DZIEŃ LENIA

Co ranek jak batem podrywa mnie z łóżka,

masa spraw codziennych u stóp mi się tłoczy.

Gniecie ciężko kołdra i parzy poduszka

gdy próbuję przymknąć rozespane oczy.

 

Aż tu dzisiaj nagle, ze zdziwiona miną

zwlokłam się z pościeli całkiem od niechcenia.

zadumana szczerze nad tego przyczyną

zerknęłam w kalendarz, i widzę – dzień lenia.

 

Więc wzięłam do serca tę szczególną datę,

powoli do kuchni boso poczłapałam

myśląc, czy zaparzać warto dziś herbatę.

Zbyt wiele zachodu – więc zrezygnowałam.

 

Mech, zielsko po nocy na zębach porosło

lecz kierując kroki do małej łazienki,

stwierdziłam że zdążę, i ziewnęłam głośno

niczym hipopotam, aż chrupnęły szczęki.

 

Siadłam nieruchomo na starej kanapie.

Zegar za plecami równomiernie dyszy,

mucha na komodzie bezwstydnie się drapie.

Plamę na obrusie kontempluję w ciszy.

 

Karton z mordą krowy śmieje się wesoło

Z brzucha do mnie stuka apetyt na mleko

z wczorajszej kolacji na stole zostało

macam wzrokiem szklankę – stoi zbyt daleko.

 

Ze stolika zerkają na mnie czekoladki

Kolorową tęcza kusi mnie rozpusta

może bym i zdarła z nich te słodkie szatki,

gdyby jeszcze same chciały wskoczyć w usta.

 

Nie wiem co tak bardzo mnie rozleniwiło,

bo w żadne dni lenia wcale mi nie wierzcie.

Lecz tak sobie myślę, jakby pięknie było

gdyby mi się chciało, tak jak mi się nie chce.

Następne częściDzień się budzi kochanie

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Neurotyk 11.11.2016
    Super :)

    Do publikacji, do radia, to kabaretu.

    55555
  • Angela 11.11.2016
    Rewelacyjny : D 5
  • Adam T 12.11.2016
    Chylę czoła :) Świetne :) 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania