"wyglądał przez okno, popędzając się za każdym razem okrutnym biczem obowiązku posiadania nadziei," - ładne.
Kurwa, rubio, ale pozamiatałeś. Dodałbym Cię za ten tekst do obserwowanych drugi raz. Nie mam za bardzo czasu się rozwodzić, ale to w sumie dobrze, bo i nie mam słów.
Ale pozamiatałeś - powtórzę.
Ale flow. Występ jednego aktora, ale na bilet nie żałuję.
Kapitalny tekst.
Nie wiem czy nie najlepszy.
Miazga w słowie. Miazga słowem.
WOW! Rubio, to jest świetne. "...wyciągnął nóż, odpowiednio przymierzył, i podciął sobie żyły. " i "...wypiwszy samotnie butelkę whisky, wyszła z domu po raz ostatni, przez okno." - te dwa zdania, choć to wykrzykniki totalne, zupełnie"zlewają się" z resztą tekstu. Wszystko do siebie pasuje, czyta się płynnie, lekko, masz bardzo fajny styl. Szczere gratulacje, dobra robota.
"Ale szedł dalej po tę bułkę, już było coraz bliżej" - nawiąanie, że wszytsko wokół to ino otoczka, wszak on ma cel i to nie byle jaki :D
"Wychodzący ze sklepu samiec o wieku nieokreślonym i fizjonomii bezwłosego szympansa wpił w pewnego mężczyznę nienawistne spojrzenie i zaczął warczeć coś odnośnie ‘kurew’ i ‘zajebania pajacom’ – uspokojony jednak przez osobistą samicę-zabawkę o wyglądzie równie nieokreślnym, jak jego, która to samica chrząknęła coś o ‘kurwach’ i ‘olaniu frajerów’, udał się wraz z nią w kierunku, w który pewien mężczyzna zmierzający po bułkę pszenną nie miał odwagi spojrzeć, więc ów pewien mężczyzna szybciutko, z łomocącym sercem, wszedł do sklepu"
- zdanie wielokrotnie złożone, wersja hard, na pierwszy rzut oka, może wydawać się zawiłe, ale logika jest? Jest. Fabułę pcha? Pcha. Nic estetycznie nie trzeszczy? Absolutnie. Panujesz nad słowem. Git.
"Wydukał coś nieskładnie do sympatycznej ekspedientki, której istnienia nie był sobie w stanie uświadomić, ta, zasmucona jego jej niezauważeniem obojętnie podała mu kwotę do zapłaty, on na ladę rzucił jakąś ilość monet o sobie nieznanej wartości, ona bez słowa odliczyła należność, pozostawiając resztę, on machinalnie wsunął pozostawione monety do portfela i wziąwszy bułkę, oszołomiony, wyszedł bez pożegnania, a ona, podobno, przez kilka chwil w zadumie spoglądała na swoje kunsztownie tego dnia, o poranku, identycznym do poprzednich, malowane paznokcie, a w sercu jej zakiełkował kolejny pąk goryczy"
- zajebiste, z podkreśleniem "ta, zasmucona jego jej niezauważeniem"
"Nieobecnym wzrokiem obserwując koniuszki swoich marszowo się przesuwających butów domknął do mieszkania, zamknął drzwi kręcąc do oporu, dla pewności jeszcze dwukrotnie sprawdził, czy zamknięte, po czym wszedł do kuchni, położył bułkę na stole, otworzył lodówkę, wyciągnął masło, położył je obok bułki, otworzył szufladę, wyciągnął nóż, odpowiednio przymierzył, i podciął sobie żył"
- że co? :D To sie nazywa zaskoczyć czytelnika. Przypomniała mi się książka Ladislav Fuks "Palacz zwłok", jak facet zbzikował mimochodem. A może zawsze był zbzikowany. Wracając, ciekwyś Ty Rubio. Dobrze, że "pewien juzer polecił pewnej juzerce" ten tekst. Rację miał.
"kalkulując, jak się miało okazać, słusznie, że wzniecenie w nim potrzeb, których nie miała zamiaru zaspokoić, gdyż i szef był jej obrzydliwy, i wolała pozwolić owym potrzebom pęcznieć, by nie zwiędły, że wzniecanie tych potrzeb będzie pomocne na dalszej drodze kariery w zabawny sposób utożsamianej przez nią z życiowym sukcesem" :DDD
"wyszła z domu po raz ostatni, przez okno" :>
No, to tak po łbach, bo jeszcze co najmniej dwa takie tasiemcowane zdanka, bym se tu wrzuciła. Ciekawyś... Se zanotuje w umysłowym kajecie, żeby to zerkać.
Pięc i pozdro :)
Kurcze, super! Zawrzało mi w głowie od tego tekstu. Takiej prostoty w relacjonowaniu chwil jeszcze nie widziałam.
I te suche opisy emocji - rewelacyjne. Tekst bardzo mi się podoba.
Przeczytałam i ja.
Szczególnie podobało mi się o mężczyźnie.
Urzekła mnie zdolność wydobycia ze z pozoru zwykłego pójścia do sklepu - całej dojmującej ohydy egzystencji.
Duże wrażenie wywarł na mnie ten fragment i takie spojrzenie na nadzieję;
"popędzając się za każdym razem okrutnym biczem obowiązku posiadania nadziei, wyglądał przez okno, by nadziei owej sztucznie wzniecanej po raz kolejny powiedzieć ‘a nie mówiłem?’, "
Według mojej interpretacji, to ohydne, zniechacajace właściwości życia pchnely bohaterów do śmierci i bardzo mi się podoba takie ujęcie tematu.
Pisałam kiedyś drogi mi tekst, w którym użyłam takiego samego zwrotu:
Wyszła przez okno.
później był enter i
Czwarte piętro.
tu odpowiem, no bo - no bo. Każdy patrzy swoimi oczami; ci bohaterowie też. W sensie, nie chodziło o ogólnie ohydne życie, tylko o szczegółowe działania i przypadki, przez które takie się może wydawać, przez które takie się staje. Ale; każda interpretacja dobra; dzięki ;)
rubio, Twoje spojrzenie na temat jest niebezpiecznie ciekawe. Gdyby tak było, to można by ukształtować wszystko wg swojego zamyslu, przeprogramowac się, a może nawet usunąć program.
Jest wiele skrajnie odmiennych opinii. Ale wyrażasz swoją niepokojąco przekonująco.
Komentarze (18)
Kurwa, rubio, ale pozamiatałeś. Dodałbym Cię za ten tekst do obserwowanych drugi raz. Nie mam za bardzo czasu się rozwodzić, ale to w sumie dobrze, bo i nie mam słów.
Ale pozamiatałeś - powtórzę.
Ale flow. Występ jednego aktora, ale na bilet nie żałuję.
Kapitalny tekst.
Nie wiem czy nie najlepszy.
Miazga w słowie. Miazga słowem.
Obie postacie wykreowanw cudnie.
"Wychodzący ze sklepu samiec o wieku nieokreślonym i fizjonomii bezwłosego szympansa wpił w pewnego mężczyznę nienawistne spojrzenie i zaczął warczeć coś odnośnie ‘kurew’ i ‘zajebania pajacom’ – uspokojony jednak przez osobistą samicę-zabawkę o wyglądzie równie nieokreślnym, jak jego, która to samica chrząknęła coś o ‘kurwach’ i ‘olaniu frajerów’, udał się wraz z nią w kierunku, w który pewien mężczyzna zmierzający po bułkę pszenną nie miał odwagi spojrzeć, więc ów pewien mężczyzna szybciutko, z łomocącym sercem, wszedł do sklepu"
- zdanie wielokrotnie złożone, wersja hard, na pierwszy rzut oka, może wydawać się zawiłe, ale logika jest? Jest. Fabułę pcha? Pcha. Nic estetycznie nie trzeszczy? Absolutnie. Panujesz nad słowem. Git.
"Wydukał coś nieskładnie do sympatycznej ekspedientki, której istnienia nie był sobie w stanie uświadomić, ta, zasmucona jego jej niezauważeniem obojętnie podała mu kwotę do zapłaty, on na ladę rzucił jakąś ilość monet o sobie nieznanej wartości, ona bez słowa odliczyła należność, pozostawiając resztę, on machinalnie wsunął pozostawione monety do portfela i wziąwszy bułkę, oszołomiony, wyszedł bez pożegnania, a ona, podobno, przez kilka chwil w zadumie spoglądała na swoje kunsztownie tego dnia, o poranku, identycznym do poprzednich, malowane paznokcie, a w sercu jej zakiełkował kolejny pąk goryczy"
- zajebiste, z podkreśleniem "ta, zasmucona jego jej niezauważeniem"
"Nieobecnym wzrokiem obserwując koniuszki swoich marszowo się przesuwających butów domknął do mieszkania, zamknął drzwi kręcąc do oporu, dla pewności jeszcze dwukrotnie sprawdził, czy zamknięte, po czym wszedł do kuchni, położył bułkę na stole, otworzył lodówkę, wyciągnął masło, położył je obok bułki, otworzył szufladę, wyciągnął nóż, odpowiednio przymierzył, i podciął sobie żył"
- że co? :D To sie nazywa zaskoczyć czytelnika. Przypomniała mi się książka Ladislav Fuks "Palacz zwłok", jak facet zbzikował mimochodem. A może zawsze był zbzikowany. Wracając, ciekwyś Ty Rubio. Dobrze, że "pewien juzer polecił pewnej juzerce" ten tekst. Rację miał.
"kalkulując, jak się miało okazać, słusznie, że wzniecenie w nim potrzeb, których nie miała zamiaru zaspokoić, gdyż i szef był jej obrzydliwy, i wolała pozwolić owym potrzebom pęcznieć, by nie zwiędły, że wzniecanie tych potrzeb będzie pomocne na dalszej drodze kariery w zabawny sposób utożsamianej przez nią z życiowym sukcesem" :DDD
"wyszła z domu po raz ostatni, przez okno" :>
No, to tak po łbach, bo jeszcze co najmniej dwa takie tasiemcowane zdanka, bym se tu wrzuciła. Ciekawyś... Se zanotuje w umysłowym kajecie, żeby to zerkać.
Pięc i pozdro :)
Musisz se awatara ustawić Panie Rubio, ludzie lgną do obrazków.
I te suche opisy emocji - rewelacyjne. Tekst bardzo mi się podoba.
PS. Dobrze napisane to i rzuca się w oczy.
Szczególnie podobało mi się o mężczyźnie.
Urzekła mnie zdolność wydobycia ze z pozoru zwykłego pójścia do sklepu - całej dojmującej ohydy egzystencji.
Duże wrażenie wywarł na mnie ten fragment i takie spojrzenie na nadzieję;
"popędzając się za każdym razem okrutnym biczem obowiązku posiadania nadziei, wyglądał przez okno, by nadziei owej sztucznie wzniecanej po raz kolejny powiedzieć ‘a nie mówiłem?’, "
Według mojej interpretacji, to ohydne, zniechacajace właściwości życia pchnely bohaterów do śmierci i bardzo mi się podoba takie ujęcie tematu.
Pisałam kiedyś drogi mi tekst, w którym użyłam takiego samego zwrotu:
Wyszła przez okno.
później był enter i
Czwarte piętro.
Bliska mi tematyka i ślicznie poprowadzony tekst.
Jest wiele skrajnie odmiennych opinii. Ale wyrażasz swoją niepokojąco przekonująco.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania