Poprzednie częściDzienniki Osobliwości, wstęp.

Dzienniki osobliwość - cześc 1

Na początku był chaos.. okolice kwietnia. 202x godz: 7.10

 

Miejsce i czas, w którym żyłem to nadal ziemia, okolice tak zwanej współczesności. Przejmuje cię niepełna data? Są rzeczy, których nawet ja, nie jestem pewny.Wszystko zaczęło się, gdy roku pewnego, paru astronomów namierzyło obiekt w pasie kuipera, o czym dowiedziałem się dość późno. Nikt nie widział skąd, sie wziął i dlaczego zmierza w stronę naszej planety, jego właściwości były.. osobliwe. Był swego rodzaju przekaźnikiem dla tuneli przestrzennych, tam, gdzie się pojawiał, przez bramy przechodziły różne istoty, który po przybyciu bariery eksplorowały albo po prostu, odznaczały się swoją obecnością wszędzie. Nieznany był cel jego istnienia, wiadomo, że po prostu istniał. Zdaje się, że nie było to coś, co można było ukryć, a jednak, wielu tego nie zauważyło. Pierwsze bardziej zauważalne istoty, które trafiły na nasz układ planetarny, po prostu zaczęły go badać. Latające statki można by przeżyć, ale to się zbliżało i coraz więcej niezrozumiałych bytów wylewało się na cały układ planetarny, w tym na ziemie. Pamiętam jak pierwszy raz dostrzegłem, pierwszą dziwną rzecz.

 

Możesz to uznać za jedną, z tych strasznych historii, albo i nie, zależy jak na to spojrzeć. Przechodząc do sedna, byłem młodzieńcem lat około dwudziestu-paru lat, już pracowałem, jako mechanik lotniczy. Mieszkałem daleko od rodziny. Pewnego weekendu przybywałem w gościach w starym domu. Obudziłem się wtedy i teoretycznie w domu powinni być rodzice, brat oraz siostra. Nie zdziwiło mnie, że sobie gdzieś poszli, o wczesnej godzinie, w dzień wolny, nie uprzedzając mnie, ale to, że nie widziałem w tym nic dziwnego, jakby ten dom był pusty zawsze. Zszedłem następnie, z pokoju do kuchni na parterze i tam dostrzegłem człowieka w marynarce oraz kapeluszu. (tak swoją drogą nie wiem skąd oni, mają upodobanie do czarnego). Przywitałem go tak, jakbym się go spodziewał, jak starego przyjaciela, przystąpiłem do rannego wstawiania wody na kawę i nie miałem pojęcia, czy to zapach tej kawy, mnie wtedy otrzeźwił czy coś innego, ale doszło do mnie, że ja tego człowieka w ogóle nie znam. Zapytałem się, kim jest i skąd go mogę go pamiętać, lecz tylko zamarłem i pot mnie oblał, gdy tylko spojrzałem na jego twarz, a raczej na to, co powinno być w jej miejscu. Pod kapeluszem nie zauważyłem nawet głowy, a raczej pustkę, ciemność, która zdawała nadawać i krzyczeć, do mojego umysłu. Uświadomiłem sobie zbyt wiele rzeczy, w jednym momencie, wszystko działało nie tak! Mózg spanikował. Wybiegłem z domu czym prędzej, na długą ulicę przedmieścia. Przebiegłem jakieś pięć kilometrów. Strach działa zupełnie inaczej gdy na początku czujesz, że wszystko jest w porządku, wbrew logice. Zapewne znasz te opowieści, w których to, ktoś ucieka ze swojego dotychczasowego schronienia, lecz tam zaznaje tylko większy nieporządek. Całość nadała mi niewyobrażalnego odrealnienia, biegnąc, zauważyłem, że w sąsiedztwie również nikogo nie ma. Poczułem się jak najbardziej samotna osoba na świecie w horrorze wiecznego snu. Dotarłem do skrzyżowania, na którym, nie było oznak niczego. Niczego poza samochodem autonomicznym. Nie było pasażera w środku. Całkiem spokojnie i niepozornie, przemierzał pustkę, betonowych ścieżek i była to najmniej dziwna rzecz. Ze strachu przed kolejną niespodzianką, schowałem się za murek, jednego z podjazdów, do pewnego domu. Przyjrzałem się mu, widziałem jak to, z czego składa się samochód, się trzęsie. Cały wibrował aż do momentu, gdy zmienił formę na wiele latających mikro-kawałków i przechodząc do postaci bezkształtnej kałuży, wtopił się w ziemie, pozostawiając ciemniejszy ślad na drodze. Intuicyjnie, obróciłem się za siebie i droga prowadziła już w inne miejsce, w oddali zauważyłem, święcące statuetki, jakiś zwierzęcych postaci, gdzieś daleko, strumień energi uniósł się w górę, w jego stronę poleciał jakiś zaawansowany, pojazd latający, w kształcie trójkąta, z silnikami o niebieskiej poświacie. Serce zabiło jak młot pneumatyczny, zwariowałem. Podbiegłem tak szybko, jak tylko pozwalała mi wydolność i zacząłem walić w drzwi pobliskiego domu.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania