłakała. Nie mogła mu powiedzieć, Danny na pewno uznał by ją za świra, albo by się przeraził, a ona nie chciała go zamartwiać. Wkrótce zeszła się reszta. Byli głodni, więc Katherine poradziła im coś sobie upichcić na szybko. Nie wiedzieli co, więc poradziła im naleśniki. Gdy zdecydowali się na dwie pizze, ona stwierdziła, że źle spała w nocy, i że ich opuści na kilka godzinek, bo musi odespać. Matt chciał by z nimi została, ale Danny zaraz powiedział, że lepiej by była wypoczęta i puścili ją na górę. Nie chciała z nimi siedzieć i udawać, że jest jedynie "źle", a nie "gorzej niż źle". Szła powoli i ostrożnie, rozglądając się, jakby była obserwowana. Czuła się obserwowana, ale uznała, że to przez ten strach, który jej nie opuścił. Położyła się w łóżku Matt'a i od razu się skuliła pod kołdrą, błagając Boga w myślach, by śledczy coś znaleźli przez te trzy następne noce śledztw. Zmówiła kilka najbardziej znanych modlitw, płacząc przy tym, dopóki nie zasnęła.

 

Rozdział XV

- No Ciebie chyba coś zaswędziało ! Matthew, halo, kurwa !- Krzyk Martin'a obudził Katherine, której koszmar znów uniemożliwił spokojne spanie. Nie był on jakiś nadzwyczajny. Po prostu spadała w ciemność, która zdawała się nie mieć końca. Gdy się ocknęła kręciło się jej głowie i wszystko wirowało, więc od razu zamknęła oczy i złapała się za głowę obiema dłońmi.

- Czy Ty musisz się tak wydzierać ?! Ciągle klniesz! - Usłyszała odpowiedź młodszego brata.

- Ty myślisz, że nagrywając jej ruchy coś zdziałasz?! - Znów krzyk Martin'a.

- Oh zamknijcie się ! Obudzicie ją ! - Krzyk Dan'a. Spiskują przeciwko Tobie. Chcą Cię nagrywać, myślą, że jesteś jakaś inna. Uważają Cię za psychopatkę - Te myśli moment po odpowiedzi Danny'ego, zawitały w jej głowie. Spojrzała gniewnie na drzwi, siedząc na łóżku. Zaczną się Ciebie bać, oni chcą jedynie zadbać o swoje bezpieczeństwo - kolejne myśli, nad którymi zaczęła się zastanawiać. Owszem była wycieńczona, czuła lekką depresję, ciągły strach .. ale przecież nie zrobiła by krzywdy przyjaciołom i bratu. Co to to nie, najgorszy demon by ją do tego nie namówił. Cierpiałaby za nich, ale niewinnych ludzi nie skazała by na cierpienie. Wstała z łóżka. Czuła się ogromnie zagubiona. Zaczęła wątpić w fakt, że oni we trzech chcą zapewnić jej ochronę i bezpieczeństwo. Próbowała o tym nie myśleć, ale było to dość trudne. Podeszła powoli do okna i zobaczyła, że słońce zaczęło zachodzić. Zerkając na zegar, zauważyła, że stanął on na godzinie 3 rano, tak jak w jej telefonie. Wydało się jej to dość dziwne, żeby oba zegarki stanęły równo na godzinie 3 :00. Kiedy chciała ruszyć znów do łóżka, usłyszała kroki za drzwiami. Stanęła i gdy ogarnął ją chłód, zacisnęła usta, patrząc na drzwi. Przyszli do niej Matt i Dan.

- Jak się czujesz? - Spytał brat podchodząc do niej. Przytulił ją do siebie.

- Nie powiem, że cudownie ... ale ujdzie - Mruknęła cicho i jakby z niechęcią.

- Jak spałaś dzwonili łowcy. Chcą po drugim śledztwie przeprowadzić z Tobą wywiad w mieszkaniu, który nagrają. Jak na razie znaleźli jedynie dziwne odczyty z wskaźników elektromagnetycznych, czy coś tego typu. Kamery, dyktafony i te wskaźniki są porozstawiane wszędzie, wszystko się nagrywa. Podziękowaliśmy za Ciebie - Odparł Matthew, siadając na łóżku. Kiwnęła głową i usiadła na łóżku, zginając nogi w kolanach i opierając się o oparcie łóżka. Chłopaki spojrzeli na siebie.

- Może coś zjesz? Strasznie schudłaś i jesteś ciągle blada. - Powiedział Danny, patrząc na nią współczującym i smutnym wzrokiem. Potrząsnęła głową. Dodała w myślach po momencie, patrząc na nich z lekką pogardą : pewnie chcecie mnie uśpić i wywieźć gdzieś. Przez te dziwne myśli zaczęła im mniej ufać.

- Pójdę się napić - Odparłam po krótkim czasie. Wstałam z łóżka i zbiegłam na dół. Martin leżał rozłożony przez telewizorem, czytając coś na telefonie.

- Wszystko okej? - Spytał ją gdy na siebie spojrzeli. Kiwnęła głową i poszła powoli do kuchni. Jednak gdy przypomniała sobie, o kłótni, która ją obudziła, natychmiast się wróciła.

- Martin? Oni chcą mnie nagrywać kamerami? - Spytała, szybko idąc do salonu. Usiadła obok niego gdy się podniósł.

- Znaczy się wiesz .. im chodzi o to, że może coś odkryjemy nagrywając Cię. Nie, że spiskujemy przeciwko Tobie ale dużo może nam ujawnić nagrywanie Cię. Najlepiej jakbyś miała kamerkę przy sobie, albo .. dyktafon? Nie wiem, dla mnie do głupota. - Pokręcił głową i poprawił włosy, zostawiając na nich dłoń na moment. Spojrzał na dziewczynę.

- Wyglądasz jak tysiąc nieszczęść. Zjedz coś. - Dodał i poklepał ją po ramieniu. Pogładziła jego dłoń, lekko się uśmiechnęła i wstała. Poszła znów do kuchni. Wyjęła z lodówki butelkę whisky i schowała ją za bluzą. Wyjęła też jabłko, które ugryzła i od razu wypluła wszystko do zlewu. Udając, że je jabłko wróciła do sypialni, pilnując by nikt nie ujrzał wódki.

- Chciałabym poleżeć.. sama.- Powiedziała niepewnie, gdy zastała brata i przyjaciela leżących na łóżku i rozmawiających. Zerwali się z łóżka udostępniając je jej.

- Posiedzimy z Tobą .. - Odpowiedział brat, gdy odkładała jabłko. Pokręciła głową i usiadła na łóżku, zakrywając się kołdrą.

- Danny wolałabym, powoli, dojść do siebie w samotności. Możecie mnie nagrać .. rozstawić tę pieprzoną kamerę. - Mruknęła czując mdłości, po samym posmaku jabłka. Matt wyszedł z pokoju pocierając dłoń o dłoń a Dan został i nie spuszczał z niej wzroku.

- Jesteś tego całkowicie pewna? Chcesz być sama? Martwię się o Ciebie i wcale nie pomoże mi fakt, że mam Cię nagrywać. - Odwróciła wzrok i schowała twarz w dłonie. W jej oczach zalśniły łzy, które spłynęły po jej policzkach.

- Nie męcz mnie - Szepnęła i spojrzała na niego. Daniel wszedł na łóżko i przytulił ją do siebie, a ona nie protestowała. Matthew i Martin kłócąc się, szli na górę z aparatem, z wbudowaną kamerą. W tym czasie Katherine zerknęła na jabłko, które nagle poczerniało i jakby szybko zgniło, a z jego środka zaczęły wychodzić obrzydliwe robale. Nie łudząc się, że widzi to jedynie ona, zakryła usta dłonią i mocniej się wtuliła w brata, zamykając szybko oczy. Bracia postawili aparat na komodzie. Przechylili go w stronę łóżka i włączyli kamerkę. Kiedy odwróciła głowę w stronę jabłka, ujrzała, że stoi ono takie jak je tam zostawiła. Ugryzione z jednej strony, zielonkawe i czerwonawe. Westchnęła i spojrzała w sufit.

- Co się tak gapisz na nią ? - Spytał Martin, kierując pytanie do Matt'a. Danny i Matthew się roześmiali, a Kath poczuła lekkie zawstydzenie. Martin usiadł obok Kath i pokazał palcem na Matt'a.

- To je pedofilstwo - Szepnął, powodując, że cała trójka - bez dziewczyny - parsknęła śmiechem. Kath jedynie się uśmiechnęła, chcąc udać, że jest z nią nieco lepiej. Jednak ten udawany uśmieszek szybko zszedł z jej twarzy, gdy Danny wyjął spod poduszki whisky. Pomachał butelką przed nosem dziewczyny. Kathy opuściła głowę i zagryzła usta.

- Kompletnie zgłupiałaś? Nic nie jesz a chcesz pić alkohol ? - Zaczął Danny. Martin odebrał mu wódkę i otworzył ją. Dan pokręcił głową i ponownie ją objął ramieniem.

- Katherine nie pij wódki .. powinnaś więcej jeść - Odezwał się Matt, na którego spojrzała i zatrzymała na nim wzrok na dłuższy czas. Chłopaki trochę z nią posiedzieli, a potem widząc, że dziewczyna chce być sama, zostawili ją, nie zamykając drzwi. Z chwilą gdy została sama, od razu zamknęła drzwi i wyłączyła nagrywanie z kamery. Chciała sprawdzić, czy coś się nagrało. Nagrywało się jedynie z 15 minut, ale i tak chciała sprawdzić. Okazało się, że nad jej osobą, ciągle jest jakaś ciemna mgła. Prawie nie widoczna, trzeba było się mocno przyjrzeć. Dziewczyna nie wierzyła własnym oczom.

- No bez jaj - Szepnęła do siebie, oglądając w skrócie całe, krótkie nagranie. Spojrzała potem nad siebie, jednak nic tam nie ujrzała. Odstawiła kamerę, włączając ją. Usiadła na łóżku i patrzyła w ziemię, kiwając się. W domu zapanowała znów ta złowroga atmosfera, dziewczyna znów zaczęła się bać, choć nie do końca wiedziała czego. ` To coś i tak Cię dorwie. Uciekaj stąd, dorwie Cię w lesie, czy w jakimś barze i nie skrzywdzi Walker'ów i Daniela. - Pomyślała sobie. Nie przeżyłaby gdyby im coś się stało. Przecież i tak są dla niej zbyt dobrzy, niczemu niewinni. ` Zrób to. Ubierz się i idź gdzieś. Kolejna myśl tego typu przekonała ją, by uciec. Nie wiedziała gdzie, jak, po co i dlaczego, ale całą sobą była przekonana, że musi wyjść z tego domu. Na moment doszło do niej, że ktoś nią steruje, bo sama nie wymyśliła by tak głupiej rzeczy. Nie zastanawiała się nad tym, tylko postanowiła działać.Ubrała się w rurki, czarną bluzkę na ramiączka i czarną bluzę. Doprowadziła włosy do porządku i kompletnie zapominając o kamerze, wyszła przez okno na dach, z którego zeskoczyła na drzewo, a z drzewa szybko zeszła i pobiegła w stronę centrum, wyłączając dźwięk w telefonie. Zapomniała o fakcie, że Danny miał wgrane w telefon takie urządzenie, które pozwoliło by mu znaleźć gdzie jest aktualnie jej telefon. Powiedział jej to pierwszego dnia przyjazdu do Londynu, więc kompletnie o tym zapomniała.. Biegnąc powoli i nie oglądając się za siebie, rozglądała się. Szukała miejsca, w którym mogła by usiąść i coś wypić. Dotarła w końcu do jakiegoś baru, do którego weszła zdyszana. Ludzie popatrzyli na nią dość dziwnie. Nie dziwiła się im. Wychudzona, blada, z podkrążonymi i zmęczonymi oczyma, w dodatku zdyszana, czująca się jak by coś nią kierowało. Coś wewnątrz jej umysłu..Podeszła do lady i zamówiła whisky. Zaczęła ją pić małymi łyczkami, nie reagując na spojrzenia pijanych chłopaków.

- Zły dzień ?- Spytał barman, gdy ujrzał, że pije tak sporo wódki. Spojrzała na niego gniewnie.

- Złe życie - Odpowiedziała cicho i powróciła do picia. Barman nie miał klientów, więc podszedł do niej i oparł się o ladę.

- Źle wyglądasz. Facet Cię rzucił a teraz postanowił Cię zlać? - Gdy barman starał się ją zagadać, z grzeczności spojrzała na niego nieco mniej gniewnie, ale nadal z odrobiną pogardy. Nie lubiła nachalności.

- Nie mam faceta. Miałam kiedyś.. teraz ten głupi chuj udaje przyjaciela.. przerzucę się na baby - Mruknęła, skupiając na nim uwagę. Był nawet przystojny. Wyglądał jak Hiszpan, miał typowo Hiszpańską urodę. Chłopak się zaśmiał.

- Wiesz, że mam prawie to samo? Rzuciła mnie dziewczyna, udaje przyjaciółkę a ja chce się przerzucić na facetów. - Odparł, patrząc na nią. Uśmiechnęła się, unosząc brwi w górę.

- Jesteśmy siebie warci - Odpowiedziała i pokręciła głową, biorąc następnych kilka łyków whisky. Chłopak przysunął się do niej, stojąc na palcach.

- Może poczekasz tę godzinę, do końca mojej zmiany ? - Szepnął do jej ucha, o które potarł nosem, dotykając ustami jej policzka. Katherine dawno nie miała w organizmie tyle alkoholu. Zaczął on na nią działać, a ponieważ, że piła wódkę na pusty żołądek, to podziałało to na nią, jak by wypiła 3 butelki. Uśmiechnęła się, zapominając o koszmarze, w którym siedzi od kilku dni. Oraz o tym, że koszmar ten, może wcale się nie skończyć tak szybko.

- A co masz do zaproponowania? - Spytała, bawiąc się butelką. Barman wyjął z kieszeni koszuli skręty i trawkę, oraz zapalniczkę. Zaśmiała się głośno i uderzyła dłońmi o blat, gwiżdżąc.

- Biorę Cię ! - Powiedziała mierząc go wzrokiem i zapłaciła za wódkę. Przedstawili się sobie. Okazało się, że nazywa się on Claudio, co potwierdziło jej domysł, że jest on Hiszpanem. Chłopak następnie śmiejąc się, poszedł obsługiwać klientów, zerkając na Kathy. Dziewczyna dokończyła wódkę, nie myśląc już racjonalnie. Coś w środku niej, coś potężnego, coś co zaczęło wpływać na jej myśli, kazało jej zostać, czekać na tego Hiszpana, pić i wybawić się, oraz nie przejmować co będzie potem. To coś było silniejsze od jej głosu rozsądku, więc posłuchała się go, a nie samej siebie.

 

Rozdział XVI

Claudio okazał się bardzo sympatycznym facetem. Poczekała na koniec jego zmiany, a potem poszła z nim na zaplecze, gdzie się przebrał i oboje wyszli tylnym wyjściem. Katherine przed tym kupiła jeszcze dwie butelki wódki. Chwiała się, śmiała, toczyła i kompletnie nie myślała nad tym co robi. Wszystko przez nadmiar alkoholu, który jej nie służył. Miała zaledwie 19 lat, nie była przyzwyczajona do takich ilości. Claudio jej pomógł iść i dużo rozumiał z jej nie zbyt zrozumiałego języka. Był w końcu barmanem, a tylko oni rozumieją pijanych ludzi skorych do rozmowy. Było już ciemno. Skierowali się do jego pokoju hotelowego. Claudio był jak by bliźniakiem wokalisty, którego piosenki bardzo niegdyś lubiła. Tak samo się ubierał i nosił takie same kapelusze jak ten piosenkarz. Bardzo jej przypominał tego wokalistę, bo nawet ich imiona brzmiały podobnie. Kompletnie też nie interesował ją fakt, że chłopaki odchodzili od zmysłów. Szukali jej po całym mieszkaniu, ogrodzie i po okolicy. Jednak było ciemno i pusto na zewnątrz, to im utrudniało poszukiwania. Kłócili się, oglądali po drodze nagranie z aparatu, w którym ujrzeli tę poświatę nad Katherine oraz wszystko co wówczas zrobiła. Danny napisał do niej sms'a, o takiej treści ; " Do cholery jasnej, gdzie ty się podziałaś ?! Jesteśmy przerażeni, gdzie ty jesteś??! Martwimy się, wracaj! ". Nie odbierała także telefonów, więc pisali do niej wiadomości po kolei. Danny uspokoił ich słowami - Słuchajcie .. ona zawsze gdy panikuje i gdy zostaje z czymś sama, to tańczy. Idzie gdzieś gdzie jest wesoło i zaczyna szaleć. Martin od razu krzyknął, bar. Obaj bracia pobiegli do pobliskich barów, a Danny szukał jej w pobliskim lesie. Później dopiero do nich dołączył. Był pewien, że dziewczyna jest w którymś z barów. Ukrywa się za tłumem, pije, bądź nawet i ćpa. Chce zapomnieć i poszaleć, choć raz. Tyle, że ona nigdy nie wychodziła nigdzie sama i w takim stanie, w jakim aktualnie była i to go wprawiało w istne przerażenie. Kiedy dziewczyna dotarła z nowym towarzyszem do jego pokoju hotelowego, była już po drugiej butelce wódki. Odczytała wiadomości przyjaciół i brata, po czym odpisała każdemu z nich tę samą wiadomość : " jestem u Mon. Oglądamy film. Przyjdę rano. ". Wpadła na ten pomysł, gdy przypomniała sobie, że przecież żaden z nich nie zna ani adresu jej koleżanki, ani numeru telefonu. Usiadła na dużym łóżku nowego kolegi i czekała aż się ogarnie. W głębi siebie wiedziała, że robi źle, że postępuje potwornie, aczkolwiek nadal "to coś" z głębi jej umysłu, podpowiadało " tak tak, brnij w to dalej. ". Uznała więc, że lepiej będzie jak posłucha " tego czegoś " z głowy. Claudio przyszykował skręty a ona w tym czasie patrzyła na niego. Walker'owie i Danny uspokoili się i odetchnęli z ulgą, dostając te wiadomości. Ze spokojem wrócili do domu, choć byli nadal źli. Tymczasem dziewczyna, była już i pod wpływem alkoholu i narkotyków i nadal szalała, siedząc sam na sam w pokoju hotelowym Claudio (...) Obudziła się rano. To nie mój pokój - to była pierwsza myśl, po otworzeniu oczu. Zerwała się z łóżka i dopiero wtedy zauważyła leżącego mężczyznę, obok siebie. Hiszpan?!

- Nie wierzę - Powiedziała do siebie, nie wierząc, że aż tak odpłynęła. Doszło do niej, że coś przejęło nad nią kontrolę całkowicie, a jej świadomość i głos rozsądku zeszły na niższy tor. Tak jak by zostały zepchnięte do celi więziennej, nie mogąc przemówić do rozsądku Kathy. Usiadła na łóżku, patrząc tępo w ziemię. Na podłodze walały się ich ubrania, butelki. Spojrzała na chłopaka i wyjęła telefon.

- Ja to napisałam ?! - Szepnęła, odczytując sms'a, którego napisała do Walker'ów i Daniela. Miała zszokowaną minę, wręcz niedowierzającą. Przypomniała sobie, że poznała tego faceta w barze, piła, piła, piła, poszła z nim tu, do hotelu, ćpała, piła i przespała się z nim. Z nim czyli- z Claudio. Wszystko sobie przypomniała, patrząc na Hiszpana. Usiadła na ziemi, nakładając na siebie bieliznę. Nie obchodziły ją już narkotyki, skręty, czy wódka. Jedynie fakt, że coś jej rozkazało w ogóle się ruszyć z domu. Coś zawładnęło jej umysłem do tego stopnia, że zrobiła z siebie dziwkę. Jak jej brat mógł uwierzyć w taką ściemę? Przecież ona jest typową domowniczką. Nienawidzi wychodzić z domu, jak mógł w to uwierzyć?! W ogóle mnie nie zna?! Rozmyślając nad tym, była wręcz wstrząśnięta.

- Moja mała Katie - Słysząc męski głos, dochodzący z łóżka, podskoczyła i przestraszyła się. Spojrzała na kolegę.

- Cze-cześć - Odpowiedziała ubierając się. Nie zwracała na niego uwagi, gdy ubierał bokserki, poprawiał włosy i podchodził do niej. Złapał ją za obie dłonie, uśmiechnięty w czarujący sposób.

- Co ci jest? Wyglądasz jak byś zobaczyła ducha. - Odparł zaspanym głosem. Słowo duch, zatrzymało się w jej głowie na dłużej. Słyszała jakby echo, tego ostatniego słowa, a wspomnienia z minionych, przerażających dni wróciły. Uśmiechnęła się, z udawanym spokojem.

- Szukałam telefonu - Pomachała telefonem i zaśmiała się, udając radosną.

- Słuchaj muszę lecieć. Brat mnie szuka i stawia całe miasto na nogi. - Wywróciła oczyma, chcąc ukryć zdenerwowanie oraz jak najszybciej iść do domu. Pożegnała się szybko i wybiegła z hotelu. Czuła do siebie odrazę i pogardę. Szła w stronę mieszkania, patrząc na trampki i przypominając sobie co robiła po wyjściu z domu. Była śliczna pogoda, więc rękawy bluzy owinęła sobie wokół bioder i związała je " na supeł ". Wyjęła telefon i poinformowała Matt'a, że wraca do domu. Nienawidziła udawać spokojnej i opanowanej, ale tym razem musiała. Ten fakt, który sobie wmawiała, że chłopaki spiskują przeciwko niej, szybko do niej powrócił. ` Przecież oni cię oszukują, pewnie czekają z kaftanem, nie ufaj im ! ` - Rozmawiała ze samą sobą w myślach, idąc powoli do domu. Nie zauważyła w pewnym momencie jakiejś dorosłej kobiety i zderzyła się z nią. Spojrzała w jej oczy, a kobieta z przerażeniem się cofnęła. Jakby Katherine miała na twarzy wypisane " zarżnę Cię " a w ręku trzymała topór. Kobieta minęła ją szerokim łukiem i pognała przed siebie. Kath stała przez chwilę z uniesionymi w górę brwiami. Pokręciła głową i chcąc iść dalej, ujrzała przed sobą tę samą postać, co z koszmaru, w którym Matthew ją zadźgał nożem. Czarna, z maską jak ten morderca z horroru " Piątek Trzynastego", z młotem w dłoni. Patrzył na nią. Stanęła raptownie i otworzyła szeroko oczy. Wszystko wokół niej pociemniało, zerwał się mocny wiatr. Nie mogła się ruszyć, ani nic z siebie wydusić, poczuła to samo paraliżujące przerażenie. Serce zaczęło bić tak szybko, że z trudem łapała oddech. ` Już niedługo. ` - ten napis pojawił się nagle nad tym bytem. Napis ten, był jakby z ognia i szybko zniknął. Kiedy zjawa zaczęła sunąć ku niej, Katherine dopiero wtedy odzyskała władzę w nogach i cofnęła się. Pokręciła głową. Postać zmieniła się w nicość, wtedy wszystko wróciło do normy. Kathy usiadła na pobliskiej ławce i rozchyliła nogi, chowając twarz w dłonie. Próbowała unormować oddech i dojść do siebie. Nie miała odwagi zdjąć dłonie z twarzy i otworzyć oczu. Zrobiła to dopiero gdy po jakimś czasie poczuła wibracje telefonu. Dzwonił Danny. Odebrała. Poprosiła, by brat po nią wyszedł. Udawała, że jest w porządku, choć chciała jak najszybciej go ujrzeć i przytulić. Żałowała wyjścia z domu, była na siebie bardzo zła. Szła szybko w stronę domu. Widząc Danny'ego idącego ku niej, podbiegła do niego i czule go przywitała. Wydawał się nieco spokojniejszy, że wyszła z domu i dobrze bawiła się z koleżanką. Chciało się jej płakać, ale twardo się trzymała i postanowiła nie rozklejać. Dowiedziała się, że za godzinę jadą we czwórkę do domu, bo Kathy ma 'wywiad'. Dowiedziała się także, że podczas tej nocy śledczy nagrali dziwne dźwięki w jej domu. Słuchając brata znów zrobiło się jej słabo. Nie chciała tam wracać.. Domyślała się prawdy, przerażającej i załamującej prawdy. Brzmiała ona tak, że dom nie jest nawiedzony, ale, że Katherine została opętana. Będąc w domu, przywitała się z przyjaciółmi, wzięła prysznic i przebrała się, po czym szybko zebrała rzeczy. Chciała uczestniczyć przy trzecim, nocnym śledztwie i zamierzała przekonać i badaczy i brata. Bracia Walker'owie szybko się zebrali i we czwórkę wsiedli do auta, po czym ruszyli do mieszkania Kath. Matthew i Martin jedynie na nią patrzyli. Widzieli dziwną różnicę w wyglądzie przyjaciółki. Miała ciemniejsze oczy, była bledsza, słabsza i mało się odzywała. Martwili się o nią, cała czwórka milczała całą drogę do domu Wilson'ów. Badacze zjawisk nadprzyrodzonych siedzieli w swoim dużym aucie, jedząc śniadanie. Widząc Katherine jeden z nich oblał się kawą, wywołując śmiech reszty. Danny się zaśmiał i objął siostrę ramieniem. Kathy przytuliła się do niego i przywitała się z badaczami, dziękując im za chęć pomocy. Zaoferowała, że zrobi im coś do jedzenia. Odmówili, więc powiedziała, że zostawią sobie na później, oraz, że musi się jakoś odwdzięczyć. Było ich pięciu, byli młodzi i doświadczeni, co poznała po sposobie mówienia, chociażby o rozstawieniu sprzętu w mieszkaniu. Weszli do środka, po krótkiej rozmowie. Dziewczyna weszła powoli, oglądając się za bratem i kolegami. Badacze bacznie ją obserwowali. Gdy stanęli w salonie, rozejrzała się i zacisnęła usta. Spojrzała na chłopaków. Pierw na śledczych a potem na przyjaciół i brata. Każdy, dosłownie każdy patrzył na nią ze współczuciem i z sympatią.

- Czujesz coś ? - Spytał jeden ze speców.

- W jakim sensie ? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie, patrząc na chłopaka.

- No coś, cokolwiek innego niż czułaś przed wejściem. - Odpowiedział, podchodząc bliżej niej.

- Znaczy się .. no czuję niepewność, lekką obawę przez nieznanym. - Powiedziała, patrząc na niego.

- Ja przepraszam, ale moglibyście mi powiedzieć który jak się nazywa? - Dodała szybko i spojrzała na każdego z badaczy. Uśmiechnęli się i zaczęli się przedstawiać po kolei. Czyli, że ten, który do mnie zagadał w domu, i który się oblał kawą, miał na imię Tommy, pomyślała. Grant poprosił ją do biurka, na którym miał mnóstwo ekranów, kabli, dyktafonów. Chciał jej puścić głosy, które nagrali w jej sypialni, drugiej nocy, podczas śledztwa. Głosy te były mrożące krew w żyłach. Jakby wrzask człowieka przyciszony uderzaniem topora o ścianę. Tak to sobie przynajmniej skojarzyła, wgapiając się ze strachem w dyktafon.

- To żart ? - Szepnął Matt, stojąc obok Katherine. Jay pokręcił głową i spojrzał na właścicielkę domu.

- Przez minutę ten sam dźwięk, godzina 3 : 00. - Odparł Max.

- Co ?! - Powiedziała głośno.

- 3 :00 ? - Spytała i podeszła do dyktafonu, pokazującego datę i godzinę. Faktycznie, nagrało się to o 3:00. Poczuła dreszcze na plecach. Złapała się za czoło i potarła je dłonią.

- Czy ta godzina coś pani mówi? - Słysząc pytanie któregoś ze śledczych, spojrzała na niego. Pytał się Dave.

- W domu Matt'a i Martin'a .. zegar w sypialni w której spałam .. zatrzymał się o trzeciej, tak samo mój telefon i zegar w mojej sypialni .. tutaj - Rozejrzała się, próbując czymś zająć ręce by ukryć, że zaczynają drżeć ze strachu. Badacze spojrzeli na siebie.

- Przepraszam bardzo .. mógłbym spytać, co to jest ? - Odparł Tommy i podszedł do niej, po czym ukląkł. Dotknął jej uda, gdy kiwnęła głową, dając mu pozwolenie. Żałowała, że ubrała krótsze spodenki a nie zwykłe, długie spodnie.

- A .. to.. jest .. hmm .. - Spojrzała na brata, zaciskając usta. Danny podszedł do Tom'a, który się podniósł, patrząc na rodzeństwo Wilson pytającym wzrokiem.

- Katherine miała te blizny, po pierwszym koszmarze - Odpowiedział za nich Martin, na którego wszyscy spojrzeli.

- Istna paranoja - Szepnęła i westchnęła głęboko, odchylając głowę w tył.

- Ja może sobie na za dużo pozwalam ale pani wygląda strasznie .. inaczej niż na zdjęciach. Jest pani bardzo wychudzona, blada, słaba i ma pani słaby głos, podkrążone oczy, wskazujące na to, że pani nie śpi, albo się nie wysypia. Wygląda pani na chorą. - Spojrzała na Grant'a.

- Jest w porządku ze mną.. - Umówili się, że wywiad przeprowadzą po bliższym zapoznaniu sprawy, wieczorem. Podczas wywiadu, miał być przy niej jedynie brat. Katherine upiekła chłopakom domowego przepisu zapiekanki, z pomocą braci Walker'ów. Sama nie wzięła nic do ust.

 

Rozdział XVII

 

- Mógłbyś przestać robić z siebie ciotę?

- Spadaj!

- Chodzisz jak by Ci ktoś urąbał coś. Weź wyluzuj, zjedz coś a nie.. - Kontynuował starszy z braci, stojąc na werandzie Kath. Wyszli zapalić, choć przedtem żaden z nich nie miał nigdy papierosa w ustach.. No ale to zrozumiałe, że przez nerwy, każdy chce odreagować. Martin wyciągnął brata na zewnątrz, chcąc mu powiedzieć, że ciągle się niepotrzebnie martwi i wygląda jak jedno wielkie nieszczęście. Lubił się z nim kłócić, wtedy zwykle Matthew się śmiał, bo Martin lubił przeklinać i ze wszystkich się nabijać. Tym razem, młodszy brat zezłościł się i nie odzywał.

- Czuje, że to moja wina. - Odezwał się, kończąc papierosa.

- Twoja? Gadałeś z tymi duchami i gdy wam nie wyszła gadka, to oni od tak sobie, postanowili postraszyć Twoją lalę?- Nie jest moja. Była, ale już nie jest - Burknął, odwracając głowę w drugą stronę.

- Nie widzisz, że jest z nią coraz gorzej? - Dodał Matt i spojrzał na Martin'a.

- Ci spece jej pomogą, dogaduje się z nimi, rozumieją ją. A Ty.. skoro spieprzyłeś sprawę na początku, to teraz nie myśl, że ona Ci, od tak sobie, wybaczy, czy się zlituje. Nie zachowuj się jak upośledzony, tylko pokaż jej, co traci.

- Dzięki, że tu jesteś - Mruknął Matthew.

- Widziałem, jak patrzyłeś na tego 'dżolera' jak dotykał jej ran na udzie. - Odpowiedział Martin śmiejąc się cicho. Matt szturchnął go w ramię i pchnął na drzwi. Kiedy weszli do domu, poszli pogadać z Tomm'ym i Jay'em. Na werandę wyszli natomiast Max, David i Danny. Chcieli go uspokoić, bo brat właścicielki wyglądał bardzo słabo. Niemal tak źle jak Katherine. Upewnili go, że wszystko będzie w jak najlepszym porządku, że wszystko się ułoży, bo oni nie wyjadą stąd, dopóki wszystko nie ulegnie znacznej poprawie. Pokazali mu nawet numer telefonu księdza, który ma w pobliżu parafię. To go uspokoiło, uwierzył im. Wrócił szybko do siostry, a oni zadzwonili do szefa, chcąc go poinformować o niezwykle interesującym śledztwie.

(...) Nadszedł wieczór. Badacze, Walker'owie i Danny zajadali się zapiekankami. Ona siedziała w swoim ulubionym pomieszczeniu - w salonie - i opróżniała kolejne butelki napoi. W trakcie siedzenia bezczynnie w domu, Grant i Tommy puścili jej raz jeszcze to co nagrali podczas śledztwa. Nie mogła sobie wyobrazić, żeby usłyszeć to na żywo, bez dyktafonów. Szczerze współczuła śledczym. Im dłużej siedziała na swojej fioletowej kanapie, tym mniej chciała tu mieszkać. Nie chciała tu przebywać, po zakończeniu śledztw. Nie podobała się jej ta złowroga atmosfera. Planowała namówić mamę na sprzedaż domu i powrót do Los Angeles. Chciała uciec i żyć jak najdalej od tego domu. Albo, jeśli mama nie przystanie na propozycję sprzedaży, to wzywać co jakiś czas księży, którzy by - być może - rożnymi rzeczami odegnali złe dusze, poświęcili mieszkanie. Danny nie musiał z nią rozmawiać, był pewien, że oboje się stąd wyniosą i skłamią mamie, że Kath się odwidziało ze studiowaniem w Londynie. Pójdzie za nią, wtedy mama uwierzy. Matthew i Martin wiedzieli znaczną zmianę w zachowaniu dziewczyny. Była nadal, niezmiennie przejęta i przygnębiona, ale zauważyli także, że stała się przyciszona i zamyślona. Momentami wyraz jej twarzy, wyglądał tak jak by, przyjaciółka się bała wszystkich będących w domu. Tak jakby byli oni zagrażającymi jej mordercami. W ogóle się nie udzielała, a przecież niedawno była najbardziej wygadana ze wszystkich dziewczyn jakie znał. Strasznie się zmieniła i podejrzewali, że coś ukrywa. Martwili się o nią i czuli się dziwnie, bo chcieli pomóc, ale nie umieli. Obiecali jej, że nigdy jej nie zostawią. Że gdy wszystko wróci do normy, to dopiero dadzą spokój jej i Dan'owi. Późnym wieczorem Grant przypomniał im o wywiedzie. Pierwszy miał być przeprowadzony jedynie z Kath, w jej ulubionym miejscu. W miejscu, w którym czuje się najlepiej, czyli w salonie. Drugi natomiast, miał być przeprowadzony z Danny'm. Walker'owie zostali wyproszeni. Zabrali ze sobą Dan'a. Katherine go przytulała dobrą minutę. Bała się tu zostać. Nie chciała by wyszły trzy osoby, dzięki którym jeszcze nie oszalała i nie trafiła do szpitala psychiatrycznego. W końcu, po jakimś czasie się opanowała i dała im wyjść. Badacze pozwolili chłopakom zostać w którymś, ze swoich wozów. Zakazali im jednak z niego wychodzić. Mogli w nim nawet spać, ale nie mogli nic kombinować, dopóki wywiad się nie skończy i ktoś nie poprosi do domu Dan'a. Kath stała dluższą chwilę przed otwartymi drzwiami i patrzyła jak Walker'owie i Daniel wchodzą do auta. Zamknęła drzwi zawołana przez któregoś z chłopaków do salonu. Jay i David rozstawili dwie kamery, tak by filmowały kanapę i stojące krzesło na przeciwko niej. Jedna z kamer była termowizyjna. Tę zwyczajną kamerę po którejś minucie Tommy miał wziąć w ręce i chodzić dookoła kanapy, nagrywając w ten sposób wywiad. Dyktafon trafił na stół. Grant usiadł na krześle. Wywiad się rozpoczął (...).

 

Rozdział XVIII

Danny usiadł na miejscu kierowcy, a bracia usiedli z tyłu. W samochodzie zapanowała cisza, nikt się nie odzywał. Nie zbyt wiedzieli co powiedzieć, jak to skomentować.

- To co, imprezka? - Spytał Martin i klasnął dłońmi. Danny spojrzał na niego a Matt parsknął śmiechem.

- Oj weźcie, włączcie radio, poróbmy coś - Dodał starszy z Walker'ów.

- Martin, jak wyjdziemy z samochodu i się zgubimy, to z tego wywiadu nici.

- Pieprzyć to. Rozweselmy się. Wyglądacie jak transwestyci. - Po tych słowach, rozweselił ich obu. Śmiali się i zaczęli słuchać radia, ustawiając na kanale z najnowszymi wiadomościami. Daniel miał pewność, że siostra jest bezpieczna z tymi śledczymi. Traktowali oni tę sprawę poważnie i chcieli za wszelką cenę pomóc dziewczynie. Dziękował Bogu, że Martin zaproponował im zapłacić dużą sumkę, że na to wpadł w ostatniej chwili. Pieniądze ich zmotywowały, dzięki temu potraktowali poważniej tę sprawę. Był pod wrażeniem, że dziewczyna się dogadała z nimi od razu, bez żadnych spięć. Była przecież podenerwowana, ale rozumiał też to, że chce jak najszybciej wrócić do normalności. Wszyscy chcieli.

(...)

- Ok. Pierwsze pytanie. Powiedz mi, skąd się tu w ogóle wzięłaś. Odkąd tu mieszkasz i czyj to dom? - Zadał pierwsze pytanie, przerywając ciszę. Dopiero wtedy ujrzał, że Katherine ma strasznie ciemne oczy. Zrobiła się też bledsza. Przeszły go dreszcze, więc skupił wzrok na dokumentach, które trzymał w dłoni. Odpowiedziała mu. Dowiedział się iż, kupiła to mieszkanie w celu studiowania historii na uniwersytecie Londyńskim, że mieszka tutaj już miesiąc, od początku wakacji, oraz, że właścicielką jest jej mama, bo to ona kupiła to mieszkanie. Kiwnął głową, zapisując potrzebne informacje. Spytał o to, gdzie jest jej mama, więc mu odpowiedziała. Najważniejsze pytanie, padło nie długo o pytaniu o mamę. Brzmiało o no tak : " Powiedz mi, czego doświadczasz od początku, opisz każde towarzyszące Ci uczucie, przy przeżywaniu zjawisk paranormalnych."Opowiedziała mu więc od początku. O darze, czy też szóstym zmyśle Matthew'a, o zjawie pod murkiem, przy lesie, opowiedziała mu o wszystkich koszmarach i dodatkowo opisała każdy z tych koszmarów, dodając także każde uczucie, które jej towarzyszyło. Grant był w szoku. Wpatrywał się w nią nie wierząc, że dziewiętnastolatka może przeżyć coś takiego. Dowiedział się także o strasznych postaciach, które ostatnimi czasy się jej ukazały, oraz o tym jak ona to przyjęła. Nie musiała mu mówić odczuć, widział to po niej. Wyglądała strasznie, wiedział, że przeżywa to bardzo mocno, że jest wykończona i, że się boi. Jay, Tommy, David i Max przysłuchiwali się im z najwyższą ciekawością. Nie umknęło im ani jedno słowo, wypowiedziane przez tę dwójkę podczas wywiadu. Przeżyli, tak jak Grant, potężny szok. W domu było spokojnie, nie działo się nic nadzwyczajnego. Wywiad trwał dobre dwie godziny, w trakcie których najwięcej odzywała się Katherine. Dowiedzieli się wszystkiego, prócz tego, że COŚ przejmuje kontrolę nad umysłem Kath, że rozkazało jej się bawić całą noc i kompletnie przejęło nad nią kontrolę, sprawiając, że totalnie odpłynęła. Bała się im to wyznać, bo podejrzewała, że demon odpowiedzialny za to opętanie, zrobił by krzywdę badaczom, gdyby wiedzieli zbyt dużo. Wolała nie ryzykować i zostawić to samej sobie, nie straszyć badaczy jeszcze bardziej. Po upłynięciu tych dwóch godzin, Grant usiadł obok niej, informując, iż musi jej coś powiedzieć.

- Posłuchaj mnie uważnie.. chcę to powiedzieć teraz. Uważam, iż przeżywasz objawy wstępnego opętania. Demon będzie próbował przejąć nad Tobą kontrolę. Nad Twoim umysłem i duszą. Dusze będzie odsyłał na .. wolne i zakaże jej się udzielać w ogóle. Musisz być bardzo silna, musisz się odważyć stawić mu czoła. Straszy Cię jak tylko umie, wiem, że jesteś przerażona i wykończona, ale walcz. Walcz z tym, by nie przejął on nad Tobą kontroli, bo wtedy kochanie, pomoże nam jedynie ksiądz i egzorcyzm. Jeśli to będzie potrzebne w najbliższych dniach, to to zrobimy, odprawimy ten egzorcyzm. Nie bój się, nie zostaniesz sama i naprawdę walcz. Twoja psychika nie może więcej cierpieć. Twój dom, być może posiadał demona, a Ty przyjeżdżając tu i meblując to mieszkanie, spowodowałaś, że on w Ciebie zaczął wstępować, bo nie chce Ci oddać tego mieszkania. Dla niego nie ważny jest papierek, potwierdzający, że Margaret Wilson jest właścicielką, tylko fakt, iż to Twoje rzeczy są w jego domu. Pokaż mu, że przejęłaś ten dom, że go szanujesz, ale nie może dłużej Cię zastraszać. To jest najważniejsze. Naprawdę, Kathy, ja już wyczuwam ciemność i mrok od Ciebie. Masz ciemne oczy i jesteś blada. Wyglądasz jakby coś wysysało z Ciebie życie, jakbyś była poważnie chora. Wczoraj wziąłem do ręki Twoje zdjęcie, które robiłaś w Los Angeles. Wyczułem ogromną sympatię i same dobre uczucia i emocje. Teraz patrząc na Ciebie widzę, iż niedługo może być za późno na samotną walkę z demonem. On wie, że jesteśmy do niego nastawieni ze strachem i nienawiścią, ale nie obchodzimy go my, tylko Ty. Dodałaś mu odwagi tym, że wierzysz w duchy i świat paranormalny, ludzie niewierzący w takie rzeczy, były by silniejsze, a Ty stałaś otworem, wiedział, że szybciej Cię złamie, niż takiego Martin'a. Nie wiem czy dobrze zapamiętałem. Ale chodzi mi o tego starszego z Twoich przyjaciół. Musisz stać się taka jak on. Czy mnie rozumiesz ?

- Te słowa kompletne rozbiły i załamały dziewczynę. Nigdy wcześniej, żadne słowa tak ją nie załamały jak właśnie te. Patrzyła na medium wycieńczonym wzrokiem i kiwała głową, głośno wzdychając. Czuła, że za moment zacznie panikować. Przytuliła się więc szybko do Grant'a i kiwnęła głową. On odwzajemnił jej uścisk i spojrzał na resztę śledczych. Każdy pokazał mu kciuk uniesiony w górę, lub pokiwał głową, jako znak, że wywiad się udał. Katherine nie otwierając oczu, chciała zaryzykować. Pomyślała sobie : "Spieprzaj z mojego życia!". Wtedy usłyszała świst i krzyk, któregoś z badaczy. Krzesło stojące na przeciwko kanapy, podniosło się i zaczęło sunąć w stronę Katherine. Dziewczyna wrzasnęła i szybko pobiegła za kanapę. Krzesło z brzdękiem walnęło w miejsce, w którym siedziała. Przestraszony Grant, odkrył, że choć siedział obok, to krzesło było skierowane w stronę Kathy, bo nie drasnęło go nawet odrobinę. Dziewczyna skuliła się i usiadła na podłodze. Tommy podbiegł do niej i zaczął ją uspokajać. Jay przybiegł z wodą dla nich a reszta szeptała coś do Grant'a. Dziewczyna usłyszała jedynie zdanie o ciągle włączonych kamerach. Gdy się uspokoiła, poradziła im, by odesłali chłopaków do domu. Do Walker'ów. Grant wyszedł i wytłumaczył im wszystko. Oczywiście połowę skłamał, za prośbą dziewczyny. Była o wiele spokojniejsza, wiedząc, że oni już bezpiecznie jadą do domu. Nie chciała by ją widzieli w takim stanie. Nie chciała też by widzieli, jak złe nastawienie ma całe to mieszkanie, w stosunku do niej (...)

 

Rozdział XIX

Do rana nic się nie działo. Katherine zaprzestała próbować wyjawić chłopakom prawdy. Prawdy, która była znana jedynie jej. Odczuwała też przez to duży dyskomfort, ponieważ zawsze, od małego, lubiła plotkować i wyjawiać wszystko o czym wiedziała. Oczywiście bez przesady. Te sprawy, która musiała zachować dla siebie, zawsze zachowywała. Jednak wcześniej nie zdarzyło się jej, żeby tak sprawę musiała zachować dla siebie.

Kamery termowizyjne, zwyczajne, dyktafony oraz czytniki elektromagnetyczne były rozstawione dosłownie wszędzie. Tej nocy zmieniły się jedynie czytniki elektromagnetyczne. Nie trwało to jednak długo, po jakichś pięciu minutach wszystko się znów "uspokoiło". Wszyscy często chodzili w grupach dwu- trzyosobowych po domu, najczęściej jednak siedzieli w salonie. Rozmawiając z badaczami, dziewczyna się nieco uspokoiła. Te rozmowy pozwoliły jej, choć na trochę, zapomnieć o tym koszmarze, w którym się znalazła. Była badaczom bardzo wdzięczna. Opowiedzieli jej oni o opętaniach u innych osób. Co prawda dowiedziała się o, w jakiś sposób, lekkich opętaniach, nie były one poważne. Więc starczył, w tamtych przypadkach, egzorcyzm księży oraz oczywiście leczenie z psychologiem. Najbardziej potrzebną rzeczą, była silna wola, to przede wszystkim. Pocieszył ją jedynie fakt, że wszystkie te opętania kończyły się dość dobrze. Słuchała uważnie chłopaków i odzyskała w pewnym sensie nadzieję. Po prostu wierzyła, że się uda, że mimo wszystko wybrnie z tego.

Dopiero nad ranem stało się coś poważniejszego. Bowiem, Grant i Tom rozmawiali, gdy Katherine była w łazience. Ten pierwszy, mówił drugiemu o mroczności jaka bije od Kath. Dodał, że jest mu jej bardzo szkoda, oraz że muszą jej pilnować dopóki to opętanie nie ulegnie " pogorszeniu ". Kathy biorąc prysznic, usłyszała jednak w ogóle co innego. Była wręcz pewna, że chłopaki stoją tuż za drzwiami łazienki i ją wyzywają. Słyszała ich głosy pod łazienką, wyśmiewające ją. Była w totalnym szoku i przez dłuższy czas stała w bezruchu, patrząc na drzwi. Nie wierzyła, że ktoś mógłby aż tak udawać, że mu zależy, a okazałoby się, że jest obecny jedynie, by się pośmiać za plecami poszkodowanego. Nie wyszła i nie spytała ich, czy dobrze usłyszała, uwierzyła swoim uszom, które wcześniej jej nie zawiodły. Straciła do tej piątki zaufanie, przejrzała ich. Nie miała ochoty wychodzić z łazienki. Przez chwilę, przez jej głowę przemknęła myśl, by zadzwonić po Danny'ego, aby się ich pozbył. Nawet wyciągała telefon. Ale za moment jednak się powstrzymała, bo przypomniała sobie, jak Danny i Walker'owie to przeżywają. `` Będą się kłócić i awanturować z nimi. Nie szkoda Ci ich? Będą szukać winnego. To po prostu jakaś marna grupka badaczy, nie wiedząca nic o opętaniach. `` Pomyślała sobie, patrząc na telefon.

- Dobra - Szepnęła do siebie i westchnęła.

Chcąc szybko się z nimi pożegnać i jakoś wytrwać jeszcze trochę, zaczęła się ubierać. Zatrzymała się jedynie raz, by obejrzeć blizny na udach. Zabliźniły się już, nie bolały, ale patrząc na nie chociażby, miała ciarki na plecach. Jakby miała wszystko co przeżyła, opowiedzieć komu innemu, na pewno by nie dała rady. Nikt by jej nie uwierzył bez dobrego dowodu na jej słowa. Myśląc o tym dłużej doszła do wniosku, że sama by nie uwierzyła takiemu komuś, kto by jej mówił o tego typu koszmarach, bliznach,wizjach i przejmowaniem kontroli nad umysłem. Przerażało ją to coraz mocniej i to dlatego nie chciała dłużej być sama. Postanowiła przełknąć gorzką pigułkę i wyjść do chłopaków. Szybko dokończyła ubieranie i wyszła do nich, wiedząc jedno. Że oni na pewno jej nie pomogą.

- Jesteś gotowa na rozmowę z demonem? - Spytał Grant, gdy siadała na kanapie. Spojrzała na niego z uniesionymi w górę brwiami, które potem zmrużyła. Nie zrozumiała do końca o co mu chodziło.

- No .. na to by się mu postawić.. w główce - Dodawał słowa powoli, patrząc na nią. Pokiwała głową, dając mu znak, że załapała. Po momencie jednak obleciał ją strach. Mam się mu stawiać? Nigdy! Przecież o mało co nie roztrzaskało się o mnie krzesło, gdy próbowałam coś robić. Otworzyła szerzej oczy, gdy nagle w jej głowie zawitały te myśli. Wyglądała na przestraszoną. Spojrzała na Grant'a, który nie spuszczał z niej wzroku. Już wiedział, że nie. Nawet by jej na to nie pozwolił, skoro przeraziły ją same przemyślenia.

- Chyba nie.. Nie ! Na pewno nie.. nie - Mówiła kręcąc głową. Grant za długo na nią patrzył. Musiała coś powiedzieć, choć coś wydukać. Nienawidziła jak ktoś się na nią wpatrywał za długo. Nie miała zwykle serca, by komuś takiemu zwracać uwagę, więc zaczynała mówić. Grant uniósł dwie dłonie w górę na wysokość głowy i pokiwał głową, dając jej znak, że wszystko rozumie.

- Okej, nie denerwuj się.Rozumiem - Usiadł obok niej i objął ją ramieniem. W tamtym momencie zapomniała o tym co usłyszała w łazience, zacisnęła usta, zamknęła oczy i oparła się o śledczego. Nie minęła minuta, a w głowie Kath zawitało, ponownie, "to coś" i kompletnie nią zawładnęło. Trwało to kilka sekund, ale całkowicie przejęło nad nią kontrolę.

- Albo wiecie co ? Jestem gotowa.. - Ktoś się odezwał. Rozejrzała się zdziwiona i dopiero doszło do niej, że wypowiedziała to ona. Być może pod wpływem innej duszy, ale ona. Chłopaki patrzyli na nią i usiedli za biurkiem, z którego mieli widok ze wszystkich kamer, rozstawionych w salonie i innych pomieszczeniach. Jay i Tommy spojrzeli na siebie. Dziewczyna zbladła i wyglądała jak by miała zemdleć. Jeden z nich pobiegł po wodę, za prośbą Katherine, a drugi otworzył okno, myśląc, że powietrze sprawi, że dziewczyna lepiej się poczuje. Niestety, ani woda, ani powietrze nie pomogły. Badacze wpadli na pomysł, by wyprowadzić ją na zewnątrz. Dziewczyna się nie odezwała, zadecydowali więc za nią. Już po kilku minutach Katherine spacerowała z Dave'm po podwórku. Pozostali patrzyli przez okno na nią i Daivd'a rozmawiając. Doszli do wniosku, że dziewczynie się tak dzieje przez tę akcję z krzesłem, oraz przez rozmowę z Grant'em, w której tak wiele rzeczy ''wyszło na wierzch''. Będąc w błędzie, uznali, że gdy dziewczyna poczuje się lepiej, będą kontynuować rozmowy z nią, oraz nagrywanie jej osoby i całego salonu.

 

Rozdział XX

Telefony chłopaków leżały obok siebie, na stole. Oczy Martin'a, Daniela i Matt'a były co jakiś czas skierowane na nie Czekali oni na jakąkolwiek wiadomość od Katherine. Przesiedzieli tak całą noc. Mimo wpatrywania się w telefony, oglądali jeszcze telewizję, rozmawiali bądź jedli. Byli bardzo zaniepokojenie odesłaniem ich do domu, przez Grant'a. Czemu nie odesłała ich Kathy? Czy jest z nią tak źle, że badacze chcieli ich uchronić przed niebezpieczeństwem? Czemu nikt do nich nie dzwoni, poinformować ich o wynikach śledztwa? - Takie pytania chodziły po głowie chłopcom. Nad ranem, gdy zaczęli rozmawiać o Kath, dopiero się odważyli wyznać, co zauważyli w niej. Ile zauważyli w niej zmian od jakiegoś czasu. Zaczął Matt. Wymienił jej czarne oczy, chłód bijący od niej, jej ciągłe zamyślenie, oraz miny, które miała dokładnie takie jakby patrzyła na kilku morderców na raz. Danny pierwszy raz nie wiedział co powiedzieć. Martin kiwnął głową, zgadzając się całkowicie z bratem. Spojrzeli obaj na Dan'a, który miał dziwną minę. Oni mieli rację, ale dopiero to do niego doszło. Zgodził się i z ciemnymi oczyma, z zimnym ciałem siostry, oraz z zamyśleniem czy minami. Wstał i poprawił dłonią włosy, zostawiając ją na nich na moment. Był mocno zmartwiony.

- Jadę po nią - Stwierdził nagle. Po raz pierwszy był bliski łez. Przypomniał sobie chwile spędzone z siostrą po przyjeździe do Londynu.

- Nie odpierdalaj mały. Poczekaj, Grant jej pomaga przecież i reszta tych debili - Powiedział Martin.

- No. Jej potrzebna jest cisza i dużo rozmów z osobami, którzy wiedzą co ona przeżywa - Dodał niepewnie Matthew. Danny usiadł więc na fotelu i wziął do ręki telefon. Bracia spojrzeli na siebie i postanowili zrobić każdemu po kawie, bo nie mieli nawet nastroju by iść spać. Nie mogli przegapić telefonu od siostry Danny'ego.

- Może jedźmy po księdza ? - Spytał Martin'a Matt.

- Ty naprawdę jesteś taki jebnięty czy udajesz tylko ? - Odparł pytająco brat. Gdy wrócili do młodszego Wilson'a, zgodzili się by zadzwonić do Katherine. Ta jednak nie odebrała.

(...).

Po powrocie do mieszkania, Kath jeszcze bardziej się zmieniła, oczyma badaczy. Patrzyła na nich strasznie złowrogo, nie odzywała się, jej oczy jeszcze bardziej pociemniały, a jej skóra zbladła. Miała wielkie przeczucie, że zaraz się coś stanie. Coś nie odwracalnego, potężnego. Jednak nie odzywała się nawet słówkiem, skupiając się na swoich dłoniach. Chciała się w pewnej chwili spytać, czy tylko ona wyczuwa tę cholernie przerażającą atmosferę, ale gdy tylko otworzyła usta, od razu za biurkiem pojawiła się postać ta sama, która pojawiła się w łazience u Walker'ów. Postać, która nazywała samą siebie Lucyfer. Tym razem jednak było nieco inaczej. Katherine nie odczuła strachu. Była nadal pod jego panowaniem. Tak jak by ten demon namówił ją i przemówił jej, że to i tak koniec. Każdy włosek na jej ciele, stanął dęba, oblał ją też zimny pot, ale jedynie patrzyła na Lucyfera. Postać również na nią patrzyła. Wskazała na leżący na stole nóż i 5 chłopaków zajmujących się czymś. Pokręciła głową i zamknęła oczy. Wtedy w domu rozległ się najgłośniejszy pisk, jaki mogli usłyszeć. Kathy wstała. Jej twarz się odmieniła. Uśmiechała się cynicznie i patrzyła na pięciu badaczy. Nie wiedzieli oni, że Lucyfer wstąpił w nią tym razem całkowicie. Jej dusza została znów zegnana z tronu. Znów trafiła za kratki, które mógł rozwalić jedynie demon. Był o tysiąc razy potężniejszy od dziewczyny, nie pozwolił jej na walkę wewnętrzną, od razu ją przegrała. Nie słuchała pytań chłopaków. Jednym kiwnięciem palca zamknęła na klucz drzwi. Kathy po chwili uniosła się w górę, a gdy Tom, James, David, Grant i Max zaczęli krzyczeć do niej, ona na nich jedynie spojrzała i wtedy się roześmiała. Diabolicznie i potwornie, powodując, że cała piątka stała jak wryta. Wtedy z blizn na jej udach, zaczął tryskać ogień, płomieniami. Trafił w pięciu chłopaków, zaczął ich palić na miejscu. Jeden próbował wyskoczyć przez okno, ale jedno spojrzenie demona w ciele dziewczyny, sprawiło, że szkło stało się twarde i nie do zbicia. Patrzyła na płonących i wrzeszczących chłopaków, śmiejąc się cicho.

Z badaczy, po krótkim czasie zostały same podpalone kości, powyginanie w taki sposób w jaki próbowali uciec i zgasić pożar. Z chwilą gdy nogi Kath dotknęły ziemi, wokół domu zaczęła się tworzyć kopuła. Dla zwykłych ludzi widziana jako mgła, a dla tych którzy znali Katherine, miała ona kolor czarny. Tak jakby nie stał tam dom, ale jakiś budynek, w kształcie półkola, z czarnym, szklanym dachem. Danny, Matt i Martin dostali się pod dom i gdy ujrzeli tę kopułę, cofnęli się raptownie do samochodu. Spojrzeli na siebie i zaczęli się przekrzykiwać.

- Ja pierdole !

- Spierdalamy stąd !

- Leć po małą, co tu kurwa jest ?! - Tego typu teksty, zostały wykrzyczane przez około minutę. Danny dotknął klamki, powodując, że cała energia demona przeszła na nich trzech a Katherine została rzucona o ścianę nie przytomna.

Cała trójka stanęła przed wejściem i patrzyła w jedno określone miejsce. Demon, będąc w ich głowach, rozkazał im spalić Kath, tak jak ona spaliła badaczy. Złożył to podpalenie na nią. Jego trzej niewolnicy, bez zbędnych pytań weszli i ruszyli po nieprzytomną Kathy. Demon jednak nadal do nich mówił, w ich głowach. `` Musicie spalić dowód mojego opętania. Czyli Katherine i jej życie w ostatnich dniach. Potem odejdę na zawsze a wy przeżyjecie. ``. W domu unosił się odór stęchlizny i spalonych ciał, ale Walker'owie i Daniel nie zwrócili na to najmniejszej uwagi. Interesowała ich jedynie starsza z Wilson'ów. Związali ją i znieśli do piwnicy (...).

- Halo ! Jest tutaj ktoś ? - Głos Mon, w ogóle im nie przeszkodził. Dziewczyna widząc spalone ciała zaczęła głośno krzyczeć. Chcąc uciec, niechcący upadła na podłogę, obok kamery i dyktafonu, które leżały na ziemi. Zgarnęła oba urządzenia i wybiegła na zewnątrz krzycząc o pomoc. Ludzie się zbiegli wokół niej. Już miała im tłumaczyć o co chodzi, ale wtedy na całym ciele zaczęły się tworzyć bąble, które popękały, powodując jej szybką śmierć. Zostały po niej jedynie dwa urządzenia (...).

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Grz 21.07.2014
    dopiero zacząłem czytać, bo jest tego sporo :) ale będę zaglądać codziennie i po rozdziale może doczytam całe opowiadanie. zaczyna się całkiem całkiem!
  • Cave 24.07.2014
    ja jestem na drugim rozdziale, fajne opowiadanie. może jednak lepiej było dodawać pojedyncze rozdziały bo ciężko się przesuwa tak długi tekst
  • xMadelinex 26.07.2014
    Suuuper. A jakie długie! ;D To chyba cała książka! :D
  • Lliliana. 26.07.2014
    Dziękuję wam bardzo ! Jejku, kochani jesteście ?.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania