Plan rozrysowany. Zobaczymy czy się powiedzie. Rzeczywiście do bitwy coraz bliżej i jest na co czekać. Najbardziej jestem ciekawy jak ją opiszesz i przedstawisz. Czy będzie dynamicznie i emocjonująco? Przekonamy się niebawem :D.
Pozdrawiam ;).
Bardzo dobry rozdział. Czyta się płynnie i lekko. Nie wiem, czemu, ale skupiłam się jednak na dwóch fragmentach:
* Resztki krwistego blasku słońca nikły pośród wyjącego od wielu godzin wiatru. - blask słońca niknie w wietrze - czy wiatr jest w stanie przesłonić słońce? Sam wiatr chyba nie, może liście, które niesie albo tym podobne lekkie przedmioty. Bardziej by mi pasowało, że ten siąpiący deszcz przesłaniał blask słoneczny. Nie wiem, może się mylę, ale tak mi się rzuciło to w oczy i zaczęłam się zastanawiać nad tym.
*Przynieśli za to ciepłą strawę, przystawki, desery i przeróżne trunki w imponującej ilości - brakuje mi zdania wyjaśnienia skąd to wszystko się wzięło, matka wszakże nic nie ugotowała, bo się modliła i snuła w odrętwieniu czekając na synów - może by wtrącić wzmiankę o służbie, albo coś tego typu? W końcu były to dania na ciepło, więc świeżo przyrządzone. Będzie wówczas bardziej wiarygodnie.
Poza tymi dwoma fragmentami wszystko na jak najwyższym poziomie :) Co się wydarzy, czy będzie jatka? Kto zginie skoro przypuszczenia matki się raczej sprawdzają? Dużo pytań, mało odpowiedzi. Muszę poczekać na ciąg dalszy :)
„Gdy o nim wspomniał, kreśląc energicznie dłonią w skórzanej rękawicy ślady na stole, rzucił mu szybkie spojrzenie spod posiwiałych krzaczastych brwi”
Kto komu? Przemysław Grzegorzowi czy Grzegorz Przemysławowi. Zaimek mu pasuje akurat do obu.
Bardzo dobra cisza przed burzą, choć niedosłowna, wszakże leje i wieje. Wszystko elegancko przygotowane, pozostaje poczekać co się wydarzy.
Ataman. Już jestem i czytam po raz drugi.
Drugie zdanie jest trochę chyba zbyt rozległe. Może zrobić tak. "Na jego kamiennej, zachmurzonej jak ołowiane niebo twarzy zadrgała niespokojnie brew.
Napisałeś "zamierzają przypuścić atak od ... - tu trochę brakuje jakiegoś szerszego opisu całej okolicy i odległości między wioskami tak, żeby czytający mógł sobie wyrobić pojecie czasu który potrzeba choćby na zebranie się do kupy w celu odparcia ataków. Może też podać liczby tak ogólnie mówiąc Kozaków i Polków z wiosek – takie porównanie sił.
Dalej ciekawie pokazałeś takie typowe swady i niesnaski szlachty, które czasami doprowadzały do wieloletnich podjazdów a nawet małych bitew.
Jak widzę dołączasz kolejne wsie, więc tym bardziej potrzeba opisu. Bo jeśli czasu jest mało, to może lepiej wycofać się gdzieś głębiej niż bronić się pojedynczo. Lepiej stracić chaty (bo mienie można zabrać, albo ukryć), niż stracić życie.
Jak widzę matka szlachciców była prawosławna, czy zakładam że jej synowie także. To nie ma zbyt wielkiego znaczenia bo na Dzikich Polach byli ludzie wielu religii, katolicy, prawosławni, kalwini, czy innowiercy albo Żydzi. To może mieć znaczenie tylko w podejściu Kozaków którzy w większości byli obrządku wschodniego. Ale to drobnostka.
Napisałeś " jej intuicja niezwykle rzadko okazywała się mylna" Może trochę inaczej – "jej intuicja i przeczucia tak teraz wyraźne nie dawały spokoju. Wiedziała, że kiedy nachodzą ją takie uczucia nie wolno ich lekceważyć"
Napisałeś "Wracają" i tu piszesz że to była ta sama noc, co oznacza że wsie musiały być blisko siebie. Jednak każdy z nich jechał do innej i raczej chyba nie mogli wrócić razem, no chyba że się gdzieś umówili.
Jednak to wszystko chyba za szybko się odbyło.
Napisałeś "Dowodzili oni pocztami złożonymi z dwóch, a nawet pięciu lisowczyków" – tu przydałoby się kilka zdań kim owi lisowczycy byli. Ja to wiem, ty też ale ktoś nie znający nie będzie miał pojęcia i ta nazwa nic mu nie powie, a sam wiesz że warto ich opisać choćby ze względu na ich pochodzenie, zwycięstwa ale także dość ponurą historię, kiedy to łupili Polaków równie dobrze jak wrogów (kwestie braku żołdu itd.)
Na końcu piszesz, że będą się bronili na miejscu i tu może warto podać liczby Kozaków i obrońców.
Reasumując bardzo fajnie piszesz. Jak widzę znasz słownictwo i obyczaje więc czyta się dobrze. Co do uwag to w zasadzie same drobne rzeczy, ale pomyśl szczególnie nad opisem okolicy i ilości obu grup. Pozdrawiam 5
O kurde ale się rozpisałem.
No rozpisałeś się, rozpisałeś, ale słusznie – uwagi z zewnątrz od kogoś, kto widzi ten tekst po raz pierwszy i inaczej do niego podchidzi niż autor bardzo mi się przydają. W końcu ze świeżym podejściem łatwiej wyłapać braki niż widząc tekst po raz n-ty z racji, że się go pisze.
Ale już któryś raz piszesz o Dzikich Polach... no to się zdziwisz – teraz to jeszcze ziemia przemyska (co nie zmienia faktu wielu narodowości i religii).
Dlaczego nie opisałem odległości? Wszystkie wioski są wzięte żywcem z mapy (w wersji idącej do wydania na papierze już zamierzam taką informację dla czytelnika zamieścić – tak, zamierzam wydać "Dyaryusze"), więc pomyślałem, że czytelnik może sobie wygooglować. Ale oczywiście przemyślę Twoją sugestię oczywiście uwzględniam, może faktycznie dodać smaczku. Podobnie z lisowczykami. Zastanawiam się tylko jak i gdzie te opisy wpleść, tym bardziej, że zarówno nazwy wsi, jak i wspomnienie lisowczyków przewija się wcześniej.
Co do powrotu – różne wsie, ale nie tak rozrzucone, by nie mogli się po drodze przypadkiem spotkać. Zresztą wracając, jechali w jednym kierunku, więc nawet, jeśli nie spotkali się wcześniej, nie takie dziwne, że pod samą wsią Jadwiga widzi ich razem.
Co do spodziewanej liczby atakujących to przecież była podana na samym początku, liczbę obrońców można sobie oszacować stąd, wiedząc ilu było dowodzących i jak liczne mieli poczty. A faktyczną liczbę atakujących odkładam na samą bitwę, bo będzie drobna niespodzianka ;D
Dzięki za kolejną pochwałę! :)
Komentarze (22)
Mało o staropolskim jadle, a to moje hobby, dziczyzny kosztowałam, dzikie ptactwo też ?
Jedną literówkę dostrzegłem:
od wielu godzin wiatr - "wiatru"
Pozdrawiam
Pozdrawiam ;).
* Resztki krwistego blasku słońca nikły pośród wyjącego od wielu godzin wiatru. - blask słońca niknie w wietrze - czy wiatr jest w stanie przesłonić słońce? Sam wiatr chyba nie, może liście, które niesie albo tym podobne lekkie przedmioty. Bardziej by mi pasowało, że ten siąpiący deszcz przesłaniał blask słoneczny. Nie wiem, może się mylę, ale tak mi się rzuciło to w oczy i zaczęłam się zastanawiać nad tym.
*Przynieśli za to ciepłą strawę, przystawki, desery i przeróżne trunki w imponującej ilości - brakuje mi zdania wyjaśnienia skąd to wszystko się wzięło, matka wszakże nic nie ugotowała, bo się modliła i snuła w odrętwieniu czekając na synów - może by wtrącić wzmiankę o służbie, albo coś tego typu? W końcu były to dania na ciepło, więc świeżo przyrządzone. Będzie wówczas bardziej wiarygodnie.
Poza tymi dwoma fragmentami wszystko na jak najwyższym poziomie :) Co się wydarzy, czy będzie jatka? Kto zginie skoro przypuszczenia matki się raczej sprawdzają? Dużo pytań, mało odpowiedzi. Muszę poczekać na ciąg dalszy :)
Kto komu? Przemysław Grzegorzowi czy Grzegorz Przemysławowi. Zaimek mu pasuje akurat do obu.
Bardzo dobra cisza przed burzą, choć niedosłowna, wszakże leje i wieje. Wszystko elegancko przygotowane, pozostaje poczekać co się wydarzy.
Drugie zdanie jest trochę chyba zbyt rozległe. Może zrobić tak. "Na jego kamiennej, zachmurzonej jak ołowiane niebo twarzy zadrgała niespokojnie brew.
Napisałeś "zamierzają przypuścić atak od ... - tu trochę brakuje jakiegoś szerszego opisu całej okolicy i odległości między wioskami tak, żeby czytający mógł sobie wyrobić pojecie czasu który potrzeba choćby na zebranie się do kupy w celu odparcia ataków. Może też podać liczby tak ogólnie mówiąc Kozaków i Polków z wiosek – takie porównanie sił.
Dalej ciekawie pokazałeś takie typowe swady i niesnaski szlachty, które czasami doprowadzały do wieloletnich podjazdów a nawet małych bitew.
Jak widzę dołączasz kolejne wsie, więc tym bardziej potrzeba opisu. Bo jeśli czasu jest mało, to może lepiej wycofać się gdzieś głębiej niż bronić się pojedynczo. Lepiej stracić chaty (bo mienie można zabrać, albo ukryć), niż stracić życie.
Jak widzę matka szlachciców była prawosławna, czy zakładam że jej synowie także. To nie ma zbyt wielkiego znaczenia bo na Dzikich Polach byli ludzie wielu religii, katolicy, prawosławni, kalwini, czy innowiercy albo Żydzi. To może mieć znaczenie tylko w podejściu Kozaków którzy w większości byli obrządku wschodniego. Ale to drobnostka.
Napisałeś " jej intuicja niezwykle rzadko okazywała się mylna" Może trochę inaczej – "jej intuicja i przeczucia tak teraz wyraźne nie dawały spokoju. Wiedziała, że kiedy nachodzą ją takie uczucia nie wolno ich lekceważyć"
Napisałeś "Wracają" i tu piszesz że to była ta sama noc, co oznacza że wsie musiały być blisko siebie. Jednak każdy z nich jechał do innej i raczej chyba nie mogli wrócić razem, no chyba że się gdzieś umówili.
Jednak to wszystko chyba za szybko się odbyło.
Napisałeś "Dowodzili oni pocztami złożonymi z dwóch, a nawet pięciu lisowczyków" – tu przydałoby się kilka zdań kim owi lisowczycy byli. Ja to wiem, ty też ale ktoś nie znający nie będzie miał pojęcia i ta nazwa nic mu nie powie, a sam wiesz że warto ich opisać choćby ze względu na ich pochodzenie, zwycięstwa ale także dość ponurą historię, kiedy to łupili Polaków równie dobrze jak wrogów (kwestie braku żołdu itd.)
Na końcu piszesz, że będą się bronili na miejscu i tu może warto podać liczby Kozaków i obrońców.
Reasumując bardzo fajnie piszesz. Jak widzę znasz słownictwo i obyczaje więc czyta się dobrze. Co do uwag to w zasadzie same drobne rzeczy, ale pomyśl szczególnie nad opisem okolicy i ilości obu grup. Pozdrawiam 5
O kurde ale się rozpisałem.
Ale już któryś raz piszesz o Dzikich Polach... no to się zdziwisz – teraz to jeszcze ziemia przemyska (co nie zmienia faktu wielu narodowości i religii).
Dlaczego nie opisałem odległości? Wszystkie wioski są wzięte żywcem z mapy (w wersji idącej do wydania na papierze już zamierzam taką informację dla czytelnika zamieścić – tak, zamierzam wydać "Dyaryusze"), więc pomyślałem, że czytelnik może sobie wygooglować. Ale oczywiście przemyślę Twoją sugestię oczywiście uwzględniam, może faktycznie dodać smaczku. Podobnie z lisowczykami. Zastanawiam się tylko jak i gdzie te opisy wpleść, tym bardziej, że zarówno nazwy wsi, jak i wspomnienie lisowczyków przewija się wcześniej.
Co do powrotu – różne wsie, ale nie tak rozrzucone, by nie mogli się po drodze przypadkiem spotkać. Zresztą wracając, jechali w jednym kierunku, więc nawet, jeśli nie spotkali się wcześniej, nie takie dziwne, że pod samą wsią Jadwiga widzi ich razem.
Co do spodziewanej liczby atakujących to przecież była podana na samym początku, liczbę obrońców można sobie oszacować stąd, wiedząc ilu było dowodzących i jak liczne mieli poczty. A faktyczną liczbę atakujących odkładam na samą bitwę, bo będzie drobna niespodzianka ;D
Dzięki za kolejną pochwałę! :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania