Duszno
Duszno tak, opleciona swetrem z szarych piór
codzienności, niemogę złapać tchu.
Myślę, że najlepiej było by na spacer wyjść,
przez okno, głową lecąc w dół.
Dotykać wiatru i patrzeć w zachwycie,
jak pięknie szkli się tuż poniżej bruk.
Uwolnić myśli, z klatki własnej głowy, by wolne,
w przestworza wzleciały jak ptaki
Hałst powietrza smakować, bo jest ostatni
i do końca musi mi wystarczyć.
Komentarze (25)
Co do tematyki, to niestety, tylko smęty przychodzą do mnie w wierszowanej formie : )
Serdecznie dziękuję : )
Dziękuję : )
Dziękuję : )
Poczułem się w tym wierszu, jakbym leciał w dół ;-)
Podziękował ; )
Podziękował ; )
Zawsze padlina.
5
5!
I tak raz na jakiś czas, gdy już powietrze lepkie od cierpkich słów, wypowiadanych na bezdechu, patrzę w horyzontu dal. Nie czekam by trafić do drzwi, a tak choćby z okna głową w dół, byle to przerwać, poczuć ten pęd powietrza, zaśmiać się losowi w twarz. Przechytrzyć to, co miało dniem świstaka być, by z drzemki wyrwany mój anioł stróż, ratunku w niebiesiech szukał.
I jak tak serce już rozmarzyło się, to powiem ci, że nie straszny mi ten twardy bruk, ba! Ja o nim nie myślę, ja go nie dostrzegam, ta chwila daje tą jedną pewność, że to już nic strasznego. Wyparłem się tego, co fizycznie przytłaczało mnie i jak na ironię, pozbywszy się tego swetra z szarych piór lotnym uczyniło mnie. Dosięgam przestworzy, palcami przecinam powietrze.
Wypuszczając to, co głowę zaprzątało w dzień, by nie ściągało mnie, na poniedziałkowy stres, czwartkowy test. Lżejszy o tygodniowy rytuał beznamiętnych gestów, ptakom dorównać mogę.
Nie! Nie oszukam tego, co nieuniknione, więc ostatni głęboki wdech, tak głęboki by źrenice rozszerzył, w mostku zagościł, no! Tak na raz, taki zachłanny haust i już nic więcej nie potrzebuje.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania