Drzewo
Czego to drzewo już nie widziało?
Ileż historii już wysłuchało?
Poznało ono mnie i Ciebie.
Może nas polubiło?
Tyle razy je odwiedzaliśmy;
śmialiśmy się i płakaliśmy
pod jego ciemnozieloną koroną.
W czarnej dziupli jego konaru
chowaliśmy gorące emocje.
Delikatny, miękki mech
zapewniał wygodne oparcie,
siedzieliśmy więc i mówiliśmy
o wszystkim i o niczym.
Drzewo słuchało, szemrając liśćmi
albo płakało czerwonymi łzami
wonnej bursztynowej żywicy.
W te dni parne, upalne
rzucał cień przyjemny i chłodny.
Kiedy padał rzęsisty deszcz
ochraniał poświęcając swe liście.
Zabezpieczał przed wichurą,
spod niego patrzyliśmy
na tę gniewną burzę,
wąchając oczyszczone powietrze,
czyste, bez skazy.
Baliśmy się tego groźnego
burczenia i warczenia burzy,
ale obserwowaliśmy białe pioruny.
To jego kolorowe liście
zbieraliśmy jesienią,
bawiliśmy się jak małe dzieci.
Śmialiśmy się głośno,
a ono wraz z nami
klaskało liśćmi z uciechy.
To drzewo widziało pocałunki,
gorące pieszczoty, namiętności.
Znało naszą historię.
Było pod nim przytulnie,
tu zawsze uciekaliśmy
z tych dziwnych mieszkań.
Było ciepło, lepiej niż w domu.
Było... Tak, niestety
to już przeszłość.
Czy szepczą wciąż
o naszej miłości te meble?
Komentarze (28)
Pomimo to zostawiam pięć. To drzewo było dla mnie taką metaforą miejsca, do którego uciekają ze swoim uczuciem każde pary. Dodatkowo końcówka postawiła przede mną takie pytanie, jaką zakochani mogli mieć przeszłość? Jasne, lepiej niż w domu to niejednokrotnie może być, tutaj jednak skojarzyło mi się to tak, jakby wzajemna miłość ratowała od problemów życia codziennego. Nadinterpretuję pewnie, z tego słynę, ale trudno :) W każdym razie wzbudziłaś we mnie taki miły sentyment.
A wiersz jest ładny, taki delikatny, płynie się przez niego powolutku, ale to dobre "powolutku". 5 :)
A bunt drzew... ciekawie by było. :)
Raz złamałam mu gałąź, raz złamało mi rękę... xD
Za dużo się napłakałam na tym drzewie, za dużo słów przy nim padło. :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania