Poprzednie częściDziedzictwo krwi-zapowiedź

Dziedzictwo krwi. cz.1

Oddychała ciężko, bowiem zmiana swojej postaci na dziecko jest zbyt trudne jak na jej młody qampirzy wiek. Biały i rud wilk od jakiegoś czasu oglądały się za siebie wyczekując nadejścia towarzysza, oczywiście nawet gdyby coś mu się stało był tylko Elorokiem, czyli stworzeniem, które powstaje przy narodzinach każdego wampira. Żywi się jego mocą i żyje w jego wnętrzu. Oczywiście to nie tak, że każdy krwiopijca ma tylko jednego Eloroka. Wszystko zależy od tego jak łaskawa będzie dla niego natura. Suzanne posiadała ich pięć. Każde inne, wyjątkowe...Wampiry od lat wierzyły, że stworzenia te nie mają uczuć, bowiem są zwykłą iluzją utrzymywaną w materialnej formie dzięki mocy swojego właściciela. Suzanne jednak czuła jakby były częścią jej serca...Widziała ból, radość, a także nienawiść w ich oczach. Nie miała już sił zmęczona podróżą, a więc schowała swoich dwóch towarzyszy dalej licząc na powrót duszy lub całego Eloraka. Śnieg powoli zakrywał jej kolana jednak jako wampir zimno nie mogło jej zabić. Westchnęła z ulgą, gdy mijając kolejną skałę ujrzała wioskę. Zbliżyła się, aby po chwili odskakiwać od lecących w jej kierunku strzał. Wydawało się być ich coraz więcej, a nawet ona jako młody wampir nie zdołała temu podałać i po kilkunastu minutach strzała przebiła na wylot jej ramię. Zawyła z bólu upadając na ziemię.

-Lucyphier.

Zaraz obok niej pojawiła się olbrzymia znów ludzkich rozmiarów pantera, która łapała w pysk wszystko co mogło zagrozić jej Pani. Zimne jak lód oczy Lucyphiera wydawały się zauważać każdy ruch. Nagle ostrzał ustał, a kilka postaci zbliżyło się do niej jakby bojąc się reakcji ledwo oddychającej wampirzycy.

-Białe włosy...Ród Fugasu!

Nie potrzeba było długo czekać jak ktoś uniósł Suzanne za pomocą telekinezy i powoli ruszył w stronę wioski. Dziewczyna skrzywiła się nieco po czym zemdlała pewna, że obudzi się żywa.

~~~~~~~~~~~~~~~~

-To niemożliwe! Wszyscy zostali wybici!

Te słowa były pierwszym co usłyszała białowłosa otwierając oczy. Dalej nieco obolała rozejrzała się po małym pomieszczeniu. Zapewne był to środek wydrążonego w górze tunelu. Ogień zapewniał światło jak i ciepło. Spojrzała na swoje zabandażowane ramię, po czym zerwała opatrunek. Prócz zakrwawionego rękawa po ranie nie było śladu. To musiała przyznać było dużą pomocą w jej życiu.

-Spokojnie Herinie. Gdy dziewczyna się obudzi wszystko się wyda.

Pantera lekko szturchnęła nosem Suzanne domagając się pieszczot. Dziewczyna posłusznie pogłaskała zwierzę po łbie, którę po chwili zaczęło mruczeć.

-Jestem...Fugasu?-zapytała samą siebie głośniej niżeli miała zamiar, przez co oczy wszystkich zgromadzonych zwróciły się w jej stronę.

Pierwszy odezwał się mały skrzacik z długą siwą brodą i krzywymi żółtymi zębami.

-To ty nam odpowiedz! Ród Fugasu podobno wymordowali razem z całą resztą Waszego zaszczutego ratunku pijawko!

Jakaś skrzatka zapewne jego żona patrzyła na Suzanne przepraszająco.

Białowłosa zmarszczyła brwi.

-Nie wiem do jakoego rodu należę, ale oni żyją! Gdy zasypiałam ona...Obiecała...Że zostanie...-ostatnie słowa wypowiedzieła tak cicho, że gdyby nie echo nikt by tego nie usłyszał.

Stara druidka siedząca obok niej poklepała ją po ramieniu. Suzanne zatrzęsła się pod dotykiem jej ciepłych i delikatnych rąk.

-Spokojnie dziecino. Nie słuchaj ich. Znałam dużo wampirów, które wcale nie były złe, a wręcz odwrotnie. Oni po prostu są źle nastawieni, bo...Od lat nie widzieli wampira.

Czyżby tak długo spała? Lata? Przecież mama...Mówiła, że obudzi ją, gdy jej rany się zagają, a zamiast tego obudziła się sama w jakiejś opustoszałej jaskini.

-T-to...To niemożliwe!-krzyknęła wybiegając z groty. Ktoś próbował ją zatrzymać jednak minęła jego ręce. Pantera oczywiście wybiegła za nią. Była szybsza niż normalni ludzie jednak wolniejsza niż wilkołaki lub takie bestie wymieszane z ludźmi. Znalazła wyjście i niemal od razu wybiegła z powrotem na mróz. Nie oglądała się za siebie. Śnieg nie miał zmaczenia. Chciała być sama tak bardzo, że nie zauważyła, gdy oddaliła się znacząco od wioski, a ktoś zaczął ją śledzić. Skończyło się na tym, że tuż przed nią wyskoczył szary wilkołak. Przypominał on wyglądem jej wilcze chowańce jednak oczy...Zielone jaskrawe oczy to znak każdego wilka. Oczywiście tylko alpha ma czerwone, a najsłabszy wilkołak w stadzie jasne niebieskie.

-Kogo tu mamy?-wywarczał kłapiąc na nią zębiskami.

Po chwili kilka podobnych do niego pojawiło się, a do stóp Suzanne zostało rzucone jakieś wielkie czarne cielsko.

-Draco!-krzyknęła dotykając ran swojego przyjaciela.

Był na tyle silny, aby nie wracać do niej, ale na tyle słaby by nie móc nawet unieść łba. To stary sposób znęcania się nad chowańcami wampirów. Naokrutniejszy ze wszystkich jakie zna świat.

-Louis, Irys.

Dwa wilki stanęły tuż obok pantery gotowe rzucić się w obronie Suzanne.

-Ey dziewczynko...Spokojnie. Nic Ci nie zrobimy, chyba.-głos który to powiedział był tak blisko twarzy Suzann, że niemal czuła ciepło oddechu oprawcy.

Nagle wszystko ucichło, a tuż przed nią stał ten sam chłopiec o fiołkowych oczach co wcześniej jednak tym razem starszy.

-Posłuchaj. Natychmiast musisz uciekać! Poproś chowańce, aby przez chwilę Cię obroniły, a ty wracaj jal najszybciej do wioski! Nie oglądaj się tylko biegnij, rozumiesz?!

Suzanne przełknęła głośno ślinę marszcząc brwi. Nie podobał się jej plan, a tym bardziej blond włosy nieznajomy.

-J-ja...Kim jesteś?

Nie odpowiedział. Zniknął, a teraz przed nią stał chłopak w podobnym jej wieku.

-Wampirzy pomiot. Moi bracia dawno już nie gonili takiego zajączka.

Widziała, że ma czerwone oczy. Był alphą, ale pokonałaby go. Jednak w starciu z jedenastoma wilkokrwostymi nie ma szans.

-Draco...

Posłuchała się. Gdy tylko czarny wilk się pojawił ruszyła do ucieczki. Słyszała pisk chowańców i wrogów. Wiedziała, że już ją gonią, a jej przyjaciele zostali na pastwę losu. Zamknęła oczy i myślała tylko o oczach które tak przypominały jej wiosnę. O chłopaku którego nie pamiętała, ale wiedziała, że zna bardzo dobrze.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • zaciekawiony 03.09.2015
    "zmiana swojej postaci na dziecko jest zbyt trudne" - zły rodzaj gramatyczny, zmiana jest trudna a nie zmiana jest trudny.

    "Biały i rud wilk" - rudy

    "jednak jako wampir zimno nie mogło jej zabić." - zimno było wampirem?

    " Westchnęła z ulgą, gdy mijając kolejną skałę ujrzała wioskę. Zbliżyła się, aby po chwili odskakiwać od lecących w jej kierunku strzał." - a zaczęli do niej strzelać ot tak, bez powodu?

    "ktoś uniósł Suzanne za pomocą telekinezy i powoli ruszył w stronę wioski" - ten ktoś kogo nie było widać ruszył w stronę wioski. Telekinezująca Suzanne dalej wisiała w miejscu.

    "Zielone jaskrawe oczy to znak każdego wilka. Oczywiście tylko alpha ma czerwone, a najsłabszy wilkołak w stadzie jasne niebieskie." - czyli jednak zielone oczy to nie znak nie każdego wilka.

    "przed nią stał ten sam chłopiec o fiołkowych oczach co wcześniej" - czyli kiedy? Z opowiadania wychodzi, że widziała go dosyć dawno.

    "do jakoego" - jakiego

    "wracaj jal najszybciej" - jak

    Opowiadanko całkiem niezłe.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania