Dysonans: Ciemna materia cz.1

Aris stał oparty o poręcz balkonu swojego apartamentu na ostatnim piętrze jednego z wielu tu wzniesionych drapaczy chmur. Patrzył na budynek firmy BioTech, w której pracował. Budynek ten był prawdziwym cudem architektury: dwa oszklone wieżowce splecione razem na kształt nici DNA. Znudzony co chwilę mieszał napój z owoców Vnua. Upuścił łyżeczkę. Odgłos przedmiotu odbijającego się od podłogi do złudzenia przypominał mu coś słyszanego wiele lat wcześniej. Brzęk wysypywanej w pośpiechu amunicji. Przeładowanie. Namierzanie i strzał. Nagle otrząsnął się z zadumy.

–Co oni za złom mi wcisnęli!- Powiedział sam do siebie, kiedy zauważył, że jego mechaniczna proteza ręki zaczęła poruszać się sztywno i nienaturalnie. Działo się tak zawsze, gdy miał nawrót zespołu stresu pourazowego, przez co połączenia między mózgiem i sztuczną ręką potrzebowały kalibracji by znów współgrać ze sobą.

–Tato, jest coś do picia?- Zapytała dziesięcioletnia dziewczynka zaglądając do kuchni.

–Tak, tak, już podaję…-Odpowiedział jeszcze nieco zamyślony. Mała Cassandra wybiegła na balkon i schyliła się po łyżeczkę.

–Chyba to upuściłeś.

Wstała, wróciła do pomieszczenia i wrzuciła ją do zlewu, powodując po raz kolejny hałas uderzonego metalu. Tym razem jednak Aristajos nie zwrócił na to uwagi. Był zajęty kalibracją połączeń z mechaniczną ręką podpiętą do komputera.

–Prosiłam o picie…-Orzekła pretensjonalnym tonem Cass.

–Stoi na szafce –Mruknął tylko Aris.

–Czemu się tak dziwnie zachowujesz? Inni tak nie robią –Dopytywała się jego córka.

„Bo inni nie musieli żyć cały czas na krawędzi. Nie musieli zasypiać z myślą, że mogą się już nie obudzić. Albo obudzić się oko w oko z niebezpieczeństwem. Nie byli odpowiedzialni za los swój, swojej armii ani dziesiątek planet i miliardów stworzeń” pomyślał, ale tylko się uśmiechnął i odpowiedział:

–Bo jestem zły, że sprzedali mi niekompatybilną sztuczną rękę.

–Aha… Jak będę starsza, naprawie ją. Albo i ulepszę. Albo…- Zaczęła wymieniać mała Cass, ale zauważyła, że zupełnie nikt jej nie słucha.

–Idź już spać. Jutro Seth wraca z akademii. I to bardzo wcześnie. Chyba nie chcesz potem cały dzień chodzić niewyspana? –Aris próbował rozluźnić atmosferę.

–Czy ja też kiedyś będę się uczyć tam gdzie mój brat? –Zapytała.

–Nie, nie ma mowy, ja ciebie nauczę wszystkiego. Żebyś mogła się bronić i żeby nic złego ci się nie stało.

–A dlaczego on może, a ja nie?- Oburzyła się Cass.

–Tu jesteś cały czas pod moją opieką. A poza tym…- „ Raz już mogłem cię stracić…Nie, nie strasz jej” – Tam wcale nie jest tak fajnie jak opowiada Seth. Chce tylko żebyś była zazdrosna. Starsze rodzeństwo zawsze tak robi. – Uśmiechną się Aris.

–Tak, tu masz rację. On myśli, że niby taki mądry jest. Ale wcale…

–Uroki posiadania rodzeństwa. –Przerwał jej ojciec – Naprawdę, musisz już się kłaść.

Już miała coś odpowiedzieć, ale pomyślała, że naprawdę jest śpiąca. Poszła do swojego pokoju. Aris miał jej przypomnieć, że nie wzięła ze sobą picia, ale uznał, że nie będzie jej przeszkadzał.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • fanthomas 08.05.2017
    Zapachniało cyberpunkiem. Całkiem nieźle się zaczyna. 5
  • Kosmiczne bitwy i Cyberpunk. Może być takie połączenie?
  • fanthomas 09.05.2017
    Pisz. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
  • Oddech Syfu 08.05.2017
    Komemtuj, chłopie, komentuj.
  • Oddech Syfu 08.05.2017
    Skojarzyło mi się z Call of Duty AW. Popsuta proteza ręki :p
  • labirynt 08.05.2017
    Ciekawy początek. Daję pięć
  • Paradise 09.05.2017
    Fajny tytuł przyciągnął mnie tutaj, a pierwszy rozdział zainteresował :D daję 5 i czytam kolejny :)
  • Tanaris 15.05.2017
    Bardzo wciągające, ma potencjał. Piąteczka leci. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania