Poprzednie częściDrupe

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Drupe 2

Jenny od kilku godzin szła zapyloną, zaniedbaną drogą. Co jakiś czas przystawała, popijała z butelki, poprawiała ciążący jej nieco zbyt ciężki plecak.

 

Skarciła się za to, że była taka niemądra. Gdy kilka godzin wcześniej wymaszerowała sprężystym krokiem z chatki, boleśnie przekonała się o tym, że – zmęczona po całej nocy, wyczerpana i obolała po ostatnich wydarzeniach (które już-już wydalała z pamięci tak, jak i poprzednie) – nie jest w stanie zbyt długo iść w butach, nie ma co się oszukiwać, wymyślonych i zaprojektowanych do przebywania krótkich dystansów. Wróciła do chatki i przetrząsnęła każdy zakamarek w poszukiwaniu jakichkolwiek użytecznych rzeczy. O dziwo, dom był nieźle wyposażony. W szafce znalazła całkiem sporo przeterminowanych prochów, z napisami po hiszpańsku, w dużej komodzie wisiał niemalże gotowy do drogi plecak. Piwnica, szczelna i niezamieszkana przez żadne stworzenia, obfitowała w butelki wody i konserwy, przeterminowane wprawdzie od kilku dobrych lat, ale nie martwiła się tym. Wybrała kilka najmniej, jej zdaniem, zepsutych, i wrzuciła do plecaka. Z kilku par butów wybrała jedne, za duże o kilka rozmiarów męskie buty robocze, mocno schodzone, ale wygodne. Wolne przestrzenie wypełniła zwiniętymi od lat w kulki frotowymi skarpetami. Z trupa zdjęła słomkowy kapelusz i zegarek, który – razem ze swoimi butami – spakowała i zarzuciła na plecy. Za pasek swoich zbyt krótkich spodni zatknęła zbyt duży, by mógł być praktyczny nóż myśliwski oraz odrapany, lecz wciąż sprawny pistolet, który wraz z amunicją znalazła pod szafką w zatęchłej sypialni. Pieniędzy w całym domu nie udało jej się odnaleźć, choć, myślała, być może nie dość dobrze przetrząsnęła kuchnię. Schylanie się sprawiało jej ból – cały brzuch, uda, szyję i ramiona miała posiniaczone i podrapane. W dodatku potknęła się na schodach na piętro, idąc tam w tych cholernych szpilkach.

Minęła znak drogowy informujący o tym, że za pięć mil będzie stacja benzynowa z barem “U Winnie”. Nie wiedziała, gdzie jest. Nigdy nie słyszała o Winnie, kimkolwiek by nie był. Lub była, dodała w myślach. Mam nadzieję, że przyjmie zegarek w rozliczeniu za ćwierćfunciaka, czy co tam dziś serwują. Pięć mil to jakaś godzina marszu, pomyślała. Miała wprawdzie konserwy, ale uznała, że wolałaby nie dostać sraczki na środku prerii, czy jak się nazywa ten krajobraz.

– Gdzie, do licha, jest mój samochód?

 

*

 

Wąż patrzył, jak Hiena uśmiecha się do kobiet. Obie były blondynkami przed czterdziestką, miały podobne, kluskowate policzki i identyczne, odsłaniające dużo luźne koszule. Mamuśki na szałowym wyjeździe we dwie, smakujące wolności gdy mężowie i dzieci odparzają sobie dupy albo bawią się w Indian na biwaku. Odwrócił się – Kuna szedł za nim, powoli, obie ręce miał za plecami, jakby coś za nimi chował. Twarz miał nieodgadnioną.

– Dołączę do niego, dobra? – spojrzał jeszcze raz na Kunę i odszedł. Kuna skinął głową.

Hiena już stał i udawał, że męczy się z dystrybutorem, flirtując już z obiema mamuśkami.

– Widziały panie już Węża? – spytał, wskazując na kolegę. Wąż, tak jak Kuna, miał na sobie lekko wygnieciony, świetnie skrojony garnitur. Sam miał na sobie zwykłe, brązowe dżinsy i roboczą bluzę. Pasował do nich jak kartofel do jajek Faberge.

Wąż skłonił się lekko, oparł ręce o drzwi kierowcy. Wskazał im Hienę, mrużąc oczy i lekko sycząc.

Gdy kobiety jak na komendę odwróciły głowy, penis Hieny stawał już, pulsując w stanie gotowości. Hiena nie czekając na rozwój wydarzeń złapał bliższą mamuśkę za włosy, grzmotnął ją pięścią w twarz i wytargał ją z samochodu. Wyrywała się, krzyczała i usiłowała kopać, ale każdy jej cios chybiał celu. On zaś, oddając, nie chybił ani razu.

Wąż otworzył drzwi kierowcy i wcisnął się obok przerażonej kobiety. Otoczył ją ramieniem.

– Jestem Wąż, a ty?

Za ich plecami kobieta piszczała, gdy Hiena zdzierał z niej kawałki odzieży, płakała, gdy ją bił, i błagała, by nie robił tego więcej. Hiena walił ją raz z otwartej dłoni w twarz, raz z pięści w brzuch, ciągnął ją do tego w stronę zbiornika z gazem, nagrzanej w słońcu butli wielkości bungalowu. Błyszcząca w słońcu blacha nierdzewna, którą była obita, musiała być gorąca jak piekło.

Kuna obserwował, jak Wąż terroryzuje kobietę mentalnie, zachęcając ją do zrobienia po dobroci tego, co jej koleżance przytrafi się w zgoła odwrotny sposób. Głaskał ją po policzku i uśmiechał się, za jej plecami grzebiąc w torebce i pstrykając jej zdjęcia telefonem.

– Jak ma na imię twój ślubny? – spytał, gdy głowa kobiety ruszała się w górę i w dół, a on, przytrzymując ją lekko łokciem, rozbierał ją powoli i metodycznie jedną ręką, a drugą pstrykał zdjęcie za zdjęciem. – Nie, nie musisz teraz odpowiadać. Pewnie sam zaraz znajdę. Hank? Coś za młody… Hank nie? Nie Hank? Może Bert? Bertie? Co to za imię dla faceta, Bertie? Na bank pedał, mówię ci – wyrzucił telefon poza samochód.

Urządzenie wylądowało u stóp Kuny, który podniósł je i wsunął sobie za pazuchę.

– Nieźle ciągnie, jak na takie czterdziestoletnie kurwisko – syknął Wąż, odwracając się do stojącego obok Kuny. – Będziesz też chciał?

– Może.

 

Rozległ się przeokropny wrzask, gdy Hiena, trzymając skatowaną kobietę za włosy, przycisnął jej twarz do rozgrzanej słońcem blachy. Mamuśka wiła się i usiłowała odepchnąć się rękami, ale silniejszy od niej Hiena nie dawał jej żadnych szans. Zerwał z niej majtki i wepchnął pomiędzy nogi swoje wielkie i twarde przyrodzenie. Jęknęła płaczliwie, podejmując kolejną próbę wyrwania się.

– Jak często się pierdolisz, kurwo? Przecież ciebie pierdolić to jak kija pchać do wiadra, tak się nie będziemy bawić! – Popuścił uścisk, żeby mogła się odwrócić. Natychmiast przyłożyła przypalone ręce do rozpływającej się, spuchłej twarzy. Hiena pięścią twardą i wielką jak kula armatnia przyrżnął jej zdradzieckiego haka, druzgocząc kości dłoni i policzka, i posyłając poturbowaną blondynkę do krainy nieprzytomności.

– Jak leci, Hiena? Dobrze się bawisz? – spytał Kuna, zachodząc go od lewej.

– Wyśmienicie, Kuna. Wyśmienicie. Zaraz zerżnę tę kurwę w dupę tak, że po mnie tylko słoń będzie m…

Nie skończył. Strzał ze strzelby pozbawił go większości głowy. Rozbryźnięta krew, sycząc, parowała już z obitego blachą zbiornika.

– Ja zerżnę tę kurwę, Hiena – strzelił mu jeszcze raz w głowę, rozbryzgując jej resztki po okolicy. Z drzew po drugiej stronie zerwały się nieliczne ptaki. Za chwilę będą miały co jeść, pomyślał. I dobrze, nie zmarnuje się.

Hiena nie odpowiedział. Nie miał już aparatu mowy, z którego mógłby wydobyć jakikolwiek dźwięk. Leżał obok, martwy jak kłoda.

Kuna zawlókł kobietę za włosy na stację, gdzie przerzucił ją przez ladę. Rozpiął rozporek, wcisnął jej między pośladki swój narząd i przez chwilę kopulował w ciszy. Kobieta nie wydawała żadnych dźwięków, choć Kuna wiedział, że jest przytomna. No, pół-przytomna, sprostował w myślach.

Gdy skończył – a nie zajęło mu to wiele czasu – wyciągnął zza pazuchy telefon, wcisnął jej do ręki i wyszedł, nie oglądając się za siebie. Wskoczył na tylne siedzenia kabrioletu i obserwował, jak Wąż bawi się ze swoją zdobyczą. Popatrzył na zegarek, uśmiechnął się i wyciągnął nogi na siedzenie obok.

– Będziesz chciał, Kuna? – spytał Wąż, gdy syczenie i pojękiwanie kobiety przybrały na częstotliwości. Zbliżał się do końca. – Będziesz? Ta babka ciągnie jak wariatka. Jakby zębów nie miała.

– Może – odpowiedział Kuna. – Mamy czas.

Następne częściDrupe 3 Drupe 4 Drupe 5

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • 00.00 03.08.2019
    Poklęłam sobie do ekranu i teraz tylko Ci napiszę, że to jest mocne. Za mocne, bo nóż mi się otwiera w kieszeni na tych popaprańców.
    Opisy przerażająco realistyczne, trudno się trzymać na dystans czytając.
  • Okropny 03.08.2019
    Ale nie wyrzuć mnie ze znajomych, co?
  • 00.00 04.08.2019
    Okropny Nie mam powodów. :)
    To był komentarz w samych superlatywach.
  • Canulas 03.08.2019
    Tu już mniejsze zarzuty odnośnie nagromadzenia: jego, niego, itd, ale też się dało zauważyć.
    Treść bardzo dobra. Mocno filmowe i osre ujęcia. Jest dryg.
  • Okropny 03.08.2019
    Wiesz, czytam czasem teksty autorów, którzy zdobyli sukces wydawniczy. Powtórzenia to pikuś, nie zauważa się tego, jeśli treść wciąga i jest ok. Oczywiście, poprawię, co znajdę i zdecyduję, że będzie sens poprawiać. Ale nigdy na świeżo - tekst edytorsko ruchany na świeżo przestaje mi smakować, a na korektę profesjonalną póki co nie mam floty.

    Zresztą znasz mnie w tej materii, wiesz jak jest.
  • Canulas 03.08.2019
    Okropny, wiem, ale też Ty wiesz, że dla spokoju ducha wolę wspomnieć. Znałem Twą odpowiedź w chwili pisania komentarza, ale ten rytuał musiał się odbyć.
  • Okropny 03.08.2019
    Canulas to jak odkurzanie w szpilkach. Wiesz, że się zaplątasz w kabel i wypierdolisz, ale żona każe, to zakładasz i liczysz, że odwleczesz moment i oszukasz przeznaczenie.

    Taa, obaj wiemy.
  • Canulas 03.08.2019
    Okropny, mysle, że do drugiej tekstu tego tekstu, jak i do końcówki pierwszej mogę wrócić, by se coś obadać, ale to nie tera.
  • Okropny 04.08.2019
    Canulas nie jestem pewien, co pan mi tu imputuje, ale to innym razem
  • jolka_ka 04.08.2019
    Proszę cześć 3 ;)
  • Okropny 04.08.2019
    Soon
  • Okropny 04.08.2019
    już jest
  • jolka_ka 04.08.2019
    Okropny szybkiś! Fajnie, gdyby mi też tak szybko szło pisanie. Później zerknę! :)
  • Angela 04.08.2019
    Mocne jak jasna cholera, Czyta się wybornie.
    Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania