Poprzednie częściDrupe

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Drupe 6

Kuna zapukał do drzwi. Otworzył mu szpakowaty mężczyzna z zaciętym wyrazem twarzy.

– Jehowy? Ty! – podniósł głos na widok córki, stojącej obok i bawiącej się pistoletem. – Ty już tu nie mieszkasz! Nie istniejesz! Nie ma cię! Nie jesteś moją córką! Wypierdalać mi stąd, bo po strzelbę pójdę.

– Właściwie – zaczął Kuna – najlepiej będzie, jak pójdziesz. My poczekamy. – Odsunął się na bok i zapalił papierosa. Kobieta w czarnej sukience również zapaliła. Ona i Kuna pocałowali się, krótko, namiętnie.

– Teraz jego pocałuj, Misiu. Niech poczuje smak kobiety. Pewnie nie miał żadnej od bardzo dawna. Stara mu przestała dawać w dwa tysiące trzecim.

Miś podeszła do mężczyzny w jasnej koszuli, przytrzymała go za koszulę i musnęła jego usta swoimi. Kuna patrzył uradowany. Lis wypuszczała magazynek i wbijała go z powrotem.

– Widzisz, Lis?

– Widzę. Ojciec się świetnie bawi, a innym nie pozwala.

Miś sięgała już do paska mężczyzny i szarpnęła nim, jednocześnie przechodząc do kucnięcia. Wkrótce ojciec dziewczyny sapał już, skonfundowany. Chciał się oprzeć, ale nie wiedział jak.

– Mamy mnóstwo czasu, nie? – spytała Miś, przerywając na chwilę i odwracając się do Kuny i Lisa, dalej stojących na werandzie.

– Owszem.

– Mnóstwo.

 

Siostry Jenny weszły do salonu akurat, gdy kobieta w czerni ujeżdżała ich ojca na sofie w środku pokoju.

– Tato! Tato! – oburzyły się obie. – No co ty, tato! – Zakryły oczy i przebiegły przez pokój. Obok, w jadalni, stali Kuna i Lis. Dziewczyna wyciągnęła rękę do sióstr.

– Którą wybierasz? – spytał Kuna.

– Wszystko jedno – wzruszyła ramionami Lis. – Ash ma mniej gówna w głowie.

Kuna złapał za kucyk jedną z nich, szesnastolatkę o rudych włosach. Miała na sobie czarną bokserkę i getry piłkarskie.

– To ta? – spytał.

– Mhm.

– Od razu widać.

Pociągnął mocno za włosy, okręcił je sobie wokół dłoni i dał jej w twarz.

– Lubisz grać w piłkę? – spytał, uśmiechając się. Walnął ją jeszcze raz. Nie za mocno, oceniła Lis. Taki orientujący, fokusujący. Nie katujący.

– Uwielbia. Jest kapitanem drużyny – odpowiedziała za nią Lis, podchodząc. – Ma też talent do obciągania fiutów wszystkim czarnym chłopakom z okolicy… nie ma tu takiego, którego czarnego węża nie miałaby w tych swoich wąskich, czerwonych wargach – przejechała siostrze kciukiem po dolnej wardze. – Pewnie nadal ma w ustach smak wszystkich braci Clintów. – Odwróciła się do niego. – W końcu jest sobota. Rano mecz, a potem synowie kaznodziei.

– Wybornie! – zaklaskał Kuna. – Teraz się o tym przekonamy. – Rozpiął rozporek i wyciągnął penisa. Zmusił dziewczynę do przykucnięcia i gestem nakazał jej otworzyć usta. Uniósł rękę, gdyby sam uśmiech nie wystarczył.

Dziewczyna usiłowała odepchnąć go i protestować, ale uśmiechnięty Kuna nie znosił sprzeciwu.

– Jenny? O co chodzi, Jenny? – spytała druga z sióstr, infantylnie ubrana blondynka, jakby się nagle obudziła.

– O gówno, Anna – Lis wycelowała w nią pistolet. Dziewczyna skuliła się i odsunęła głowę. Lis przyłożyła jej wylot lufy do skroni, pociągnęła za spust.

Rozległ się szczęk, gdy iglica trafiła w pustą komorę. Przeładowała broń z głuchym trzaskiem. Charakterystyczny dźwięk pocisku wchodzącego do komory.

– Potraktuj to jako ostrzeżenie, pustaku – odepchnęła ją. – Idź, spierdalaj, wynoś się. Wracaj na górę, czy gdzie tam się bunkrujesz i wąchasz przepocone skarpety ojca.

W pokoju obok ich ojciec szczytował, wchodząc w Misia i wychodząc z coraz większym wymachem bioder. Grube krople spływały z jego czoła. Miś jęczała cicho, a gdy skończył, zmieniła pozycję i kontynuowała.

– Będzie koniec, kiedy ja powiem, że jest koniec – powiedziała Miś, łapiąc gościa za szyję i wbijając w nią paznokcie. Wybałuszył gały, ale nie przestawał.

– Jest czas – powiedziała Lis, stojąc pomiędzy nią i ojcem, a Kuną i drugą siostrą. Anna pobiegła na górę i trzasnęła drzwiami. Lis otworzyła barek, wyciągnęła stamtąd prawie pustą butelkę ginu, wypiła resztkę zawartości i rzuciła w ojca. Nie zdążył się uchylić, krew trysnęła z twarzy. Sięgnęła po drugą, pełną szampana i również rzuciła. Tego ciosu również nie uniknął.

Rżnął teraz kobietę, krwawiąc jej na plecy. Wypluł ząb, który wpadł w jej burgundowe włosy. Kobieta jęczała cicho, choć wyraz twarzy miała coraz bardziej znudzony.

– Miękniesz, tatuśku. Miękki jesteś bezużyteczny. Postaraj się bardziej. Patrz, jak twoje córeczki się starają. Postaraj się i ty, zrób to dla mnie.

Przyspieszył, ale mimo starań Miś nie zmieniła wyrazu twarzy.

Kuna obserwował, jak dziewczynka stara się przy jego drągu. Mrugnął do Lisa, wskazując zegarek. Lis zerknęła na czarną tarczę, uśmiechnęła się krzywo i mocnymi ruchami pomogła siostrze, dopychając jej głowę, żeby kutas Kuny mógł wejść głębiej. Nie krztusiła się, wyćwiczona kurwa, pomyślała Lis.

– Tak lepiej – uśmiechał się. – Jeszcze lepiej będzie za chwilę.

– Oj, będzie – powiedziała Miś, wchodząc do pomieszczenia ze spoconym jak szczur ojcem dziewczynek. Miał podbite oko i brakowało mu zęba z przodu.

– To jest ten moment.

Lis uniosła pistolet i przeniosła ojca do czasu przeszłego. Kuna przyciskał mocno głowę Ashley i dochodził wprost do jej gardła.

– Naprawdę lubi węże, Lisie. Po prostu uwielbia.

– To jasne jak słońce – odpowiedziała, pomagając siostrze. – To już, Kuna.

– Wiem – uśmiechnął się do niej. – Czasss...

Strzeliła mu w skroń, gdy jej siostra przełknęła już wszystko, co miał do zaoferowania.

– Wiem – powtórzyła, podnosząc Ashley z kolan.

 

Stały we trzy w pustym pomieszczeniu. Trupy Kuny i ojca dziewczynek rozlewały się ciemniejącym szkarłatem po wełnistej, kremowej wykładzinie.

– Skoro tak lubisz węże, powinnaś być Mangustą – powiedziała Lis.

– Miś – podała jej rękę kobieta. Jej dłoń była ciepła i miękka. – Chodź, musimy stąd jechać.

– Dokąd? – spytała Mangusta, skołowana. Przestąpiła nad trupami Kuny i ojca, kierując się ku wyjściu.

– Dowiesz się w swoim czasie – rzuciła przez ramię Lis. – Miś, zapaliłabym.

– Mam zapalniczkę w schowku.

Potem, w aucie, Miś podała jej odpalonego papierosa. Lis odwróciła się do tyłu i spojrzała siostrze w oczy.

– Czasss…

Samochód ruszył spokojnie. Nie musiały się już nigdzie spieszyć.

Średnia ocena: 4.2  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • 00.00 05.08.2019
    I wszystko jasne.
  • Okropny 05.08.2019
    Szybko Ci poszło, Szu
  • Tjeri 05.08.2019
    Szacun. Tekst napisany świetnie i jeśli coś w nim nie tenges, to się nie zauważa... Jedną mam tylko myśl natrętną, że bohaterowie angloamerykanocośtamcośtam, to owe "czassss" w angielskim nie dałoby się oddać. To nie zarzut, bo w końcu nie po angielsku piszesz, ale tak mi się jakoś nasunęło.
    Ha. A może dobry tłumacz by coś wymyślił (no i teraz będę myśleć jak by to można oddać...).
    W każdym razie - tekst mocno obrazowy, wręcz filmowy.
  • Okropny 05.08.2019
    Hourssss, sssecondssss, the clock ticksss sslow. ssstill sssome time... [Good] timesss
    Akurat w kwestii clock ticksss nawet lepiej, bo zegar nie ma wskazówek. Na bank w każdym języku ogarnęłoby się jakieś pasujące słowo.
    No, opcji jest wiele. Akurat w kwestii tłumaczeń nie zastanawiałem się nad tym, ale takie pierwsze, co mi przyszło do głowy.

    Dzięki za wizytkę i komentarz, miło Cię gościć.
    Z pozdrowieniami.
  • Tjeri 05.08.2019
    Dzięki za zatrzymanie trudnych dziś dla mnie procesów myślowych. Dzięki temu jest szansa, że nie imploduję.:D
    Ssstill sssome time - brzmi najbardziej psychopatycznie.
  • Okropny 05.08.2019
    Och, tak. Mój ulubiony psychopata z całej szóstki/siódemki.

    Sssstill sssome time, Tjeri.
  • Tjeri 05.08.2019
    Okropny :D:D
  • jolka_ka 05.08.2019
    Klimat klimatem, wulgarność i mocne dookreślenia swoją drogą, ale chyba najbardziej trafiły we mnie te wszystkie lakonicznie dialogi.
    "Będziesz chciał?"
    "Może."
    /
    "Owszem."
    "Mnóstwo." itp.
    To robi lepszą robotę, niż jakieś wydumane opisy. Zgadzam się z poprzedniczką, że na błędy uwagi zbrakło, bo szybkie tempo raz, a dwa ciekawość co dalej... ;) ALE!
    Tutaj mógłbyś jedno określenie wyrzucić:
    " Miś podeszła do mężczyzny w jasnej koszuli, przytrzymała go za koszulę i musnęła jego usta swoimi."
    Dobra robota :)
  • Okropny 05.08.2019
    Dzięki, wezmę pod uwagę :) Super, że znalazłaś czas ażeby wpaść poczytać :)
  • Canulas 08.08.2019
    "W pokoju obok ich ojciec szczytował, wchodząc w Misia i wychodząc z coraz większym wymachem bioder." - dziwna odmiana. Wiem, czepiam się. Zapewne bezzasadnie, bo Ty się chyba w odmianach nie mylisz, ale no. Misię? Miś? Ale Misia? Słabo brzmi.

    Za to przeniesienie ojca do czasu przeszłego brzmi wybornie.

    no dobra, co by tu...

    Seria jest tajemnicza. Ogromny plus. Oniryzm, niemal taka poetyckość, brud - wszystko to jest w drugim, trzecim rzędzie. Dyszy w kark.

    Dla mnie ten tekst - ta seria - to virus. Tak. Virus. Zarażaja kolejne ofiary. Nie wiem jak to ująć, ale to, że to wyglada jak wyglada + tajemniczość, robi robotę.

    Trochę mi to przypomina Natural Born Killers O. Stone'a, choć u Ciebie bardziej bez trzymanki.
    W szóśtej części te obciągania i jebania już mi się wydały nieco na siłę i to jest łyżka dźieg... (czegoś tam) w beczce miodu.
    Piąta część zdecydowanie najlepsza.
    No i popieram Jolkę. Lakoniczność robi tu ogrom pracy.
  • Okropny 08.08.2019
    To ostatnie obciąganie jest już finałem, zamknięciem koła, rozpoczęcie i zakończenie na tę samą modłę, rekrutacja itd, wiesz, albo nie wiesz

    Wiesz, jak Miś, Kuna, Lis i Hiena są tylko imionami dla postaci, to jeżeli nie robimy z kobiety Liski poprzez zdrobnienie, ani Lisicy przez zgrubienie czy łotewer, to Lis poszła i szedł z Lis, ew. z Lisem, a więc ruchał Misia, Miś jadła, patrzył w Misia (a nie w Misię). Tak ja myślę.

    Dzięki, że obszernieś się tu wypowiedział
  • Canulas 08.08.2019
    Okropny - noo, czułem, że będziesz miał argumenty zamykajace mi ryj i się nie pomyliłem.
    Zatem chyłkiem, chyłkiem, czapką zamiatając izbę, wycofuję się pokornie w kierunku drzwi.
  • Okropny 08.08.2019
    Canulas wpadłeś waść w przemyślany temat i doceniam, żeś się tego spodziewał. Owocnego wieczoru życzę
  • Canulas 08.08.2019
    Okropny - już po, ekhm, owocach. Tera dłubie w kawie, ale nie powiem czym.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania