Dziennik komandora cz.1

Kamino, planeta matka dla każdego klona będącego w służbie Wielkiej armii republiki. Wokół tej praktycznie w całości pokrytej wodą planety krążyły małe orbitujące ambulatoria, do których trafiały ranne klony oraz żołnierze z jakimiś sprawami. Nie można było tak o wlecieć sobie na planetę. Była ona strzeżona przez setki statków. Od najmniejszych myśliwców po wielkie i nowe niszczyciele.

*

Nagle z czarnej otchłani przed planetą z nad przestrzeni wyszły dwa niszczyciele oraz kilka transportowców. Była to flota pod dowództwem Generała Obiwana Kenobiego. Właśnie wrócił ..a raczej wycofał się spod Felucii gdzie spotkał separatystów. Główny Statek z jego prawej strony był czarny od pożaru, który wybuchł i wydostał się na zewnątrz. Na szczęście zgasł samoistnie w trakcie lotu nad przestrzenią. Powoli dolatywał do planety, zaczął hamować do czasu zawiśnięcia w przestrzeni, otworzył główne wrota od hangaru, z którego wyleciały kanonierki transportowe. Kilka z nich było osmolonych a jedna nawet mocno podziurawiona. Celem ich lotu było jedno z ambulatoriów.

*

Na czele leciała brudna z licznymi rykoszetami na kadłubie kanonierka. W środku niej było kilka stojących żołnierzy, jeden oficer pokładowy ze „statku matki” oraz ja. Staliśmy w bezruchu i ciszy jedynie jakieś blachy statku trzaskały od czasu do czasu. Lecieliśmy powoli więc silników nie było słychać. Całości towarzyszyła tylko ciemnoczerwone światło sygnalizujące „nie można wysiadać” (jak by ktokolwiek o tym myślał po środku kosmosu). Każdy z klonów miał na sobie pancerz, jednak do stanu użytkowania dużo mu brakowało. Wszyscy bez wyjątku byliśmy brudni, przemoczeni i obolali. Jedynie oficer sprawiał pozory zwykłego żołnierza. Poczuliśmy że zwalniamy co sugerowało wlecenie do hangaru. Tezę te potwierdziło białe światło wpadające do przestrzeni pasażerskiej przez szczeliny, pęknięcia i dziury po strzałach. Chwila zastoju i poczuliśmy się jak w windzie, lądowaliśmy.

*

Cichy, lecz porządny syk, zapalenie się zielonego światła i drzwi się otworzyły. Oficer wybiegł pierwszy. Ubrany w szary mundur poprawił czapkę i szybkim krokiem udał się do drzwi, by wyjść z hangaru. Za nim wyszedł pierwszy z moich ludzi "Engi". Specjalista od maszyn, materiałów wybuchowych i wszystkiego, co ma jakiś mechanizm lub może wybuchnąć. Poprawiając swój hełm stanął przed kanonierką. Jego pancerz, jak i hełm były pomalowane na żółto. Tuż za nim wyszedł "Heavy". Nie znam większego niszczyciela. Chłop musiał być na jakiś sterydach, bo jest najbardziej napakowany z nas wszystkich. Jego umiejętność to rozpierdol, rozwali wszystko co mu się każe. Jeśli szukasz amunicji to zawsze dostaniesz od niego. Klon z jasnoniebieskimi malowaniami również wyszedł do garażu. Do stojącej dwójki dołączył "Carto". Nasz uczony nigdy nie mogę zapamiętać ile zna języków i planet. Zawszę przed lądowaniem opowiada nam o danej planecie czy pomaga dogadać się z tubylcami. Do tego świetna orientacja w terenie, która nie raz ratowała nam dupę. Kolor malowań to zielony. Przedostatni do szeregu dochodził "Eye". Jest to wysoki klon z peleryną na jedno ramię. Jest niczym innym niż snajperem. Strzela z nas najlepiej oraz jego wzrok pozwala mu na widzenie gwiazd, których nie zobaczysz gołym okiem. Barwy zbroi, jak i poszarpanej peleryny były jasnobrązowe. Ostatni do szeregu doszedł "doc". Nasz polowy medyk. Kto wie, czy gdyby nie on ktoś by z nas jeszcze żył. Jego dewizą było 'By uratować jedno życie trzeba odebrać inne'. Czerwone barwy przebijały się przez bród na zbroi. Ostatni wyszedłem ja .. Dowódca tej wspaniałej piątki. Jestem człowiekiem (NIE KLONEM jak reszta) w stopniu komandora. Dowodzę oddziałem komandosów 'Fury', grupa ta wchodzi w skład 501 legionu dowodzonego przez Obiwana Kenobiego. Stanąłem naprzeciw szeregu moich ludzi w zbroi o kolorach bardzo ciemnego niebieskiego/atramentu.

*

Drzwi od kanonierki zamknęły się za nami pilot wyszedł swoim wyjściem mówiąc.

-Do zobaczyska chłopaki !

Ruszyliśmy w stronę wyjścia z hangaru. Celem naszym był pokój z piętrowymi łóżkami. Był on na naszą własność więc naprawdę marzyliśmy już tylko o tym. Idąc po płycie lądowiska mijaliśmy inne transportowce z których wyciągano naszych braci broni rannych albo tych, którym się nie poszczęściło. Panował ogólny popłoch, by każdemu pomóc oraz niskie morale z powodu przegranej którą doznaliśmy nie dalej jak 2 godziny temu. W całym zgiełku szliśmy my , a każdy mechanik czy zwykły klon przyglądał nam się wyobrażając sobie jakie piekło mogliśmy przejść. Faktycznie nasze pancerze mówiły wszystko. Wyszliśmy z hangaru.

*-----

Cała nasza szóstka szła metalowym korytarzem oświetlony białym światłem ledów. Parę chwil później weszliśmy do pokoju, który został nam przydzielony. Trzy piętrowe łóżka. "Engi" i "Heavy" zajęli jedną dwójkę. Następna przypadła "Carto" oraz "Docowi". Ja oraz "Eye" wzięliśmy ostatnie, czyli najgłębiej w prostokątnym pomieszczeniu. Były to swego rodzaju koszary. Przed każdym łóżkiem były dwie metalowe skrzynie (jedna na głowę). Łóżka były z żel-gąbki.. lepsze to niż zwykła ziemia, na której nie raz dało i będzie dane spać. W pomieszczeniu było chłodno a powietrze pachniało metalem pochodzący z ścian , skrzyń i stelaży łóżek. Oznaczało to, że jesteśmy na nowej placówce. Zaczęliśmy zdejmować zbroje zaczynając od hełmów. Wszystkiemu towarzyszyła cisza, nikt jeszcze od potyczki z wrogiem nie wypowiedział słowa. Nie wiem czym było to spowodowane. Niewątpliwie nie znosimy porażek, ale żeby aż tak ? A może chodziło po prostu o przyzwoitość wojskową 'nie mam nic do powiedzenia więc nie mówię'. Zdjęliśmy Hełmy i położyliśmy je na skrzyniach. Puste uderzenia rozeszły się po pokoju. Każdy z nich wyglądał tak samo, w końcu byli klonami. Jednak każdy miał coś w sobie. "Engi" na lewym policzku bliznę po poparzeniu, pewnego dnia nie docenił materiałów wybuchowych. "Heavy" Ma solidny męski zarost jak na faceta przystało. "Carto" Jest z nas najmłodszy i wygląda na najdelikatniejszego z twarzy .. Chociaż dobrze wiem, że pozory mylą inaczej nie był by w tej szóstce. Każdy już w swojej kolejności zaczął zdejmować resztę zbroi. Sprawdzaliśmy czy dane części się jeszcze nadają, wysypywaliśmy piach z butów i odkrywaliśmy rany, których wcześniej nie czuliśmy czy nie widzieliśmy. W końcu ciszę przerwał śmiech pierwszej czwórki. Razem z "eye" zobaczyliśmy o co chodzi. To "heavy" wsadził palec w dziurze po pocisku i nie mógł go wyjąć .. faktycznie wyglądało to komicznie. W tym momencie 'Engi" żartobliwie podszedł do kompana w potrzebie oferując pomoc.

-Co ty ! Chce mieć ten palec ..

Wszyscy się roześmiali. Jako dowódcę cieszyło mnie to, że chłopaki są cali psychicznie. "Engi" wraz z "Heavy" planowali pójść do magazynu po części do zbroi, które trzeba było wymienić. "Eye" postanowił iść po spraye, by nowe białe kompozyty pomalować na dany kolor. "Doc" zdjął zbroję pierwszy i chciał udać się do skrzydła medycznego w celu sprawdzenia czego potrzebuje jako lekarz przy kolejnej misji. Wszyscy już zaczęli normalnie funkcjonować. Chłopaki od zbroi zrobili listę kto czego potrzebuje. Ja akurat potrzebowałem nowych rękawiczek, gdyż dotknąłem jakiejś rośliny, która mi je zniszczyła. Nasze krzątanie się po pokoju przerwał goniec.

-Yyymm.. Generał prosi o przybycie komandora.-poinformował nas jąkający się rekrut

-Już idę.-odpowiedziałem biorąc brudny hełm ze skrzyni pod pachę.

*

Wjechałem windą na ostatnie piętro. Idąc w kierunku pokoju dowodzenia minąłem młodzików na "szkoleniu". Chodzili oni po bazie i poznawali o co w tym wszystkim chodzi. Cała kolumna niskich klonów była zaskoczona. Po pierwsze naprawdę wyglądałem źle przez tę zbroję. Była strasznie zabrudzona, pobijana i niekompletna. A po drugie .. nie byłem klonem. Byłem człowiekiem. Drzwi do dowództwa otworzyły się ze swoim charakterystycznym sykiem.

-Komandor Hundur, dowódca komandosów 501 legionu generała Kenobiego!-głośno i wyraźnie powiedział jeden z oficerów. Każdy z wyjątkiem generałów, czyli jedi stanął na baczność.

-Spocznij- odpowiedziałem z niechęcią do tak oficjalnego przedstawienia.

-Komandorze?- moje ciało przeszyły ciarki. Głos, który wypowiedział był mi bardzo dobrze znany, śnił się po nocach a teraz jest znów gdzieś blisko. Właścicielem głosu była Mistrzyni Jedi ShaakTi. Była niższą ode mnie Togrutanką, Ubrana w szaro brązowe szaty jak na rycerza przystało. Wyszła zza dużego serwera. Oczy mi się powiększyły i od razu stanąłem na baczność. Podeszła do mnie patrząc mi prosto w oczy z lekkim uśmieszkiem w kąciku ust, który tylko ja widziałem.

-Miło zobaczyć Pana całego. Ile to już rok ? półtora ? - zaśmieszkowła odwracając się do głównego komputera z mapą galaktyki.

-2 lata, 3 miesiące i 21 dni.-odpowiedziałem. Zapadła na sali chwilowa cisza, lecz już po chwili wszyscy pracowali dalej. Shaak odwróciła się patrząc mi znów w oczy będąc lekko zaskoczona ale i zadowolona z odpowiedzi. Podszedłem do mapy galaktyki.

-Widze, że dostaliście ostro po tyłkach.- stwierdził spokojny głos mistrzyni.

-Byliśmy zaskoczeni, musieli to planować od dawna, bo mieli ciężki sprzęt. Trzeba było się wydostać, zwłaszcza że główny niszczyciel został zaatakowany.

-Duże straty ?

-Nie wiem, nie liczyłem. Moja drużyna pełna, mogę ją wystawić w ciągu 30 minut.- Stwierdziłem zdając sobie sprawe z zmęczenia chłopaków.

-Spokojnie nie będzie to konieczne. Niech uda się Pan na spoczynek, później Pana poproszę do siebie.

Po tych słowach świat zawirował. Stanąłem na baczność i odmaszerowałem do windy.

*

(Liczę na jakiś odzew czytających tzn. pisać dalej czy lepiej usunąć wraz z kontem)

Następne częściDziennik komandora cz.2

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Sisi26 08.08.2019
    Lepiej nie zrażać się wypowiadającym, wiem po sobie bo jeśli np, nie przypadnie się do gustu, to zawsze będę mieć za nic tutaj twój tekst tak tutaj jest trzeba się uodpornić wszystko im źle, co byś nie pisał człowieku i jakbyś nie pisał zero motywacji.Zawsze tak mam.Nie wiem jak będzie u ciebie! Pozdrawiam. Miłej nocy.
  • Witamy na opowi,
    W wolnej chwili podlecę przeczytać i wtedy skomentuję.
    Pozdrawiam....
  • Agnieszka Gu 11.08.2019
    Ok, zatem jestem.
    Nie jestem fanka uniwersum Star Wars, ale chciałam przeczytać z ciekawości i porównać do innych na opowi, którzy piszą w tym uniwersum (np. Kapelusznik czy Pontàrú) i, no cóż. Pomysł na akcje napewno jakiś masz, gorzej z wykonaniem.
    Na początek proponuję poprawić zły zapis dialogów np.
    "-Yyymm.. Generał prosi o przybycie komandora.-poinformował nas jąkający się rekrut
    -Już idę.-odpowiedziałem biorąc brudny hełm ze skrzyni pod pachę."

    Poprawny zapis powinien wyglądać nastepujaco:

    "- Yyymm... Generał prosi o przybycie komandor - poinformował nas jąkający się rekrut.
    - Już idę - odpowiedziałem, biorąc brudny hełm ze skrzyni pod pachę."

    Inna uwaga to:
    "-Co ty ! Chce mieć ten palec .." - co to są te dwie kropki? Masz je w kilku miejscach. Wstaw jedną lub ewentualnie trzy - jeśli chcesz, aby zdanie zakończyło niedopowiedzenie.

    Tekst na opowi można edytować. Proponuję to zrobić i poprawić na początek te błędy.

    Trzecia sprawa to ten tekst powinieneś podpiąć pod fanfiction.

    Pozdrawiam
  • Kapelusznik 11.08.2019
    Tekst jakoś się trzyma - ale nie zachwyca
    501 legion należał do Anakina Skywokera
    Kenobi miał 212 Batalion Szturmowy
    Za zgrzyt w uniwersum zostawiam 3

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania