Poprzednie częściDrupe

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Drupe 3

Bokser śledził ich wzrokiem przez okno, gdy byli na dworze. Był zdumiony, kiedy ten szczupły facet zabrał jego strzelbę i luźnym, nonszalanckim krokiem wyszedł, porozmawiał sobie z tym drugim, syczącym, a potem rozwalił niemalże z przyłożenia łeb temu sadyście w roboczym ubraniu. Czuł satysfakcję – marzył, że robi z nim to samo, odkąd tylko weszli na stację. Przez całe życie głośno stawał w obronie kobiet i ten jeden raz, kiedy uderzył dziewczynę – na długo przed rozpoczęciem swojej kariery bokserskiej – stanowił plamę na jego honorze, której lata spędzone na ringu nie były w stanie zmyć i zatrzeć. A teraz brutal już nie żył i ten gość z klasą, ten, co namówił go do poddania się bez walki – on pierdolił półprzytomną z bólu kobietę na ladzie. Na jego ladzie!

Zdumiał się, gdy ujrzał, jak ów nie tłucze blondynki, tylko wkłada jej w dłoń czarny przedmiot, zapina spodnie i wychodzi. Telefon?

Poczuł przez chwilę nawet coś na kształt szacunku. Ten gość miał klasę. Zabił tamtego drugiego, tego wstrętnego chuja sadystę, pomyślał. I no dobra, zgwałcił kobietę, fakt – ale zrobił to niemalże z uczuciem. Czule…? Można zgwałcić czule? W porównaniu do tamtego trzeciego, ten potraktował ją jak księżniczkę.

Gość potem wyszedł i wsiadł do kabrioletu, w którym nietknięta przemocą ta druga babka robiła loda siedzącemu obok niej facetowi. A potem oboje wysiedli, ona nieco sztywno ale chętnie, i kontynuowali już na stojąco. Po chwili dołączył się drugi, rozpinając jej sukienkę i pozwalając, by zsunęła się na ziemię.

Bokser nawet nie walczył z boleśnie wrzynającą się w jego teksasy erekcją. Zsunął spodnie i zaczął się masturbować, nie odrywając wzroku od sceny na zewnątrz. Po chwili uznał, że może niekoniecznie jest to najlepszy pomysł i może lepiej byłoby wykorzystać zamieszanie i pomóc tej zmasakrowanej babce.

Wyszedł z zaplecza i podszedł do leżącej na ziemi przy kontuarze kobiety. Jej twarz była jedną raną, za to jej ciało, choć posiniaczone, było niemal tak dobre jak te z gazetek, które sprzedawał. Jęczała i stękała. Rozpoznał jej głos, pretensjonalny, dźwięczny głos bogatej mamuśki ze Środkowego Zachodu. Wszystkie te jebane mamuśki tylko jeżdżą w kółko, świecą bogactwem a on, absolwent West Point i były wicemistrz... musi jebać na stacji benzynowej na środku jebanego zadupia. Wszystko byłoby w porządku, myślał, robota jak każda, ale takie cipska... Zasługują na to, co je spotkało, pomyślał. Gniew przyćmił mu pozostałe zmysły. Gniew i żądza. I zemsta.

Jebana kurwa, pomyślał. Jeden w tą czy w tamtą nie zrobi jej różnicy.

Oparł fiuta o jej napuchnięte wargi. Rozchyliła je posłusznie, jęcząc z bólu. Tempo, jakie nadał, masturbując się jej głową, było niemożliwe do utrzymania nawet w tych filmach, które oglądał w komputerze.

Gdy przejechała mu zębami po kutasie, dał jej w twarz. Trysnęła krew z nosa i warg. Jej jęk tylko go rozjuszył i spuścił jej manto. A potem zerżnął ją tak, jak w skrytości ducha marzył o zerżnięciu wszystkich tych kobiet, które musiał obsługiwać z uśmiechem na twarzy, gdy te śmiały się z jego nosa czy chodu, szydziły z niego i obrażały, za plecami i wprost. Jak chciałby zerżnąć Agnes, swoją ślubną, której nie kochał już od dawna. Jak chciałby ją zabić, za te wszystkie sceny z sklepach, kręcenie nosem w restauracjach i za to, jak traktowała dziewczynki.

Bokserowi puściły nerwy i przestał się kontrolować.

 

*

 

Jenny skarciła się w duchu za to, że nie zabrała lornetki z wysokiej komody. Teraz, widząc połyskujące z daleka zabudowania, mogłaby jej użyć. Normalnie, na co dzień, walnęłaby się z pięści w brzuch albo udo, jak to miała w zwyczaju – dziś nawet przyjacielskie klepnięcie skończyłoby się eksplozją bólu i absolutną agonią. Ten brutal-gwałciciel nieźle cię pokancerował, mała, pomyślała. Całe szczęście, że tylko jednym jej końcem się zainteresował i nie miała żadnych, o ile mogła stwierdzić, obrażeń wewnętrznych wynikłych z penetracji na siłę. O nie, nie tym razem. Szczęście w nieszczęściu.

Z daleka majaczył jej żółtawo-czerwony kształt. Znam te kolory, pomyślała. Po kolejnych kilkudziesięciu minutach marszu zorientowała się, że patrzy na swój samochód, zaparkowany nieopodal załomu skalistego zbocza. Obok stała na cegłach jakaś ciężarówka z gatunku tych, które odrestaurowują bogaci pozerzy z nadzieją, że dziewczyny takie jak ona chętniej będą im obciągać. Frajerzy! Prawie zwinęła się z bólu od napięcia posiniaczonych mięśni brzucha, gdy mimowolnie usiłowała biec. Znów wyzwała się od idiotek. Powoli, powoli, bo się rozpierdoli, powtórzyła jak mantrę swoje ulubione powiedzonko. Ale przyspieszyła kroku. O ciut.

Gdy dotarła do samochodu, zdumiała się. W środku były kluczyki – tak sobie leżały na siedzeniu, między jedną kupką śmieci a drugą. Oczywiście śmieci należały do niej, rozpoznała zeszłotygodniowe frytki w papierze o “Kacey’s” i puste butelki po piwie, w rozmiękłym i rozdartym kartonowym sześciopaku. Otworzyła drzwi rzuciła plecak na siedzenie pasażera i postanowiła odjechać. Gdy przekręciła kluczyk, dotarło do niej, że bak jest pusty.

– Kurwa, blada mać! – Wysiadła z auta i podeszła do bagażnika. Woziła tam kanister, który, zdawało jej się, wciąż mógł tam być. Klapa otwarła się ze skrzypnięciem.

W środku leżała pobita do nieprzytomności, zakrwawiona Betty. Jej twarz wyglądała, jakby zderzyła się z jadącą ciężarówką.

Jenny odskoczyła w szoku i potknęła się o własne nogi. Betty! Co jej się stało? Czy ją też dorwali ci sami faceci? Czy to oni tu przyjechali? A jak nie oni, to kto? Patrzyła w stronę otwartego bagażnika i wypełniała ją groza. Przecież to ja mogłam tam być, a Betty tutaj, zamiast mnie! Kurwa! Co tu się stało?

Gdy zaczęła się zbierać, z perspektywy ziemi udało jej się dostrzec coś nowego – załom skalny odsłaniał fragment neonu: “ROL ION”. Stacja!

Stanęła przed dylematem: zostawić przyjaciółkę i iść po pomoc, czy zostać z nią, nie wiadomo zresztą, czy żyje czy nie. Jak ktoś podjedzie, ktokolwiek, kiedykolwiek, nie będzie w stanie mu wytłumaczyć. A do tego czasu będzie musiała siedzieć tu i słuchać jej smutów, pierdolenia, męki pańskiej i gorzkich żali jak zawsze, kiedy się zaćpie i znajdą ją zarzyganą, zaszczaną w kiblu, przemoczoną piwem i spermą?

Sprawdziła jej puls. Żyła. Uff, chociaż tyle dobrze, że żyje, dziwka jedna. Niech sobie śpi.

Przymknęła bagażnik i udała się w stronę stacji. Betty i tak jest nieprzytomna, niech sobie odpocznie. Nie ma sensu uprzedzać nieuniknonego

*

 

Gdy Kuna skończył po raz drugi, uśmiechnął się. Uśmiechał się do świata i do Węża, który łagodnym głosem uspokajał kobietę, chwaląc jej urodę, chęci i zdolności. Podziwiał jej figurę, patrzył w oczy i upewniał się, że już zawsze i wszędzie będzie go pamiętać. Artysta, niemalże.

Wąż doszedł już raz w jej ustach i pozwolił jej odetchnąć chwilę i połknąć. Kuna widział, że blondynka nie ustawała w gorliwości i starała się nadal. Tak samo z nim, napierała na jego kutasa odpowiednio, gdy zaszedł ją od tyłu i przerżnął tak samo, jak jej koleżankę chwilę wcześniej. Jęczała cicho i rżąco, co – Kuna musiał przyznać – nieco im obu pomogło. Doszli niemal jednocześnie, zalewając tę samą rurę – przewód pokarmowy kobiety – z obu końców. Kuna wyciągnął swojego fiuta z niej i oparł się o burtę czerwonego samochodu. Zapalił papierosa i przyglądał się okolicy. Z daleka usłyszał jakiś dźwięk. A potem następny i następny, jakby trzaski drzwi od samochodu.

Oho, obudziła się, panienka z okienka. Ciekawe, czy przyjdzie zaraz, czy już. Zaciągnął się dymem i uśmiechnął pogodnie do siebie i do świata.

 

*

 

Tessa słyszała strzały i była pewna, że Helena umarła śmiercią tragiczną od strzału z dubeltówki. Czuła, że to kara z Niebios za to, co zrobiły wczoraj na imprezie w “Kitty Lounge” – dosypały “klona” do drinków dziewczyn, z którymi zdradzili je ich mężowie. A przynajmniej tak im się zdawało, że to tym i że faktycznie zdradzili. Helena sypała, ale to ona, Tessa, je rozpoznała. Były charakterystycznie ubrane.

Teraz żałowała swojego zachowania i miała nadzieję, że pozwolą jej żyć. Że okaże się godna. Dokładała starań. Chciało jej się pić, ale bała się odezwać.

– Ohoho, Kuna, zaczynamy rundę trzecią! Dajesz, maleńka!

Daję, daję, będę dawała tak długo, jak to tylko możliwe.

Rzuciła okiem na okolicę, gdy obrócił ją kolejny raz i teraz wkładał jej tam, gdzie przed chwilą skończył jego kolega. Mogła przysiąc, że za oknem budynku stacji dostrzegła jakiś ruch. Jeszcze jeden?

Napiłabym się wody. Łyczek choć!

Usłyszeli trzask bezpiecznika pistoletu.

– Czekaliśmy tylko na ciebie – powiedział Kuna. Jego głos tryskał humorem.

– Czekaliśśśśmy – powiedział cicho Wąż, nie przestając jej rżnąć.

Przez zniekształconą szybę samochodu Tessa widziała zbliżającą się ku nim dziewczynę. Miała pistolet w ręce, sino-czerwoną twarz i kowbojski kapelusz.

– Zobacz, kogo znaleźliśmy! – ten nazwany Kuną wskazał Tessę. Złapał ją za włosy, oderwał od Węża, który jak na komendę przestał. – Idź po tę drugą, może jeszcze żyje – rozkazał mu ciszej. – Zobacz, Jenny, któż to nam się przyplątał. Poznajesz?

Tessa zaczęła się modlić.

 

– Zobacz, co znalazłem! – krzyknął Wąż, ciągnąc zmasakrowaną kobietę za włosy i prowadząc Boksera, całego zakrwawionego i bez spodni, majtającego równie zakrwawionym członkiem. – Pan damski bokser skorzystał sobie z okazji! Poruchałeś, co? – spytał Boksera. – I jak było?

– Wyśmienicie – wykrztusił Bokser, porzuciwszy wstyd i zażenowanie.

– Wyśmienicie – Kuna spojrzał na zegarek. – Pora jest idealna.

Odwrócił się do Jenny.

– Potrzebujemy trzeciego do kompanii. Chętna na przygodę?

Następne częściDrupe 4 Drupe 5 Drupe 6

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • 00.00 04.08.2019
    Wydawałoby się, że ten bokser jako jedyny ma jeszcze odrobinę ludzkich odruchów.
    Wystarczą odpowiednie warunki, żeby w niektórych osobnikach wyzwolić najgorsze reakcje.
    Dziewczyna w kapeluszu wytrwała na tym polu, chociaż kłóci się to z punktu zachowania ofiary.
  • Angela 04.08.2019
    Postawa Boksera rozczarowała, smutam : (
    Reszta komentarza, tak jak pod częścią poprzednią.
    Pozdrawiam.
  • Canulas 04.08.2019
    Logicznie wydaje mi się uczciwe, a bezkompromisowości nigdy Ci nie brakowało.
    Pięknie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania