Dzień się budzi kochanie
chodź pójdziemy ścieżką magicznego lata
z trawą grać w zielone czuć je stopą bosą
błękitnieje zboże a z nim twoje oczy.
wiatr warkocze splata niedojrzałym kłosom
niczym złoty woal tkany pajęczyną
słońce rozwiesiło na żerdziach promienie
z pierwiosnkami igra łaskocząc ich skrzydła
i spija kałuże zachłannym pragnieniem
gdzieś tam w mgnieniu źrenic cień wesoły przebiegł
świtezianki tańczą modre jak klejnoty
ktoś przemknął pod oknem – to szczęście się śmieje
tarmosząc przyjaźnie rozmarzone koty
bagniki kosmate strojne dziś w lampasy
ochoczo prostują rozespane nóżki
noc poszła odpocząć kryjąc się za rzekę
w ostatnich jej kroplach kąpią się grzebiuszki
zadźwięczały dzwonki radosnych skowronków
pióra dzikich gęsi wersy w chmurach kreślą
i żurawie kluczem otwierają strofy
dzień witając nowy rozkrzyczaną pieśnią
pozwól mi być wierszem pisanym wilgocią
warg twoich subtelnie rozchylonych drżeniem
niech serce zabije w radosnej ekstazie
chłonąc dzień spełniony jak ciche marzenie
Komentarze (1)
Piękny wiersz. Ładne opisy, metafory porównania etc. Zostawiam po sobie pięć.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania