Druga Wersja

1.

Adam przebudził się z ustami rozwartymi w niemym krzyku. Wymachiwał rękoma na wszystkie strony, jakby chciał strząsnąć z siebie niewidzialne robaki, które oblazły całe ciało. Wodził wzrokiem w gęstym mroku, wypatrując czające się gdzieś w pobliżu niebezpieczeństwo. Przez krótki czas nie wiedział co jest rzeczywiste, a co sennym majakiem. Granica pomiędzy dwoma światami została nagle zatarta, przez co mogły się teraz przenikać nawzajem. W końcu ogarnął go spokój i zrozumiał, że to tylko zły sen, a on znajduje się w swojej sypialni.

Koszmar cofał się powoli w odmęty zapomnienia. Niewiele z niego pamiętał, może to i dobrze.

Czerwone cyfry zegarka pokazywały piątą nad ranem. Została jeszcze godzina snu zanim uruchomi się alarm, ale nie było już sensu kłaść się z powrotem. Jęknął cicho pod nosem i z ociąganiem poszedł do łazienki.

– Woda gotowa – oznajmił automat stojący obok lodówki. Małe, kwadratowe drzwiczki odsunęły się na bok. Adam wyjął ze środka dzbanek gorącej wody i zalał kubek z kawą. Wspaniały aromat uniósł się w powietrzu. Odstawił naczynie z powrotem do automatu, Popijając wspaniałą afrykańską kawę, wpatrywał się beznamiętnie w okno. Rozbolała go głowa. O nie, pomyślał, tylko nie to.

O godzinie siódmej trzydzieści, zamknął drzwi do domu i ruszył w kierunku pobliskiej stacji metra. Ludzie zaczęli powoli formować jedną ruchomą masę.

2.

Siedząc w wagoniku metra, głowa rozbolała go jeszcze bardziej. Odgłosy kół sunących po szynach docierały do niego z podwójną siłą. Pulsująca potylica wydawałoby się, że zaraz eksploduje. Zaczął masować bolące miejsce. Zauważył, że siedząca naprzeciw starsza kobieta, wpatrywała się w niego bez mrugnięcia, jakby chciała go przybić wzrokiem do miękkiego siedzenia. Dostrzegł nagle, że wszyscy pasażerowie oderwali się od swoich zajęć. Jedni zdjęli słuchawki, inni odłożyli gazety bądź tablety i również patrzyli na niego. Przeleciał wzrokiem po ich twarzach całkiem zmieszany i zakłopotany. Nie wiedział co się dzieje.

– To do pana – Mężczyzna szturchnął Adama łokciem. W dłoni trzymał telefon.

– Do mnie? – Adam nie ukrywał zdziwienia.

– Tak – nieznajomy podał aparat.

– Tak, słucham.

Odpowiedziała mu cisza.

– Słucham – powtórzył.

Z małego głośniczka wydobył się przeraźliwy pisk, który z ogromną siłą uderzył Adama w sam środek mózgu, docierając do najdalej położonych neuronów. Głowa odskoczyła na bok jak bokserowi, który otrzymał potężny cios.

– Kurwa! – Krzyknął Adam oddając telefon właścicielowi.

Przy najbliższej stacji, wysiadł, a raczej wyskoczył i wyszedł na powierzchnię. Wolał się przejść niż siedzieć tam z tymi ludźmi.

3.

– Cześć Adaśko – mężczyzna nachylony nad komputerem machał ręką na powitanie.

– Hejka.

Adam wszedł do swojego ogrodzonego ścianką stanowiska pracy. Włączył komputer i wygodnie rozsiadł się w żelowym fotelu, który automatycznie dopasowywał się do kształtu ciała. Program firmowy wyświetlił się na płaskim ekranie monitora. Używając dotykowej klawiatury, wklepał kilka komend rozpoczynających proces wykonawczy systemów obliczeniowych. Czekał na odpowiedź. Wpisał ponownie, myśląc, że się pomylił, ale dalej brak odpowiedzi. Komputer uparcie nie chciał wykonać polecenia.

Z ekranu wynurzyła się niebieska ręka. Dłoń o rozpostartych palcach zbliżała się do jego twarzy. Adam oniemiały, wpatrywał się w monitor. Niebieskie ramię wystawało już po sam bark. W końcu pochwyciło Adama za twarz i mocno pociągnęła do przodu, wciągając głowę mężczyzny w ekran. Adam został pochłonięty po szyję.

Po drugiej stronie ekranu na ulicy stała kobieta. Długie czarne włosy muskały jej ramiona. Wyciągnęła rękę. W tym momencie Adam poczuł silne uderzenie w twarz, aż odrzuciło go do tyłu. Upadł na podłogę. W głowie mu się kręciło, ale nie czuł bólu.

Z sufitu spłynęło różowe światło. Ogarnęło go kojące ciepło. Tracił przytomność, powoli.

4.

Otworzył oczy. Metalowy sufit przesuwał się w miarowym, powolnym tempie. Adam leżał na platformie, która unosiła się nad betonową podłogą.

Po chwili niski sufit ustąpił wysokiemu sklepieniu ogromnej hali. Adam nie mógł wstać, poruszał tylko głową.

Nieco po prawej stronie zobaczył rząd manekinów podczepionych do ruchomych ramion zwisających z sufitu. Ale nie to było najgorsze. Gdy platforma zrównała się z kolumną manekinów sunących w przeciwnym kierunku, ujrzał coś co go zmroziło. Ze zgrozą patrzył na samego siebie. Manekiny te stanowiły idealną kopię jego samego.

Wjechał do mniejszego pomieszczenia. Platforma zatrzymała się i ustawiła pod kątem czterdziestu pięciu stopniu. Pojawiły się mechaniczne ramiona, które zaczęły rozbierać Adama. I to dosłownie. Chciał krzyczeć, ale z jego gardła nie wydobywał się żaden dźwięk. Mógł tylko w myślach wołać, że to pomyłka, on przecież żyje.

Jedno z ramion chwyciło kawałek skóry na kości piszczelowej i bez trudu uniosło do góry, odsłaniając chromowaną kość. Zero krwi, żadnego mięśnia, żadnej tkanki.

O Boże!

Kiedy ramiona skończyły z dolnymi kończynami, wzięły się za górne. Poszło szybko i zgrabnie. Zdemontowane części wędrowały do metalowego naczynia, uprzednio ponumerowane i posortowane. Teraz zaczęły rozbierać korpus. Czerwony laser ciął wzdłuż mostka i w ten sposób zwinne ramiona wzięły dwie części klatki piersiowej.

Została głowa.

Adam był przerażony, ale to bardziej z niemożności jakiegoś aktu obronnego. Mógł tylko biernie się przyglądać.

Laser począł ciąć potylicę.

Nastała ciemność.

5.

Nie istniała już granica pomiędzy snem, a jawą.

Adam obudził się dokładnie o piątej nad ranem. Śnił koszmar. Niewiele pamiętał.

Jakiś stół, światła...

KONIEC

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Zaciekawiony 05.02.2018
    "wypatrując czające się gdzieś w pobliżu niebezpieczeństwo." - wypatrując (kogo? czego?) czającego się gdzieś w pobliżu niebezpieczeństwa.

    Jak na takie krótkie opowiadanie trochę za dużo miejsca poświęcasz prostej sprawie przebudzenia się bohatera. Sześć zdań. Co podsuwa od razu rozwiązanie.

    "Odstawił naczynie z powrotem do automatu, Popijając" - kropka zamiast przecinka

    "Popijając wspaniałą[przecinek] afrykańską "

    "Siedząc w wagoniku metra, głowa rozbolała go jeszcze bardziej." - klasyczny przypadek zgubienia podmiotu; ta głowa siedziała w wagoniku?

    "– Kurwa! – Krzyknął Adam" - krzyknął od małej litery

    "Przy najbliższej stacji,[bez przecinka] wysiadł, "

    "W końcu pochwyciło Adama za twarz i mocno pociągnęła" - pociągnęło
  • Dziękuję za tak dokładną analizę.
    Wszystkie przytoczone przez Ciebie uwagi wezmę sobie do serca i postaram się poprawić przy następnych tekstach.
    Mój problem polega na tym, że zbyt wcześnie kończę pracę nad korektą ????
  • Na końcu miało być :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania