Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Dzieci Ziemi - Rozdział 1 - Niewidzialna granica

Gdy byłam dzieckiem ojciec opowiadał mi o morzu. Hektolitry wody o hektarach powierzchni zajmujące większość Ziemi - zawsze wprawiało mnie to w osłupienie. Ojciec mówił, że w niektórych miejscach oceany są tak głębokie, że żaden człowiek tam nie dotarł. "Wiemy więcej o kosmosie niż o dnach oceanów" często powtarzał. Lubię śnić o morzu, wyobrażać sobie jak stoję na piaszczystej plaży, fale obmywają mi stopy, lekka bryza rozwiewa włosy, albo jak żegluje po wzburzonych falach, ręce zmęczone od ciągnięcia lin, umysł wykończony skupieniem, ale serce szczęśliwe, wolne…

- Pobudka Abigail. Za kwadrans śniadanie - delikatny głos Alex przywołuje mnie do rzeczywistości - Dzisiaj masz zmianę w bazie rolniczej przez 4 godziny, 2 godziny wykładu o naprawie silników kosmicznych i 4 godziny praktyki z doktorem Wang. Burza piaskowa zacznie się za 3 godziny, więc weź kombinezon stacjonarny zamiast wyczynowego.

Wzdycham.

- Tak, wiem stacjonarny jest ciężki, ale to dla twojego bezpieczeństwa - mówi Alex. Ton ma matczyny, pewnie by się uśmiechała gdyby miała usta - A teraz wyskakuj z łóżka.

Wstaję i rozglądam się zaspana. Po wyglądzie mojej kabiny ciężko by się było domyśleć, że mieszkam na najdroższych 6 metrach kwadratowych na świecie. Goły materac na podłodze, kuloodporna szyba zasłonięta mechaniczną żaluzją, prowizoryczna szafa i szare, odrapane ściany. Cóż, przy budowaniu bazy na Marsie nikt nie uznał farby do malowania za priorytet, więc od 18 lat wszystkie pomieszczenia i korytarze mają ten sam ponury kolor zaschniętego betonu. Jedyne co odróżnia mój pokój od 5 pozostałych to liczne rysunki na ścianach od moich dziecięcych wielbicieli oraz zdjęcie rodziców na tle morza. Ojciec całuje w policzek matkę, a ta się śmieje. Przykre, że to zdjęcie to jedyny dowód który mi został na to, że ona potrafi się uśmiechać.

- Dziesięć minut. Kochanie, pośpiesz się bo się spóźnisz - mówi Alex rozsuwając żaluzje. Mrużę oczy próbując się przyzwyczaić do czerwonego blasku planety.

- Chyba jestem chora - mówię udawaną chrypką.

- Wcale nie jesteś, temperatura ciała w normie tak jak i wszystkie funkcje życiowe. Mogę ci dać tabletki z guaraną na poprawę energii - mówiąc to do podajnika na leki wpadły dwie kapsułki - bierz i ruszaj się. Robota czeka.

- Łatwo ci mówić gdy nie masz ciała - mruczę pod nosem - w tym momencie drzwi od szafy otwierają się uderzając mnie w udo - ała - odkrzukuje.

- Przepraszam, coś mówiłaś? - pyta Alex ironicznie.

- Przynajmniej jedno z nas ma dzisiaj dobry humor - odpowiadam jej do słuchawki idąc na śniadanie. W jadalni są już wszyscy oprócz doktor Skarsgård. Wang i Blagmon dyskutują zawzięcie jak to zwykle bywa między mechanikiem i fizykiem w czasie gdy moja matka z pustym wzrokiem rozkłada talerze.

- Ten nowy model ma o 20% mniejsze zużycie. Gdyby zrobić zbiorniki o 200 litrów większe i opróżnić je z wszelkiej niepotrzebnej zawartości to by dało radę - mówi Wang z uporem w głosie.

- Może i tak, ale SpaceX nigdy się na to nie zgodzi. Przewóz takiej ilości paliwa prosi się o katastrofę, nie mówiąc już o kosztach - spokojnie odpowiedział Blagmon. Jego wzrok zwrócił się w moim kierunku a twarz rozjaśnił uśmiech - Abi! Sto lat naszej Marsjance! Które to już? Osiemnaste?

Szlak. Zapomniałam.

- Ta... - odpowiadam, zastanawiając się czy mogę zmienić temat - i mówiłam ci żebyś mnie tak nie nazywał.

- A jak inaczej? Pierwszy człowieku urodzony na Marsie? Trochę to długie…

- Ktoś chce kawę? - pytam, kierując się do kuchni.

- Ej, nie tak szybko - mówi Wang - mamy coś dla ciebie. Prezent.

Bycie wychowywanym przez naukowców ma swoje plusy. Wang i Blagmon często się kłócą, ale gdy już się dogadają to tworzone przez nich zabawki powinno się patentować.

- Dron który przynosi ci jedzenie kiedy chce ci się w nocy podjadać a nie masz siły wstać z łóżka? - Blagmon uśmiechnął się.

- Może następnym razem.Ten jest z Ziemi.

Zamarłam. Nigdy nie dostałam nic z Ziemi. Dzieci przysyłały mi rysunki, ich ukochanej Marsjance, ale prócz tego nic. Transporty są co dwa lata i zawierają elementy konstrukcyjne kolejnych baz, nasiona roślin i wodę. Początkowa faza kolonizacji jest ciężka, niczego nie ma, a to co jest to jest na styk. Dlatego moje przyjście na świat było takim problemem, kolejna buzia do wykarmienia, płuca pochłaniające cenny tlen i nie dość, że ja jako niemowlak nie mogłam pomóc to jeszcze trzeba się było mną zajmować. Alex mnie wychowała. Blagmon i Wang stworzyli jej mechaniczne ręce by mogła mnie ubierać i przewijać, zmechanizowali każdy element mojego pokoju by była samowystarczalna, a z ziemi zaprogramowali jej umiejętności zajmowania się dzieckiem. Z czasem z programu czysto pomocniczego Alex stała się dla mnie jak matka.

- Transport przylatuje po południu także musisz poczekać do wieczora - mówi Blagmon wybudzając mnie z rozmyślań - jedz śniadanie, robota czeka.

 

***

 

Baza rolnicza podzielona jest na 10 pomniejszych farm zasadniczo z dwóch względów: różne rośliny wymagają różnych warunków rozwoju oraz jako zabezpieczenia przed awarią. Stracenie na raz całych plonów oznaczałoby śmierć głodową jako, że nawet gdyby od razu wysłano by nam pożywienie to i tak nie dotarłoby ono na czas. Zanim Wang i Blagmon stworzyli system irygacyjny pamiętam jako 5-latka chodzenie po polach i podlewanie roślin. Jako dziecko uwielbiałam farmy. Są to do tej pory największe kompleksy we wszystkich naszych bazach i kochałam po nich biegać. Doktor Skarsgård jako nasza biolożka i chemiczka trzyma pieczę nad nimi. Wybrano ją do kolonizacji ze względu na jej umiejętność wyhodowania roślin w ekstremalnych warunkach, a przynajmniej tak mi zawsze mówiono. Gdy miałam 15 lat podkradłam się do magazynu z dokumentami. Do programu wybierano osoby które na Ziemi nie miały nikogo, albo nienawidziły swoich rodzin. Żona Skarsgård zmarła na raka kości na 2 lata przed wylotem. Nigdy z nią o tym nie rozmawiałam, ale jestem pewna, że wie, że się dowiedziałam. To również tłumaczy jej ukrytą w nieużywanym magazynie hodowlę marihuany. Na Ziemi musiała produkować ją dla żony na złagodzenie bólu, a dla siebie na walkę z depresją i lecąc na Marsa przemyciła nasiona. Wszyscy w bazie wiedzą o jej nielegalnym hobby, Wang nawet unieszkodliwił kamery w i koło magazynu. Oficjalnie nie wolno używać ognia w bazach ze względów bezpieczeństwa, ale na palenie przymyka się oczy.

- No to jesteś już dorosła - mówi Skarsgård podając mi jointa w przerwie w pracy - teoretycznie powinnaś poczekać do 21 roku życia byś nie miała żadnych efektów ubocznych, ale psia mać, zwariować tu można.

Biorę jointa i krztuszę się próbując się zaciągnąć. Skarsgård uśmiecha się pod nosem.

- Pamiętam swoją osiemnastkę. W Norwegii to jest wiek od którego można pić, więc razem z przyjaciółmi poszliśmy na polanę za wioską, rozpaliliśmy ognisko i schlaliśmy się do upadłego. Było lato, więc noc była ciepła. Zasneliśmy patrząc się na bezchmurne, gwiaździste niebo - westchnęła - szkoda, że ty musisz świętować w gronie staruszków.

- Wiek to nie liczba, tylko stan ducha - odpowiadam - jestem pewna, że jesteś ode mnie młodsza.

- E tam, mój ból pleców mówi mi co innego. A propo, koniec przerwy. Ziemniaki się same nie zbiorą. Robota czeka.

 

***

 

- Silniki rakietowe najwięcej paliwa zużywają przy starcie. Żeby opuścić pole grawitacyjne ziemi wykorzystują zbiornik który po opróżnieniu spada do oceanu i jest wykorzystywany przy kolejnym locie. W czasie podróży przez przestrzeń kosmiczną brak sił oporu oznacza, że paliwo jest używane jedynie przy zmianie kierunku lotu - mówi Wang na wykładzie z budowy silników - Jak już może słyszałaś z naszej dyskusji z doktorem Blagmon, zbudowanie rakiety powrotnej z Marsa jest teoretycznie możliwe. Główne problemy to fakt, że przyciąganie Marsa jest silniejsze od ziemskiego, co oznacza konieczność przewiezienia do nas dodatkowej ilości paliwa potrzebnej do wyrwania się z pola grawitacyjnego Marsa, jak i na podróż na Ziemię. Taka rakieta zawierałaby jedynie paliwo powrotne, nic więcej, a koszty jej stworzenia ze względu na duże nagromadzenie łatwopalnej substancji byłyby znaczne, przez co jak na razie SpaceX nie chce się zgodzić na jej budowę. Jeśli uda się zacząć produkcję paliwa u nas, to jest to zupełnie inna rozmowa, ale jak na razie prawdopodobieństwo jest znikome.

Dyskusja dotycząca powrotu na Ziemię nie jest nowa. Doktor Wang naciska SpaceX i resztę do stworzenia rakiety powrotnej od kiedy skończyłam 10 lat. Głównym argumentem jest wysłanie próbek na Ziemię, ale wszyscy i tak wiedzą, że nie jest to prawdziwy powód. Wszyscy tutaj zgodzili się na podróż w jedną stronę, wszyscy oprócz mnie.

Jak miałam 12 lat spytałam Wang dlaczego on się zdecydował.

- Pochodzę z chińskiej rodziny imigrantów. Na ziemi miałem świetną karierę, kochającą rodzinę… Matka naciskała jednak, bym się ożenił. “Mężczyzna taki jak ty potrzebuje kobiety” często powtarzała.

- Jesteś gejem? - zapytałam z ciekawością. Uśmiechnął się.

- Nie, jestem po prostu aseksualny. Wiedziałem, że nie mógłbym dać drugiej osobie takiej bliskości jaką by pragnęła. Kiedy zaczęli rekrutować ludzi do wylotu pomyślałem, że honor jaki przyniesie to mojej rodzinie zrekompensuje brak żony i dzieci. Wybrali mnie i wyleciałem.

Ze wszystkich ludzi tutaj Wang zawsze wydawał się najbardziej szczęśliwy. Bycie typem samotnika pomagało na tym bezludziu, aczkolwiek spędzanie czasu ze mną zdecydowanie sprawiało mu przyjemność. Gdy miałam mniej obowiązków godzinami siedziałam koło niego w milczeniu obserwując jak naprawia lub konstruuje urządzenia.

- No to teraz zajęcia praktyczne - mówi Wang kończąc wykład - Widzimy się w magazynie D. Weź narzędzia i coś do notowania, robota czeka.

 

***

 

Rozładunek rakiety trwa zwykle około 2 miesiące. Pierwszy dzień, najbardziej intensywny, zajmuje wyładunek nasion, następnie woda przelewana jest do zbiorników i materiały budowlane wyjmowane są stopniowo wraz z rozbudową bazy. Jest to robota prosta przy zdjętych kombinezonach, jednak po wypadku taty mamy rozładowywać rakietę w pełnym zabezpieczeniu. Wydłuża to pracę i jest uciążliwe, ale nie możemy sobie pozwolić na następną ofiarę śmiertelną.

Ojciec zmarł gdy korytarz transportowy został niepoprawnie podpięty, ot pomyłka. Był martwy w przeciągu sekund. Skarsgård bała się, że nasiona zostały uszkodzone więc podjęto akcję szybkiego wyładunku. Jako że miałam już 14 lat i byłam zdolna do pracy to stwierdzono, że informacja o śmierci taty sparaliżuje mnie i uczyni bezużyteczną przy pomocy, więc poinformowano mnie dopiero gdy rośliny były już zabezpieczone. Na wieść zamknęłam się w pokoju na miesiąc. Alex próbowała dawkować mi leki uspokajające, ale nie brałam nic do ust oprócz wody i gotowanych ziemniaków. Najgorsze jest to, że rozumiem dlaczego to zrobili. Nasiona są niezbędne na wypadek awarii na farmie by przeżyć. Gdy żyjesz w tak brutalnych warunkach jak tu musisz być przede wszystkim pragmatykiem, traumę trzeba przepracowywać w czasie wolnym.

- Korytarz podpięty i zabezpieczony. Rozpocząć proces wypróżniania - mówi Blagmon do Alex, a ta zaczyna wypełniać korytarz transportowy tlenem - jesteś ciekawa co dostałaś? - pyta z uśmiechem.

- Na pewno coś czego nie jesteście w stanie tu zbudować - odpowiadam rzeczowo.

- Ej no, rozchmurz się. Dorosłym zostaje się raz w życiu. Jak wyładujemy rośliny to pójdziemy obejrzeć film w pokoju wykładowym, co ty na to?

Blagmon w pewien sposób próbował zastąpić mi ojca od wypadku. Sam stracił 10 letniego syna 4 lata przed wylotem. Chłopak zmarł na białaczkę, a żona trafiła do psychiatryka po śmierci dziecka. Raz, gdy widziałam Blagmona w krótkim rękawku rzuciły mi się w oczy blizny biegnące wzdłuż jego obu przedramion. Gdyby nie wyleciał, pewnie podjąłby jeszcze jedną próbę samobójczą, tym razem skuteczną.

- No dobra, gdzie to jest.. - mówi Blagmon rozglądając się po wnętrzu rakiety - aha! - podchodzi do dużego pudła z przyklejoną na rogu małą kokardą - Sto lat!

Staję koło niego i otwieram wieko. W środku pływają w wodzie trzy złote ryby.

- Wow - jestem szczerze zaskoczona i uradowana - dziękuję! Naprawdę są dla mnie? - pytam kierując wzrok na twarz Blagmona. Uśmiech znika mi z twarzy - co się stało?

Blagmon obraca się powoli przeczesując wzrokiem przestrzeń. Jest bardzo skupiony, niczym zwierzę gotowe do łowów.

- Wysłali 5 ryb, nie 3. Ktoś tu przyleciał na gapę.

 

***

ladyMacbeth

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Bajkopisarz 17.09.2020
    Parę uwag:

    „albo jak żegluje po”
    Żegluję
    „śniadanie - delikatny głos”
    Zasady pisania dialogów do sprawdzenia. Powinno być: śniadanie. - Delikatny głos
    „przez 4 godziny, 2”
    Cyfry, liczby raczej słownie
    „ta się śmieje. Przykre, że to zdjęcie to jedyny dowód który mi został na to,”
    Ta-to-to-to – za dużo zaimków
    „poprawę energii – mówiąc”
    Trzecia wypowiedź z rzędu opisana słowem „mówić”. Poszukaj zamienników.
    „mnie w udo - ała - odkrzukuje.”
    Znów zapis dialogów kuleje.
    Odkrzykuje
    „spokojnie odpowiedział Blagmon. Jego wzrok zwrócił się w moim kierunku a twarz rozjaśnił”
    Niczym nieuzasadnione przejście na czas przeszły. Pisanie w teraźniejszym jest ok., ale trzeba pilnować, by się nie zapomnieć.
    „się kłócą, ale gdy już się dogadają to tworzone przez nich zabawki powinno się patentować.
    - Dron który przynosi ci jedzenie kiedy chce ci się w nocy podjadać a nie masz siły wstać z łóżka? - Blagmon uśmiechnął się.„
    5 x się
    „Zamarłam. Nigdy nie dostałam”
    Zamieram. (dalej przeszły – jest ok.)
    „to co jest to jest”
    Drugie jest zbędne
    „mną zajmować. Alex mnie wychowała. Blagmon i Wang stworzyli jej mechaniczne ręce by mogła mnie ubierać i przewijać, zmechanizowali każdy element mojego”
    Mną – mnie – jej – mnie – mojego = zaimkoza
    „Stracenie na raz całych”
    Raczej: utrata
    „się próbując się zaciągnąć. Skarsgård uśmiecha się”
    3 x się
    „Było lato, więc noc była ciepła”
    Jedno było do zmiany np. trwało lato
    „gwiaździste niebo - westchnęła –„
    Wzdycha – nie pilnujesz czasów
    „takiej bliskości jaką”
    Jakiej
    „do pracy to stwierdzono,”
    To zbędne
    „Nasiona są niezbędne na wypadek awarii na farmie by przeżyć.”
    Szyk: Nasiona są niezbędne, by przeżyć na wypadek awarii na farmie.
    „tlenem - jesteś ciekawa”
    Tlenem. - Jesteś ciekawa
    „Wow - jestem szczerze zaskoczona”
    Prosi się o wykrzyknik: Wow!

    No dobra, opowiadanie zaczyna się nieźle, chociaż wymaga jeszcze mocnego doszlifowania. Zwykle nie popieram takiego skakania po czasach, ale tutaj ten teraźniejszy mi pasuje, jakby podkreślając, że mamy do czynienia z czymś na nowoczesnym, przyszłością tak naprawdę. Pilnuj tylko, żeby nie było niespodziewanych powrotów do przeszłości i konsekwentnie używaj czasów.
    Masz pełne pole do popisu wymyślając ten świat przyszłości, ciekaw więc jestem jak to dalej pociągniesz.
  • ladyMacbeth 17.09.2020
    Cieszę się, że się podoba i dziękuję za uwagi. To poniekąd mój debiut i przyznaję, że pisząc nie myślałam o czasach. Jeszcze raz dzięki i mam nadzieję, że kontynuacja będzie się podobać ?
  • Pontàrú 19.09.2020
    Jak już wspominałem tworzenie bohaterów idzie ci świetnie a już na pewno lepiej niż mi. Każda z wymienionych postaci ma zarysowane tło oraz dość dobry szkic charakteru. Klimat opowiadania naprawdę świetny.
    Taka uwaga; czy napisałaś że mars ma silniejsze pole grawitacyjne? Z tego co pamiętam przyspieszenie marsjańskie jest 3 razy mniejsze niż na ziemi.
    Świetny cliffhanger na koniec. Czekam na kontynuację. Daję zasłużone 5
  • ladyMacbeth 19.09.2020
    Przyznaję, że zapomniałam to sprawdzić przed publikacją. Tak Mars ma słabsze pole grawitacyjne, będę musiała to poprawić. Miło dostać tak pozytywny komentarz od pisarskiego weterana ;)
  • Clariosis 19.09.2020
    Bardzo dobry początek, do bardzo obiecującej historii. :) Również zwróciłam uwagę na skakanie po czasach, gdyż mi się to zdarza dlatego pewnie dostrzegam to u innych, ale są to rzeczy czysto techniczne, do poprawy na spokojnie. Nie ma tu jakiś straszliwych błędów które zakłócałyby płynność czytania, przynajmniej u mnie, za co duży plus. Bardzo dobrze przedstawiłaś wszystkich bohaterów - ani nie za dużo, żebym poczuła się przytłoczona informacjami, ani nie za mało, bym nie zdołała żadnego z nich zapamiętać. Świetnie wypośrodkowane - teraz byleby rozwinąć dalej. :)
    Sam pomysł na historię również ciekawy. O kolonizacji planet i podbojach kosmosu ludzie piszą od wielu lat, a jednak widzę tutaj powiew świeżości. Historia o pierwszym człowieku narodzonym na Marsie? Brzmi jak historia którą chce przeczytać, szczególnie w takiej formie, jaka została przedstawiona tutaj - czyli wielowątkowa, pełna opowieść/powieść. Stawiam zasłużoną piątkę i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. :)
    Pozdrawiam!
  • ladyMacbeth 22.09.2020
    Bardzo dziękuję :) nie mogłam się skupić na pisaniu kolejnej części, ale ten komentarz dodał mi zapału. Mam nadzieję, że kontynuacja będzie podobać się równie bardzo.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania