Droga sądowa
Józek był zwykłym cieślą, ale dobrym w swoim fachu. Dzisiaj miał pierwszy dzień urlopu, więc pracował u siebie przy krokwiach do garażu. Żona jego, Maria, prawdopodobnie przyrządzała obiad, gdyż nawet na zewnątrz mógł wyczuć smakowite zapachy. Spokojny dzień, taki jak lubię - pomyślał.
Nie trwał on jednak długo, ponieważ za plecami Józka pojawił się jakiś człowiek. Cieśla dostrzegł go kątem oka i o mało nie zleciał z dachu. Nieznajomy wyglądał dziwacznie. Ubrany był w coś, co przypominało prześcieradło. Na nogach miał sandały, a jego głowę zdobiło jakieś kółko. Tę niecodzienną kreację wieńczył biały gołąb z jakąś zieleniną w dziobie siedzący na prawym ramieniu przybysza.
Po długim czasie przyglądania się Józek w końcu się odezwał:
- Panie, co mi pan łazisz po dachu? Nie widzisz, że robi się?
- Ale... - zaczął nieznajomy, jednak Józek wszedł mu w słowo.
- Nie ma, żadnego "ale" , złaź i to już - powiedział poirytowany. - Widzicie go, człowiek pracuje, a ten mu się po dachach pałęta - rzekł i pokręcił głową.
Przybysz zrobił, jak mu kazano i zszedł na ziemię. Józek uczynił to samo.
- Mogę panu w czymś pomóc? - spytał, zbierając się na odrobiny kultury.
- A tak - zaczął zapytany. - Chciałem ci ogłosić ważną nowinę - powiedział i uśmiechnął się.
- Jaką nowinę? - zapytał ciekawie.
- Twoja żona został wybrana na matkę Syna Bożego - rzekł zadowolony z siebie nieznajomy.
- Jakiego syna? - oburzył się cieśla. - Co pan wygaduje? A tak w ogóle to, kim pan jest? - spytał zdenerwowany.
- Jestem aniołem - odparł po prostu.
- Ha ha ha - zaśmiał się Józek - Anioł w prześcieradle, a to dobre - rzekł, nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Ależ to prawda - powiedział urażony.
- Dobra, dobra. Wracając, to co tam ględziłeś o jakimś synu?
- A tak - przypomniał sobie - Bóg wybrał twoją Marię na matkę swojego dziecka.
- Panie, jaki Bóg? - spytał rozbawiony Józef.
- No ten, który was stworzył - odpowiedział anioł.
- Taaa, a czy ten twój Bóg nie słyszał o teorii ewolucji?
- O czym? - zdziwił się posłaniec.
- Niezły nieuk z niego - zakpił.
Józka zaczęła denerwować ta rozmowa, bo i o głupotach była i cenny czas na pracę mu marnowała. Chciał jak najszybciej ją zakończyć. Nagle w jego kieszeni zadzwonił telefon. Wyjął go i sprawdził, od kogo jest połączenie. Teściowa, ech, że to też musiała być ona. Pewnie znów chce, żebym jej coś naprawił - pomyślał. Nie odbiorę, niech dzwoni. Spojrzał na anioła i zobaczył na jego twarzy strach i trwogę.
- Co ci jest aniele w prześcieradle? - spytał.
- Cóż to za diabelstwo wyjące trzymasz w dłoni?! - wykrzyczał.
- To jest telefon. U swojego Boga nie masz telefonów?
- Nie - powiedział. Urządzenie przestało grać, więc się trochę uspokoił.
- To jak się komunikujecie?
- Używamy gołębi - powiedział i wskazał na swoje prawe ramię.
- Matko święta, a co to? Średniowiecze? - spytał rozbawiony Józek. - Mniejsza o to. Słuchaj mnie teraz uważnie. Nie pozwolę jakiemuś Bogu bałamucić mojej żony, rozumiesz?
- Ale to przecież Bóg! - zaprotestował anioł.
- Bóg, czy nie, wara mu od mojej Marii, a jak nie to zaraz tu pozew piszę o napaść seksualną i skończą się głupoty - zagroził Józek.
- Toż to bluźnierstwo! - krzyknął posłaniec i już rękę na cieślę podnosił, ale ni stąd, ni zowąd padł na ziemię.
- Trenowało się trochę boks, więc nie ze mną te numery, lalusiu - powiedział Józef.
Anioł był w szoku po niedawnym ciosie i trudno mu było się podnieść.
- Mówiłeś, że komunikujecie się ze sobą za pomocą gołębi?
- Tak - wybąkał posłaniec.
- W takim razie sprawa prosta - rzekł cieśla.
Zawołał Marię i kazał jej zadzwonić po odpowiednie służby, aby zajęły się "aniołem".
Tak też uczyniła.
Sam Józek tak jak zapowiedział, napisał pozew, w którym oskarżył Boga o próbę molestowania seksualnego jego żony Mari, a anioła za napaść. Później złapał gołębia i kazał mu dostarczyć dokument do adresata.
Bóg, jak co dzień, siedział w swojej kancelarii. Nagle wbiegł do niej zdyszany anioł, który zarządzał boskim sekretariatem.
- Panie Boże, Panie Boże! - krzyczał.
- Co się stało? - spytał Bóg.
- Mam złe wieści. Twój posłaniec, którego wysłałeś na Ziemię, został zamknięty w szpitalu psychiatrycznym za opowiadanie niestworzonych i dziwnych rzeczy, a tutaj mam pozew zaadresowany do Ciebie, od niejakiego Józefa.
- Podaj mi go.
- Proszę - powiedział anioł i podał Bogu dokument.
Bóg przeczytał go, westchnął i rzucił na stertę ze starymi pozwami, gdzie znajdował się między innymi pozew Hioba w sprawie nielegalnego wtargnięcia komornika na jego posesję, oraz pozew Abrahama za używanie hipnozy i nakłanianie go przy jej pomocy do uśmiercenia własnego syna.
Jahwe oparł łokcie na biurku i złapał się rękami za głowę.
- Czy te anioły niczego same nie potrafią załatwić? - zastanawiał się. - Zawsze muszę po nich wszystko poprawiać i odkręcać - narzekał.
- Nic dziwnego, że na świecie jest, jak jest skoro od prawie czterech tysięcy lat nie robię nic innego, tylko biegam po sądach.
Shogun
Komentarze (26)
Tak po prostu po ludzku. Dialogi też. I zakończenie. Co tu będę więcej. Po prostu dobrze napisane i nie tylko.
Pozdrawiam:)→5
Również pozdrawiam :).
Nie ma, ale - nie ma żadnego "ale"
złaś - złaź
ziemię
. - / sam myślnik
ta rozmowa
***
Końcówka mnie rozbawiła :) Takie czasy nastały. Trzeba by było zmienić formę przekazu, a nie dalej "walić do sznura, boguniuniu" :)
Pozdrawiam ;).
"Od dzisiaj miał pierwszy dzień urlopu" - Dzisiaj miał pierwszy dzień urlopu; albo od dzisiaj miał urlop.
Żona jego (przecinek) Maria (przecinek) prawdopodobnie przyrządzała obiad.
"Nie trwał on jednak długo, ponieważ za jego plecami pojawił się jakiś człowiek. Józek dostrzegł go kątem oka i o mało nie zleciał z dachu." - troszkę niefortunnie wyszło, bo dostrzec kątem oka kogoś za plecami, to raczej tylko sowa by mogła. ?
"zbierając się do odrobiny kultury" - zbierając się na odrobinę kultury.
"wara mu od mojej Mari" - wara mu od mojej Marii
"Trenowało się trochę boks, więc nie ze mną te numery (przecinek) lalusiu "
Bóg (przecinek) jak (bez przecinka) co dzień (przecinek) siedział...
A tekst całkiem udany. Zabwnie - refleksyjno wyszło.
Jeżeli chodzi o kąt oka i plecy, to miało wyjść zabawnie, a wyszło niefortunnie jak widzę. Hmm, jak sowa, to pewnie go Tjeri zauważyłaś ;D.
Cieszę się, że tekst udany. Właśnie miał taki być, zabawno-refleksyjny.
Pozdrawiam :).
Z uśmiechem ;))))
Pozdrawiam z uśmiechem ;).
A co so tekstu - fajny, przyjemnie się czyta. Ode mnie 5 :D
Pozdrawiam ;)
Również pozdrawiam ;).
On – jego użycie zaimków po sobie nie pozwala na rozdzielenie dnia (on) od Józefa (jego) i zlewa się to w całość, sugerując, że coś się dzieje za plecami dnia.
„Józek mimo tego, dostrzegł go kątem oka”
Mimo tego zbędne
„zszedł na ziemie.”
Ziemię
„wybrana na matkę syna bożego”
syna bożego może być z małej, jeśli jesteś konsekwentny i dalej też będziesz pisał z małej. Ale nie jesteś, więc raczej popraw ?
„odpowiedział po prostu.
- Ha ha ha - zaśmiał się Józek - Anioł w prześcieradle, a to dobre - powiedział, nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Ależ to prawda - powiedział „
Odpowiedział-powiedział-powiedział = powtórki
„- Matko święta, a co to średniowiecze?”
- Matko święta, a co to? Średniowiecze?
Kto jest tą przywoływaną matką świętą, hę?
„robię nic innego, tylko biegam po sądach.”
Kto jest sędzią? Czyżby Bóg we własnej sprawie?
Zgrabna humoreska, dobry pomysł.
Co do "Matko święta" chodziło mi tutaj o powiedzenie/zawołanie, nie wiem jak to określić, tak jak się mówi Jezus Maria.
Kto jest sędzią? Cóż, to pytanie pozostawiam do indywidualnej interpretacji czytelników :).
Jeszcze raz dziękuję za komentarz i dobre słowo.
Pozdrawiam :).
ja to sobie myślę, że takie czasy przyszły, że prawda trafia do psychiatryka. A tylko to, co piękne i ujmujące, jest godne ludzkiego, zwykłego spojrzenia, reszta, ta przykra, niech zdycha - np. w więzieniach.
Poza raczej drobnymi błędami tekst mi się podobał, taki mocno kabaretowy.
Pozdrawiam.
Dokładnie, osobiście sam jestem za ludzkim, ale to naprawdę ludzkim podejściem do wielu spraw oraz samego życia. Ludzie są w końcu tylko ludźmi i aż ludźmi. Niczym więcej, niczym mniej.
Miło, że tekst ci się spodobał. Miał wyjść śmieszny, wyszedł kabaretowy, a to nawet lepiej :D.
Również pozdrawiam :).
Dziękuję pięknie za czwóreczkę i pozdrawiam serdecznie :).
Tak, co do dywizów jestem świadomy, że powinny zastąpić je półpauzy, lub pauzy. Mam jednak taki problem, iż gdy wprowadzam półpauzy w OpenOffice, a następnie przenoszę tekst na Opowi, to wszystkie półpauzy znikają. Nadal nie mam pojęcia dlaczego. Dlatego też stosuję dywizy, dopóki nie rozwiążę jakoś tego problemu.
Mimo wszystko dzięki za link. Nauczę się czegoś nowego przy okazji :).
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania