Poprzednie częściDruga strona

Druga miłość

Po pierwszej miłości długo nie mogłem się otrząsnąć i nie wierzyłem, że jeszcze kiedykolwiek obdarzę kogoś tym uczuciem. Żyłem z takim przekonaniem parę lat. Świat zacząłem widzieć w czarnych barwach, nawet gdy starałem się być optymistą, dostrzegałem głównie te złe strony. Nie był to dla mnie najlepszy czas. Przez moje cierpienie posypało się wiele znajomości. Powoli stawałem się samotny, została przy mnie jedynie garstka znajomych. Chociaż z nimi też bywało różnie, nie było kolorowo, ale jakoś wytrzymywali ze mną. Stałem się nieufny i często urywałem myśli w połowie. Po prostu nie potrafiłem się przed nikim otworzyć. Nawet spędzanie czasu z ludźmi przestało mi sprawiać przyjemność. Większość wolnych chwili spędzałem samemu, raz na dwa tygodnie spotykałem się ze znajomymi. Oni próbowali mnie zrozumieć i pomóc. Tak szczerze to chyba jeszcze tylko dzięki nim żyłem. Miałem myśli samobójcze. To chyba idealnie obrazuje jak bardzo potrafię się zaangażować emocjonalnie, a raczej potrafiłem. Myślałem, że kocha się tylko raz, a ja już mam to za sobą. Takie nastawienie nie sprzyjało poznawaniu dziewczyn. Było parę, którym się podobałem, ale ja wciąż myślałem o mojej pierwszej miłości i z tego powodu kontakt szybko się urywał.

Było to dokładnie dwa lata temu, w pierwszy dzień wakacji. Miałem wtedy zaledwie dwadzieścia lat. Znajomi postanowili wynająć na weekend domek nad morzem. Nigdy nie spotykałem się z nimi na dłużej niż parę godzin, ale po długich namowach mnie przekonali. Zapowiadały się przyjemne dni w znanym gronie. Pogoda była wręcz idealna, słońce nie próbowało nikogo upiec, ale dawało przyjemne ciepło, które wręcz zmuszało by aktywnie spędzić czas. Głównie z tego powodu do domku wracaliśmy tylko po to by spać. Przyjechaliśmy tam z samego rana i nawet nie zdążyliśmy się rozpakować, a już wyruszyliśmy na plażę. Może woda w Bałtyku nie jest gorąca ani ciepła, ale nam to nie przeszkadzało. Na plaży spędziliśmy prawie cały dzień. Po powrocie do domku i przebraniu się, ktoś rzucił pomysłem by iść na spacer. Chyba każdy wie jak piękne są letni wieczory, a tamten był wyjątkowo cudowny. Słońce już powoli zachodziło, a na wiosce, bo nie można było tego nazwać miastem, było pełno stoisk z różnymi rzeczami, od pamiątek po jedzenie. W najruchliwszym miejscu można było spotkać ulicznego grajka, który grał na klasycznej gitarze i śpiewał lekkie nuty, które wprawiały w błogi nastrój. Było mi tam po prostu dobrze. Pamiętam, że postanowiliśmy kupić lody. Ohh włoskie, kręcone, niczego więcej o tym cudzie świata nie trzeba pisać. Szedłem z pięknym chłodnym arcydziełem, nie wiem dlaczego, wzrokiem wklejonym w ziemię. Niestety nie skończyło się to dobrze, wpadłem na jakaś dziewczynę, a mój lód skończył na kostce brukowej. W tamtej chwili bardziej przejmowałem się stratą chłodnej przekąski, aniżeli pobrudzeniem nieznajomej. Dopiero jej zdenerwowany głos sprawił, że zmieniłem priorytety. Podniosłem wzrok i ujrzałem coś pięknego. Czarne włosy do ramion, piękne rumiane usta i błękitne oczy. Krzyczała na mnie, ale byłem jak w transie i niewiele słyszałem, wrócił mi się słuch gdy uderzyła mnie z liścia. Chyba nie zrobiłem dobrego wrażenia, zaraz po tym ciosie odeszła. Znajomi nie mogli wytrzymać ze śmiechu, a ja nie wiedziałem co się stało. Po minucie zorientowałem się, że ona odeszła i nie wiem dlaczego, pobiegłem za nią. Chwyciłem ją za rękę i nasze spojrzenia się spotkały, nie była z tego tak zadowolona jak ja. Niestety nie zacytuję naszej rozmowy. Nie mam aż tak idealnej pamięci, a nie chciałbym wprowadzać zamieszania. Przeprosiłem ją za tamtą sytuacje i zapytałem czy nie chciałaby pójść ze mną na kawę, oczywiście w ramach przeprosin. Na początku była niechętna, ale po krótkiej rozmowie wzięła ode mnie numer i powiedziała, że się zastanowi. Reszta wieczoru minęła już bez ekscesów. Wróciliśmy do domku, a ja czekałem zniecierpliwiony na wiadomość.

Napisała do mnie z rana, że możemy się spotkać, ale lody stanowczo odpadają. Nie wiedziałem czy był to żart, czy może po prostu chciała mi dopiec. Umówiliśmy się po południu przy jednym z wejściu na plażę. Znajomi byli zdziwieni, w sumie to się im nie dziwie. Nie widzieli mnie takiego od czasów pierwszej miłości. Sam nie potrafiłem wtedy tego wyjaśnić, ale nie byli źli, że olewam ich po to by pójść na spotkanie. Wręcz mnie do tego namawiali i pomagali się ogarnąć. Tamtego dnia wszystko wypadało mi z rąk i zapominałem o ważnych rzeczach. Nawet chciałem ubrać skarpetki do sandałów, w dodatku dwie różne, dobrze, że miałem znajomych, którzy w porę to dostrzegli. Poszedłem w umówione miejsce, nie byłem już tak zestresowany od nie wiem kiedy. To była najbardziej stresująca rzecz w moim życiu. Do końca nie wiedziałem co robię. Co chwile spoglądałem na telefon by sprawdzić, która godzina. Niestety ona się spóźniała, byłem prawie pewien, że to okrutny żart, zemsta za tamto. Miałem już wracać gdy nagle się zjawiła. Przeprosiła za spotkanie, powiedziała, że musiała uważać aby nikt jej nie pobrudził lodem ponieważ ubrała nową bluzkę. Szczerze mówiąc wyglądała w niej piękniej niż wczoraj. Zapytała gdzie pójdziemy, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że nie wiem gdzie mogę ją zabrać. Nie znałem żadnych miejsc. Zatem jak głupi powiedziałem, że to niespodzianka. Tak na prawdę to szedłem przed siebie mając nadzieję, że wpadnę na coś po drodze. Cały ten czas rozmawialiśmy i po chwili przestałem zwracać uwagę na otaczający mnie świat. Była tylko ona. Pierwszy raz od bardzo dawna tak dobrze mi się z kimś prowadziło rozmowę. Szliśmy prosto przed siebie parę godzin, nie wiem kiedy one minęły. W końcu znaleźliśmy się na ścieżce w środku lasu, a raczej na jej końcu. Ocknąłem się gdy zapytała co dalej. Musiałem powiedzieć prawdę, że jestem tam pierwszy raz i się chyba zgubiliśmy. Do wieczora błądziliśmy po ścieżkach próbując wrócić do wioski. Po paru godzinach nam się to udało. Nasze spotkanie skończyło się chyba dwie godziny przed północą. Pamiętam, że staliśmy wpatrzeni w siebie przez parę minut. Gdzieś w oddali było słychać ulicznego grajka. Nie wiem kiedy, ale trzymaliśmy się za ręce. Nie potrafię tego wyjaśnić. Gdy zdaliśmy sobie z tego sprawę, nastała niezręczna cisza. Chyba oboje się zawstydziliśmy. Tak zakończyło się nasze pierwsze spotkanie.

Potem było już tylko lepiej. Spotkaliśmy się jeszcze w dniu mojego wyjazdu. Okazało się, że mieszkamy dosyć blisko siebie. Ona była z Gdyni. Nasza znajomość szybko się rozwinęła. Dużo ze sobą pisaliśmy i często spotykaliśmy. Były wakacje więc oboje mieliśmy wiele wolnego czasu. Już po dwóch miesiącach zostaliśmy parą. Tak, znowu się zakochałem, a może to ona była pierwszą miłością? Znajomi od razu zauważyli we mnie poprawę. Stałem się radosny i otwarty na ludzi. Chociaż zacząłem ich trochę zaniedbywać. Jednak nie potrafiłem wytrzymać chwili bez Laury. Gdybym miał opowiadać nasze wszystkie wspólne chwile, to by zabrakło mi czasu. W ciepłe dni siedzieliśmy razem na plaży i oglądaliśmy morze, wtuleni w siebie. Nie wiem co było piękniejsze, widok natury, czy ona. Wystarczyło mi jej jedno spojrzenie bym znów się uśmiechnął. Pewnie zastanawiacie się jaka była. Otóż często się uśmiechała i śmiała. Nie pamiętam by kiedykolwiek płakała. Miała coś w sobie co przyciągało ludzi i nawet z obcymi dobrze się dogadywała. Pamiętam nasze podróże pociągami. Zawsze rozpoczynała rozmowy z nieznajomymi. Sprawiała, że inni się uśmiechali. Szczególnie lubiły ją osoby starsze. Uwielbiałem słuchać jej rozmów z takimi ludźmi. Z tego powodu ciężko było z nią o nudę. Również można powiedzieć, że była szalona. Tkwiła w niej dusza artystki, ukazywała się w zdjęciach, które robiła. Fotografowała wszystko co jej się spodobało. Również tych obcych ludzi, których zagadywała, by tylko zrobić im zdjęcie. Potem wieczorami przy herbacie je oglądaliśmy. Była przy tym taka radosna. Można śmiało określić ją mianem mojego świata. Tak! Wspomniałem, że była szalona. Przez to parę razy prawie wpakowała nas w kłopoty. Pewnego dnia gdy spacerowaliśmy obok opuszczonego domu, wpadła na pomysł by wejść na jego dach. Próbowałem ją odciągnąć od tego pomysłu, ale gdy się uparła to nic nie było w stanie jej przekonać. Przeszliśmy przez ogrodzenie i wdrapaliśmy się na szczyt. Tak widok był cudowny. Budynek znajdował się na wzniesieniu i z niego dobrze było widać zabudowania poniżej. Gdy chcieliśmy już wychodzić, złapała nas ochrona. Jednak dzięki niej udało nam się namówić go by nie wzywał policji. Nam? Raczej jej. ja wciąż nie potrafiłem tak dobrze dogadywać się z ludźmi, chociaż Laura sprawiała, że z dnia na dzień było co raz lepiej.

Minęły dwa lata odkąd zostaliśmy parą. Nie będę was zadręczał wszystkimi wspomnieniami. Jest ich zbyt wiele. Byłem w niej zakochany po uszy. Nie widziałem świata poza nią. Nawet znajomi mi mówili, że widzą jak na nią patrzę. Nie potrafiłem przestać o niej myśleć. Byliśmy ze sobą tak długo, a ja każdego dnia kochałem ją co raz bardziej. To było niesamowite uczucie, nawet nie potrafię tego opisać. Bo jak to zrobić? Jak opisać to co widziałem w jej oczach? Jak opisać to co czułem patrząc na nią? Gdy się do mnie uśmiechała. To trzeba przeżyć. Byłem pewien, że jest tą jedyną więc postanowiłem się jej oświadczyć. Moja koleżanka pomagała mi wybrać pierścionek zaręczynowy. Odkładałem na niego cały rok, chciałem by był wyjątkowy. Po paru dniach poszukiwań go znalazłem, nie był tani, ale dla Laury byłem w stanie zrobić wszystko. Napisałem do niej czy możemy się spotkać ponieważ chcę z nią porozmawiać. Umówiliśmy się wieczorem nad klifem, z którego rozpościerał się cudowny widok na morze, które ona tak bardzo kochała. Miała tysiące zdjęć przedstawiające wielką wodę. Chciałem się oświadczyć przy zachodzie słońca. Czekałem na nią na miejscu krótką chwilę. Stresowałem się tak samo jak przed pierwszym spotkaniem. Ona znowu się spóźniała. Każda sekunda była jak minuta, a minuta jak godzina, ale w końcu się zjawiła. Piękna jak zawsze. Ubrana w piękną czarną sukienkę. Chciałem już klękać gdy ona chwyciła mnie za dłonie. Powiedziała, że musimy poważnie porozmawiać. Byłem trochę zdziwiony, nie wiedziałem o co może chodzić. Wspomniała, że jestem fajnym chłopakiem i było nam dobrze, ale to koniec. Poznała innego i się w nim zakochała. Nie, nie potrafiłem w to uwierzyć. Przeprosiła i odeszła, a ja tam stałem. Nie wiedziałem co mam zrobić, miałem mętlik w głowie. To było jak sen. Myślałem, że to koszmar. Dopiero po parunastu minutach do mnie dotarło, że to prawda. Zdałem sobie sprawę, że ostatnio miała dla mnie mniej czasu. Rozpłakałem się.

Stałem tam chyba dwie godziny, cały we łzach. Ze złości wyrzuciłem pierścionek do morza. Nie wiedziałem co mam zrobić. Byłem wściekły, w końcu się ruszyłem. Błądziłem po mieście do rana aż w końcu wróciłem do domu. Znowu stałem się taki jak po pierwszym rozstaniu. Chodziłem po pokoju, rwałem włosy z głowy, płakałem i uderzałem pięściami o ścianę. Tak minęło parę dni. Nie potrafiłem się z tym pogodzić. Przecież było nam tak dobrze. Kurwa nie wierzyłem w to co się stało. Wypisywałem do niej, dzwoniłem, ale ona mnie ignorowała. Musiałem o nią zawalczyć. Przecież ją kochałem. Znajomi próbowali mi pomóc, ale nie dopuszczałem nikogo do siebie. Pewnego wieczoru już nie mogłem wytrzymać w czterech ścian i wyszedłem na miasto. Poszedłem na plażę, tam gdzie razem z Laurą siedzieliśmy i oglądaliśmy morze. Nie wiem dlaczego akurat tam. Gdy już byłem prawie na miejscu, zauważyłem ją przytuloną do innego. Byłem wściekły, podbiegłem do nich, rzuciłem się na niego. Uderzałem bez opamiętania, Laura coś krzyczała rozpaczliwym tonem, w końcu przestałem. On leżał cały we krwi, a ona stała we łzach. Spojrzałem na nią, czułem wielką złość i ból. Pierwszy raz widziałem jej łzy. Odszedłem, nie potrafię opisać tego co czułem i dlaczego to zrobiłem. Wszedłem do sklepu i kupiłem wódkę. zacząłem pić. Chodziłem po mieście we łzach i topiłem smutki w alkoholu. Dzwoniłem do niej aż w końcu odebrała, powiedziała, że nie chce mnie znać i abym ją zostawił. Poczułem jakby coś we mnie pękło. Rzuciłem telefon o ziemię, sam na nią padłem opierając się o murek. Płakałem jak nigdy wcześniej, wszystko straciło sens, nie chciałem żyć. Poszedłem nad most pod, którym ciągnęły się tory. Przeskoczyłem przez barierki, wyciągnąłem zdjęcie Laury z portfela, spojrzałem na nie ostatni raz i skoczyłem, trzymając je w dłoni.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (41)

  • D4wid 27.04.2018
    Tak wiem, że ten tekst nie jest szczytem prozy, ale w niej jestem dosłownie jak raczkujące dziecko, zatem proszę o krytykę.
  • harold 27.04.2018
    Wincyj tego five
  • D4wid 27.04.2018
    Pewnie będzie więcej by się podszkolić :)
  • Something 27.04.2018
    Historia, choć nie jest nazbyt odkrywcza, ubrana została w proste zdania, obrazujące miłość do Laury. Pisałeś to z serca?
  • D4wid 27.04.2018
    Wymyślone, ale zawsze staram się utożsamiać z bohaterem, wczuć się w niego. Wiem, że nie jest to zbyt oryginalne, ale prozy zbyt dobrze nie potrafię pisać, a dobrze by było się w niej podszkolić.
  • David,

    ''utożsamiać z bohaterem'', więc;

    moje najzupełniej subiektywne i nie do końca zdrowe rady są następujące;

    ''Nawet spędzanie czasu z ludźmi przestało mi sprawiać przyjemność. '' - biorąc ludzi jako całość - to generalnie fakt, że spędzanie czasu z nimi przestało sprawiać przyjemność można wziąć za wcale niezły początek i najzupełniej niepejoratywnie zabarwione odczucie.

    ''Większość wolnych chwili spędzałem samemu, raz na dwa tygodnie spotykałem się ze znajomymi. Oni próbowali mnie zrozumieć i pomóc. Tak szczerze to chyba jeszcze tylko dzięki nim żyłem. ''

    wg. mnie musisz w sobie pokopać i dostać się do swoich złóż złota, by przestać upatrywać sens istnienia w tym, że znajomi się raz na dwa tygodnie z Tobą spotkają.
    Protip dla Ciebie jest niezmienny, nieustanny, od x lat taki sam:
    >Pogrzebać w sobie
    >Skoczyć jak frank szwajcarski
    >Przestać jojczyć.

    Nie przeczytałam całego, bo to jest wciąż to samo co zawsze, także skończę przy innej okazji.
  • D4wid 27.04.2018
    To nie jest jojczenie moja droga, to próba napisania czegoś co chwyci za serca. Próba pod szlifowania swoich umiejętności. Ten tekst nie ma nic wspólnego ze mną.
  • Mhm.
    No dobrze, niech będzie wola Twoja.

    Wg mnie w początkach tekstu jest sporo jojczenia analogicznego do tych zawartych w wielu innych tekstach, ''zawsze staram się utożsamiać z bohaterem'' - ''ten tekst nie ma nic wspólnego ze mną'' =
    jestem blondynem, blond kolor włosów nie ma nic wspólnego ze mną
  • D4wid 27.04.2018
    e make i ka pololi Chodzi mi o to, że gdy piszę to próbuję wczuć się w bohatera by opisać emocje. Nie opisuję swoich doświadczeń.
  • Mhm.
    No dobrze, niech będzie wola Twoja.
  • Ale przeglądam, patrzę dalej - widzę, iż pod kątem interpunkcja/gramatyka/szyk zdań, toś to napisał nieźle, nie jojcz ;).
  • spirytysta 27.04.2018
    Językowo ok, ale takie się wydaje naiwne, młodzieńcze... Cóż, takie mam wrażenie
  • D4wid 27.04.2018
    Tak już dostałem taki komentarz od znajomej, że wyidealizowałem miłość. Jestem teraz tego świadomy. Szczerze jest to też spowodowane moim małym doświadczeniem życiowym. Dzięki za zwrócenie uwagi na ten aspekt, Następnym razem spróbuję napisać by było bardziej realnie.
  • Aisak 27.04.2018
    Podobną historię opowiedziałeś jakiś czas temu, przepraszam nie pamiętam tytułu, różnicą było to, że w tamtej opowieści uśmierciłeś dziewczynę, w tej chłopaka.
    Ale też poznali się poprzez potrącenie na chodniku.
    Nie chcę być niemiła, ale to nie jest dobre opowiadanie. To jest kalka. Jeśli nie ma się pomysłów na oryginalne opowiadanie czy wiersz, to lepiej nie pisać. Bo powielanie tej samej historii ciągle i ciągle i ciągle, nie powoduje że się rozwijasz, powoduje, że nie chce się czytać nudziarstwa.

    To jest trochę smutne.
    Dejvid.
    Na siłę próbujesz grać na emocjach, i to nie jest sympatyczne.

    Gdybyś trochę zaszalał...

    Że umówiliście się na plaży, że tam chciałeś oświadczyć się, ale gdy dotarłeś zobaczyłeś, jak twoja ukochana siłą zostaje zaciągnięta na latający spodek, a kosmiczni brutale to ludziki Michelin...
    I od tamtej nocy czekasz wpatrzony w niebo...

    Cokolwiek. Nowatorskiego. Z pomysłem.
    Życzę veny.
  • D4wid 27.04.2018
    Wiedziałem, że pojawią się takie komentarze. Jak wspomniałem, w prozie jestem jak bobas i chyba nie tylko w niej, ale mniejsza. Tamto opowiadanie to Emilii, emily nie pamiętam. Jednak w mojej głowie tkwi pomysł na romans, dramat, uwielbiam takie tematyki. Chciałbym kiedyś napisać coś co wywoła w ludziach takie emocje jakfilm ,, Wciąż ją kocham"
  • Aisak 27.04.2018
    Nie znam filmu, ale w ciągu ostatniego roku obejrzałam jeden film, który wywołał deszcz łez, to
    1 Mile To You.

    Piękna, wzruszająca opowieść o Miłości.
    Polecam.
  • D4wid 27.04.2018
    Aisak Moim celem jest napisać wyciskacz łez
  • spirytysta 27.04.2018
    D4wid Kup sobie na allegro 15 książek Heleny Mniszkównej, dopraw paroma "harlekinami" - czytaj codziennie co najmniej po 20-30 stron, nie mniej, bez przerw. Nawet nie zauważysz, kiedy zaczniesz pisać swój wyciskacz łez. I może nawet wyjdzie coś fajnego, bo warsztat jest :)
  • betti 27.04.2018
    D4wid, kiedy facet cały czas chodzi i płacze, to gdzie wyciskacz łez, przecież to kłóci się z pojęciem silnego ramienia... kto chciałby taką ciamajdę?
  • Aisak 27.04.2018
    Moim celem jest napisanie wiersza, który zwałiłby z nóg Miłosza, Szymborską, Poświatowską i Wojaczka, na pewno nigdy takiego nie popełnię, to po pierwsze, po drugie nie piszę na siłę stękając bobkami, bo niema tym polega pisanie.

    Ale jeśli chcesz pisać w kółko o tym samym, to gwarantuję ci, ze ludzie przestaną w końcu cię czytać.
    Bo każdy będzie znał te smuty na pamięć.
  • D4wid 27.04.2018
    betti To najwyżej będę sam, a ramie dzięki pompkom mam silne
  • D4wid 27.04.2018
    Aisak Hmm rozumiem
  • spirytysta 27.04.2018
    Aisak Cała czwórka już dawno zwalona z nóg... dosłownie, 2 metry pod ziemią :D
  • betti 27.04.2018
    D4wid silne, żeby pobić kogoś do nieprzytomności? W ten sposób, to kobiety nie zdobędziesz, bo o ile lubimy silnych, wysportowanych facetów, to przez te łzy tracą w naszych oczach... bardziej by podziałało, gdybyś pokazał się z niezłą laską i udawał, że Ci nie zależy. Uwierz mi, to bardziej działa...
  • Aisak 27.04.2018
    spirytysta :)
  • ''bardziej by podziałało, gdybyś pokazał się z niezłą laską i udawał, że Ci nie zależy. ''


    Betti, z jednej strony - tak, dobrze zrobione najpewniej przyniosłoby sugerowany efekt - podziałałoby.


    Z drugiej natomiast strony - technicznie i charakterologicznie rzecz biorąc; ''udawać/grać'' trzeba chcieć i umieć, to najzupełniej nie leży w naturze Dawida, i nie jest to wg. mnie coś dobrego, coś czego powinien się ''uczyć'', choć przyznaję - sama popełniałam rady dlań, analogiczne do tej powyżej.

    Tylko że;

    ''Pokazał się z niezłą laską i udawał, że Ci nie zależy'', ''to bardziej działa'' - działa na niskich ''przestrzeniach'' drugiego człowieka, budując u danej kobiety obraz kogoś, kim dany Dawid nie jest, by pobudzić niej żałosny schemat: inne, zajebiste go chcą, taki rozchwytywany, ma mnie w dupie? Uhum, byczo robi, co za niesamowity typ, trzeba zobaczyć o co z nim chodzi.''

    Problem polega na tym, że to nie on. Dawid nie jest tym typem i nie ma w sobie własnej ochoty do grania go, nie ma w nim w ogóle aktorskiej przestrzeni na coś takiego, nie ma w nim grzebania w niskich popędach drugiego człowieka, on by chciał leżeć w trawie, damy, zamki, baśnie i bajki, zero zbieżności ról.

    Niech już lepiej buduje siebie, moim zdaniem, niż rolę do której ma ze ro we predyspozycje.
    Niech popracuje nad tym, by on - jako on - mniej jojczył, bo to się da zrobić, np. niż próbował odgrywać coś, co jest mu obce i wstrętne, bo wyjdzie parodia i niechęć do siebie samego.
  • Oczywiście to nijak nie zmienia faktu, że Dawid moim zdaniem powinien przestać się mazgaić.
    Ale Dawid jako Dawid, a nie że Dawid powinien popracować nad gipsową maską, która mniej się będzie mazgaić niż on.
    Raz; to degradacja siebie.
    Dwa; w ten sposób Dawid jako Dawid nijak nie nauczy się nie mazgaić.

    A maska spadnie i chuj.

    (boże jak ja lubię gadać o Dawidzie. Wszystko mi się tu wydaje jasne. Linearne. Orzeźwiająco logiczne).
  • betti 27.04.2018
    e make i ka pololi odrobina sprytu jeszcze nikomu nie zaszkodziła, niejednemu za to pomogła. Życie trzeba brać za rogi inaczej rozłoży na łopatki.
  • Something 27.04.2018
    Dawidzie, pisz poprzez wyobraźnię, a nie patrz na fakt, że mało w życiu przeżyłeś ;)
  • D4wid 27.04.2018
    Szczerze to ciężko mi napisać coś w czym nie czuję emocji.
  • Something, czyż (zgodnie z moim pojmowaniem Twoich założeń filozoficznych) - wszystko, co w życiu przeżywamy nie jest przez Ciebie postrzegane jako wyobrażeniowy wytwór naszej głowy?
  • Something 27.04.2018
    e make i ka pololi ;) Ja tylko uprzejmie konwersuję z Dawidem
  • Something, wiiidzę. Ciekawić mnie zaczynasz :).
  • Szudracz 27.04.2018
    Nie przeczytam tego w zamian przypominam o TW. Przyjdź i działaj na innych płaszczyznach. Czas na zmiany kolego. :)
  • Aisak 27.04.2018
    Kobiety lubią ciepłych mężczyzn, ale niepłaczliwych.

    Mężczyźni za to lubią płaczliwych mężczyzn, szczególnie młodych.
  • Kobiety lubią różnych mężczyzn, mężczyźni różne kobiety.
    Są, no zwłaszcza w tych czasach, dominy co lubią płaczliwych, jojczących, uległych typów, toż weź, bywa i tak.

    Generalizacje wszystkie na nie.
  • Aisak 27.04.2018
    Nie wzięłam pod uwagę domin, sorry, kompletnie zapomniałam o istnieniu takowych.
    I nie jestem pewna, czy domina lubi płaczliwych i jojczących panów, bo przecież one ich biją, a Dejvida, mogłyby okrutnie poturbować za charakter mazgaja.
    Chociaż jest to pocieszające, że może powinien takiej kobiety szukać, która by go zlała pejczem, wtedy chociaż miałby powód do płaczu.
  • Aisak, ja jestem pewna w teorii, bo w praktyce - to ja nie w ten biegun akurat.

    Ale - nie zmienia to faktu, że takowe są i ich biją w konwencji, tu już wlazłaś w pewną konwencję, i biją - żeby wszyscy byli zadowoloni, bici i bijący, więc raczej ich akceptują/potrzebują takich, czy też przynajmniej - zachodzi symbioza.

    Ktoś ''mogący okrutnie poturbować za charakter/za dowolne cokolwiek'', bez względu na płeć, kobieta/mężczyzna - to nie jest ktoś dominujący, nie myl.

    To jest ktoś posiadający nad sobą zerową kontrolę i potencjalnie niebezpieczny :).
    Ktoś dominujący natomiast musi mieć nad sobą pełną kontrolę.

    Paradoksalnie kobiety, co by go zlała pejczem, powinien szukać, jakby miał się z tego radować.


    Ale co my tutaj.
    Dawid - księżniczkowość, bajeczność, damy, dwory, dworskie maniery, leżenie w trawie.

    Jakie lanie pejczem, jakie udawanie Seby co się wozi z inną ładną i udaje, że mu nie zależy.

    Jest to sugerowanie Dawidowi rozwiązań niedawidzich.
    Takich, które mogą go zaprowadzić li i jedynie do niechybnej zguby XDDD.
  • Wychodzenie ze strefy komfortu, ale nie z deszczu pod rynnę.
    Niech nie jojczy i się nie mazgai, niech spróbuje.
    Ale lanie pejczem i udawanie Seby moim zdaniem powinien se (przynajmniej na ten moment) stanowczo odpuścić.
  • Aisak 28.04.2018
    No, ale Dejvid lubi smutne klimaty.
    Tak bez powodu.
    A w tej sytuacji miałby powód.
    Wiele powodów.
    To jakby praktyczne z pożytecznym dla obu stron.

    Ta pani to mogłaby być przebrana na księżniczkę, i Dejvid by płakał

    - ała, księżniczko, już nie będę pisał takich smutnych opowiadań, ała, ale nie po szczepionce, no, księżniczko, ała, ja chcę do mamy, ała, to boli, księżniczko cho to poleżym na łonce, ała!

    I to wcale nie musiałby być pejcz, tylko taka malutka rózga, rózgunia, takie malutkie brzozowe witki, które nie zostawiają śladów, to se można spokojnie na plażę nudystów pójść, tak zupełnie przypadkiem, niechcący.

    Dejvid, to nie typ Seby, o nie.
    Seba, grube karczycho bez szyi, łapa, jak łeb konia.
    Seba to tylko mrugnie na Karynę, a ona już wie, że to mrugnięcie nr pięć, i się gotuje że szczęścia, że to ją Seba przygruchał.
    Jak prawdziwy miejski gołomp.
    A Karyna że szczęścia wysiaduje te gołempiowe jajka.
    Nie.

    Dejvid, to lord.
    Taki mroczny trochę.
    Taki niby Drakula.
    Dejvid, podchodzi, i grzecznie pyta,
    czy mogę wbić w ciebie moje wampirze kły, tylko nie odmawiaj mi, błagam, bo będzie mi bardzo przykro i chyba znowu się popłaczę. Na tę okoliczność będę musiał napisać smutny wiersz, który i tak tylko na mnie zrobi wrażenie.



    Więc, nie wiem. Tak ogólnie, to nie mam zielonego pojęcia, co mogłabym Dejvidowi napisać.
    Przede wszystkim, żeby nie był
    Schematyczny, bo to strasznie nudne, a to gorsze od źle piszących osób.
    Pisz, ale nie przynudzaj.
    Emocje są niezbędne, ale wyobraźnia jest kluczem, który otwiera wiele drzwi.
    Jeśli myślisz, że wszyscy pisarze i poeci, przeżyli w połowie te emocje, które opisują, to masz pięć lat.
  • Neli 28.04.2018
    Piękna miłość bohatera do Laury. Było mi przykro, podobnie jak jemu. Przyjemny w czytaniu tekst, choć widziałam tam jakiś błąd. Z mojej strony 5.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania