Dzieci leniwego boga [N.S.: Wszyscy słudzy boga]

Był leniwy przez całe swoje życie. Gdyby tylko mógł, pewnie nawet by nie oddychał. Ani nie jadł, ale jedzenie na szczęście stanowiło też przyjemność – o ile kogoś w ogóle było na nią stać. U niego bywało z tym bardzo różnie – raz na wozie, raz pod wozem, jak to mówią, byle do przodu. Bardzo starał się prowadzić ten swój wóz jak największymi skrótami, unikając przy tym kamieni i kolein, nie było mu więc po drodze z jakąkolwiek pracą. A przynajmniej nie na dłużej, ale nigdy nie narzekał z tego powodu. Nie wiedział tylko, dlaczego inni ludzie nie potrafili tego zrozumieć.

Praca na budowie – komu by się chciało dzień w dzień taszczyć worki z cementem, czy to w pełnym słońcu, czy w ulewnym deszczu? Toż to nazbyt męczące!

Księgowość – komu by się chciało dzień w dzień przekładać te wszystkie papierki, wypisywać i przeliczać jakieś głupie cyferki? Toż to nazbyt nudne!

Sklep, szkoła, ogród, firma – każde z tych miejsc było na swój sposób przerażające – ograniczające, dławiące, obrzydliwie wymuszające jakąś kompletnie niepotrzebną aktywność. Po co robić coś, skoro można nie robić nic? Któż tak bezsensownie wymyślił ten świat, że trzeba coś robić, by dostać zapłatę? Czyż życie samo w sobie nie jest wystarczającym wyzwaniem i wysiłkiem? Po co je sobie jeszcze utrudniać?

Filozoficzne rozważania na temat życia i śmierci prędko stały się właściwie jedynym, co zajmowało go w niekończącym się wolnym czasie. Pewnie dlatego też, chociaż nigdy nie był szczególnie religijny (komu chciałoby się chodzić do kościoła czy innej świątyni albo czytać Biblię, Koran czy inne opasłe tomiszcza?), w końcu zaczął rozmawiać z jakimś bliżej nieokreślonym bogiem. Rozmowa była jednostronna, więc należałoby ją raczej nazwać monologiem, w porywach jakimś rodzajem modlitwy, zdecydowanie bardziej roszczeniowej niż dziękczynnej, dawała mu jednak tyle satysfakcji, że stała się nieodłączną częścią jego dnia.

W końcu znudziło mu się gadanie, na które i tak nie dostawał żadnych odpowiedzi. I chociaż pisanie również uważał dotąd za stratę czasu, złapał w dłoń długopis i napisał pierwszy w życiu list. Po nim przyszły kolejne, choć nigdzie ich nie wysyłał. Po prostu pisał, a potem odkładał je do szuflady. W każdym z nich zwracał się do jakiegoś teoretycznego bóstwa z prośbą o wsparcie, oświecenie, wyjaśnienie – cokolwiek, co nadałoby jego życiu sens, co nadałoby sens światu.

W chwili, gdy listy przestały mieścić się w szufladzie, coś w nim pękło.

Koniec z gadaniem i pisaniem do siebie. Koniec z czekaniem na odpowiedź. Koniec z tą wewnętrzną pustką. Koniec ze wszystkim. Musiał sprawdzić, co jest po tamtej stronie, musiał spojrzeć temu nikczemnemu, milczącemu bogu w jego plugawą, zakłamaną twarz. Nie jutro, nie za rok, teraz!

Dziwne. Właśnie w chwili, gdy zaczął coś robić, zaczął samodzielnie działać i równie samodzielnie myśleć – nadeszło dla niego to niecierpiące zwłoki „teraz”.

Zbudził się w jakiejś pustej, szarej przestrzeni, wsparty o własne biurko, zasypany z każdej strony stertą listów. Jego własnych, nigdy nigdzie nie wysłanych listów. Czy to już? Czy to właśnie jest „tu i teraz”? Czy tu znajdzie swego boga, a może jakieś odpowiedzi na te długo dręczące pytania? Czyżby jego listy jednak docierały do adresata, nawet bez potrzeby wysyłania? Dlaczego więc nie odpowiadał?

Od tych pytań zaczęło mu się kręcić w głowie, coraz mocniej, jakby szarość wokół niego utworzyła wir, mroczne tornado, przyprawiające o mdłości. Po chwili, która zdawała mu się wiecznością, wszystko się uspokoiło, a on słyszał jedynie jakieś dziwne buczenie w uszach, zdające się dochodzić z wnętrza jego czaszki.

– Boże! – odezwał się wreszcie, jakby cała zbierana latami gorycz potrzebowała czym prędzej znaleźć ujście. – Jeżeli tu jesteś, jeśli istniejesz… to dlaczego nigdy mi nie odpowiedziałeś?

Zapadła głucha, prawie namacalna cisza. Oto więc miał swoją odpowiedź – nikt nie odpowiadał, bo nikt nigdy nie słuchał jego modlitw ani nie czytał jego listów. Jakże chciałby móc teraz wrócić i wszystkim to powiedzieć! Wyznać, że żyją w kłamstwie – wszyscy ci wierni słudzy boga – komu tak naprawdę służą? Dla kogo się poświęcają? Po co żyją?

Wtem z ponurych rozmyślań wyrwał go spokojny, niski głos, dochodzący z bliżej nieokreślonego kierunku:

– Długie i nudne były te twoje wywody. Jestem zbyt leniwy, by aż tyle czytać.

 

***

 

Zapchana listami szuflada została opróżniona po niespodziewanej śmieci jej właściciela. Jedno z szczęśliwych dzieci leniwego boga wpadło na pomysł, by złożyć z nich obrazoburczą, łamiącą schematy książkę i zbić na niej fortunę. Czy sam bóg ją kiedyś przeczytał? Z pewnością nie, ale po co komu bóg, skoro znacznie łatwiej gada się z samym sobą?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • KarolaKorman 11.08.2016
    To jednak Twoje dzieło :) Coś mi świtało, ale postawiłam na Arysto. Bardzo podobał mi się teks i wstawiam 5 :)
  • alfonsyna 11.08.2016
    Za porównanie do Arysto się przecież nie obrażę. ;) No cóż, nie mogę się jednak przed Wami ukryć, w sumie obie z Shiroi mnie rozgryzłyście ponownie.
    Bardzo dziękuję. :)
  • Shiroi Ōkami 11.08.2016
    No ba, że Cię rozpoznałyśmy, ten tekst bije Alfonsynowością po oczach :D Sam pomysł taki Alfonsynowy - nie potrafię sprecyzować, co dokładnie, ale sama fabuła jakoś mi do Ciebie pasuje. Jest ciekawa, świetny pomysł z tymi listami, a pomysł dzieci był niezły. Bo w sumie taką książę z listów mogłoby się ciekawie czytać, choć pewnie nic tylko listy w końcu doprowadziłyby mnie do szaleństwa XD
  • alfonsyna 11.08.2016
    Też bym pewnie nie czytała tylu listów (za leniwa jestem :D). Najwyraźniej alfonsynowość mi się w tekstach tworzy sama z siebie, czy chcę, czy nie... to takie niesprawiedliwe. XD
  • TeodorMaj 11.08.2016
    Muszę przyznać, że też myślałem o Arysto. Za tekst oczywiście 5 :)
  • alfonsyna 11.08.2016
    Nie wiem jak Arysto, ale mnie to w ogóle nie przeszkadza. :) Dziękuję.
  • Rasia 12.08.2016
    "Jego własnych, nigdy nigdzie nie wysłanych listów." - niewysłanych* moim zdaniem brzmiałoby tu lepiej, jako że "własnych" to także przymiotnik. A zrobisz oczywiście jak uważasz :)
    Podoba mi się bardzo ten tekst - zwłaszcza nietypowy pomysł i ironia z niego bijąca oraz ten humor, który jednak po głębszym rozpatrzeniu wcale nie byłby taki zabawny w przełożeniu na nasze codzienne życie. Twój bóg w opowiadaniu okazał się taki bardzo człowieczy, z przywarami, co spowodowało, że pod koniec pojawiły się nawet elementy groteski :) Bardzo fajna zabawa z treścią i wciągający tekst, zostawiam 5 :)
  • alfonsyna 12.08.2016
    Tak po prawdzie, to sama zastanawiałam się, czy "nie wysłanych", czy raczej "niewysłanych" i nadal nie jestem pewna, co wyglądałoby mi lepiej. :D
    W każdym razie - cieszę się, że się podobało, ale też wyłapałaś dokładnie to, o co mi chodziło i co chciałam jakoś zaakcentować. Właściwie można by rzec, że każdy ma takiego boga, na jakiego sobie zasłużył / zapracował, jakkolwiek by tego nie rozumieć. ;) Bardzo dziękuję!
  • alfonsyna 12.08.2016
    Dziękuję też za wszystkie oceny nieopatrzone żadnym podpisem. ;)
  • Nazareth 15.08.2016
    Tworzymy bogów na własny obraz i podobieństwo. Podoba mi sie zawarta tu ironia :)
  • alfonsyna 15.08.2016
    Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz. ;)
  • Jared 27.06.2017
    Tylko Twój przewrotny umysł mógł na to wpaść :P Czyżby autorka nobilitowała trud poszukiwań? Fajna satyra, chociaż usunąłbym odpowiedź Boga, bo clue wynikało już z samego podkreślenia lenistwa bohatera na początku. "Szukajcie a znajdziecie" lub nie, ale ważne jest zadanie sobie trudu :P Fajny tekst, Kasiu ;)
  • alfonsyna 27.06.2017
    Jaruś, a co Ty mnie tak niespodziewanie nawiedziłeś? :O
    "Szukajcie, a znajdziecie", tylko uważajcie na to, czego szukacie - czasem sam trud poszukiwań jest samym sensem i sednem, bo na końcu czeka tylko rozczarowanie. Jednakowoż nawet ono czegoś uczy i coś po sobie zostawia, więc chyba warto próbować. :P
    Dziękuję, że wpadłeś i w ogóle, bardzo miło było się na Ciebie tu natknąć. ;)
  • Jared 27.06.2017
    Wiesz, że jestem provident, wpadam, kiedy się najmniej spodziewasz, słonko XD

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania