Duszy skrawki
Ręka uniosła się, nie raz
przecięła powietrze,
szybko jak piorun.
Nie w pozdrowieniu.
Nie geście miłości.
Nie warto było podnosić wzroku.
Patrzyła wciąż na kłosy
i trawki, jarzące się w słońcu.
Raz po raz czując,
wzmagający się ból.
Gdzie kolory ?
Myślała co się z nimi stało...
I wtedy kłosy
i trawki, zalała purpura.
Komentarze (17)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania