Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Drupe

Piętnastolatka unosiła z nadzieją wzrok, usiłując dostrzec w jego oczach choć krztynę współczucia. Jej własne, opuchnięte od płaczu, do kompletu z rozmazanym wieczorowym makijażem, wyrażały jedynie ból i zmęczenie. Oczy Hieny nie wyrażały niczego.

– I jeszcze raz, za tatusia! – podniósł głos, chwycił ją mocniej za włosy i przyciągnął mocno do swojego krocza. Dźwięki dławienia się i krztuszenia wypełniły niewielkie pomieszczenie.

Odruch wymiotny dusił ją i musiała bardzo się starać, żeby się nie zachłysnąć.

Pewnie całą swoją energię skupia właśnie na tym, pomyślał Kuna, obserwując, jak dziewczyna nie walczy już, a jej ręce zaciskają się na biodrach Hieny. Hiena odciągnął jej włosy do tyłu i przytrzymał drugą ręką za gardło, unieruchamiając ją w miejscu. Pastwił się nad nią, podniecało bycie źródłem cierpień i poczucia beznadziei.

– Za mamusię? – zapytał jeszcze, szarpiąc z powrotem jej włosy, markując identyczny ruch sprzed chwili, kiedy jego penis wdzierał się do ust i gardła małolaty. Puścił jej gardło, identycznie jak za poprzednim razem. Dziewczyna zdążyła otworzyć usta, ale Hiena nie wepchnął jej swojego fiuta do ust. Zamiast tego wyrżnął w zapłakaną twarz z otwartej dłoni.

– Nie bij jej – powiedział Kuna, odwracając się od całej sceny i patrząc ku otwartej przestrzeni za oknem. Chatka, w której się znajdowali, leżała na samym końcu ponad ośmiomilowej drogi na końcu cypla. Dalej był już tylko rezerwat.

Rozległo się plaśnięcie – nie odwracając się, Kuna wiedział, że Hiena zignorował go i uderzył dziewczynę ponownie.

– Nie bij jej – powtórzył.

Hiena wyciągnął z kieszeni ozdobiony różnymi świecidełkami telefon. Symbol jabłka prześwitywał spod brytyjskiej flagi, w którą układały się maluteńkie kamyczki.

– Pstryk, pstryk, i foteczki polecą do mamusi i tatusia! – Miniaturowy flash zalewał ostrym światłem twarz dziewczyny. – Zaraza, jak się tu wysyła…

Kuna słyszał, jak męczona dziewczyna usiłuje protestować, ale w uścisku Hieny mogła co najwyżej pomarzyć.

– I już, poszło do wszystkich znajomych. W tym, oczywiście, do mamusi i tatusia. Myślisz, że są dumni z córeczki? – Zbliżył do niej twarz, uśmiechnął się krzywo, paskudnie. – Bo ja jestem. Aaa teraz, lecimy! – Odrzucił wydający dźwięki telefon na ziemię i wrócił do poprzedniej czynności. Klęcząca małolata łkała, gdy raz za razem szorował wnętrze jej ust swoim fiutem. Łzy spływały jej po opuchniętych, czerwonych od razów policzkach.

– Dobra, weź już, skończ – odwrócił się z powrotem Kuna.

– Jeszcze nie skończyłem – burknął Hiena, nie przestając masturbować się głową dziewczyny. – Ta dziwka to uwielbia, Kuna, patrz na to.

– Taa… – wzruszył ramionami. – Ja wychodzę.

Na zewnątrz, na niewielkiej werandzie, siedział zasuszony trup ostatniego właściciela tego miejsca, Jonesa. Tuż obok niego siedział Wąż, kołysząc się na skrzypiącym cicho fotelu bujanym. Wąż uniósł głowę w niemym pytaniu, ale Kuna pokręcił swoją.

– Jeszcze nie skończył?

– Obawiam się, że jeszcze nie zaczął. Zrób coś z tym. – Uniósł brwi.

Wąż podniósł się.

– Z nim czy z nią?

Kuna odpalił papierosa, wydmuchnął dym nosem.

– Mają przeżyć.

 

*

Jenny zbierała się z podłogi.

Długo walczyła z mdłościami, ale gdyby teraz zaczęła wymiotować, smak glutów, które połknęła, nie przestałby już jej nawiedzać do końca jej dni. Uspokoiła się trochę i zaczęła odruchowo przeszukiwać dosyć płytkie kieszenie szortów, których z niej nie zdarli. Na co dzień mieściły kartę kredytową, telefon i kilka maluteńkich woreczków ze specyfikami, które zazwyczaj brała, żeby poprawiały jej nastrój. Teraz były puste, nie licząc maluteńkiego kartonika nasączonego kwasem. Przez chwilę rozważała wejście w tripa, ale zrezygnowała z niego. Poprzedni przywiódł ją tutaj. I te buty, o ile mogła sobie przypomnieć.

Czarne, gotyckie kozaki na platformach – swój znak rozpoznawczy – kupiła za oszczędności i woziła w bagażniku, żeby rodzice się nie dowiedzieli. W życiu by jej nie pozwolili ich mieć, a co dopiero wychodzić w nich do koleżanek. Nie mówiąc już o jeżdżeniu na imprezy za miasto. Pewnie by mnie zabili, pomyślała, wstając niezgrabnie i chwiejąc się na zbyt wysokich jak na nią, obcasach. Wygodne buty są dla nudziar i szczerbatych szmat z Luisville, zwykła powtarzać koleżankom.

Rozejrzała się po pomieszczeniu. Stary, zapadnięty fotel, powietrze suche, jakby nikt tu nie mieszkał od dziesięcioleci… Ruina. Jej uwagę przykuł odbijający światło kształt.

Telefon. Jeszcze działał? Cicho popiskiwał, wciśnięty butem Hieny w kupkę szmat, która kiedyś mogła być kraciastą zasłoną.

Podeszła do niego obolała i pochyliła się. Ekran był lekko ubity, ale w dała radę wykręcić numer.

– Tato? – powiedziała do słuchawki, gdy usłyszała, że ktoś odbiera.

– Nie pokazuj mi się na oczy, kurwo.

Telefon zapiszczał i zamilkł. Bateria padła na amen.

Jenny schowała go do kieszeni, otworzyła drzwi i wyszła zamaszystym krokiem, stukając na starych, przeżartych przez szkodniki deskach.

 

*

 

Bokser patrzył na przybyszy, na ich niezmącony spokój i opanowanie. Jeden z nich, najszerszy w barach, przeglądał pisemka dla dorosłych i głośno komentował do pozostałych.

– Kuna, widziałeś, jaka kurwa? Taka szarpie pęto jak autobus dzieci z podstawówki! – śmiał się obleśnie, przewracając kartki.

Bokser miał dwie córki, bliźniaczki. W tym roku skończyły dziesięć lat. Na samą myśl o tym typku będącym na tym samym równoleżniku, co one, bielały mu kostki, zaciśnięte na upiłowanym sztucerze sportowym, który miał na półce pod ladą.

– Uspokój się, człowieku – powiedział do niego, zjawiwszy się nie wiadomo kiedy jeden z nich. Stał teraz obok i uważnie obserwował mimikę Boksera. – Uspokój się, bo my musimy wyjść stąd żywi. Ty niekoniecznie. Ale ja – wskazał swój nos – mam na uwadze ciebie i twoją zabawkę pod ladą. Dlatego odpowiedz mi: chcesz żyć?

Bokser nie odpowiedział. Drugi z facetów zbliżał się tanecznym krokiem, jakby wiedziony niesłyszalną dla nikogo poza nim samym melodią.

– Nie mogę ręczyć za wszystkich – dodał facet.

– Chcę żyć – wydusił ze ściśniętego grozą gardła Bokser.

– To odłóż ten szajs i idź na zaplecze. I zostań tam, dopóki nie pójdziemy. – Kuna obserwował reakcje faceta oraz to, że ów strzelał oczami w zbliżającego się Węża i kartkującego świńskie pisma Hieny. Zwłaszcza Hieny.

– Idź już – powtórzył Kuna.

– Idź – dodał Wąż, stając obok.

– Wypierdalaj, pedale! – zakrzyczał dziko Hiena, śmiejąc się do rozpuku w głębi sklepu.

Bokser ocenił swoje możliwości. Z przetrąconym pięć lat temu kolanem musiał porzucić karierę na ringu i dziś, gdy przeciwnik nie rusza się zanadto, bez problemu poradziłby sobie z dwoma, trzema leszczami, których pełno w okolicy. Nierzadko już to udowadniał. Jednak patrząc na tę trójkę przeczuwał, że nie dałby im rady nawet uzbrojony w swój karabinek z czasów, gdy był jeszcze młody, piękny i w marines. Puścił strzelbę i wycofał się w stronę zaplecza.

– Zostawiamy go. Bierzcie co trzeba i idziemy – powiedział Kuna.

Pod stację zajechał czerwony kabriolet z dwiema uśmiechniętymi kobietami, słuchającymi głośnej muzyki. Gdy dudnienie doleciało i do nich, stojący przy ladzie skrzywili się.

– Nienawidzę tego kawałka – pokiwali głowami w milczeniu.

Z zewnątrz kobiety wyłączyły silnik i wołały kogoś, żeby przyszedł do pomocy.

Hiena wyszczerzył zęby i wyszedł w stronę kabrioletu. Wąż uniósł brwi.

– Ja też bym poszedł – rzucił.

– No, to idź.

 

*

Następne częściDrupe 2 Drupe 3 Drupe 4

Średnia ocena: 4.2  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • RebelMac 03.08.2019
    Nie doczytałem. Wulgarne i okropne.
  • Okropny 03.08.2019
    Peszek, panocku
  • Pan Buczybór 03.08.2019
    Pff, i to chodzi, panie Rebel. To ma być wulgarne i okropne i jest takie w mistrzowski sposób. Okropny, naprawdę świetne opowiadanie. Realistyczne, odpowiednio stonowane, trzymające w napięciu, interesujący. Jestem ciekaw, czy będzie kolejna część. Naprawdę fajnie się czytało
  • Canulas 03.08.2019
    Jest +18 oznaczone, trza wiedzieć, gdzie się wchodzi ;)
    Ja przyjdę w stosownym czasie, mr Terriblu
  • Okropny 03.08.2019
    Dzięki, Mr. B. Doceniam odwiedziny i komentarz.
  • Angela 03.08.2019
    Brutalne, obrzydliwie wręcz realistyczne. Klasa i mistrzostwo.
  • Okropny 03.08.2019
    Dzięki, Angela ☺️
  • Canulas 03.08.2019
    "Pewnie całą swoją energię skupia właśnie na tym, pomyślał Kuna,obserwując, jak dziewczyna nie walczy już" - uciekł odstęp.

    OK. Fajny zamysł z tym, że oprawcy nazywają się jak zwierzęta. Bardzo podoba mi się także akcua w sklepie. Bardzo me gusta.
    Natomiast, żeby nie było rąk słodko, w pierwszej połowie tekstu zatrzęsienie słów: jej, jego, ją, jemu. Obadaj pod tym kątem, to zobaczysz.
    Ciaox
  • Okropny 03.08.2019
    Popoprawialem cokolwieczek, ale bez spiny. W przypadku, gdy bohaterowie mają niewiele lub wcale znaków szczególnych, na starcie, ciężko jest się pozbyć tych wszystkich zaimków osobowych czy co to tam jest. Yo no no no yo
  • JamCi 03.08.2019
    Ał ał ał bolało. Nie mój klimat, ale super napisane. Zajebiście, ale nie wrócę.
  • Okropny 03.08.2019
    Spoks, pozdrø
  • JamCi 03.08.2019
    Okropny :-) doceniam, tylkom na to za delikatna
  • Okropny 03.08.2019
    JamCi lubię se pobalansować na granicy, polecam każdemu ☺️

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania