Drzewo życzeń cz.1 - Rudy i Apaszkowiec

To jest nie to samo, co kiedyś. Znaczy, że postanowiłem zmienić historię. Myślę, że to na dobre wyjdzie. A i jak coś to nie wiem jaki gatunek, bom tępy w tej kwestii :)

 

Martwy, bezwiednie opadł na swych przybranych braci bezszelestnie o suszony piekielnym promieniem dziennej gwiazdy. Teraz wyglądał jak każdy inny na stosie nic już nieznaczącej ściółki leśnej. Przed tygodniem malowniczy, odcieniem dorównujący wyzywającej czerwieni teraz pociemniał, wręcz nadgniły. Ostatni blask słoneczny musnął delikatnie korę starego grabu, z którego mimowolnie opadł. Nastała noc. Ciemna i głucha. Ptaki lubujące się w tej pustej, pozbawionej nadziei nicości teraz, nawet na sekundę nie ujawniły swej obecności. Stromy pagórek, na którym ów grab zakorzeniony od lat spoglądał w dal na wpół wyciętego boru, maskował nagłym wzrostem zielonej roślinności polnej, znaki ostatniej prośby. Kilka czerwonych kropel krwi delikatnie spłynęło po trawiastej zjeżdżalni do miejsca przeznaczenia ostatecznego — ziemi. Tym razem wszystko działo się tak szybko. Kilka gwałtownych ruchów i ciche jęki na ostatnim tchu, ostatnich oparach tlenu. Potem cisza. Nawet ten znamienny jesienny wiatr nie odważył się sunąć falą przez całą polanę. Grab, choć stary i częściowo martwy nadal posiadał ten specyficzny i zbawienny dar. Tak pisano o nim w legendach. Niezliczonych i podobnych do siebie tylko przez ten dar. Za każdym razem padało to słowo.

Wąska jak na typowe standardy parku aleja prowadziła przez całą jego długość. Byli już w połowie drogi. Rudy brodacz z rozdwojonym nosem zwieńczonym dopiero co powstałym skrzepem kurczowo ściskał czoło. Usilnie próbował powstrzymać pojawiające się łzy. Idący z nim dużo młodszy mężczyzna, poprawiając tęczową apaszkę, jedynie cicho mamrotał słowne zawijasy, szydząc umiejętnie.

— Mógł ci odciąć go całkowicie - rzucił, powstrzymując z trudem atak nieludzkiego chichotu. — A tak to....

— Stój pysk jełopie. Szkoda, że cię nie zajebali tym szpadlem. Zawsze zapominam, po co tak naprawdę żyjesz? — Buraczany odcień twarzy upodobnił jego zarośnięty lisi łeb do eksponatu ze sklepu dla tych myślących inaczej.

— Żeby ci dupę ratować. Co drugi dzień mordę ci obijają. I jakimś niewiarygodnym cudem, gdy akurat jesteś beze mnie.

— Gilotyna nadal działa. Oliwiłem ją wczoraj — Rudzielec przyśpieszył kroku, oddalając się na znaczną odległość.

— Nie oddalaj się kretynie. Mamy się stawić do szefa obaj. Ja za dwóch nie będę robił. Nie umiem gadać jak ty. Za dużo liter znam.

— Ścisz ryja, o tej porze nie warto wywoływać kłopotów — powiedział lekkim niepokojem. Drżąca ostatnia litera uświadomiła tamtego, że nie są sami.

Szli kolejne kilka minuty, tym razem w ciszy i wymuszonym rozmyślaniu. Jeden o tym, że będzie a drugi, że już było i nie wróci.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Canulas 11.09.2018
    Początek to, widzę, takie "siema, ziomal" z czytelnikiem. Lubię takie interakcyjne wstawki. Masz już poziomą część plusa.


    "Martwy, bezwiednie opadł na swych przybranych braci bezszelestnie o suszony piekielnym promieniem dziennej gwiazdy. " - już to zdanie mnie nieco wyhamowało i nie wiedziałem czemu. W końcu zrozumiałem. "osuszony"

    Sposobem nararcji nieco przywodzisz mi na myśł Szu. U niej rónież dominuje obraz, a bohater często jest bezimiennym drugoplanowcem. To akurat nie zarzut, a zupełnie nieinwazyjna refleksja.

    "Ciemna i głucha. Ptaki lubujące się w tej pustej, pozbawionej nadziei nicości teraz, nawet na sekundę nie ujawniły swej obecności." - myślę, że słowo "wej" jest nadokreśleniem, bez którego tekst może się obyć. Co do interpunkcji się nie wypowaidam, bom jest kiep, ale czuję przez skórę, że Ench będzie tu miała trochę do powiedzenia.

    "Tym razem wszystko działo się tak szybko. " - brakuje mi odniesienia. Jak szybko. Może zamiast "tak", któe jest zwiastunem odpowiedzi, użyć słowa "bardzo", które treść domyka?

    "Kilka gwałtownych ruchów i ciche jęki na ostatnim tchu, ostatnich oparach tlenu. " - pierwsze łądne zdanie. Ładne, bo stonowane. Pierwsza część tektsu jawi mi sie jako nazbyt nadbudowana w ozdobniki. Jakbyś zachorował na virus: "tak bardzo chcę". Tutaj luzujesz i słowa ze sobą nie walczą o przestrzeń. I to jest git.

    Ok, wprowadzasz postacie. Po zdaniu (po jednym punkcie zaczepienia) na postać. Dobry zabieg.

    "— Mógł ci odciąć go całkowicie - rzucił, powstrzymując z trudem atak nieludzkiego chichotu. — A tak to.... " - druga kreska do wydłużenia. Wielokropek to zawsze tylko i aż trzy kropki. Nie półtorej, nie siedemnaście.

    Ok. Słowna wymiana myśli, to o wiele lepsza część tekstu niż początkowy opis, choć sam zamysł na konstrukcję jest udany. Lubię tak skonstruowany dialog. Gdzieś tam można było wpleść jakąś obserwacyjną "odskocznię" myślową. Spojrzeć na coś przez pryzmat innego zmysłu, rzucić jakąś wspomnieniową dygresję, ale... ale to wszystko uszczupliłoby dialogową dynamikę, która u Ciebie (oczywiście tylko według mnie) jest conajmniej poprawna.
    Ucho do dialogo zatem jest, a sferę opisową, należałoby trochę przeczesać i uszczuplić pod kątem nagromadzenia ozdobników. Jeden diament dodaje blasku, ale piętnaście robi z korony świecidełko.

    I się tera zastanawiam czy 4+ czy 5-. Wynik tych zastanawiań poznasz, kierując wzrok niżej.

    Ciao.
    Udany start, choć i pracy trochę jest.
  • Majonez XvX 12.09.2018
    Słyszałem żeś przeciwnik opisów obrazowych i zwolennik dialogów. Mi to w ogóle nie podchodzi. Dialog może być ale opis konieczny. Chociaż takowe tworze śłabo nie przestanę jak cuś. A błędy to i tak będą zawsze. Literówki mogę poprawić ale interpunkcja to już czarna magia. Także mam nadzieję że
  • Canulas 12.09.2018
    Majonez XvX, przeciwnik opisów obrazowych...?
    Nie sądzę. A nawet ciężko mi o genezę tego. Co to jest opis obrazowy?
    Czym się cechuje?

    Jestem zwolennikiem pokazywania, nie opisywania. To fakt. I dobrego dialogu. To drugi fakt.
    Cała reszta nie.
    No może poza interpunkcją. Też jej nie umiem.
  • Majonez XvX 12.09.2018
    Pokazywanie a nie opisywanie, jak dla mnie to to się nie trzyma kupy. Roztłumacz jeśliś łaskaw
  • Canulas 12.09.2018
    Majonez XvX, pokazujesz coś w akcji. W działaniu. Nie, że bohater taki, a taki jest, tylko stawiasz go w sytuacji, by to naświetlić lub uwypuklić.

    1.) Pan Majonez był niezwykle naiwnym, wściekłe romantycznym kawalerem.

    2.) Mimo że banda złego kota Maroka miała liczebną przewagę, Pan Majonez zaufał sprzyjającej korelacji gwiazd i wymachując upaćkanymi piąstkami, szaleńczo pocwałował, próbując uratować z opresji szamoczącą się coraz słabiej Margeritę.
  • Majonez XvX 12.09.2018
    Canulas okej łapię ale po kiego akurat Marok i Margerita. Co my jakaś kompania? Łoł :)
  • Canulas 12.09.2018
    Majonez XvX, kurwa, ot tak.
  • Majonez XvX 12.09.2018
    Canulas, no i kurwa dobrze
  • Enchanteuse 11.09.2018
    Tu też sobie wrócę.
  • Karawan 12.09.2018
    Ładne, jeszcze trochę pieszczot i byłoby bardzo. Bez grymasów i wstrętu pięć z uśmiechem. Dziękuję
    Pan Czepialski poniżej;
    bezszelestnie o suszony piekielnym promieniem - osuszony razem, ale, jak zauważył Can, to słowo mało pasujące. Wysuszony byłoby lepsze choć ja użyłbym tragicznego "usmażony"
    teraz pociemniał, wręcz nadgniły. - nadgnił
    spoglądał w dal na wpół wyciętego boru, - spoglądał w dal, na bór w połowie wycięty
  • Majonez XvX 12.09.2018
    Pieszczoty, mmm. Ja jestem zwolennik romantycznych zwrotów i spacerów w zachodzącym słońcu. Ale wiadomo że kto co lubi. Także dzięki
  • Karawan 15.09.2018
    Majonez XvX Pieszczot tekstu a nie w fabule ;))

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania