Poprzednie częściDziennik Toma Riddle'a (1)

Dziennik Toma Riddle'a (3)

Boisko do Quidditcha znajdowało się na błoniach. Wokół niego niebo próbowały zdobyć trybuny. Mógł na nich siedzieć każdy, ale zazwyczaj podczas treningów Ślizgonów pojawiali się tylko członkowie Domu Węża. Tak było i tym razem.

 

— Wiesz, cieszę się, że wreszcie porzuciłaś ten absurdalny pomysł, żeby dostać się do drużyny. — Queenie usadowiła się tuż obok Terencii. Dziewczęta wybrały miejsca blisko bramek, przy których niedługo miały się odbyć testy.

 

Elizabeth za to nie odzywała się, od kiedy wyszły z pokoju wspólnego Slytherinu. Za to obserwowała cały czas przebieg naborów. Wyglądała na nieobecną, choć obie jej współlokatorki wiedziały, że tak naprawdę w duchu wzdycha do Warringtona.

 

Na murawie Marcus przegrupował chętnych. Najwięcej ochotników było na pozycję pałkarzy, choć i pozycja ścigających cieszyła się popularnością. Jednak uwagę Terencii przykuli Higgs i młody Malfoy, którzy jako jedyni pretendowali na pozycję szukającego. Draco wypadał przy Terencie słabo, ale jego pewność siebie widać było nawet z trybun. To okropnie irytowało blondynkę.

 

Pierwsze testy odbyły się typowo. Pałkarze odbijali tłuczki między sobą, ścigający podawali sobie kafla i próbowali wstrzelić gola zmieniającym się obrońcom. Kapitan latał między nimi i obserwował wszystko zafascynowany. Jego siostra wiedziała, że jest w swoim żywiole. Jeśli ktoś zapytałby, w jakim zawodzie widzi Marcusa po ukończeniu Hogwartu, to odpowiedziałaby, że jako gracza Quidditcha.

 

— To nie było absurdalne, Queenie. Po prostu Marcus nie przyjąłby mnie do drużyny, nawet jeśli nikt inny by się nie zgłosił.

 

— Mówię o tym, że dziewczyny nie powinny grać. Powinnaś doskonale o tym wiedzieć — odparła, poprawiając ciemne loki.

 

W ubiegłych latach Terencia próbowała się dostać do drużyny. W ubiegłych latach Queenie wciąż przypominała jej, że jest czystej krwi panienką i nie wypada wsiadać na miotłę. Elizabeth nigdy tego nie skomentowała, bo i rzadko cokolwiek mówiła. Jeszcze rzadziej cokolwiek ją interesowało.

 

— Powtarzasz się — mruknęła w odpowiedzi blondynka, nawet nie spoglądając na Holmes. Bardziej była zainteresowana przebiegiem gry i dwoma uczniami, którzy wciąż pozostawali na ziemi.

 

Kiedy testy dobiegły końca, gracze zlecieli na murawę i Marcus podszedł do zniecierpliwionych Draco i Terenca. Nie dało się usłyszeć, o czym przez chwilę rozmawiali, a sprawę dodatkowo utrudniał hałas spowodowany przez pozostałych graczy. Mimo to Terencia wiedziała, że jej brat tłumaczy Higgsowi, że niestety w tym roku nie będzie szukającym, a jego miejsce zajmie młody Malfoy.

 

Po chwili Terence zdenerwował się, spiorunował nowego szukającego wzrokiem i wyniósł się z boiska, odprowadzany spojrzeniem przez Terencię. Dziewczyna odczekała chwilę, wstała i skierowała kroki ku szatni Slytherinu. Nie uraczyła swoich towarzyszek słowem wyjaśnienia. Wiedziała, że nie będą za nią iść.

 

Gdy tylko szóstoklasista wyłonił się zza drzwi szatni, napotkał na drodze siostrę kapitana.

 

— Terencia? Czego chcesz? — Ton głosu dał jej do zrozumienia, że chłopak nie jest w humorze.

 

— Terence. Chcę cię przeprosić — powiedziała, prostując się przy tym, jak struna.

 

— Nie musisz. To nie ty jesteś kapitanem, a tym bardziej nie powinnaś przepraszać za swojego brata.

 

— Masz rację, ale chciałam tylko przeprosić, bo wiedziałam o tym wszystkim już wcześniej. Pamiętasz, jak tamtego dnia na Pokątnej oglądaliście z chłopakami miotłę? Ja byłam w księgarni i spotkałam tam Malfoyów. Draco powiedział wtedy, że w tym roku będzie szukającym. Nie powiedziałam ci o tym. — Przerwała na moment i westchnęła. — Przepraszam. Nie chciałam zepsuć ci roku jeszcze przed rozpoczęciem.

 

Terence gapił się na nią przez chwilę nieco ogłupiałym wzrokiem, a potem wzruszył ramionami. Najwyraźniej chciał pokazać, że wcale się tym nie przejmuje, chociaż kilkanaście sekund wcześniej omal nie wybuchł z wściekłości.

 

— Nie ma o czym mówić. — Wyglądało to, jakby chciał ją zbyć i nawet zaczął zmierzać w stronę zamku, ale w pewnym momencie przystanął i obrócił się w jej stronę. — Ale jeśli chcesz mi to zrekompensować, to daj się zaprosić jutro do Hogsmeade.

 

Tym jednym zdaniem zbił dziewczynę z pantałyku. Terencia wpatrywała się w niego zdziwiona i niemalże otwarła usta, aby się zgodzić. Niemalże.

 

— Wybacz, ale chcę się już zacząć przygotowywać do SUM-ów — skłamała. — Miłego dnia, Terence.

 

Odwróciła się i odeszła znów na trybuny. Tak naprawdę nie zamierzała marnować czasu na naukę. Chciała pisać z Tomem, co zresztą czyniła od kilkunastu dni. Ten chłopak w dzienniku wydawał się jej taki samotny. Poza tym mówił tyle ciekawych rzeczy, że w ciągu dnia Terencia nie myślała o niczym innym, jak o rozmowie z nim. Zdawała mu relację z zajęć, nierzadko robiąc to podczas przerw, ale wtedy udawała się do toalety. Tom twierdził, że nikt nie może jej zobaczyć, gdy będzie korzystać z dziennika. Przecież mogliby źle to odebrać, Tom trafiłby w ręce nauczycieli, skąd Terencia już nigdy by go nie odzyskała. Sama Ślizgonka bała się także, że Tom wyjawiłby wszystko, co mu opowiedziała.

 

Nie. Nie można było ryzykować jej godnością.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania